Co do szczegółów, to było naprawdę fajnie. Tym razem bieg odbywał się w Samorinie, jakieś 20km na południe od Bratysławy. Tuż na granicy słowacko-węgierskiej, wzdłuż modrego Dunaju

Pogoda piękna, ale niekoniecznie idealna na biegi wytrzymałościowe - zero chmur. Trasa biegła po wale przeciwpowodziowym wzdłuż Dunaju na odcinku 20km, czyli psy biegnące 40km mijały się tylko raz: 20km w jedną i 20km w drugą stronę. Na szczęście oprócz słońca wiał zimny wiatr i temperatura do ok. 10:00 utrzymywała się na poziomie 12-13 st. C, ale potem wiatr ustał i termometr zaczął wskazywać 23-25 st. w słońcu (cienia i tak nie było). Start, a zarazem koniec był przy hotelu Kormoran - znajdowała się tam też restauracja na łodzi, więc kibice mogli ugasić pragnienie i wzmocnić się - w końcu kibicowanie wyczerpuje :P Cały bieg rozpoczął się o godz. 8:00, skończył przed 15:00. Droga bardzo wygodna dla rowerzystów, bo bez żadnych wzniesień i asfaltowa, ale trzeba było cały czas zwracać uwagę, aby pies nie biegł po asfalcie, lecz na boku trasy. Ponieważ od strony Dunaju była barierka, to w jedną stronę pies musiał biec po lewej, a w drugą po prawej stronie roweru, to warto na przyszłość przygotować psa, aby potrafił biegać z obu stron - widziałem, że niektóre wilczaki miały z tym czasem problem.
Eliś grał Margo na nerwach, ściemniał jak na wilczaka przystało. Gdy jechałem za nim z Balrogiem, to czuł się strasznie zmęczony, ale gdy tylko go wyprzedzałem ten włączał 6 bieg i turbodoładowanie

Ale bieg bardzo ładnie, jak na debiutanta. Oczywiście biegał w domu już przy rowerze, ale na dystansach do 30km. Po biegu nie był zbytnio zmęczony. Poduszki łap też przetrzymały, więc chyba będzie kontynuować tradycję i przygotowywać się na SVP2. Niekoniecznie w tym roku, ale już na pewno w przyszłym.
Warto jeszcze wspomnieć, że na tym biegu p. Oskar Dora miał swoją ostatnią asystenturę i od niedzieli może również przeprowadzać biegi wytrzymałościowe SVP1-3.