|
Sport i szkolenie Wilczaki jako psy użytkowe - jak je szkolić, jak uczyć kolejnych elementów, informacje o zawodach i seminariach... |
|
Thread Tools | Display Modes |
14-02-2014, 18:09 | #1 |
Senior Member
Join Date: Sep 2009
Posts: 1,330
|
Nauka... agresji
Nie wiem, gdzie zadać to pytanie, więc pytam tutaj
Czy Ktoś może mi powiedzieć czego na tym filmie był uczony wilczak? |
14-02-2014, 18:44 | #2 | |
czuły barbarzyńca
Join Date: May 2010
Location: miastowieś S-łomianki
Posts: 1,859
|
Quote:
|
|
14-02-2014, 19:41 | #3 | |
Senior Member
Join Date: Sep 2009
Posts: 1,330
|
Quote:
Sporo ludzi wie.... Gdy pierwszy raz oglądałam ten film, byłam przekonana, że jest to nauka agresji /z francuskim u mnie "cienizna" a i sama nie chodziłam na szkolenia z psami/. Ponieważ się nie znam, to z wielką radością się wypowiem. Patrząc na fachowość niektórych szkoleniowców i brak obeznania w temacie szkoleniowym, dobrze by było, gdybyśmy mieli świadomość, jak łatwo wilczaka "skaleczyć". Jeśli taki kursik u tego nieszczęśnika trwał długi czas, to naprawianie go potem jest ciężkie... Zdarza mi się słyszeć o polskich szkółkach... Zapewne są dobre dla wielu ras, ale czy na pewno dla wilczaków?.... Wybór dobrej szkoły nie jest prosty... Ostatnio obserwowałam szkółkę, która podjęła się adopcji naszego "brata mniejszego", by go też m.in. naprawić... No cóż...wilczak, jak to wilczak -swoją specyfikę ma. Urzekła mnie ich historia po oddaniu psa: przed adopcją -super wilczak, po oddaniu -pies Baskervillów... Ile psa "kochali"? Tydzień? Doszły mnie też słuchy, że ktoś ich zapytał niedługo potem o możliwość naprawienia relacji swoich psów /w tym wilczaka/... Nagle się okazało, że mimo iż mają warunki, to nagle warunków nie mają... Dobre i to. Niech się za wilczaki nie biorO, jak nie umiO. Wiem też o szkole, której właściciel jest popularny i polecany, bo ma plecy, gdzie trzeba... Niedługo po Europie będzie chyba jeździł, taki "popiular". Bo czy dobry, to zdania są podzielone. Było by -moim zdaniem -dobrze, gdyby wilczakowcy dzielili się wiedzą o swoich psich szkołach. Jeśli tego nie będzie, to tacy ludzie, jak >Polak1971< mogą nieźle wdepnąć, a potem /jeśli psa nie oddadzą/ odkręcać wilczaka bedą baaardzooo długo. .. Tak więc: Darz bór! Last edited by Puchatek; 14-02-2014 at 20:51. |
|
17-02-2014, 09:31 | #4 |
ngi dhla
Join Date: Aug 2011
Location: małaPolska
Posts: 321
|
Nie mam fejsa, więc nie znam przypadku. ale gdybym nie miał negatywnych skojarzeń, to mógłbym wysnuć wniosek, że chciano wypracować brak ataku do nachylającego się człowieka z wyciągniętą ręką. Komuś to coś przypomina? Mnie Beryl tak skoczył na WAR'ze do niepełnosprawnego dzieciaka, który chciał być miły, bo zobaczył że leży sobie fajny piesek... na szczęście miałem go na krótkiej smyczy.
__________________
Surman suuhun |
19-02-2014, 11:04 | #5 | |
VIP Member
|
Quote:
Po pierwsze brak norm. Szkoleniowcem moze zostac kazdy... Wiadomo jak tFurczy w internecie moga byc hodowcy (reklamujacy jako super-czempiony psy, ktore danej rasy prawie nieprzypominaja), wiec chyba nie zdziwi, ze podobnie jest ze szkolami i szkoleniowcami. Z tego wynika brak wiedzy. Tu jako przyklad dam pana od Imina... Zamiast do szkoly zwiazkowej z egzaminem PT zdecydowali sie szkolic psa u "speca". Pan-spec reklamowal sie jako byly policjant. Tu ludziom powina sie zapalac czerona lampka, bo wiekszosc "eks-policjantow-szkoleniowcow" to nieloty, ktore uzywaja tego hasla, aby nabijac sobie ilosc psow na stacjonarkach... Poziom szkolenia w policji jest wysoki i wychodza z niej takie perelki jak Waldek, ale tona one w morzu pseudo-policyjnych-eks-specow, ktorzy lubuja sie w metodach z epoki kamienia lupanego... Na serio masa psow wyszla od nich okaleczona psychicznie (i najzwyczajniej niebezpieczna). Bardzo czesto eks-policjanci oferuja szkolenia stacjonarne (psa oddaje sie na jakis czas szkoleniowcowi). Niestety uzywane metody to czesto zwyczajne znecanie sie nad psami i odbiera sie psy-psychole. O ile sie nie myle pana-szkoleniowca od Imina poznalam na egzaminach zwiazkowych. Przyjechal z ONkiem szkolnym