View Single Post
Old 03-09-2011, 12:56   #57
Margo
Moderator
 
Margo's Avatar
 
Join Date: Sep 2003
Location: Późna
Posts: 1,281
Send a message via Skype™ to Margo Send Message via Gadu Gadu to Margo
Default

Quote:
Originally Posted by jaskier View Post
Zapisami w umowie nikogo nie zmusisz do zatrzymania psa. Z resztą chyba celem nie jest na siłę zatrzymanie psa w środowisku, w którym będzie on obciążeniem dla właściciela.
Dokladnie o to chodzi - jesli ktos "traci serce" dla psa (przestaje go "kochac") to nie ma co dyskutowac - lepiej znalezc mu nowy dom... Obojetnie czy przyczyny sa blahe, czy powazne....

Quote:
Originally Posted by jaskier View Post
Moim zdaniem najważniejsze są dwie rzeczy - edukacja przyszłego właściciela tak, żeby był świadomy swojej decyzji, oraz jako taka weryfikacja przez hodowcę warunków, jakie pies ma otrzymać. Czasem właściciel nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie może tych odpowiednich warunków zapewnić.

Wszyscy są napaleni na exterior, na wytrzymałość, na inteligencje - ja też głównie na to zwracałem uwagę. A w internecie ciężko jest dotrzeć do solidnych informacji, które mówią o tym, że wilczaki są nieco inne, trudniejsze w prowadzeniu niż inne psy.
Co do warunkow. Szczerze? Ja ich nie sprawdzam - bo nie ma warunkow idealnych. Wilczak zyjacy w kawalcerce moze miec 500x lepsze zycie niz taki zyjacy w luksusowym palacu z 5h ogrodem. Znam przypadki, gdzie bogaci ludzie pozwalali psu umrzec w samotnosci bez podstawowej pomocy weterynaryjnej, podczas gdy ci "biedni" potrafili sie zadluzyc, aby ratowac ukochanego psa. Warunki i pieniadze nie maja znaczenia. Oczywiscie trzeba miec pieniadze na szczepienia i jedzenie, itd.... ale na tym koniec...

Co jest najwazniejsze to SWIADOMOSC wlascicieli... Dawno temu przestalismy pisac, ze wilczaki to rasa dla doswiadczonych wlascicieli psow... Bo kazda osoba, ktora sie zglaszala byla doswiadczona....
Prawda jest tez, ze nowi wlasciciele czesto spogladaja na wszystko przez rozowe okulary; ze "jakos to bedzie"... Sama taka bylam - wychowanie okazalo sie trudniejsze niz myslalam, ale glownie dlatego, ze bazowalo sie na informacjach o wychowaniu psow (ktore czesto byly zwykla bzdura).
I kolejna sprawa to oczekiwania - trzeba pamietac, ze ZAWSZE pojawi sie jakis problem, ze NIGDY nie bedzie tylko rozowo... Bywaja niesnaski w rodzinach, dzieci tez potrafia wykrecac numery - czasem sporo trzeba sie napracowac, aby przemowic im do rozumu... Na codzien rozwiazujemy problemy z ludzmi, a jednoczesnie oczekujemy, ze psy beda idealne.... a jak nie sa to uznajemy, ze sa "problematyczne"...

To kwestia podejscia.... czy oddamy dziecko, ktore moczy sie w lozku w wieku 7lat? Albo gdy kijkiem pobije inne dziecko w piaskownicy? Co zrobimy, gdy maluch nie chce zostawac w przedszkolu? Idziemy z nim do psychiatry? Jesli dziecko nie dogaduje sie z innymi to zamkniemy go w domu, czy tez zaczniemy szukac przyczyny i pracowac nad tym? W domu pojawiaja sie blizniaki - po kilku latach sa tak o siebie zazdrosne, ze dnie spedzaja na bojkach. Co zrobia rodzice? Oddadza jedno do domu dziecka?

Na serio nie ma wielkiej roznicy miedzy dziecmi i psami. Widac tylko diametralnie rozne podejscie ludzi... Oddanie dziecka nie wchodzi (zwykle) w rachube, oddanie psa nastepuje czesto bez mrugniecia oka...

Wilczaki mam juz jakis czas... i mam ich cale stadko... Oczywiscie doswiadczenie to jedna sprawa, ale wszystko dziala na zasadzie kilku prostych zasad:

- jesli pies cos zniszczy to nie ma to prawa sie powtorzyc. I to MOJE zadanie, aby tak sie nie stalo. Tak sie sklada, ze to my jestesmy "sapiens", a to do czegos zobowiazuje...
Pies zezarl auto to drugi raz sam luzem w nim nie zostanie (min do czasu, gdy bede pewna, ze sie nie nauczyl). Pies gryzie sie z jakims innym to nie bedzie z nim biegal do czasu, gdy nie bede pewna, ze byla to przejsciowa sprzeczka. Pies kogos nie lubi to nie puszcze go, aby mogl ponownie to "nielubienie" okazac...

- ja decyduje co sie robi, a co nie. Psy moga robic co chca, o ile nie lamia moich zasad.
Psy leza na kanapach - wolno im. Ale gdy to ja chce sie polozyc to mam do tego prawo i zaden pies nie ma prawa warczec, ze on tu lezy, a ja mam isc na podloge. Jedzenie - bure maja swoje skarby, ale gdy tym skarbem bedzie moje sniadanie to wyrwe je im chocby z gardla (a tak dla zasady, ze sie nie kradnie) i nie ma awantur, ze nie oddadza...
Pies sie skaleczy - ja mam prawo spradzic i opatrzyc rane i nie ma odgryzania sie (chocbysmy wiedzieli, ze to boli). To samo, choc mniej drastycznie dotyczy szczotkowania i innych podobnych malo przyjemnych czynnosci.
Psy maja prawo warczej, burczec, gadac, moga lapac za reke. Ale nie maja prawa gryzc. Koniec, kropka.

- nie wyzywam sie na psie za to co zrobil - nie chodze obrazona przez tydzien... Jesli sie wsciekne to tu i teraz - i jesli bede karac to jedynie gdy zlapie go na goracym uczynku. I pies bedzie doskonale wiedzial, ze wtopil na calego... Maskowanie uczuc i "ciamcianie", gdy para bucha uszami i w czlowieku gotuje sie krew nie ma ZADNEGO sensu - pies doskonale wie, co czuje wlasciciel i slodzienie psu, w momencie, gdyby sie go chetnie udusilo powoduje, ze pies jedynie "glupieje" (doskonaly przyklad to wlasnie Botisek).
Zwykle pieska usuwa sie z zasiegu naszego wzroku, a potem bije glowa o sciane, ze nie sie zabezpieczylo danej rzeczy tak, aby nie zostala zniszczona....

I trzeba sobie uswiadmic, ze istnieja bezproblemowe wilczaki, ktore nie sprawiaja zadnych problemow, ktore nie niszcza, nie maja glupich pomyslow i wyskokow. To psy KOJCOWE... Ktore nosa poza klatke nie wystawiaja....
Cala reszta predzej czy pozniej da sie we znaki... I jesli na nas wlasnie padlo to nie ma sie czego wstydzic i czego ukrywac... Bo w ten sposob problemow sie nie rozwiazuje...
__________________
.

The customs of your tribe are not laws of nature - George Bernard Shaw
Margo jest offline   Reply With Quote