|
![]() |
#1 | |
Junior Member
Join Date: Dec 2003
Posts: 387
|
![]() Quote:
Szkoda, że nie udaje się ani mi ani adminom tej listy bardziej zachęcić właścicieli do dzielenia się swoimi obserwacjami, i poświęcania czasu na takie nużące bzdurki, jak opisywanie, co robi pies. Uwierzcie - ktoś to czyta! Nawet jak są to dwa krótkie zdania. No bo zakochać się w psie można różnie. Weźmy psa, z którym kontakt byłby dokładnie musiał być w drugą stronę. Nie pies szukałby w człowieku czegoś dla siebie, chociaż by szukał, ale człowiek musiałby się dostosować, żeby pies go zrozumiał. Taki pies/układ to Botis. To pies którego mam ochotę miziać po pysku. On gdzieś w środku, pewnie tak jak każdy, ale u niego jakoś szczególnie to zobaczyłam, potrzebuje nieustannego zapewniania, że jest w porzo. On byłby, w moim wrażeniu, podobny do wymarzonego, gdy chodzi o porozumienie z psem na poziomie dostosowywania MOJEJ komunikacji do tego, co pies rozumie. Rozumiecie co piszę? ![]() maria i wufi |
|
![]() |
![]() |
![]() |
#2 | ||
Junior Member
Join Date: Apr 2007
Posts: 130
|
![]()
Hmmm
![]() ![]() Żeby nie było, że jestem totalnym ciemniakiem - trochę rozumiem. Że zakochać się w psie można różnie - wydaje się proste. Ale : Quote:
![]() Quote:
![]() ![]() ![]() serdecznie pozdrawiam |
||
![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
Junior Member
Join Date: Dec 2003
Posts: 387
|
![]()
Dzięki. Mi się zdarza strasznie pokręcić i zamiast napisać coś wprost, napisać, co mi się myśli, a zwłaszcza gdy się pojawią emocje i często mi się wtedy nawet najprostsze zdanie plącze... Nie byłam w emocjach z powodu tematu, ale byłam okropnie zdenerwowana, bo wet mało nie uśpił mojego psa na zawsze, więc wzięłam się za czytanie i myślenie o czymś innym, co by oderwało mnie od nieustannego patrzenia na psa, który leży nieprzytomny w kija po 6 godzinach od znieczulenia (krótkie znieczulenie, na rwanie jednego zęba, a gdy tętno mu się przy tym zwolniło poniżej 40/min, to wet zabrał psa szybciutko do gabinetu na materacu, chyba żeby zdążyć wyrwać zęba przed zatrzymaniem pracy serca
![]() No i tak sobie w tym nieostrym myśleniu/ patrzeniu oglądałam zdjęcia wilczaków, któs mi odpowiadał, i dotarłam do tematu Ilmarinena. To jest jeden z niewielu znanych mi wilczaków, mam na myśli - że w ogóle poznałam tylko kilka, tak naprawdę. A to "tak naprawdę" to też jest tylko z wierzchu - niektórym przyjrzałam się w kilku zachowaniach, kilka doknęłam i zaobserwowałam ich reakcję na mnie... A resztę też kocham oglądać i próbuję poznawać, ale tak naprawdę to jest to bardzo powierzchowne z racji bardzo zawodnych mediów, jakimi są internet i zdjęcia. Jako że rasą psa dla mnie najbardziej odpowiednią jest nadal husky, to czasem dla śmiechu podkreślam, że wolę huska, bo i tak wszyscy wiecie, że ktoś, komu wilczaki są obojętne nie śledziłby ich tak uważnie od wielu lat ;o) Pozwalam sobie żartować, wiedząc, że jesteście zakochani w swoich wilkach, i mówić, że to są owczarki, bo (mam nadzieję) nikt z was nie traktuje tego jak obrazę; nie tylko dlatego, że ma dystans, ale dlatego, że wie, jak bardzo ja sama muszę te wasze psy podziwiać, skoro towarzyszę ich zdjęciom od lat. A teraz wracam do tematu. To wszystko to jest przez pryzmat moich oczu czyli jak to wspaniale kiedyś ujęła Gaga - bardzo subiektywna ocena. Ilmarinen zademonstrował coś takiego, taką zaradność, oczywiście, że na bazie instynktu nieodłączania od stada, ale o takiej intensywności, rozciągłości w czasie i przebiegłości w kombinowaniu różnych sposobów realizacji, że mnie to zachwyciło. Od tej pory zaczęłam mieć go na oku. I uznałam, że to bardzo ciekawe. Mój Wulfek jest inny. Choć też jest kombinowczyk, nigdy nie okazał mi takich zachowań, takiego wytrwałego dążenia do celu oprócz sytuacji BARDZO oczywistych tzn. łowów i suki. Ilmarinen byłby dla mnie bardzo trudnym psem, bo on bardzo umiałby zachęcać do współpracy z nim, a ja bardzo chcę psa, który niczego ode mnie nie chce. Oczywiście co innego, gdybym mogła z boku śledzić dokonania tego malucha i dalej, już nie jako malucha, ale dorosłego psa. Uwielbiałabym widzieć, jak dorasta, dorośleje. Tak się składa, że nie mam na to szansy, więc się od czasu do czasu przypominam, żeby Aneta wrzuciła choć dwa zdjęcia i parę słów. A Botis... Jak kiedyś Margo powiedziała - są psy, które łapią człowieka za serce i już. I taka była moja reakcja na niego. Nie zjadł mnie na dzień dobry, to się pewnie ucieszyłam. No a potem dotknęłam pyska i już nic nie było w stanie mnie do niego zniechęcić. Nawet skłonność do wykorzystywania w życiu codziennym chwytu zębami. (mnie nie szczypnął) A jeszcze później, też podczas tego jedynego spotkania, było coś, co przesądziło o utrwaleniu tego psa w mojej pamięci emocjonalnej - gdy Botis wył czy szczekał, a ja coś do niego powiedziałam, on zamilkł. Zupełnie jakby kojące nuty, jakie usłyszał w moim tonie były tymi właściwymi. Stąd się wzięło moje przekonanie, że w jego przypadku komunikacja od człowieka musi być dostosowana bardzo pod psa i intereraktywnie wychwytywaną informację zwrotną - czyli metodą prób i błędów odkrywać, co na tego psa działa, czyli o co psu chodziło, po reakcji psa na działanie człowieka. Duża uwaga z pewnością byłaby mi niezbędna, gdybym miała się dogadać z Botisem. Ale jaka z tego byłaby frajda! Mi, być może z racji specyfiki moich oczekiwań, daje większą frajdę oswajanie i szukanie kontaktu niż praca z psem, który jest nastawiony na komunikację. Może udało mi się tym razem wyjaśnić, czemu wybrałam Botisa dla kontrastu z Ilmarinenem, no i że uwielbiam gapić się na wilczaki i o nich słuchać, mimo że są to ... owczarki ![]() maria i wufi |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
Junior Member
Join Date: Apr 2007
Posts: 130
|
![]()
Super, bardzo dziękuję ! Już rozumiem. No i strasznie się ucieszyłam, że napisałaś ... wnoszę z tego, że z Wufkiem już wszystko w porządku. Cały dzień myślałam co u Was słuchać.
Oswajanie i szukanie wspólnych znaczeń jest (dla mnie) tak samo interesujące jak praca z chętnym do współpracy psem. Wymaga jednak cierpliwości i nie poganiania zdarzeń. seredcznie pozdrawiam |
![]() |
![]() |
![]() |
|
|