|
Żywienie i zdrowie Czym żywić wilczaka, informacje o karmach i pomysły na smakołyki, jak szczepić i co robić, gdy pies zachoruje.... |
|
Thread Tools | Display Modes |
05-07-2012, 16:29 | #21 |
VIP Member
|
Nie zgodzę się, wspomniałam wyraźnie, że ten problem przerabiałam, zresztą dwukrotnie i o sporej sile natężenia. Nie teoretyzuję, mówię na podstawie doświadczeń. Szantaż w postaci słów, że ktoś sięgnie po drastyczniejsze środki, do mnie nie trafia. Jeśli ktoś miałby tak małą wiedzę i przede wszystkim brak chęci rozwiązania problemu-należy zadać pytanie-po diabła mu pies i dlaczego wcześniej nie zgłębił tematu.
Nie pisz mi, że znikną tematy o doświadczeniach, bo podczas okresu 'burzy i naporu' Cheya dzieliłam się swymi 'wpadkami' dość porządnie. I dopóki kilku oszołomów nie zaczęło wykorzystywać na innych forach tu przeczytanych 'wynurzeń' aby oczerniać i ludzi i psy - zawsze taka wymiana przynosiła jakieś rozwiązania (vide: sposoby Mandżurka). To nie jest wstyd, ani porażka życiowa, że chwilowo dajemy się pokonać problemowi. Jak dotąd nawet wilczakowe hardcore'y oswoiły zostawanie w domu, choć my-właściciele nadal mamy w pamięci te potężnie stresujące czasy. Więc się da, ale jak pisał m.in. Jaskier-są wzloty i upadki, ale trzeba być konsekwentnym (coś podobno deklarowałeś w tej dziedzinie?) Ja osobiście buntuję się przeciwko metodom, które (IMO) są nieetyczne i idą na skróty, często kosztem psa. Ale to moje osobiste, prywatne stanowisko. |
05-07-2012, 16:53 | #22 |
Junior Member
Join Date: Feb 2005
Posts: 85
|
Praca pracą, wiadomo, że jest bardzo ważna, ale są przypadki, w których praca na niewiele się zdaje. Nie mówię tu o lęku separacyjnym, przy którym praca pewnie ma duże szanse rozwiązania problemu, ale o sytuacjach, w których zwierzę jest niebezpieczne dla siebie samego i otoczenia z powodu niedającego się opanować ataku histerii. Przerabiałam to ze swoim psem przez 14 lat jej życia (no, problemy zaczęły się jak miała około roku i skończyły niemalże gdzieś rok przed jej odejściem, bo już była głucha na tyle, że nie słyszała burz na 4 godziny przed ich pojawieniem się na horyzoncie - więc przez 12 lat) i naprawdę trudno mówić o pracy z psem, gdy potrafiła nawiać ze spaceru, choć był dziki upał i nic nie zwiastowało, że za kilka godzin będzie grzmiało. I pół biedy było póki nawiewała ze spacerów i chowała się do budy - potem zaczęły się histeryczne próby wydostania się z kojca, łącznie z wyrywaniem pazurami dziur w siatce ogrodzeniowej (takiej metalowej), wyrypaniem dziury w drzwiach ze sklejki i podarciem łapami futryny z litego drewna. To bywał amok nie do opanowania i często nie do przewidzenia - także nie bardzo wiem po dziś dzień jak mogłam z nią pracować. Tyle, że udało mi się wypracować to, że byłam w stanie zatrzymać ją w miejscu na kilkanaście sekund komendą, gdy dawała dyla i dogonić ją, zapiąć smycz i odprowadzić bezpiecznie do domu.
Także praca pracą, ale kiedy są naprawdę fobie, które tak działają na psa - znęcaniem się nad zwierzęciem jest nie podanie mu leków. Zwłaszcza, że o ile przy lęku separacyjnym mogę do domu wrócić (teoretycznie przynajmniej), to przy burzy np., albo fajerwerkach albo strzałach - nie mam na to żadnego wpływu. Wtedy trzeba zwierzęciu pomóc. Ja stosowałam przez kilka lat, za poleceniem weta zwykłe ludzkie tabletki uspokajające - te ziołowe (i tak się nazywają - ziołowe tabletki uspokajające). Owszem, zamulały psa, ale na krótki czas i pomagały spokojnie i normalnie przetrwać burzę, czy sylwestra, bez dygotu, dyszenia, kaleczenia się i wciskania w najciemniejsze kąty. |
05-07-2012, 17:01 | #23 | |||
Junior Member
Join Date: Jul 2011
Posts: 166
|
Quote:
Heh stare nie znikną... tylko nowe przestaną się pojawiać Quote:
Quote:
Pozdrawiam Last edited by Predator; 05-07-2012 at 17:04. |
|||
05-07-2012, 17:17 | #24 |
VIP Member
|
Trustno1: Nie było mowy o lękach typu grzmoty, poza tym zaznaczyłam, że nie wyrzucam medycyny do kosza. No i jak zaznaczyłaś-uspokajałaś dziewczynę w ścisłej współpracy z lekarzem.
