Go Back   Wolfdog.org forum > Polski > Wychowanie i charakter

Wychowanie i charakter Jak poradzić sobie ze szczeniakiem, najczęstsze problemy z CzW, jak je rozwiązać, ....

Reply
 
Thread Tools Display Modes
Old 25-10-2011, 13:43   #1
makota
Member
 
makota's Avatar
 
Join Date: Mar 2011
Location: Świętokrzyskie/Kraków
Posts: 664
Default

Dziękuję za kolejne opinie

Puchatek, oczywiście sprawę z Twojego punktu widzenia również biorę pod uwagę - między innymi dlatego zaznaczyłam, że nie mam zamiaru brać szczeniaka już teraz, lub choćby przez najbliższe miesiące.
Po prostu zaczynam o tym myśleć realnie, a nie tylko w sferze odległych w przyszłości marzeń, o których gadam od lat.

Wiem, że pies (jakikolwiek) to odpowiedzialność na kilkanaście lat, dlatego decyzji nie podejmę pochopnie. Tym bardziej, że mam zamiar wziąć nie zwykłego psa, a właśnie wilczaka

Co do obarczania moich rodziców dotychczasowymi psami - w domu zostały tylko dwa psy, które mieliśmy zanim zaczęłam studiować. U mnie zawsze były jakieś dwa psy i to z początku wcale nie przez moje "widzimisię", tylko ze świadomej decyzji rodziców. Także od jakichś 20 lat opieka nad tym przydomowym stadkiem znacząco się nie zmieniła, (pomijając zmianę psów ).

Gdybym mogła wzięłabym wszystkie psy ze sobą...ale nie mogę, bo prawdopodobnie byłby to za duży stres dla psów, pomijając problem zmieszczenia w mieszkaniu w bloku trzech sztuk.
Nie mogę ich do siebie wziąć, tak samo jak nie mogę już dziś wziąć pod swoją opiekę wilczaka.

Trzeci pies, którego faktycznie nie chciałam rodzicom do obowiązków dokładać, bo wzięłam go ja (z nadzieją odnalezienia właściciela) - mieszka ze mną w Krakowie i radzimy sobie bardzo dobrze.

Tak czy inaczej cieszę się, że dyskusja się rozwinęła, bo z pewnością rozwieje ona niektóre moje wątpliwości, a niektóre wyolbrzymi i zmusi do głębszego zastanowienia się nad problemem, za co jestem naprawdę wdzięczna

Pozdrawiam
__________________
CRESIL II z Peronówki - wd
Całe stadko: 2011 2012 2013

Last edited by makota; 25-10-2011 at 15:45.
makota jest offline   Reply With Quote
Old 26-10-2011, 00:06   #2
Trustno1
Junior Member
 
Trustno1's Avatar
 
Join Date: Feb 2005
Posts: 85
Default

Hej!

Ja bym właściwie mogła i chciała się "podpiąć" pod pytanie Makoty, jako że jestem w podobnej sytuacji. Tzn. podobieństwo polega na tym, że jestem pod koniec studiów, że nie studiuję w rodzinnym mieście i że chcę mieć wilczaka od tak mniej więcej 11 lat. Do tej pory hamował te zapędy fakt posiadania jednego, dość sporego (troszkę większy pseudo-ON) psa, ale że miesiąc temu musiałam odprowadzić swoją 14-letnią Figę do Krainy Wiecznych Łowów, to... cóż, odczuwam głód psa.
Kilka słów o mnie i rys tego, co bym swojemu wilczakowi "zgotowała" - za 1,5 roku, jak dobrze pójdzie, uzyskam tytuł lekarza weterynarii. Studiuję w Olsztynie, jestem z Białegostoku, ale mieszkam w domu z ogrodem. Plan na życie? Praca w terenie, z bydłem, ok 90 km od domu, no i, z początku na pewno, trochę dojazdów, trochę mieszkania "raz tu, raz tam" (w sensie na wsi, gdzieś nad lecznicą, a raz - na razie - w rodzinnym domu), z dalszą perspektywą jakiegoś domu, bo blok odpada.
Więc już w przedbiegach nieregularny tryb życia, z pewnością zaburzony (przynajmniej czasem) rytm dnia i coś czego nienawidzę, a do czego od 4 lat jestem zmuszona - ciągłe podróże i "życie na walizkach" - choć nie jest to coś, co mnie kręci i ogólnie raczej wolę stabilne życie i stanowczo mnie nie nosi. Co nie oznacza, że nie spędzałam całych dni na rowerze, z psem u boku, bo spędzałam i bardzo mi tego brakuje, zwłaszcza, że przez ostatnie lata Figa z racji wieku już nie przejawiała do tego takiej ochoty, jak za młodu.

Na weterynarii nie jestem z przypadku. Przypadkiem do mojego domu 14 lat temu trafiła Figa, jako 2 miesięczny szczeniak, co spełnieniem było mych marzeń (wiecie, pies Cywil, Szarik, no i "O psie, który jeździł koleją") i impulsem, by na poważnie (jak na 10 letnie dziecko) zająć się kynologią. Rzuciłam się na głęboką, jak na tamte czasy, wodę fachowej literatury, Fishera "Okiem psa" cytowałam z pamięci, podobnie jak Desmonda Morrisa książki o behawioryzmie psów i wilków. Plus cała Londona i Curwooda wilczo-północno-romantyczna otoczka traperów i ich dzielnych, pół-dzikich psów.
Także klikerowe i "naturalne" metody wychowania miałam opanowane, gdy wszystkie szkoły w Białymstoku opierały tresurę psa na krzykach, szarpaninie i ogólnej przemocy.
Figa była psem dość trudnym, choć żyjącym całe życie na podwórku (poza ostatnimi 2 latami żywota, gdy była w domu cały czas). Przede wszystkim lękliwym, a przez to czasem agresywnym. Udało mi się jednak być dla niej osobnikiem alfa (na pograniczu z moim ojcem, który o rolę się nie starał a i tak ją miał :P) i w większości przypadków okazywała mi posłuszeństwo. Z pewnością nie ślepe i daleko jej było do ideału o jakim marzyłam, ale jak na wychowanie przez nastolatkę, przy jej trudnym charakterze i słabej socjalizacji (trochę za późno zaczętej i z błędami, jakich teraz bym była w stanie uniknąć), była psem ułożonym. Z pewnością bardziej, niż większość mieszkaniowych, kanapowych psów moich znajomych.
Ale że Figi już nie ma, czego wciąż nie jestem w stanie przyjąć bez ochoty na rozryczenie się, to czas iść naprzód. Bo psy uwielbiam ponad wszystko