stacjonarnie i jego wlascicielami... Strasznie sie przy nich puszyl i chwalil... Ale jego widok na placu to byla zenada... Facet za bardzo nie wiedzial nawet jak wykonuje sie i wykancza poszczegolne komendy... No, ale panstwo od ONka patrzyli w niego jak w obrazek... Wideo z tego tematu tez nie bylo krecone ukryta kamera. To filmik, ktory umiescil sam szkoleniowiec chwalac sie swoimi metodami "szkolenia" psa. Trzecia sprawa - szkoleniowiec to nie Bog. Mozna z nim polemizowac Jesli nie chce odpowiadac na pytania, to go zegnamy. Jesli ma racje to sie wytlumaczy i przekona nas do swoich metod... Pamietam metode oduczania wilczaka strachliwosci. Przywiazuje sie go do plotu i bije tak dlugo, az zacznie sie odgryzac i atakowac. I idzie sie w tym kierunku, a pies nabiera pewnosci siebie. Lub raczej uczy sie, ze agresja moze osiagnac swoj cel... Otrzymuje sie psa kaleke, ale na wlasne zyczenie. Bo kto to pozwala na znecanie sie nad wlasnym psem... Metody, ktore nam wydaja sie zle czesto rzeczywiscie sa zle... Nabrac niestety czlowiek daje sie latwo... "Starzy" wyjadacze pamietaja pewnie sprawe drugiego wlasciciela Botisa. Byl to niemiecki ekspert od psow agresywnych. W zaglebiu Ruhry prowadzil szkole dla psow problematycznych. Zapraszano go do TV. No jak nie oddac tak doswiadczonej osobie psa, ktory nie ma jakis mega problemow... Potem okazalo sie, ze to nie szkoleniowiec a idiota, ktory ma gadane. Pan wydmuszka - wielka otoczka, zero tresci. Niestety luziom rozwiazaly sie jezyki dopiero, gdy podnieslimy temat na forach (wczesniej tez bylo spijanie sobie z dziubkow). Botis wyszedl z tego obronna reka. Lub raczej lapa. Gorzej skonczylo sie cos takiego dla czeskiego psa. Mial problemy z agresja wobec obcych. Pilnowal terenu jak kaukaz. Jego adopcji podjela sie szwajcarska specjalistka od psow problematycznych. Wiedziala co brala, bo nikt nie ukrywal przed nia tego jaki jest pies... Drugiej nocy zostawila go... luzem na ogrodzie, wiedzac, ze w nocy do domu wraca jej brat, ktorego pies jeszcze nie poznal. Jak to sie skonczylo mozna sobie wyobrazic (nie, nikogo nie zabil, ale powaznie pogryzl). Hodowczyni odmowila zabrania psa do siebie, wiec zostal uspiony. Przykladow, gdy szkoleniowcy wykazuja sie totalna glupota jest wiele. Problem w tym, ze to tez jest przyczyna dlaczego wiele z mega-problematycznych i takze uspionych psow to sa/byly psy "po szkoleniach"... Oczywiscie szczegolna uwaga potrzebna jest przy szkoleniu na obrone. Bo to tam siega sie do czegos co w zlych rekach moze wymknac sie spod kontroli...
__________________
|
|
19-02-2014, 11:19 | #6 | |
VIP Member
|
Quote:
I dobry trener szuka zawsze kolejnego rozwiązania, które my zaakceptujemy i które przyniesie oczekiwany rezultat. Naoglądałam się w życiu sporo szkoleń, w wielu uczestniczyłam i nie umiem zrozumieć dlaczego tyle osób bezwolnie poddaje się temu, co proponuje trener. Często kosztem swojego psa! A to ja żyję ze swoim psem i ja muszę wdrożyć skuteczne rozwiązania. Oczywiście - trenera traktuję z odpowiednim szacunkiem, w końcu to on jest tu nauczycielem Ale pies mój! Ponieważ nieskromnie mogę powiedzieć, że szkolenie odbyliśmy skuteczne, to uważam tę ścieżkę za prawidłową Lata całe przewijała się mądra rada, która jakoś ucichła w ostatnich czasach, a nie powinna była: wobec dużej konkurencji na rynku szkoleń, zawsze mamy prawo przyjść na pierwsze zajęcia za free, obejrzeć, spróbować, pójść na inne, porównać i mądrze wybrać. |
|
19-02-2014, 15:26 | #7 |
Junior Member
Join Date: Jul 2012
Location: Okolice Poznania
Posts: 173
|
Szkoleniowiec, który jest jednocześnie behawiorystą to dobre połączenie w przypadku pracy z wilczakami / i nie tylko/.
My na szkoleniu przechodziliśmy przez cykl wielogodzinnych wykładów i dyskusji- naprawdę świetnie prowadzonych. Na każde moje pytanie dostawałam logiczną odpowiedz. Jak coś burzyło nasz "mały światopogląd" to drążyliśmy temat, ale bez syndromu Boga. Ogólnie wyznaję filozofię, że "zły lekarz jest gorszy od braku lekarza". |
19-02-2014, 15:54 | #8 |
Tmave Zlo
|
Trafiłam ostatnio na tekst p. Marka Fryca na temat szkolenia.