Predator-szukam tego kozaka z kwietnia Młody ma ile? 7? 8 miesięcy? Czyli dopiero zacznie pokazywać, co wilczak ma za uszami, co wtedy? Seria tabletek jak u emerytów? Rano, południe i wieczorem? Jeśli stajesz przed tak dramatycznym wyborem 'mniejszego zła' w sytuacji, hmmm...baaardzo typowej dla właściciela wilczaka, to co będzie dalej? Podpowiem: kontrola własnych emocji-bardzo duża ich świadomość i potężna dyscyplina wobec siebie samego. Było o tym w poprzednich postach (choć nie wprost). Dopuszczenie możliwości, że to my popełniamy błędy. Plan naprawienia tych błędów. Cierpliwość, pokora i wykorzystanie tego, że to ludzie są inteligentniejsi od psa. Wszystkie zostające dzisiaj normalnie wilczaki są dowodem, że to daje rezultat. Ale to Twój wybór, czy chcesz wyważać otwarte drzwi. Na szczęście można mieć odmienne zdania i żadnymi konsekwencjami to nie grozi PS(y)1: Dam dobry przykład Zbieram się do założenia tematu o starzeniu się wilczaka (dla Makoty: psa). Niestety nie mamy specjalnie jedynaków w podobnym wieku, więc mam kłopot z wymianą doświadczeń. Ale może...? I jestem świadoma, że paru oszołomów puści w świat informację, że coś z moim psem nie tak, bo starzeje się w tym wieku. Ale wiesz co? Mam to gdzieś, pomysły 'z boku' mogą być bezcenne i to jest ta wartość Jak się zbiorę, napiszę
__________________
Hodowca psów to nie funkcja, to nie zawód i nie nazwa hobby - to tytuł i godność. Trzeba na nią zasłużyć i dobrze piastować. チェイタン。 Last edited by Gaga; 05-07-2012 at 18:00. Reason: PS(y) |
05-07-2012, 19:05 | #25 | ||
Junior Member
Join Date: Jul 2011
Posts: 166
|
Quote:
Quote:
Co do reszty to bardzo dziękuję za rady(naprawdę) choć niestety tutaj nie mają zbyt wielkiego zastosowania(pominę, że są stosowane na co dzień) bo nie z tego wynika problem.... Pozdrawiam i mam prośbę nie próbuj być kąśliwa bo powrócimy do schematu rozmowy z przed jakiegoś czasu czego NAPRAWDĘ nie chcę. Dziękuję. |
||
05-07-2012, 19:28 | #26 |
VIP Member
|
Ja Ci tylko chciałam przekazać, że sielanka nie trwa wiecznie. I nie mam z tego satysfakcji - wiem, co to jest stres, gdy coś idzie pod górkę, zwłaszcza, gdy 'gwoździem' problemu jest stres psa.
Co do leków, przypomina mi się sytuacja z jednego z odcinków Cesara: kobieta nie panowała nad szczekaniem psa (gdy ktoś pukał do drzwi) i starała się go utrzymać w dystansie za pomocą spryskiwacza do wody. Padło pytanie 'co zrobisz, gdy nie znajdziesz pod ręką spryskiwacza?'. Pytanie głębsze, niż się wydaje. I przenieśmy je na leki. Chodzi w skrócie o to, że pies zacznie spokojnie zostawać w domu, o ile się tego nauczy. O ile zatrybi i zaakceptuje pewne rytuały. A to, w jaki sposób podamy mu je do zaakceptowania, zależy od nas. Od strategii, spokojnych ćwiczeń, wyreżyserowanego schematu. Możesz oczywiście zmulić psa farmakologicznie, ale co jeśli za jakiś czas problem się powtórzy? Cały czas na lekach trzymać nie będziesz - prędzej rozwalisz mu wątrobę, niż nauczysz. A to nauczenie właśnie daje finalny efekt. Sposobów zapodanych masz tu kilka, jest z czego wybierać. A to, że pies nagle coś pokazuje, zawsze wynika z warunków otoczenia (do których i my się zaliczamy)-stąd sugestia aby nie skupiać się na skutku (psie) tylko przyczynie. Powodzenia, bo w tym wszystkim najbardziej szkoda psa, który przecież nie wariuje ot tak, fanaberyjnie. Znam widok zestresowanego psa, który został w domu - niefajny, żadnemu psiakowi nie życzę;/ |
05-07-2012, 19:52 | #27 | |
Junior Member
Join Date: Feb 2005
Posts: 85
|
Quote:
