Dopinam się do tematu chorób, które dopadają nasze bure. Niespełna rok temu dopadły Cheya pierwsze "ataki", drżenie, nagłe (gwałtowne) osłabienie porównywalne do omdlenia. Podawanie pokarmu niespecjalnie miało dobroczynny wpływ na organizm. Po długich i szczegółowych badaniach dorwaliśmy gnoja, mamy do czynienia z insulinomą (guz trzustkowy, "wyspiak"). Leczenie: bardziej objawowe. Objawy: hipoglikemia, omdlenia, utrata orientacji, drżenie mięśni, możliwa śpiączka /jeśli organizm nie dostanie szybkiej porcji cukru/). Operacja-zbyt ryzykowna sprawa i zbyt mało rokująca. Nam pozostaje pilnować aby dziadek dostawał swoje ciacho z miodem lub strzykawkę wody z cukrem, 2 x dziennie i modlić się, aby badziewie niespecjalnie się rozrastało. Z nowotworami wiadomo jak jest-trudna batalia z kiepskimi widokami na wygraną. Mamy nadzieję, że w obliczu bardzo dobrych, wszystkich pozostałych parametrów, damy radę. Jakby co założymy pasiekę
A tymczasem bierzemy, ile nam dają. Oby dużo.