Przeklejam z FB za Lim Grażyna Wilińska : Negatywy pozytywu, pozytywy tradycji czyli „Mam psa – chciałbym go szkolić – co wybrać? Pozytywnie czy tradycyjnie?” Nie ma pozytywnych i negatywnych metod… Z jakiego powodu postanowiłem napisać kilka słów do obecnych i przyszłych właścicieli psów? Nie należę do osób, które udzielają się na forach czy czatach internetowych, do tej pory nie brałem udziału w toczących się tam debatach na temat najlepszego sposobu szkolenia, a wszelkie spory i dyskusje omijałem, zajmując się praktyczną pracą z psami. Jednak od jakiegoś czasu zaczyna mnie niepokoić następujące zjawisko - na szkolenie zgłasza się coraz większa ilość właścicieli psów, którzy nie mają ze swoimi psami żadnego kontaktu, którzy nie zbudowali z nimi żadnej więzi. Większość tych zwierząt nie została nauczona zasad współżycia społecznego, co więcej u części z nich pojawiły się już w bardzo młodym wieku zachowania agresywne, co niejednokrotnie kończyło się atakiem na właściciela lub członka rodziny. Zatrważający jest fakt, że po wstępnym wywiadzie z reguły okazuje się, iż agresywny pies jest po jednym lub kilku kursach posłuszeństwa, a właściciel korzystał z licznych porad przy użyciu nagrań audio-wideo. Filmy takie najczęściej oferowane są przez ludzi, którzy sami okrzyknęli się ekspertami z zakresu wychowania, szkolenia i behawioru psa. Kiedy właściciel psa zaczyna zastanawiać się, jaką szkołę wybrać dla swojego czworonożnego przyjaciela, najczęściej rozpoczyna swoje poszukiwania od internetu. Znajdzie tam nie tylko strony poszczególnych psich szkół, ale także wiele forów internetowych, na których właściciele zwierząt dzielą się swoimi doświadczeniami i opiniami. Okazuje się jednak, że jakość i efektywność szkolenia, wiedza trenera (i co się z tym łączy – szacunek i zrozumienie psa) oraz doświadczenie w pracy z bardzo różnymi psami, a przede wszystkim – ich właścicielami, najczęściej schodzą na drugi plan, ponieważ większość dyskusji dotyczy tylko jednego zagadnienia – metod stosowanych w danej psiej szkole. Modne ostatnio stwierdzenie „metoda pozytywnych wzmocnień”, czy też „szkolenie pozytywne” przeciwstawiane jest pojęciu „tresury tradycyjnej”, a co za tym idzie deprecjonuje pracę wielu osób zajmujących się szkoleniem psów. Słowo „tradycyjny” użyte jest tu w znaczeniu zdecydowanie negatywnym, stając się niemalże synonimem słowa negatywny, wykorzystujący przemoc, stosujący wyłącznie kary. Jak błędne jest to pojęcie, postaram się przedstawić w poniższym artykule, którego celem jest próba uświadomienia przyszłym i obecnym właścicielom psów, jak nie dać się zwariować propagandzie słownej. Z punktu widzenia potencjalnego posiadacza psa najważniejsze jest, by jego pupil zachowywał się socjalnie, wykonywał podstawowe komendy, nie sprawiał problemów w domu i na spacerach oraz był bezkonfliktowy w kontaktach z innymi psami. Zasadniczo chodzi o to, by pies funkcjonował bezproblemowo w środowisku człowieka. I nic w tym dziwnego – w końcu większość zwolenników psiego towarzystwa nie ma potrzeby zgłębiania swojej wiedzy na temat metod szkoleniowych. Właściciel poświęca wiele czasu i energii na szkolenie swojego psiaka, jednak efekt tego uczenia jest niejednokrotnie mniej niż marny. Jaki jest tego powód? Jeden, jedyny i od wieków niezmienny - ignorancja i niewiedza trenera. Dlatego tak bardzo istotne jest, aby osoby, które szukają kursu dla swojego psa, najpierw poznały szkołę nie tylko na podstawie cukierkowych opisów i fotografii zamieszczonych na internetowych łamach, lecz aby wybrały się tam osobiście, przyjrzały pracy trenerów, a przede wszystkim – reakcji psów i ich relacjom z przewodnikami. Nie można dać się uwieść skanami licznych dyplomów. Należy najpierw zastanowić się nad tym, co tak naprawdę czyni dobrego szkoleniowca. Czy jest to ilość skończonych, często korespondencyjnych kursów, nie dających żadnych praktycznych umiejętności? Wyszkolenie tylko jednego, własnego psa? Czy raczej czysta praktyka, zdobyta podczas pracy z wieloma psami, a poparta wiedzą teoretyczną? Oddawanie swojego psa pod „opiekę” osobom bez praktyki, to troszkę tak jak poddanie się operacji woreczka żółciowego, którą przeprowadzić ma psychiatra. Zgodnie z kierunkiem ukończonych studiów i dyplomem na ścianie zna przecież anatomię. Tyle, że z chirurgią ma to już niewiele wspólnego. Porównanie może odległe od poruszanego tematu, jednak wydaje mi się obrazujące. W dzisiejszych czasach, kiedy mnogość szkół na rynku przekracza już chyba liczbę uczących się, musimy mieć na uwadze fakt, że zdobycie dyplomu, zaświadczenia, certyfikatu bywa prostsze od ukończenia gimnazjum, a ponieważ tak łatwo zdobyć uprawnienia by nazywać siebie ekspertem psiej psychiki, ilość psich szkoleniowców rośnie bardzo szybko. Ilość nie przechodzi niestety w jakość, dlatego aby znaleźć naprawdę kompetentnego trenera, warto przyjrzeć się jego pracy i zasięgnąć informacji o konkretnych szkoleniach. Pozytywny nie zawsze oznacza dobry. Tradycyjny nie ma nic wspólnego z negatywnym! Kiedy przegląda się licznie powstające fora internetowe