Ogólnie psa mam zamiar kupić dla siebie, nie zrzucić go na głowę rodzicom (zresztą - wilczaka by się za bardzo nie dało, prawda?:P). Wyszło jak wyszło z tą wetą, że nie będę zajmować się zawodowo raczej (bo nigdy nie wiadomo na pewno) psami, a bydłem, co nie zmienia moich zainteresowań. Rower, narty biegowe, długie spacery, pływanie - to jest to, czy zajmuję wolny czas - bardzo chętnie z psem u boku. Mam też ciągoty do zabaw typu Obedience, choć oczywiście na Mistrzostwo Polski nie liczę z wilczakiem (wątpię też, bym miała czas na jeżdżenie po zawodach z jakimkolwiek psem), ale szkolenie było moim podstawowym "konikiem" i z pewnością nie zostawię psa samopas. Z drugiej jednak strony ślepe posłuszeństwo nie do końca mi odpowiada i dlatego zawsze dobrze widział mi się CzW obok mnie.

Jestem też za jasnymi zasadami w stadzie i nie interesuje mnie opcja władzy psa nade mną. Jestem raczej z natury dominująca, również wśród ludzi, konkretna i stanowcza. Nie mam problemów z utrzymywaniem zasad i rygorów. Pies w łóżku spać nie będzie nigdy Maślane oczy i wszelkie rodzaje pozorowanej śmierci głodowej nie działają na mnie przy stole. I tak dalej ;P

Pomyślałam sobie też, że jedyną szansą w ciągu najbliższych lat, na zsocjalizowanie psa, jest ostatni rok studiów. Potem, gdy przyjdzie praca, nie będę miała czasu na szczeniaka - bądź co bądź zawsze bardziej czasochłonnego niż dorosły pies. Także teraz (tzn. za rok) mogłabym zapewnić wilczakowi i tłumy, i inne zwierzęta, i życie w mieście, podróże pociągami czy samochodami, i - przede wszystkim - mój czas dla niego. Jednocześnie są i minusy - pies byłby z dala od domu i rodziców, gdzie w dalszej przyszłości by ze mną mieszkał (i liczyłabym, że jednak byłby w stanie z nimi czasem zostawać), no i problem z samotnością - dużo czasu dla psa to nie 24h/dobę, a nie zawsze mogłabym go brać na wydział (na część wykładów jednak można zabierać psy, więc na pewno bym to robiła).

Noo, rozgadałam się. Ogólnie jak tak Was czytam, to się zastanawiam co Wy za piekielne bestie trzymacie w domach, ale nie mogę powiedzieć, że nie mam dreszczyku na plecach i głosiku w głowie: "też tak chcesz!" ;P A serio - można liczyć na to, że wilczak może być kompanem lekarza terenowego? Na brak problemów się nie nastawiam, ale traktuję to raczej jako wyzwanie i odskocznię od codzienności, która mnie czeka.
I podstawowa rzecz, o czym nie mogę zapominać, bo raz że wciąż jestem na utrzymaniu rodziców, a dwa - planuję z nimi jakiś czas jeszcze mieszkać - czy da się to jakoś tak zorganizować, by wilczak nie zniszczył im życia ;P Oni lubią psy, ale z pewnością nie mają na ich punkcie fioła, więc nie zakładam, że będą ze stoickim spokojem znosić diabła wcielonego pod ich dachem.

Ach, jeszcze jedno. Koty. Jest opcja, żeby nie zjadł chociaż jednego, domowego? ;P


I pytanie do hodowców, gdyż od paru lat nie jestem w temacie, zresztą nigdy aż tak bardzo nie miałam potrzeby się interesowania tym - przy założeniu, że kupuję sukę - jak wygląda sprawa jej rozmnażania? Tzn. hodowca ma prawo żądać ode mnie, że będę ją rozmnażać? A co jeśli tego nie zrobię? Albo np. sukę poddam kastracji? Są tu jakieś zasady, czy to zależy od hodowcy?

z góry dzięki za odpowiedzi, przeczytanie mej przydługiej tyrady, no i przepraszam Makota Ciebie, jeśli masz coś przeciwko temu, żem się podpięła pod Twój wątek

pozdrowienia
Trust
Trustno1 jest offline   Reply With Quote
Old 26-10-2011, 01:40   #3
DanielZ
Wilczasty : Foto
 
DanielZ's Avatar
 
Join Date: Sep 2003
Location: Łódź/Wielka Wieś
Posts: 900
Send a message via Skype™ to DanielZ Send Message via Gadu Gadu to DanielZ
Default

