Mialam nie pisac - ale wlos staje na glowie, gdy sie czyta niektore wypowiedzi...
Historie Cara pilnie obserwuje, ale powiem wprost: w tej sprawie nie kiwnelam nawet palcem, bo... nie bylo juz takiej potrzeby. Wiedzialam, ze dziala duza grupa bardzo konkretnych osob, ktora wszystko doskonale zalatwia. Calosc byla przeprowadzona wzorcowo... Dla mnie to byl dowod (a raczej sprawdzian), ze wilczakowcy potrafia dzialac...
Co do samej adopcji - wybaczcie, ale nie powinno nikomu sie niczego wypominac... Obojetne co kto psu podarowal - czy to byla smycz, karma. Obojetne jaka dal i ile. Wazne, ze DAL! Liczy sie fakt. Czesc osob nie mogla nic zrobic osobiscie - wiec wsparla sprawe finansowo. Czesc pomogla - za zwrot kosztow. Nie dostrzegam nikogo, kto robil cos, aby ZAROBIC!!!! Wiec nie wystawiajmy nikomu takiej etykietki. Podziekowanie nalezy sie kazdemu pomocnikowi i za kazda zlotowke.
Pieniadze byly zbierane na przejazd Cara, wiec bylo JASNE, ze osoby, ktore pomoga dostana zwrot kosztow paliwa. I darczyncy wiedzieli na co pojdzie ich kasa. Nie bylo zadnego oszustwa. Jesli Grzesiek dal rade przewiezc psa taniej - niech bedzie. Ale sorry wypominac cos smokowi, ktory tez chcial jedynie ZWROTU za paliwo.... Bo jesli pojdziemy tym tropem to potem bedziemy pietnowac osoby, ktore co prawda chcialy pomoc, ale maja paliwozerne silniki. Zrobimy z nich zachlannych oszustow tylko dlatego, ze ich auta spala 2x wiecej niz np auta wlascicieli diesli?
Nie powinno byc tez szokiem to, ze Puchatek mogl przyjac pomoc dla psa. Nikt chyba nie chce teraz nam tu wmawiac, ze wziela Cara, bo wyczula w tym sposob na darmowe wyzywienie dla swoich psow!!!!! To dorosla osoba, ktora JAK NIC dokladnie wiedziala, ze to tez wydatki... I wziela to pod uwage. Psy nie musza trafiac do warunkow palacowych, do ogromnych wylozonych marmurem domow, na skorzane kanapy, na duze wybiegi z angielskim trawnikiem. Gdzie miski wypelnia najdrozsza karma i wolowinka z lewego boku. Liczy sie to CO dostaja od LUDZI...
A jesli kogos poruszyla historia Cara i postanowil go wspomoc MIMO TEGO, ze ten mial juz dom. Ze postanowil przekazac Puchatkowi pieniadze to nic w tym karygodnego i MIAL DO TEGO PRAWO. Na psich forach taki sponsoring to zadna nowosc. Wiele osob ma psy z adopcji i utrzymuje je m.in z datkow. Jesli natomiast ktos uwazal, ze skoro Puchatek wziela psa to teraz "niech sama zywi" - tez mial do tego prawo. Nie musial dawac ani zlotowki. Nikt
nikogo do niczego nie zmuszal!
Co do samej historii Cara:
1) Nagle pojawilo sie tyle glosow osob, ktore "wiedzialy, ze tak bedzie". To dlaczego nikt nie ostrzegl Puchatka? Dlaczego nikt nie napisal, ze taki pies to nie dla niej???
2) Dziwi mnie, ze po Puchatku jada osoby, ktore sa generalnie ostatnimi, ktore taka krytyke powinny pisac. Puchatek nie dal rady - niestety. Ale tez darujmy sobie krytyke, bo tak juz z psami po przejsciach bywa... Czlowiek nie wie co w nich siedzi do czasu, gdy sie o tym nie dowie... "Na oko" po kilku godzinach, czy jednym dniu obserwacji NIEWIELE widac. I NIE MALO ZNACZENIA czy psa odebral by Puchatek, czy zrobil to ktos inny. Car
okazal sie byc o wiele bardziej problematycznym psem niz bylo o nim pisane. Jego atak na czlowieka zostal opisany jako atak z winy czlowieka. Czego wiec miala sie obawiac Puchatek, skoro doswiadczenie z psami MA?