dotyczące pozytywnego wzmocnienia i bez awersyjnych metod szkolenia, mrozi krew w żyłach ignorancja wobec doświadczenia i wiedzy specjalistów i wieloletnich praktyków. Nie ma bowiem, nie istnieje i nigdy nie istniała jedna, jedyna nieomylna i niepodważalna metoda szkolenia psa! O ile początkowo opinie o rzekomym istnieniu niepodważalnych metod szkolenia psa mogą śmieszyć, o tyle stają się przerażające gdy znajdą swych zwolenników. Bo jeśli faktycznie szkoleniowcom, którzy uznają tylko jedną metodę szkolenia psa, wydaje się, że osiągnęli absolut w zakresie wiedzy kynologicznej, to należy powątpiewać w kompetencje takich szkoleniowców! Jest bowiem wielką nieodpowiedzialnością i niekompetencją twierdzenie, że można wszystkie psy poddać tej samej „metodzie” i że ta właśnie będzie skuteczna. Wśród ludzi są wzrokowcy, słuchowcy i osoby których żywiołem jest ruch, tak więc metody szkolenia powinny odpowiadać ich indywidualnym zdolnościom. Analogicznie jest wśród psów. By nie zostało to źle zrozumiane, nie chodzi o to, iż wśród przedstawicieli tego gatunku rozróżniamy wzrokowców itp., ale o to iż każde zwierzę, poza uwarunkowaniami rasy, posiada liczne cechy indywidualne, które podczas szkolenia trzeba koniecznie uwzględnić. Jeśli tego nie zrobimy – niewiele osiągniemy. Wybierając metodę, a raczej metodykę szkolenia, powinniśmy obserwować przede wszystkim reakcje psa oraz to czy zachowana zostaje komunikacja z psem. Prawda jest taka, że z czasem gdy coraz lepiej poznajemy swojego psa, obserwujemy go, uczymy się jego reakcji szukamy odpowiedniej metody, która pozwoli osiągnąć cel. Nie ma tu absolutnie mowy o tym, że cel uświęca środki! Nie chodzi o to by stosować chorą zasadę „brak kary jest nagrodą”, jednocześnie jednak nie można na wstępie zanegować pracy z korektą. Wydaje mi się również, że zbyt wiele miejsca w rozmaitych wypowiedziach zajmuje tzw. czarny PR. Zamiast propagować swoje metody – niektórzy szkoleniowcy opierają się głównie na negowaniu metod tzw. tradycyjnych. Nie jest to ani zdrowe – ani dobre podejście. Przykładowo, jest wielkim nadużyciem twierdzenie, iż w metodach tradycyjnych nie stosuje się pochwał lub że używa się ich jedynie po zakończeniu pracy z psem. Nic bardziej błędnego. Psa motywujemy cały czas, bez względu na to czy w trakcie, na przykład, chodzenia przy nodze czy też podczas zakończenia ćwiczenia – cały czas potwierdzamy to co wykonuje, jednocześnie korygując błędy. Nieodzownymi w czasie dobrego treningu są pochwały, pokarm, zabawka, zabawa. Elementy te działają motywująco, a ich dobór zależy od indywidualnych możliwości i potrzeb psa. Mit korekty W niektórych wypowiedziach dochodzi także do absurdów dotyczących np. kolczatek. Skrajnym przykładem takich nowatorskich odkryć jest stwierdzenie, iż ludzie pracujący na tego typu obroży osiągnęli mistrzostwo, bo używając bicia i kar potrafią zmusić psa do radości. Nic bardziej mylnego! Przecież żadnej istoty żywej nie da się przemocą zmusić do radości, do szczęścia. Widuję psy, które na widok kolczatki podskakują radośnie. Dlaczego? Ponieważ kojarzy im się ona z samymi pozytywami: czasem spędzonym z człowiekiem, czasem zabawy, treningiem czy też najzwyczajniej z powodu tego, że kolczatka często pełni funkcję zwykłej obroży i oznacza dla psa długi spacer. Nikt chyba nie uwierzy, że pies kojarzący: kolczatka – właściciel, w głowie przeprowadza proces myślowy: „tak, wziął kolczatkę, to teraz trzeba się cieszyć, bo jak spuszczę ogon to będzie kara i bicie”. Zdarza mi się widywać psy radosne i uśmiechnięte w kolczatkach, tak jak zdarza mi się spotykać psy w halterach czy szelkach, całkowicie wyzute z wszelkich popędów, ze spuszczonym ogonem i pustym wzrokiem snujące się na smyczy za właścicielem. Przychodzą mi wówczas do głowy myśli, że gdyby zamienić psa na sztucznego misia ze sklepu, nic by się w widoku takiej pary nie zmieniło. Prezentowałaby ona bowiem taki sam brak kontaktu i komunikacji. I to właśnie w braku sieci porozumienia i braku chęci kontaktu tkwi problem, a nie w tym co pies ma aktualnie ubrane na szyi. Bodziec W jednym z opisów dotyczących wad kolczatki jako sprzętu szkoleniowego, znalazłem następujące stwierdzenie: „Po pierwsze bodziec awersyjny ulega habituacji - czyli jeśli na początku wystarczyło pociągnięcie, to po pewnym czasie potrzebne jest już szarpnięcie, a potem mocniejsze itd.” Każdy kto szkoli psy, zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że należy zmieniać bodźce używając jednocześnie różnych rodzajów tak pochwał jak i korekt. W innym przypadku przyzwyczaimy psa do schematów, a tym samym pozbawimy go radości oczekiwania na nagrodę płynącą z różnej strony, w różnej formie. Podobnie niezrozumiałe, a wręcz wypaczające sens wszelakich ćwiczeń jest twierdzenie, iż używanie kolczatki powoduje odwrotny w skutkach efekt. Pojawiły się niedawno próby udowadniania, że pies zacznie kojarzyć korektę kolczatką z otoczeniem, wskutek czego rozwinie reakcje lękowe na otoczenie. Zwolennicy tej tezy powołują się często na eksperyment z roku 1920 zwanym Little Albert experiment (http://pl.wikipedia.org/wiki/Mały_Albert). (Chodzi o doświadczenie wykonane przez naukowców Uniwersytetu w Baltimore, którzy przeprowadzili eksperyment na 11 miesięcznym chłopcu. Celem tegoż było ustalenie, czy nasze lęki są wrodzone czy też wyuczone). Taka sytuacja może wystąpić wyłącznie wtedy, gdy bodźca użyje osoba, która nie ma odpowiedniego poziomu wiedzy oraz długoletniej praktyki w szkoleniu psów. Dlatego też tego typu korekty mogą stosować wyłącznie doświadczeni szkoleniowcy. Jeżeli więc bodźca awersyjnego użyje trener z odpowiednim doświadczeniem, pies zacznie kojarzyć, że niewłaściwie zachowanie wywołuje otrzymanie upomnienia, a prawidłowa reakcja po nim skutkuje natychmiastową nagrodą. Dzięki temu bardzo szybko skojarzy, co warto a czego nie warto robić. Należy jednak podkreślić, ze kolczatka jest narzędziem szkoleniowym, który wykorzystuje się do rozwiązywania konkretnych problemów. Dlatego też, po ich usunięciu, trzeba zrezygnować z jej stosowania i zastąpić ją zwykłą obrożą. Konsekwencja jest podstawą wszelkiej nauki Bezpodstawna wydaje mi się również próba udowodnienia, że nie jesteśmy w stanie skorygować zachowania psa za każdym razem, kiedy przestaje on wykonywać polecenia, kiedy wychodzi spod kontroli. Jeśli właściciel zdaje sobie sprawę, że pies nie zna dostatecznie komendy - nie stosuje jej. Należy zatem w trakcie szkolenia, a także w życiu codziennym starać się, by pies doskonale wiedział czego od niego oczekujemy. Tym samym, nagroda pojawia się tylko i wyłącznie za konkretne, w danym momencie wymagane i dobrze wykonane zadania. Nie możemy oczekiwać, iż pies sam wydedukuje albo co więcej, przeczyta w naszych myślach czego od niego wymagamy. Należy więc zawsze wydawać konkretne i jasne polecenia. W tym miejscu należy wrócić do kwestii komunikacji. Najważniejsza jest bowiem czytelna komunikacja pomiędzy człowiekiem i psem. Kiedy będziemy dawać niepewne, nieczytelne, rozmyte sygnały naszych oczekiwań wobec psa, jedyne co pozostaje to zacząć wierzyć w cud. A cud się nie wydarzy, zatem warto wypracować dobry kontakt z psem. Czytelność komunikacji w stadzie wiąże się z wzajemnie wydawanymi, jasnymi dla każdego sygnałami. Nie można doprowadzać do sytuacji: „obrażam się na swojego psa, on niech się domyśli o co mi chodzi”. Niczego to nie rozwiązuje. Wręcz przeciwnie. Pies zamknięty w odosobnieniu „za karę” bardzo szybko skojarzy sobie ową sytuację jako bardzo komfortową dla siebie. Zamknięty ma bowiem spokój, którego nie zazna kiedy będziemy od niego wymagali posłuszeństwa. Istnieją trzy poważne przeszkody utrudniające komunikację z psem. Pierwsza występuje wówczas, kiedy pies otrzymuje polecenia których nie jest w stanie zrozumieć. Druga przeszkoda występuje wtedy, gdy pies czy to z powodów fizycznych, czy też zewnętrznych (np. nieodpowiednie podłoże uniemożliwiające wykonanie komendy), nie może wykonać tego czego wymagamy. Trzecia bariera - pojawia się w sytuacji, gdy pies nie chce wykonać naszego polecenia, choć doskonale zna komendę a w grę nie wchodzą przeszkody typu „nie może”. Na tym etapie bardzo trudno jest odbudować pierwotną chęć współpracy pies –przewodnik. Nie jest to niemożliwe, czasem jednak wiąże się nawet ze zmianą właściciela, bo tylko to daje szanse na powrót psa do jego naturalnych popędów i chęci współpracy z człowiekiem. Komunikacja to podstawa Pewną niekonsekwencją jest stosowanie z jednej strony zupełnie logicznego twierdzenia, że pies to nie człowiek i nie można go tak traktować, a z drugiej, próba „karania” niepożądanych zachowań w sposób, który są w stanie zrozumieć jedynie ludzie. Pies jest najlepszym towarzyszem, przyjacielem człowieka, jest jednak zwierzęciem. Nie można przypisywać mu cech ludzkiego sposobu rozumowania, nie można od niego wymagać, by kojarzył fakty i wyciągał wnioski na podstawie logicznej dedukcji. Dlatego też kary psychiczne, odrzucanie prób kontaktu, ignorowanie szukającego kontaktu psa, są bardzo bolesne, bo niezrozumiałe dla zwierzęcia. A przecież cała sztuka szkolenia psa polega na zbudowaniu więzi ze zwierzęciem. Bliskości, kontaktu i komunikacji. Podstawą każdego szkolenia jest zasygnalizowanie psu, że praca z przewodnikiem może być dla niego przyjemnością. Psy, które naprawdę są związane ze swoim panem, wykonują każde ćwiczenie z radością, uśmiechem na mordzie i merdającym ogonem. Pies od wieków towarzyszył człowiekowi, potrafi być jego doskonałym partnerem, jednak by osiągnąć porozumienie musimy nauczyć się go rozumieć, potrafić odczytać mowę ciała, poznać co sprawia mu radość, co jest dla niego najlepszą nagrodą, próbować przewidzieć jego reakcje w danych sytuacjach. Musimy również starać się być dla niego stabilnym przewodnikiem, który daje jasne, zrozumiałe sygnały, w którym znajdzie oparcie, ale jednocześnie takim, który wymaga przestrzegania ustalonych reguł. Wiele osób zastanawia się czy warto wybrać dla swojego psa ośrodek, w którym trenerzy to ludzie zajmujący się sportem kynologicznym, niejednokrotnie czynni zawodnicy. W niektórych środowiskach odradza się szkolenie psów „domowych” u trenerów zajmujących