Quote:
Originally Posted by Trustno1 View Post
...
I pytanie do hodowców, gdyż od paru lat nie jestem w temacie, zresztą nigdy aż tak bardzo nie miałam potrzeby się interesowania tym - przy założeniu, że kupuję sukę - jak wygląda sprawa jej rozmnażania? Tzn. hodowca ma prawo żądać ode mnie, że będę ją rozmnażać? A co jeśli tego nie zrobię? Albo np. sukę poddam kastracji? Są tu jakieś zasady, czy to zależy od hodowcy?
...
Żaden hodowca nie ma takiego prawa , jeśli nawet zawrze taki punkt w umowie to nie jest w stanie wyegzekwować tego. Jeśli chcesz wysterylizować twoja sprawa i takie twoje prawo.
DanielZ jest offline   Reply With Quote
Old 26-10-2011, 09:32   #4
Puchatek
Senior Member
 
Join Date: Sep 2009
Posts: 1,330
Default

Subiektywnie i przydługo:
"Jestem też za jasnymi zasadami"

Życie koryguje nawet "żelazne zasady" Wilczak to partner, nie podwładny.
"A serio - można liczyć na to, że wilczak może być kompanem lekarza terenowego?"
Wśród nas, bodajże, są "Ludzie Lasu" -niech Ci odpowiedzą, jakie są relacje wilczaka z potencjalnym "obiadem"... Na WD gdzieś jest temat o relacjach CzW ze zwierzętami godpodarskimi.
"I pytanie do hodowców"
Nie jestem hodowcą, ale dopowiem: prawo traktuje zwierzę, jak rzecz -wszelkie umowy kupna-sprzedaży są bardziej "gentleman's agreement" - przecież sprzedający auto nie zmusi Cię byś robiła "lifting" samochodu lub instalowała hak do przyczepki lub zmieniała wahacze co pół roku, bo jeździsz po wertepach... w kontekście zwierzęcia to smutne, bo gdyby traktowano zwierzę jako istotę w majestacie prawa było by prościej ->hodowca wymaga od Ciebie, Ty wymagasz od hodowcy ->łamiesz zasady -są sankcje.
Dam Ci przykład umowy, która mi się podoba /chociaż ja bym ją bardziej sprecyzowała w zależności od predyspozycji zdrowotnych, "przydatności" rasowej i wywiązania się z ustaleń/:
http://www.mastifland.pl/index.html?...fse36wi3&id=17
/A swoją drogą, Ty nie będziesz miała daleko, by zrobić podstawowe badania wilczaka -wyznaczony przez ZKwP lekarz "od stawów" jest w Olsztynie; ale wiedz, że nie masz obowiązku robienia tych badań, Ty powinnaś chcieć je zrobić/
To, jak będzie wyglądała Twoja umowa zależy od ustaleń podjętych z hodowcą -ważne, byś była świadomym nabywcą i wiedziała, czego masz prawo wymagać /choćby w sprawach zdrowia i konsekwencji, jakie zastosujesz, jeśli zostaniesz oszukana/.
Ale i tak, to moje pitu-pitu powyżej nie warte funta kłaków -w Trójmieście masz zgraną /chyba/ grupę wilczakolubnych -spotkaj się,obserwuj psy i rozmawiaj, w Białymstoku masz super opiekuna fantastycznego wilczaka -spotkaj się,obserwuj psa i rozmawiaj, na trasie Olsztyn-Białystok masz hodowlę -spotkaj się, obserwuj psy, rozmawiaj. Mnie też masz "po drodze", ale siebie zdecydowanie nie polecam /to nie kokieteria, ale obiektywizm/. Wystaw, osobiście, też niekoniecznie polecam -to psie warunki ekstremalne /tylko pojedyncze osobniki zachowują się tam normalnie/, choć stojąc z boku będziesz mogła poobserwować zasady wystawiania, relacje w środowisku i przygotować się psychicznie na "jazdę bez trzymanki"...
To tyle.
Dobrego dnia!
.........................
Errata:
1.Było: "nasze dzieci ponosiły własne decyzje"
Powinno być: "nasze dzieci podejmowały własne decyzje"
2.Było: "kilku godzinne"
Powinno być: "kilkugodzinne"
3.Było: "nie zniechęcam Autorki tematu do rezygnacji z bycia opiekunem"
Powinno być: "nie zniechęcam Autorki tematu do zostania opiekunem"
Przepraszam, za ewentualne błędy w tym poście.
Puchatek jest offline   Reply With Quote
Old 26-10-2011, 09:34   #5
fraxinia
Junior Member
 
fraxinia's Avatar
 
Join Date: Apr 2011
Posts: 223
Default

Quote:
Originally Posted by Trustno1 View Post
Studiuję w Olsztynie,
Zapraszam na wspólny spacer z wilczakiem, który właśnie wkroczył w wiek młodzieńczego buntu
fraxinia jest offline   Reply With Quote
Old 26-10-2011, 10:13   #6
Rybka
Member
 
Rybka's Avatar
 
Join Date: Feb 2008
Location: Stargard
Posts: 757
Default

Quote:
Originally Posted by Trustno1 View Post
Hej!



Jestem też za jasnymi zasadami w stadzie i nie interesuje mnie opcja władzy psa nade mną. Jestem raczej z natury dominująca, również wśród ludzi, konkretna i stanowcza. Nie mam problemów z utrzymywaniem zasad i rygorów. Pies w łóżku spać nie będzie nigdy Maślane oczy i wszelkie rodzaje pozorowanej śmierci głodowej nie działają na mnie przy stole. I tak dalej ;P


Trust
Uważam, że za dużo tu słów typu: "zasady", "władza", "dominacja", "rygor".
Trochę mnie ten akapit... zniesmaczył.
Wilczak jest psem- zgadzam się. Ale wydaje mi się, że dzięki jego niezależnej naturze we wspólnej relacji powinny znaleźć się: zaufanie, partnerstwo, otwarcie, konsekwencja.
__________________
Rybka jest offline   Reply With Quote
Old 26-10-2011, 11:16   #7
Grin
Wilkokłak
 