Wydaje mi się, że dyskusja zaczyna się trochę robić jałowa - moim zdaniem Predator rozumie zarówno to, że leki uspokajające nie są rozwiązaniem na dłuższą metę, jak i to, że musi po prostu z psem pracować. Skoro jednak pies ma "nawrót" tych lęków, to oznacza, że funkcjonował do tej pory OK - czyli może, utrzymując ćwiczenia, rytuały i pracując ciągle - pomóc psu farmakologicznie, doraźnie ten nawrót przetrwać? I kto mówi, że bez porozumienia z wetem? Predator z pewnością ma możliwość wybrania się do lekarza - ale to nie o to tu chodzi w tej dyskusji, prawda? Troszkę Gaga znów bawisz się w czepialstwo, podobnie jak to kilka miesięcy temu miało miejsce przy innym temacie. Predator swoje - Ty swoje. I tak post za postem Nudne to trochę, a i mało wnoszące do tematu. Sądzę, że wszyscy doskonale zrozumieli Twoje zdanie i - co więcej - wszyscy się z nim zgadzają. Teraz postarajmy się pomóc wybrać odpowiednią metodę poradzenia sobie z problemami, jakie napotkał Predator. Sądzę, że fakt, iż się do nich przyznał i poprosił o pomoc świadczy wystarczająco dobrze o jego zamiarach i chęciach pracy i rozwiązania kłopotu. Gdyby tak nie było, to by poszedł do weta, wziął prochów, nafaszerował psa i przed wszystkimi tutaj udawał, że nie ma żadnego problemu. Last edited by Trustno1; 05-07-2012 at 19:55. |
|
05-07-2012, 20:00 | #28 | |
VIP Member
|
Właściwie (tak a propos czepialstwa :P) to ja również zapomniałam, że pierwotne pytanie było o DAPa, a nie leki Co zasadniczo wszystko zmienia, o !
ps Quote:
__________________
Hodowca psów to nie funkcja, to nie zawód i nie nazwa hobby - to tytuł i godność. Trzeba na nią zasłużyć i dobrze piastować. チェイタン。 Last edited by Gaga; 05-07-2012 at 20:21. |
|
05-07-2012, 23:47 | #29 |
Junior Member
Join Date: Feb 2005
Posts: 85
|
Oczywiście, że nie ma tu prostego przeniesienia na zasadzie, że lęk przed burzą/wystrzałami/dźwiękami z nieba = lęk przed zostawaniem w domu (aczkolwiek są analogie). Dlatego właśnie napisałam, że w przypadku lęku separacyjnego ma znaczenie praca z psem i wychowanie, a nie ma właściwie tego znaczenia przypadek lęku przed burzami. Co nie zmienia faktu, że o ile w przypadku burz farmakologia w pewnym momencie staje się koniecznością, o tyle w przypadku lęku separacyjnego może być przydatna jako pomoc w pracy lub być koniecznością w pewnych przypadkach - choć zapewne na dużo krótszą metę, niż przy burzach. O ile pies jest w ogóle w stanie wypracować spokojne zostawanie - tzn. czy jest to kwestia "dobrego wychowania", czy wypracowania jakiś schematów, mechanizmów, czy jest tu problem natury psychicznej i tego, że zwierzę nie umie opanować bezpodstawnego lęku. Zapewne większość przypadków lęku separacyjnego da się przepracować, ale myślę, że bywa też tak, że się nie da...
Last edited by Trustno1; 05-07-2012 at 23:52. |
06-07-2012, 02:53 | #30 |
the Bright Side of Wild
|
moje doświadczenia może komuś się przydadzą.
ostatni podałam Akrisiowi (48kg - wcale nie jest gruby! ) Sedalin miałam 2cm ale część wypluł powiedzmy, że zjadł 1,5cm dlaczego? musiał zostać przebadany weterynaryjnie, pobranie krwi, grzebanie w pupie... jak podziałało? byłam w stanie po położeniu się na nim utrzymać przy badaniu - po zakończeniu wybiegł z kliniki... --------------------------------------- teraz moje pytanie: co można podać psu na dłuuugi lot samolotem - bo być może nas to czeka. Zrobię wszystko co w mojej mocy by nie musiał być to transporter pod pokładem ale może nie być wyjścia - co można zaaplikować żeby mieć pewność że nie zrobi sobie krzywdy po rozerwaniu transportera? Ma ktoś jakieś doświadczenia? |
06-07-2012, 07:29 | #31 | ||
K-Lee Family
|
Quote:
Quote:
|
||
06-07-2012, 12:14 | #32 |
the Bright Side of Wild
|
przepraszam czy można o konkretach?