się bardziej profesjonalnie szkoleniem. Osobiście nie widzę powodu, dla którego potencjalni właściciele psów mieliby rezygnować z wiedzy i doświadczenia pasjonatów psich sportów. To trochę tak, jakbyśmy zrezygnowali z nauczania naszego dziecka u profesora światowej sławy, obawiając się iż zostanie ono zbyt mocno natchnione duchem wiedzy i wskutek tego wyrośnie na naukowca. Chyba każdy rodzic wolałby posłać swoją pociechę do uznanego i doświadczonego znawcy, a nie do sąsiada, który też przecież umie czytać i zna tabliczkę mnożenia? Logiczne jest, że nikogo na siłę nie da się szkolić na zawodnika w żadnym sporcie. Jedyne „ryzyko” polega na tym, że właściciel psa będzie miał okazję poobserwować pracę pasjonatów i też zaszczepi w sobie miłość do którejś z dziedzin sportowych. Jest to jednak zdecydowanie pozytywny aspekt szkolenia. Poza tym, ośrodki w których funkcjonują grupy czysto sportowe, na co dzień pracują ze zwykłymi posiadaczami psów. Szkolą je dla radości przewodników i lepszego funkcjonowania wśród ludzi - nie dla sportu. Podobnie jak zwykli posiadacze psów, tak i zawodnicy sportowi również borykają się z codziennymi problemami związanymi z posiadaniem psa. Ciągnięcie na smyczy, skakanie na gości, czasem niszczenie przedmiotów dotyczą także osób trenujących. Nikt nie ma bowiem patentu na wyszkolenie „psa idealnego”, tak jak idealnie można zaprogramować pralkę na pranie ręczne czy wełnę. Jednak osoby które pasjonują się psim sportem, starają się doskonalić i budować przede wszystkim swój kontakt z psem. Sport kynologiczny nie ogranicza się bowiem do zwykłego wydawania komend. To ciągłe ulepszanie komunikacji, poznawanie psa a przede wszystkim czerpanie z jego naturalnych zdolności i radości ze wspólnie spędzonego czasu. Trenowanie danej dziedziny sportu kynologicznego – od PT, obedience przez agility czy IPO – świadczy o nieustającej chęci doskonalenia się, zdobywania nowych doświadczeń i pogłębiania wiedzy. Zanim wybierzecie Państwo trenera dla swojego psa, zachęcam odwiedzić kilka szkół, poobserwować nie tylko jakich metod używają szkoleniowcy, ale zobaczyć jak w trakcie zajęć (ale też chwilę przed oraz po ich zakończeniu) zachowują się psy. Czy są radosne i zadowolone, chętnie wykonują komendy i bawią się ze swoimi przewodnikami, niezależnie od tego czy mają założoną skórzaną obrożę czy łańcuszek – czy też snują się smutno koło nogi właściciela, a z ich oczu można wyczytać jedynie błagalne – kiedy to się skończy. Ważne jest również to, czy trener potrafi przekazać wiedzę kursantom, czy pomaga w odpowiednim momencie, czy potrafi zmotywować samego przewodnika do cierpliwości oraz jakie ma podejście do psów. Jeszcze raz powtórzę – nie ma jednej doskonałej metody szkolenia psa. Wśród zwolenników stosowania danej metody bez trudu znajdziemy doskonałych szkoleniowców, mających doświadczenie, ogromną wiedzę, wyczucie oraz cierpliwość i serce dla psów – ale znajdziemy również pozbawionych wyobraźni dyletantów. Dlatego nie oceniajcie Państwo psich szkół tylko na podstawie opisów. Wybór szkoły powinien być dokładnie przemyślany, ponieważ podjęcie błędnej decyzji może mieć bardzo negatywne konsekwencje – przede wszystkim dla Państwa czworonożnego przyjaciela. Zatem zanim zdecydujecie, bardzo dokładnie przyjrzyjcie się jak wyglądają zajęcia wybranych trenerów. Warto to zrobić właśnie dla swojego psa, który jest przecież naszym przyjacielem, a o przyjaciół należy dbać. Tak jak napisał Antoine de Saint-Exupéry: „Na zawsze pozostajesz odpowiedzialny za to, co oswoiłeś”. Marek Fryc - starszy instruktor oraz licencjonowany pozorant Związku Kynologicznego w Polsce, właściciel szkoły dla psów- K9 Dog Training Center. Psy - to moja życiowa pasja, ich szkoleniem zajmuję się ponad 20 lat.
__________________
|
19-02-2014, 16:01 | #9 |
Member
Join Date: Aug 2010
Location: Warszawa
Posts: 620
|
Nie widziałam dyskusji nt tego filmu na FB, ale wg mnie to wygląda jak oduczanie agresji a nie jej nauka.
__________________
Arte et Marte Wäka Bashtee Wilcza Saga |
19-02-2014, 17:13 | #10 |
Junior Member
Join Date: Jul 2012
Location: Okolice Poznania
Posts: 173
|
To ja jeszcze dodam ciekawostkę.
Oto wypowiedz jednej z świeżo upieczonych trenerek z małopolski: " Uwazam te rase [tu:CSV] za krok wsteczny w hodowli psa. Odpowiadajac na twoje pytanie: wilczaki (te problematyczne, z lekliwoscia, z domi.acja wilka) zwyczajnie nie nadaja sie dla ludzi, ktorzy mieszkaja w miescie, chodza do pracy, do kina czy nawet chca po bulki skoczyc. To akurat nadal zgodne z moja teoria, bo wielu wiilczakowcow sobie nie radzi z psami bo nie sa wstanie zaspokouc ich potrzeb. I nie beda pewnie nigdy. To cena za piekny wyglad. Z nim w pakiecie byl jednak zespol cech dzikiego wilka. Jak wiadomo czyste wilki kiepsko sie sprawuja w roli psa domowego. Rada dla osob chcacych miec wilczaka? Rzuc prace, zamieszkaj w lesie" Złota rada Az chciało by się zanucić: i co ja robię tu /u-u/ co ty tutaj robisz |
19-02-2014, 17:18 | #11 |
K-Lee Family
|
Ta ostatnia rada... to chyba dotyczyłoby każdego psa. Pies = przywilej emerytów.