Grin's Avatar
 
Join Date: Aug 2008
Location: Katowice
Posts: 2,220
Default

Quote:
Originally Posted by Rybka View Post
Uważam, że za dużo tu słów typu: "zasady", "władza", "dominacja", "rygor".
Trochę mnie ten akapit... zniesmaczył.
Wilczak jest psem- zgadzam się. Ale wydaje mi się, że dzięki jego niezależnej naturze we wspólnej relacji powinny znaleźć się: zaufanie, partnerstwo, otwarcie, konsekwencja.
Faktycznie, samej też mi się trochę dziwnie czyta fragment rozpatrujący ewentualną przyszłą relację z psem pod kątem władzy jego nade mną, bądź moją nad nim i nie wiem szczerze mówiąc, co ma do tego spanie lub nie psa w łóżku. Wg mnie to można rozpatrywać w kategoriach bardziej... higienicznych, jeśli już.
Grin jest offline   Reply With Quote
Old 26-10-2011, 11:28   #8
Khan
Junior Member
 
Khan's Avatar
 
Join Date: Oct 2008
Location: Łódź
Posts: 149
Default

Quote:
Originally Posted by Grin View Post
Faktycznie, samej też mi się trochę dziwnie czyta fragment rozpatrujący ewentualną przyszłą relację z psem pod kątem władzy jego nade mną, bądź moją nad nim i nie wiem szczerze mówiąc, co ma do tego spanie lub nie psa w łóżku. Wg mnie to można rozpatrywać w kategoriach bardziej... higienicznych, jeśli już.

W łóżku nie da się utrzymać dominacji nad psem. Trzeba wejść w relacje bardziej partnerskie. A to zdaje się stanowi problem.
Khan jest offline   Reply With Quote
Old 26-10-2011, 11:41   #9
Grin
Wilkokłak
 
Grin's Avatar
 
Join Date: Aug 2008
Location: Katowice
Posts: 2,220
Default

Quote:
Originally Posted by Khan View Post
W łóżku nie da się utrzymać dominacji nad psem. Trzeba wejść w relacje bardziej partnerskie. A to zdaje się stanowi problem.
Partnerskie, bo... zgadzam się udostępnić mu część mojego łóżka, kosztem czasem moich zgiętych nóg. Z drugiej strony, jak śpi na mojej poduszce, a ja zamierzam właśnie zająć to miejsce, zaraz bez szemrania je opuszcza i idzie "w nogi", zatem to nie wyklucza uznawania przez psa "wyższości" czy też pierwszeństwa swojego przewodnika.
Grin jest offline   Reply With Quote
Old 26-10-2011, 11:45   #10
Puchatek
Senior Member
 
Join Date: Sep 2009
Posts: 1,330
Default

Po partnersku "wespół w zespół' z Lailą podpisujemy się rękami i łapami pod słowami Khana...
/U nas jest tak, jak u Grina, z tym, że dłużej trwają pertraktacje o poduszkę, a jasiek jest "ogniskiem zapalnym" w dyskusji.../
Puchatek jest offline   Reply With Quote
Old 26-10-2011, 12:04   #11
jaskier
Junior Member
 
jaskier's Avatar
 
Join Date: Apr 2011
Location: Warszawa
Posts: 242
Default

Wszystko zależy od przewodnika. Silny przewodnik powinien starać się pracować nad budowaniem relacji partnerskich, wszelkie ustępstwa i poufałości z psem poprawią relację, zbudują przyjaźń. Osoba bardziej delikatna, która ma problemy w utrzymaniu kontroli, będzie starać się być bardziej stanowcza, konsekwentna, powinna pilnować pozycji psa i ostrożnie racjonować ustępstwa. Jedni mają w naturze stanowczość, inni delikatność. Trzeba zadbać o równowagę, kompensować braki,a obu przypadkach efekt końcowy będzie taki sam.
__________________
Kuba

Pies: Absynt Wilk z Baśni (Jaskier)

Last edited by jaskier; 26-10-2011 at 12:07.
jaskier jest offline   Reply With Quote
Old 26-10-2011, 12:51   #12
makota
Member
 
makota's Avatar
 
Join Date: Mar 2011
Location: Świętokrzyskie/Kraków
Posts: 664
Default

Cieszę się, że tyle osób się wypowiedziało w temacie

Ja wilczaka co prawda jak wiecie jeszcze nie mam, ale w kwestii dominacji się wypowiem.

Nie wiem, czy Trustno miała na myśli dominowanie psa w złym tego słowa znaczeniu, czyli - na siłę. Ale jeśli miała, to ja też - nie radzę.
Uważam co prawda, że każdy pies, w mniejszym lub większym stopniu odczuwa z człowiekiem jakąś więź na zasadzie stada. Nawet jeśli nie uważa człowieka jako członka swojego stada, to i tak hierarchia jest ważna.

Przecież nawet my, ludzie, po tylu latach życia w cywilizacji, gdzieś w podświadomości w relacjach międzyludzkich i tak podstawą dla nas jest hierarchia i to, kto jest silniejszy psychicznie i ma w tej relacji "władzę".
Nie raz zdarza się, że czujemy się przez kogoś "stłamszeni", mimo zwykłej, miłej dyskusji - podświadomie czujemy w nim dominację nad nami.
Ale zdarza się i tak, że z innymi osobami czujemy się bezpiecznie i wiemy, że możemy na nich liczyć - to DOBRZY przywódcy.
To tak na chłopski rozum, bo ja z ludzką psychologią mam baaaardzo mało wspólnego.

