Oj, tegoroczna Nowa Ruda nie byla szczesliwa chyba dla nikogo.

Veronika i Petr z Kiss i Kaimi Eden severu nie dojechali z powodu rozbitego auta, zgloszenie Luny Eden severu przepadlo i nie zostala przyjeta na wystawe. Ale pech nie chodzi dwojkami, a czworkami!

Przed wystawa Culsu pogryzl....labrador.

Aby bylo jeszcze "smieszniej"...pies (samiec). Nie bylo ciekawie, bo Przemek musial trzymac Balroga ("Zabije tego drania!"

), a ja zostalam z dziewczynami. Skonczylo sie dwoma dziurami w lapie Culsu. Na dole oberwal miesien, od gory dziura do kosci. Wet stwierdzil, ze szyc sie nie da, bo rana od kla i moze powstac zapalenie, wiec skonczylo sie na zastrzyku.
Tak wiec kolo ringu stawilismy sie w niezbyt doskonalej formie. Prawde mowiac, gdyby to byl moj pies, to dalabym sobie spokoj. Ale pies nie moj, wlascicielka zaufala, powierzyla nam swoje "oczko w glowie", a tu..... Na ringu wyjasnilam sedzinie sprawe pytajac, czy moge pokazac takiego psa. "Oczywiscie".
Najpierw szedl Balrog - wlasnie odrasta mu siersc, a w swietnej formie bedzie dopiero za jakis miesiac. Starczylo jednak na CWC, NPwR i dzieki temu Balrog ma na swoim koncie kolejny zaliczony championat - tym razem "dorosly".
Potem Culsu - Nowa Ruda miala byc testem jak dziewczyna bedzie sie z nami czula. Ale pod tym wzgledem bylo wzorcowo: spokojne pokazanie zabkow, ladny klus i super pozycja wystawowa, ktora ten miot odziedziczyl chyba genetycznie...

Niestety podczas ruchu Culsu kulala (ale czego mozna oczekiwac). Wiec ostatecznie dostala super opis, wszystko bylo OK, oprocz jednego: "suczka w dniu wystawy nie prezentuje sie doskonale z powodu mechanicznego urazu przedniej nogi - ocena bardzo dobra".
Dlatego Ali miala latwe zadanie - konkurentka odpadla, Balrog tez z nia nie mial szans, wiec przypadlo jej nie tylko CWC i NSwR, ale i Zwyciestwo Rasy....
Potem bylo juz o wiele przyjemniej, bo na wystawe udalo sie dotrzec Klarze z Luna. Puscilismy wiec psy na boisku na zewnatrz - szalaly chyba z godzine. Tzn zabawe rozpoczela oczywiscie Ali polujac na Balroga. Potem przylaczyly sie na pewien czas charty, pozniej goldeny. Luna na poczatku stala z boku i obserwowala....
...potem najpierw niesmialo probowala sie bawic z chlopakiem rodzynkiem....
...pozniej sie rozkrecila......
...i chyba przypadli sobie do gustu....
...cala zabawe zakonczylo wspolne wykopanie "Nory Pokoju"...
Jedynie biedna Culsu musiala zostac na smyczy, aby nie zabrudzic lapy. Byla z tego powodu straszliwie nieszczesliwa....
Odbije sobie pewnie na nastepnej wystawie...
W droge do domu ruszylismy wczesniej, bo z powodu Culsu nie zostalismy na finalach. I to byl dobry pomysl, gdyz pogoda mocno sie pogorszyla. Zamarzajacy deszcz dopadl nas dopiero na autostradzie. Ale i tak 250km jechalismy z powodu szklanki i objazdow (wypadki) prawie 8 godzin....