Kiedyś na wystawie Pani sędzia powiedziała mi patrząc na Kalinkę "Marzyłam o wilczaku długie lata... i sprawiłabym sobie takiego gdybym mieszkała w Warszawie na Marszałkowskiej, a nie w domku pod lasem" Teoria powyżej wg mnie burzy całą potrzebę socjalizacji psa. Bo skoro lękliwy to ma więcej wilka, więc najlepiej to zagrody pod lasem albo mini zoo... |
19-02-2014, 19:01 | #12 | |
Senior Member
Join Date: Sep 2008
Location: Sosnowiec
Posts: 1,687
|
Quote:
Niektórzy tak właśnie myślą, że pieska może mieć tylko emeryt Co do drugiej części, zgadzam się z Tobą w 100proc. Wydaje mi się, że coraz częściej niestety ludzie podtrzymują ten mit: "więcej z wilka", smutne... |
|
19-02-2014, 20:30 | #13 |
Junior Member
Join Date: Jul 2012
Location: Okolice Poznania
Posts: 173
|
To ja może tylko dopowiem, że to stwierdzenie o rzuceniu pracy i lesie tyczyło się nie tylko wilczaków lękliwych, ale ogólnie wilczaków problematycznych, za które ta osoba uważa na przykład takie które niszczą, wyją, nie potrafią normalnie zostawać same w domu, nie tolerują innych psów, gryzą po rękach, etc. i to bez względu na wiek.
Tiaa zamiast socjalizować chowajmy piękne dzikusy na pokaz, a jak przyjdzie nam z takim aspołecznym stworzeniem pojechać do weterynarza to nam zejdzie na zawał |
19-02-2014, 20:54 | #14 |
VIP Member
|
Poniekąd i przekornie trochę ją rozumiem. Ludzie lubią psy skrojone na ludzkie oczekiwania. Jak garnitur na zamówienie. Ile przy tym wylewają dzieci z kąpielą - nie zastanawiają się. Nie mam nic przeciwko żadnej rasie, wiadomo jaką sobie umiłowałam Ale z przerażeniem patrzę na goldeny, które zostały tak strasznie wyprane z psich umiejętności komunikacji, że nie są w stanie funkcjonować między psami (tak po prostu po psiemu). (Oczywiście generalizuję) Takich przykładów trochę się znajdzie....Wszystko zależy od oczekiwań.
__________________
Hodowca psów to nie funkcja, to nie zawód i nie nazwa hobby - to tytuł i godność. Trzeba na nią zasłużyć i dobrze piastować. チェイタン。 Last edited by Gaga; 19-02-2014 at 20:56. |
19-02-2014, 21:15 | #15 |
czuły barbarzyńca
Join Date: May 2010
Location: miastowieś S-łomianki
Posts: 1,859
|
Nie zgodzę się, mimo, iż nie mieszkam ani w mieście, ani w lesie. ZLOTY ŚRODEK - to zasada, ktora sprawdza sie w KAZDEJ dziedzinie życia. Życie na pograniczu cywilizacji/dzikiej przyrody nie zwalnia od odpowiedzialności ani za jedno środowisko, ani za drugie. Naprawdę kocham i podziwiam mojego psa. Ale to nie znaczy, że akceptuję wszystkie jego preferencje/zachowania. Wilczak jest jak dziecko specjalnej troski, co juz pisalam duzo, duzo wczesniej. Staram sie go chronic - w miare moich mozliwosci - a rownoczesnie staram sie chronic swiat przed uciążliwością, jaką jest jego egzystencja. Nie zawsze mnie i Maćkowi się to udaje, ale wciąż się staramy...
PS. Nasz pies lubi obcych ludzi nie przejawiających wrogich zamiarow, nie lubi obcych samców, nie boi się samotności, dobrze znosi niedogodności losu, nie boi się nieznanego, nie boi się skupisk ludzkich, nowych bodżców i czego tam jeszcze... nie jest wrazliwy na warunki atmosferyczne, jest... wg mnie normalnym pod wzgledem charakteru, wilczakiem. Last edited by anula; 19-02-2014 at 21:21. |
24-11-2014, 21:06 | #16 |
Senior Member
Join Date: Sep 2009
Posts: 1,330
|
|
28-11-2014, 12:08 | #17 |
VIP Member
|
Niestety film zostal usuniety. Na FB pojawil sie tekst:
"Do wszystkich, których to dotyczy Szanowni Państwo, Informuję, że jakiekolwiek kolejne pomówienia i zniesławienia mojej osoby spotkają się z wystąpieniem przeze mnie na drogę cywilnoprawną i żądaniem zadośćuczynienia. Przygotowałem print screeny Państwa wypowiedzi. Potraktuję je dodatkowo jako akt nieuczciwej konkurencji - również niezgodny z przepisami prawa. Skorzystam z przysługujących mi środków ochrony prawnej z tytułu naruszenia dóbr osobistych. Nie tresuję psów - zajmuję się terapią ich behawioru, szczególnie w wypadkach, gdy były one diagnozowane przez kilku dyplomowanych behawiorystów jako nierokujące jakiejkolwiek poprawy, a psy miały zostać uśpione. Film odarty z kontekstu, początku i końca, ilustrujący fragment wyprowadzania akity inu (bitego i reagującego potężną agresją na jakikolwiek kontakt z człowiekiem, a zwłaszcza mężczyznami), który przebywał pod moją opieką, a trafił właśnie jako pies ze wskazaniem na uśpienie, deformuje celowo metody mojej pracy i jej wyniki. Tak, jestem uczniem Cesara Millana, stosuję w swej pracy między innymi jego metody. Jestem również uczniem Sarah Fisher, Carolyn Menteith i Stevea Gowarda, technikiem weterynarii, hodowcą psów rasowych i przez wiele lat pracowałem na rzecz organizacji pożytku publicznego, zajmującej się psami bezdomnymi. Zapewne posiadacie Państwo również ponad 20-letnie doświadczenie w pracy z psami i możecie wymienić długą listę zwierząt uratowanych od uśpienia poprzez terapię behawioru. Zapewne pracowaliście z psami, które zostawiały na rękach właścicieli 