Tak samo z psami - KTOŚ siłą rzeczy musi być wyżej. Przy czym bycie "alfą" absolutnie jak już zauważyliście, nie polega na dominowaniu psa na siłę. Chcąc cokolwiek zrobić na siłę można wyjść co najwyżej na niestabilnego psychicznie, nerwowego osobnika, który jest tyranem i usiłuje mimo braku predyspozycji przejąć władzę w stadzie.
Bunt psa w takiej sytuacji jest chyba nieunikniony.

Ja myślę, że trzeba po prostu umieć mądrze być przywódcą. Należy wprowadzić jasne zasady z jasnymi konsekwencjami - zarówno pozytywnymi, jak i negatywnymi.
Trzeba być stanowczym i pewnym siebie, ale przy tym wszystkim trzeba być spokojnym i opanowanym. Żyć z psem w stadnym partnerstwie i harmonii, przy okazji nie dając sobie wejść na głowę.

No, teoria wygląda pięknie, a w praktyce bywa z tym różnie
Ja sama mam taką relację tylko z jednym z moich trzech psów, z Bastą. Dwa pozostałe mimo, że dużo bardziej niż Basta uległe, są trudne do zbudowania z nimi takiej relacji.
Fakt faktem, że jeden z nich to histeryk, a druga to kochająca wszystkich i wszystko, beztroska suczka. Nie umiem do niej dotrzeć.
Jedynie z Bastą, której zaufanie musiałam zdobywać naprawdę długo, udało się uzyskać taką relację.

Pozdrawiam i dziękuję za tyle opinii
(Czekam na więcej )
__________________
CRESIL II z Peronówki - wd
Całe stadko: 2011 2012 2013
makota jest offline   Reply With Quote
Old 26-10-2011, 16:25   #13
Trustno1
Junior Member
 
Trustno1's Avatar
 
Join Date: Feb 2005
Posts: 85
Default

Uła! ;P Dzięki za takie bujne odpowiedzi
Pozwolicie, że nie będę każdego z nicka odnajdywać, ale nad czym chciałabym się zatrzymać:

- troszkę źle się wyraziłam (późna pora) z tymi zasadami. Chodziło mi raczej o to, że zwykle (zawsze coś tam się wydarzy), nie mam problemów z zasadami, co nie znaczy, że oczekuję od psa bycia maszyną. Po prostu chciałam zaakcentować, że nie mam huśtawki nastrojów (przynajmniej w kwestii wychowania) - dziś piesek żre mi z talerza, jutro żądam, by mnie traktował jako alfę i nie sprawia mi problemów utrzymywanie zasad hierarchicznych stada, w sensie, że nie jest mi szkoda, że pies nie dostał nic ze stołu albo że przeszedł przez drzwi za mną, bo rozumiem, że psowate nie mają poczucia "bycia poszkodowanym" w takim znaczeniu, w jakim ludzie, że nie rozumieją tego, że ktoś może im dawać przywileje "z grzeczności, raz na jakiś czas". Innymi słowy - jeśli założyłabym że dam się wilczakowi zdominować, to nie będę zdziwiona, jeśli mnie ustawi po swojemu i nie rozpłaczę się, że piesek mnie nie kocha.
Bez przesady, nie jestem tu jakimś tyranem ;P
Ale też nie ma co ode mnie oczekiwać bycia słodziutką "pańcią lofciającą swojego piesiunia" ;P Co nie zmienia mojej miłości i przywiązania do psa.

Puchatek - daleko mi do tego co piszesz i czego się obawiasz, i faktycznie nieco źle się wyraziłam. Spanie w łóżku - nie, to nie kwestia czystości czy bakterii. Raczej określonych zasad, które nie są związane ani z wykształceniem, ani z byciem despotą. No po prostu nie i tyle ;P Po prostu pies spychający z łóżka właściciela najbardziej świadczy (w mojej opinii) o właścicielu. Dla mnie - niekoniecznie dobrze. Jeśli kogoś to rani, to sorry. Zresztą - był to przykład.

- Partnerstwo. Wielu z Was o nim pisze. To jest to, co mnie do CzW ciągnie właśnie. Źle się wyraziłam i Makota ma tu zupełną rację - nie chodziło mi nawet przez chwilę o dominację siłową, czy ogólnie rozumianą przemoc. Psy ją rzadko stosują w relacjach stadnych (w "stadzie" o pełnym tego słowa znaczeniu, a nie przypadkowej zbieraninie na 20 min) przemoc, wilki niemal wcale z tego co wiem, więc i mnie wcale przemoc i dominacja nie interesuje. Raczej właśnie partnerstwo, ale na jasnych i stałych zasadach. Co nie oznacza, że zasady te wyznaczyłam już teraz od linijki i nie mam zamiaru wziąć pod uwagę specyfiki, charakteru i ogólnie samego psa. Co, mam nadzieję, rozwiewa obawy o to, że zignoruję indywidualny charakter CzW w imię tego, że mi się tak coś widzi.
Zresztą - tak mi się nasunęło. Chciałabym, by mój przyszły pies (najlepiej wilczak) był mi towarzyszem w pełnym tego słowa znaczeniu. Temu pytam, czy zniesie to, że 6 dni w tyg wezmę go ze sobą w teren, a siódmego nie, bo będzie to wezwanie do porodu np., bo nie wchodzi w rachubę zamknięcie go w domu czy w kojcu na 8 godzin pracy (zwłaszcza, że nie będę pracować 8 godzin i na pewno nie w stałych godzinach). Myślę że ten zamiar i obawa, czy warto męczyć siebie i psa w imię TAKIEGO partnerstwa, świadczy dobrze o tym, o czym myślałam, pisząc poprzedniego posta.
(tak, troszkę mnie zabolały niektóre słowa, ale troszkę tylko...)