czyli Hydroksyzyna nie DAP a jeśli DAP- jak to dawkować? czy lepiej szokowo dopiero w czasie lotu czy zaczac stosować wcześniej? bo tak myślę, że to moje dziecko jest odporne na środki i obawiam się że zje swoją dawkę procha - obudzi się w szoku i zje samolot od środka :-) może zalać posłanie w klatce DAP - podać na start na rozdzielenie Hydroxyzyne i jak się obudzi poczuje się błogo i bezpiecznie od hormonów - czy dobrze kombinuję? ile tego psikacza się stosuje? |
06-07-2012, 12:24 | #33 |
VIP Member
|
Kasia-w Twoim przypadku zapomnij o DAP-ie. To jest lajcik, wspomagacz, nie zawsze się widzi skutki. Poza tym spray stosowany np. do wypsikania w samochodzie działa dość krótko. Moim zdaniem z pewnością nie zapewni Acriterowi spokoju podczas długiego lotu.
Rona wspominała o przypadku senności, nie wiem jak często się to zdarza, ale to jedyny taki przypadek, o którym słyszałam (nie wykluczam, że się zdarza). Gdybym musiała bezpiecznie przetransportować psa samolotem, bez możliwości bycia przy nim (na zabranie go na pokład, jako bagażu podręcznego nie licz), to poszłabym do weta, przebadała (krew, serducho) i poprosiła o normalny, silny zmulacz. Wiemy co wilczaki robią z klatkami, ile mają siły-tu zrobiłabym wszystko, aby mu uniemożliwić jakiekolwiek ekscesy i pozbawić stresu. Drugi zmulacz zaaplikowałabym sobie, aby nie zwariować podczas lotu, gdzie nie widzę psa, a wyobraźnia szaleje A DAPa to możesz wypsikać na bandanę, założyć psu na szyję, jako dodatkowy gadżet, nic więcej Ponieważ przepisy lotnicze wyraźnie wskazują na konkretne transportery, a można je chyba wypożyczać- zainwestowałabym w ustrojstwo i przyzwyczaiła psa do niego, choć kilka dni, aby nie było dodatkowego stresu wynikającego z zamknięcia w nowym czymś. Ale ja jestem przeczulona mamuśka |
06-07-2012, 12:40 | #34 |
the Bright Side of Wild
|
już zrobiłam badania krew/biochemia - jest ok
KLM ma najkrótszy czas wymagany przed lotem 30-45 minut. trzęsę się jak galareta jak o tym myślę - ale muszę. Relanium/diazepan? ma ktoś z tym doświadczenia? |
06-07-2012, 12:48 | #35 |
VIP Member
|
A do czego jest ten czas 45min? Odprawa, podczas której już pies ma być zapakowany i spokojny?
Jesoooooooooo - no będziemy trzymać kciuki za spokojną eskapadę. Podpytaj może dokłądnie Margo i Paulę (Nebulosa)> kontakt w j. ang., z tą drugą kilka psów leciało z Polski do Brazylii, doleciały, mają się dobrze - więc chyba i Wy dacie radę |
06-07-2012, 13:02 | #36 |
the Bright Side of Wild
|
to jest czas kiedy trzeba zostawić psa przed lotem - inne linie do których dzwoniłam mówią o 2 godzinach
|
06-07-2012, 13:10 | #37 |
VIP Member
|
Z pewnością ktoś zawodowo lub życiowo w tym doświadczony Ci pomoże. Ja sugeruję przynajmniej 3/4 'łiskacza' - nic to, że ochyda, ale chyba skutecznie zwala z nóg (to wersja dla Ciebie)
|
06-07-2012, 13:13 | #38 |
K-Lee Family
|
Hydroksyzyna psa nie uśpi, chyba, że jakaś mega końska dawka. Po prostu uspokaja i pozwala okiełznać lęki, ale nie zamula ani nie usypia.
Ja specjalnie kupowałam własny transporter, żeby w razie czego pies zniszczył moje... pies nie zniszczył... zniszczyła obsługa lotniska Przy okazji maluch nocował sporo wcześniej w tym transporterze, ale z rodzeństwem, dlatego bałam się, że może się bardo bać zostawiony sam ze sobą. |
06-07-2012, 13:20 | #39 |
the Bright Side of Wild
|
|
06-07-2012, 13:46 | #40 | |
Distinguished Member
Join Date: Aug 2004
Location: Kraków
Posts: 3,509
|
Quote:
Teraz ma to już wszystko obcykane i bure dolatują w dobrej formie, nawet 12-letni dziadziuś Iran był zadowolony z Lufthansy. Spytaj Paulę, to Ci dokładnie opowie jak to się odbywa. Magda kiedyś pisała o wkładaniu kostek lodu do miski. Wtedy w czasie startu nie ma opcji, ze woda się wyleje. Myślę, że ktoś z obsługi zagląda do zwierząt i dostarcza im wodę. |
|
|
|