40 ran po pogryzieniach, w tym kilka do szycia, czy usiłowały zabić dziecko. Chętnie wymienię uwagi i doświadczenia, ale w oparciu o inną kulturę rozmowy i rzetelną wiedzę. Do wymiany epitetów, oszczerstw czy kalumnii nie przystąpię - nie czuję się na siłach stawać z tak wybitnymi ich mistrzami w szranki. Uprzejmie przypominam o odpowiedzialności prawnej. Co do metod postępowania z psami - cóż, zwolennicy i przeciwnicy Cesara Millana ścierają się, kiedy on i jego uczniowie ratują kolejne psie istnienia w schroniskach i poza nimi. Rafał Adamczak Zaklinacz Psów" I reakcja "Akity w Potrzebie" Ponieważ sprawa dotyczy psa od nas oraz naszych decyzji odnośnie jego resocjalizacji postanowiliśmy zająć stanowisko w sprawie i wystosowaliśmy do Pań biorących udział w temacie udział niniejszą info: ------------- Dziękujemy za informację o toczącej się dyskusji, choć merytoryki w niej niewiele, a w zamian dużo tak wszechobecnego w internecie błota i "hejtowania". Dlatego tylko ten jeden niezbędny w naszym odczuciu komentarz / wyjaśnienie tego, o co szanowne panie trenerki, behawiorystki i szkoleniowcy rozpoczynający ten wątek chyba zapomniały dopytać/ zweryfikować. Otóż żadna nie skontaktowała się znami i nie zapytała o historię psa, o jego wcześniejsze zachowania, o powód dla którego trafił pod opiekę fundacji oraz dlaczego zapadła decyzja o oddaniu psa na terapię do p. Rafała. Pojawiły się za to głosy o psie ze schroniska, o jego szansach adopcyjnych, o tym kogo być może pogryzie i jak dotkliwie. Zaspamowałyście nasz fundacyjny kanał na YouTube swoimi komentarzami, dodatkowo rzucając podejrzenia o ich usuwaniu. Nic z tego- nikt z nas komentarzy nie usuwał i nie usuwa- to YouTube traktuje dodawanie po kilka razy tych samych komentarzy w krótkim odstępie czasu jako SPAM i ich po prostu nie wyświetla. Zainteresowanym Paniom możemy udostępnić screeny. A teraz do rzeczy: Ocena na podstawie tylko jedego filmiku wyrwanego (jak to już ktoś tutaj wcześniej zauważył) z kontekstu, bez zapoznania się z całością historii psa i człowieka , bez pofatygowania się by zebrać wszelkie informacje jest zwykłym biciem piany, a nie rzetelną oceną stanu rzeczy, a tym bardziej wykonywanej przez kogoś pracy. Pies do fundacji trafił oddany przez dotychczasowych włascicieli. Nigdy nie był w schronisku. Fundacja powierzyła pracę nad tym konkretnym psem p. Rafałowi i bez wahania zrobilibyśmy to po raz kolejny, gdyby była taka potrzeba. A to, że postępujemy słusznie pokazuje nam właśnie pies, wobec którego założony przez nas wielomiesięczny plan jego resocjalizacji został zrealizowany w 100% i dzisiaj można śmiało powiedzieć że z powodzeniem. Pies jest przewidywalny, obsługiwalny, zsocjalizowany i z pełną odpowiedzialnością przygotowany do adopcji. Gdybyście chciały WIEDZIEĆ, zamiast konfabulować, domniemywać i straszyć pogryzieniami- zapraszamy do odwiedzin i normalnej rozmowy. Yoji przebywa w domu tymczasowym i ma się bardzo dobrze. Mieszka wraz z ludzką rodziną, wychodzi na spacery w miejsca publiczne. Nikogo do tej pory nie zeżarł i nie pogryzł i nic nie wskazuje by miał to zrobić. Pozdrawia Was serdecznie, szczęśliwy że nareszcie może być normalnym psem, żyć w oparciu o jasno i konkretnie ustalone zasady wśród normalnych ludzi. My również Członkowie Fundacji Akity w Potrzebie
__________________
|
29-11-2014, 20:36 | #18 |
Senior Member
Join Date: Sep 2009
Posts: 1,330
|
Niestety film zniknął.
Last edited by Puchatek; 29-11-2014 at 22:23. |
30-11-2014, 11:41 | #19 |
VIP Member
|
Dlatego dalam tylko ich odpowiedzi... Niestety nie moge nic powiedziec na temat tego co pan robil, bo nie widzialam.... :/
__________________
|
01-12-2014, 10:57 | #20 | |
Senior Member
Join Date: Sep 2009
Posts: 1,330
|
Quote:
Mnie zastanowił fakt usunięcia filmu. Jakoś mnie nie przekonał do końca komentarz, że usunięto, bo film "wyrwany z kontekstu"...W zasadzie wystarczyło by autorom dać komentarz do filmu, że pies to czy tamto, że jest to jakiś etap/fragment terapii i takie tam pitu-pitu. Nie ukrywam, że mnie trąchnęło(*) oglądanie człowieka asekurującego się lagą i jak mantrę powtarzającego >siad<, gdy pies już dawno siedział...Odebrałam tego akitę, jako bestię rozszarpującą gardła ludzkie, nakręcającego się z każdą kolejną chwilą /na początku sprawiał wrażenie spokojnego/. Ale jeśli chodzi o ekspertów-behawiorów, to i tak moje jestestwo podbiła wrzucająca słodkie filmiki na YT pani "mówiąca sercem". Booożee... jak bym chciała zobaczyć, gdy pani owa moją sukę próbuje tarmosić za fafla i od góry wpatrując się w szucz szczebiocze urokliwie /sercem, dodajmy /. Była by to bardzo krótka chwila... ale jakaż cudowna i niezapomniana... ... (*) -jakoś mnie kije nie przekonują... pamiętam, że przy Carze pewien znający swój fach trener powiedział nam: "możecie psa trenować kijem... ale wtedy go "złamiecie"... a nigdy ktoś "rzucony na kolana" nie będzie prawdziwym przyjacielem". |
|
|
|