- ON-y... Taaa... Niestety, nie jest to już taki pies, jaki kiedyś mi się podobał i o jakim marzę. Dzisiejsze owczarki niemieckie to w większości przypadków parodia tych psów. Jasne, że zapewne można trafić na świetnego psa ze świetnej hodowli, ale... Z punktu widzenia lekarza weterynarii to też nie jest najlepszy i najzdrowszy pies świata

I coś, co może oburzy niektórych, ale nie ma podtekstu "szpanerskiego" - lubię trochę się z tłumu wyróżniać. Z ONem się nie da

- prof. Nowicki, który jest w Olsztynie od interpretacji obrazów radiologicznych psich stawów - zdawałam u niego kilka kolokwiów ;P W ogóle jeśli chodzi o opiekę zdrowotną to raczej jakikolwiek pies nie ma się czego u mnie obawiać

- ogólnie nie chcę wdawać się w dyskusję na temat "dobrych i złych" lekarzy weterynarii. My mamy swoje zdanie o psiarzach, psiarze swoje o nas - jest to zrozumiałe. Ale z grona psiarzy wpadłam w grono weteryniarzy i niestety zawsze już w tym drugim gronie pozostanę. Każdy ma swoje racje, a jak się jest pomiędzy, to się te racje widzi lepiej.
Ale to nie temat na rozmowę tutaj


Jeszcze raz dzięki za odpowiedzi. Zwłaszcza za te dot. kupna psa. Cóż, tak podejrzewałam, ale stwierdziłam, że grono wilczaków jest jednak dość niewielkie i że hodowcy podchodzą do tematu być może bardziej rygorystycznie.
Mam przede wszystkim nadzieję, że rozwiałam obawy przynajmniej niektórych z Was i trochę lepiej się wyraziłam co do swoich planów.


No i nikt w sumie nie udzielił mi odpowiedzi na najbardziej nurtujące mnie pytanie - czy wilczak absolutnie nie nadaje się do nieregularnego, nieprzewidywanego trybu życia, do życia na dwa domy i zachowywania się akceptowalnie w sytuacji zostania chociażby z rodzicami, w domu? Czy jest to kwestia tylko konkretnego osobnika i odpowiedniego wychowania, czy działa to na zasadzie: nie kupuj mopsa do polowań na dziki.

Last edited by Trustno1; 26-10-2011 at 16:36.
Trustno1 jest offline   Reply With Quote
Old 26-10-2011, 16:32   #14
makota
Member
 
makota's Avatar
 
Join Date: Mar 2011
Location: Świętokrzyskie/Kraków
Posts: 664
Default

Quote:
Originally Posted by Trustno1 View Post
Jeszcze raz dzięki za odpowiedzi. Mam nadzieję, że rozwiałam obawy przynajmniej niektórych z Was i trochę lepiej się wyraziłam co do swoich planów.
Czasem do nieporozumień słownych niestety dochodzi, tym bardziej nie mając bezpośredniego kontaktu z rozmówcą, tylko odpisując sobie na forum :P


Quote:
Originally Posted by Trustno1 View Post
No i nikt w sumie nie udzielił mi odpowiedzi na najbardziej nurtujące mnie pytanie - czy wilczak absolutnie nie nadaje się do nieregularnego, nieprzewidywanego trybu życia, do życia na dwa domy i zachowywania się akceptowalnie w sytuacji zostania chociażby z rodzicami, w domu? Czy jest to kwestia tylko konkretnego osobnika i odpowiedniego wychowania, czy działa to na zasadzie: nie kupuj mopsa do polowań na dziki.
[/quote]

Też się chętnie pod to pytanie podłączę
__________________
CRESIL II z Peronówki - wd
Całe stadko: 2011 2012 2013
makota jest offline   Reply With Quote
Old 26-10-2011, 17:53   #15
Grin
Wilkokłak
 
Grin's Avatar
 
Join Date: Aug 2008
Location: Katowice
Posts: 2,220
Default

Quote:
Originally Posted by Trustno1 View Post
No i nikt w sumie nie udzielił mi odpowiedzi na najbardziej nurtujące mnie pytanie - czy wilczak absolutnie nie nadaje się do nieregularnego, nieprzewidywanego trybu życia, do życia na dwa domy i zachowywania się akceptowalnie w sytuacji zostania chociażby z rodzicami, w domu? Czy jest to kwestia tylko konkretnego osobnika i odpowiedniego wychowania, czy działa to na zasadzie: nie kupuj mopsa do polowań na dziki.
Szczerze mówiąc nie sądzę, żeby ktoś Ci na to pytanie udzielił wiążącej odpowiedzi; najwyżej podzielą się swoimi doświadczeniami, a to przecież nie to samo, bo nieprzewidywalny tryb życia ma do siebie to, że jest właśnie - nieprzewidywalny; nie da się przewidzieć, jak niewiadomy pies zachowa się w niewiadomych (jeszcze) uwarunkowaniach. Powiedziałabym że szanse na to że będzie dobrze lub źle są 50% na 50%.
Grin jest offline   Reply With Quote
Old 26-10-2011, 11:40   #16
Gaga
VIP Member
 
Gaga's Avatar
 
Join Date: Sep 2003
Location: Los Dientitos
Posts: 6,856
Send Message via Gadu Gadu to Gaga
Default

Quote:
Originally Posted by Rybka View Post
Uważam, że za dużo tu słów typu: "zasady", "władza", "dominacja", "rygor".
Trochę mnie ten akapit... zniesmaczył.
Wilczak jest psem- zgadzam się. Ale wydaje mi się, że dzięki jego niezależnej naturze we wspólnej relacji powinny znaleźć się: zaufanie, partnerstwo, otwarcie, konsekwencja.
Rybka, dlatego właśnie cieszę się, że jedno z moich 'dzieci' jest u Ciebie

