No to choć to pogranicze opolszczyzny, przybył do nas Anyżek jako pierwszy z Brzegu Wilczak nie omieszka wspomóc ciotkę w byciu postrachem całego Dolnego Śląska
A do rzeczy przybyliśmy do domu w niedziele po dość długiej i podróży, przez to dzień był bardzo stresujący, smutny i samotny. Najbezpieczniej okazało się być pod sofą
Zwłaszcza jak mi pokazali to przedziwne ruszające się i wydające przeróżne dźwięki stworzenie:
Ale w końcu jakoś się udało przebrnąć przez ten kosmiczny dzień pełen nowości bez rodzeństwa mamy i ciotki
Ale na następny dzień już powróciła i odwaga i pewność siebie, choć nadal w ograniczonym wymiarze (kominka)
Ale to pozwoliło przynajmniej pożądnie się wyspać (bo te sofy od spodu takie nie wygodne

)
No a że dzień zaczął się dziś bardzo ładnie to i trzeba było skorzystać z niego
Czytałem wiele o wilczkach, ale nikt nie powiedział nigdzie, że tacy cudowni ogrodnicy z nich, ledwo co wyszedł na ogród już stwierdził że krzaczek źle wygląda i że on pokaże nam co i jak z krzaczorami się robi:
Póki co jest nieźle, Lunar z siostrzenicą mają obecnie status quo, jak wejdą w relacje inne niż lustrzane "Co to za stworzenie to jest i jeszcze patrzy na mnie i się rusza!!!!!!!" to na pewno dam znać.
Nadal walczymy ze strachem i niepewnością, ale z każdym dniem robimy milowe kroki ku temu i mamy coraz więcej radości z siebie wzajem.
Pozdrawiamy wszystkie wilczaki (mamę, ciotkę i rodzeństwo w szczególności!)
Oraz wszystkich tutaj zgromadzonych
(Będę się starał na bieżąco dodawać zdjęcia, które można znaleźć tutaj:
https://picasaweb.google.com/Wilaszczuk )