Słowo dominacja powoduje, że coś mi się w środku zawiązuje na supeł Oczywiste jest, że pies (podobnie jak dzieci, dorośli) potrzebuje poruszać się wewnątrz granic, zgodnie z obowiązującymi zasadami itp. Ale to normalny proces wychowania i przystosowania się do naszego środowiska.
Wilczaki są jak najczulsze sejsmografy emocji panujących w stadzie, z natury najlepiej czują się (jak wszyscy) w harmonii, każde odstępstwo rejestrują, odczuwają i jakoś na nie reagują. Dla nich to bardzo ważne. Ta wilcza, bogata mowa ciała to właśnie działania na rzecz równowagi, która cały czas musi być pilnowana.
To czyni nasze bure bardzo empatycznymi psami, a to z kolei daje nam (o ile umiemy i chcemy to wykorzystać) duże możliwości we wspólnym życiu.
Z wilczakiem jest tak: wyrzucamy Fischera i inne "instrukcje postępowania", wdrażamy czucie, myślenie, obserwację.
__________________

Hodowca psów to nie funkcja, to nie zawód i nie nazwa hobby - to tytuł i godność. Trzeba na nią zasłużyć i dobrze piastować.
チェイタン。
Gaga jest offline   Reply With Quote
Old 26-10-2011, 12:18   #17
Khan
Junior Member
 
Khan's Avatar
 
Join Date: Oct 2008
Location: Łódź
Posts: 149
Default

Quote:
Originally Posted by Gaga View Post

Słowo dominacja powoduje, że coś mi się w środku zawiązuje na supeł Oczywiste jest, że pies (podobnie jak dzieci, dorośli) potrzebuje poruszać się wewnątrz granic, zgodnie z obowiązującymi zasadami itp. Ale to normalny proces wychowania i przystosowania się do naszego środowiska.
Wilczaki są jak najczulsze sejsmografy emocji panujących w stadzie, z natury najlepiej czują się (jak wszyscy) w harmonii, każde odstępstwo rejestrują, odczuwają i jakoś na nie reagują. Dla nich to bardzo ważne. Ta wilcza, bogata mowa ciała to właśnie działania na rzecz równowagi, która cały czas musi być pilnowana.
To czyni nasze bure bardzo empatycznymi psami, a to z kolei daje nam (o ile umiemy i chcemy to wykorzystać) duże możliwości we wspólnym życiu.
Z wilczakiem jest tak: wyrzucamy Fischera i inne "instrukcje postępowania", wdrażamy czucie, myślenie, obserwację.
Nie potrafiłbym tego wyrazić lepiej
Khan jest offline   Reply With Quote
Old 26-10-2011, 11:20   #18
Khan
Junior Member
 
Khan's Avatar
 
Join Date: Oct 2008
Location: Łódź
Posts: 149
Default

Quote:
Originally Posted by Trustno1 View Post
Hej!

Ja bym właściwie mogła i chciała się "podpiąć" pod pytanie Makoty, jako że jestem w podobnej sytuacji. Tzn. podobieństwo polega na tym, że jestem pod koniec studiów, że nie studiuję w rodzinnym mieście i że chcę mieć wilczaka od tak mniej więcej 11 lat. Do tej pory hamował te zapędy fakt posiadania jednego, dość sporego (troszkę większy pseudo-ON) psa, ale że miesiąc temu musiałam odprowadzić swoją 14-letnią Figę do Krainy Wiecznych Łowów, to... cóż, odczuwam głód psa.
Kilka słów o mnie i rys tego, co bym swojemu wilczakowi "zgotowała" - za 1,5 roku, jak dobrze pójdzie, uzyskam tytuł lekarza weterynarii. Studiuję w Olsztynie, jestem z Białegostoku, ale mieszkam w domu z ogrodem. Plan na życie? Praca w terenie, z bydłem, ok 90 km od domu, no i, z początku na pewno, trochę dojazdów, trochę mieszkania "raz tu, raz tam" (w sensie na wsi, gdzieś nad lecznicą, a raz - na razie - w rodzinnym domu), z dalszą perspektywą jakiegoś domu, bo blok odpada.
Więc już w przedbiegach nieregularny tryb życia, z pewnością zaburzony (przynajmniej czasem) rytm dnia i coś czego nienawidzę, a do czego od 4 lat jestem zmuszona - ciągłe podróże i "życie na walizkach" - choć nie jest to coś, co mnie kręci i ogólnie raczej wolę stabilne życie i stanowczo mnie nie nosi. Co nie oznacza, że nie spędzałam całych dni na rowerze, z psem u boku, bo spędzałam i bardzo mi tego brakuje, zwłaszcza, że przez ostatnie lata Figa z racji wieku już nie przejawiała do tego takiej ochoty, jak za młodu.

Na weterynarii nie jestem z przypadku. Przypadkiem do mojego domu 14 lat temu trafiła Figa, jako 2 miesięczny szczeniak, co spełnieniem było mych marzeń (wiecie, pies Cywil, Szarik, no i "O psie, który jeździł koleją") i impulsem, by na poważnie (jak na 10 letnie dziecko) zająć się kynologią. Rzuciłam się na głęboką, jak na tamte czasy, wodę fachowej literatury, Fishera "Okiem psa" cytowałam z pamięci, podobnie jak Desmonda Morrisa książki o behawioryzmie psów i wilków. Plus cała Londona i Curwooda wilczo-północno-romantyczna otoczka traperów i ich dzielnych, pół-dzikich psów.
Także klikerowe i "naturalne" metody wychowania miałam opanowane, gdy wszystkie szkoły w Białymstoku opierały tresurę psa na krzykach, szarpaninie i ogólnej przemocy.
Figa była psem dość trudnym, choć żyjącym całe życie na podwórku (poza ostatnimi 2 latami żywota, gdy była w domu cały czas). Przede wszystkim lękliwym, a przez to czasem agresywnym. Udało mi się jednak być dla niej osobnikiem alfa (na pograniczu z moim ojcem, który o rolę się nie starał a i tak ją miał :P) i w większości przypadków okazywała mi posłuszeństwo. Z pewnością nie ślepe i daleko jej było do ideału o jakim marzyłam, ale jak na wychowanie przez nastolatkę, przy jej trudnym charakterze i słabej socjalizacji (trochę za późno zaczętej i z błędami, jakich teraz bym była w stanie uniknąć), była psem ułożonym. Z pewnością bardziej, niż większość mieszkaniowych, kanapowych psów moich znajomych.
Ale że Figi już nie ma, czego wciąż nie jestem w stanie przyjąć bez ochoty na rozryczenie się, to czas iść naprzód. Bo psy uwielbiam ponad wszystko

Ogólnie psa mam zamiar kupić dla siebie, nie zrzucić go na głowę rodzicom (zresztą - wilczaka by się za bardzo nie dało, prawda?:P). Wyszło jak wyszło z tą wetą, że nie będę zajmować się zawodowo raczej (bo nigdy nie wiadomo na pewno) psami, a bydłem, co nie zmienia moich zainteresowań. Rower, narty biegowe, długie spacery, pływanie - to jest to, czy zajmuję wolny czas - bardzo chętnie z psem u boku. Mam też ciągoty do zabaw typu Obedience, choć oczywiście na Mistrzostwo Polski nie liczę z wilczakiem (wątpię też, bym miała czas na jeżdżenie po zawodach z jakimkolwiek psem), ale szkolenie było moim podstawowym "konikiem" i z pewnością nie zostawię psa samopas. Z drugiej jednak strony ślepe posłuszeństwo nie do końca mi odpowiada i dlatego zawsze dobrze widział mi się CzW obok mnie.

Jestem też za jasnymi zasadami w stadzie i nie interesuje mnie opcja władzy psa nade mną. Jestem raczej z natury dominująca, również wśród ludzi, konkretna i stanowcza. Nie mam problemów z utrzymywaniem zasad i rygorów. Pies w łóżku spać nie będzie nigdy Maślane oczy i wszelkie rodzaje pozorowanej śmierci głodowej nie działają na mnie przy stole. I tak dalej ;P

Pomyślałam sobie też, że jedyną szansą w ciągu najbliższych lat, na zsocjalizowanie psa, jest ostatni rok studiów. Potem, gdy przyjdzie praca, nie będę miała czasu na szczeniaka - bądź co bądź zawsze bardziej czasochłonnego niż dorosły pies. Także teraz (tzn. za rok) mogłabym zapewnić wilczakowi i tłumy, i inne zwierzęta, i życie w mieście, podróże pociągami czy samochodami, i - przede wszystkim - mój czas dla niego. Jednocześnie są i minusy - pies byłby z dala od domu i rodziców, gdzie w dalszej przyszłości by ze mną mieszkał (i liczyłabym, że jednak byłby w stanie z nimi czasem zostawać), no i problem z samotnością - dużo czasu dla psa to nie 24h/dobę, a nie zawsze mogłabym go brać na wydział (na część wykładów jednak można zabierać psy, więc na pewno bym to robiła).

Noo, rozgadałam się. Ogólnie jak tak Was czytam, to się zastanawiam co Wy za piekielne bestie trzymacie w domach, ale nie mogę powiedzieć, że nie mam dreszczyku na plecach i głosiku w głowie: "też tak chcesz!" ;P A serio - można liczyć na to, że wilczak może być kompanem lekarza terenowego? Na brak problemów się nie nastawiam, ale traktuję to raczej jako wyzwanie i odskocznię od codzienności, która mnie czeka.
I podstawowa rzecz, o czym nie mogę zapominać, bo raz że wciąż jestem na utrzymaniu rodziców, a dwa - planuję z nimi jakiś czas jeszcze mieszkać - czy da się to jakoś tak zorganizować, by wilczak nie zniszczył im życia ;P Oni lubią psy, ale z pewnością nie mają na ich punkcie fioła, więc nie zakładam, że będą ze stoickim spokojem znosić diabła wcielonego pod ich dachem.

Ach, jeszcze jedno. Koty. Jest opcja, żeby nie zjadł chociaż jednego, domowego? ;P


I pytanie do hodowców, gdyż od paru lat nie jestem w temacie, zresztą nigdy aż tak bardzo nie miałam potrzeby się interesowania tym - przy założeniu, że kupuję sukę - jak wygląda sprawa jej rozmnażania? Tzn. hodowca ma prawo żądać ode mnie, że będę ją rozmnażać? A co jeśli tego nie zrobię? Albo np. sukę poddam kastracji? Są tu jakieś zasady, czy to zależy od hodowcy?

z góry dzięki za odpowiedzi, przeczytanie mej przydługiej tyrady, no i przepraszam Makota Ciebie, jeśli masz coś przeciwko temu, żem się podpięła pod Twój wątek

pozdrowienia
Trust


To może lepszy byłby owczarek niemiecki. Chętnie się podporządkuje. Łóżko też nie będzie najważniejsze. Nie trzeba do niego naginać swoich planów życiowych. Można go będzie zostawiać z rodzicami, nie zdemoluje im domu. Poza tym wilczak do ideału nie będzie predystynował.
Khan jest offline   Reply With Quote
Reply

Thread Tools
Display Modes

Posting Rules
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is On
Smilies are On
[IMG] code is On
HTML code is Off

Forum Jump


All times are GMT +2. The time now is 06:28.


Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org