Wszystko moglo sie ulozyc dobrze, a ze sie tak nie stalo... TRUDNO. Stalo sie.
Z jednej strony troche niedokladnie zostal rozpoznany charakter Cara. Z drugiej - okazalo sie, ze ma takie urazy z ktorymi Puchatek sobie nie poradzi (jak zreszta wiekszosc z nas). Ale moglo byc calkiej inaczej... Doswiaczenie jest wazne, ale nie zalatwia sprawy, bo kazdy taki przypadek jest inny. Wymaga glownie elastycznego podejscia... Kazda adopcja duzego psa jest troche ryzykowna, bo czasem sie trafi na Irana, ale czasem na Cara...
3) Krytykuje sie Puchatka za brak doswiadczenia z SAMCAMI tej rasy. A krytykuja osoby, ktore doswiadzenie niby maja, ale i tak w swoim czasie 'polegly' i doszlo u nich po pogryzienia czlowieka z rodziny. I to przez psy wychowanego od szczeniaka!! I teraz krytykuja kogos, kto dostal psa po przejsciach?
Poza tym "doswiadczenie" jest ciezkie do zdefiniowania. Czasem specow graja ci, ktorzy nie maja kompetnie pojecia i mielismy 2 przypadki, gdy z psami radzili sobie laicy, a 'spece' wysiedli...
Mam w domu agresywna suke owczarka - wzielam ja mimo kompletnie braku doswiadczenia z agresywnymi sukami ONow...

Bestia byla taka, ze pani domu wsuwala jej miske do kojca na kiju... Tak, to wlasnie moja ukochana Dora... pies do rany przyloz... domowy przytulaka..
Nie chodzi mi o to, aby dawac agresywne psy laikom, ale o to, ze kazdy przypadek jest inny... Nie ma na to regulek, kto jest dobry, a kto nie...
4) Pani Ewa zarzuca, ze Czesi nic nie robili. Ze pewnie sprawe zignorowali, bo maja za duzo wilczakow w schroniskach u siebie. Pomijam juz fakt, ze hodowca, ktory sie promuje na speca od rasy, o doskonalych kontaktach z czeskim guru od rasy powinien doskonale wiedziec, ze czeski system pomocy takim psow jest SWIETNY i dziala bez zarzutu. Ze w momencie znalezienia wilczaka w schronisku ludzie z klubu staraja sie skontaktowac z wlascicielem, hodowca, a jesli sie to nie udaje to psu szuka sie nowego domu. Dziala to tak sprawnie, ze mimo bardzo duzej ilosci psow tej rasy ich ilosc w schroniskach jest mala. A jesli juz sie taki trafi to szybko to schronisko opuszcza. Tak samo reakcja Czechow w sprawie Cara byla natychmiastowa - osoby z komisji hodowlanej psa identyfikowaly. Co zreszta doskonale widac, gdy przeczyta sie caly temat o Carze.
5) Basiek daje siebie jako przyklad doskonalej adopcji... Zacznijmy od tego, ze jeden z czeskich psow zostal najpierw pani odmowiony, gdyz sprawa byla zalatwiana przez 'posrednika', co sie hodowcy nie spodobalo. Sprawa adopcji suczki jest sprawa O WIELE latwiejsza niz sprawa adopcji psa po przejsciach. Szansa na sukces jest wieksza.
Ale to nie oznacza, ze nie nalezy PROBOWAC.
To, ze Ginka byla odbierana osobiscie - radze wlasnie zwrocic uwage na to, ze sprawa Ginki nie byla sprawa "gardlowa". Natomiast Car potrzebowal nowego domu szybko. Osobisty odbior sie chwali, ale nie zalatwia sprawy. Kilka godzin, czy nawet kilka dni to NIC, bo "ukryte
wady" psa wychodza czasem nawet po miesiacu. Tak jak pisalam - NIE MA TU REGUL.
To ze komus sie udalo nie oznacza, ze zrobil lepiej, tylko ze mogl miec latwiej, albo wiecej szczescia. Asystowalam przy wielu adopcjach suk i w tym wypadku "zwroty" praktycznie sie nie zdarzaja.
6) Przyznaje, ze Basieka mam troche na oku, bo co innego, gdy bledy w ocenie psa popelnia "przecietny wlasciciel" wilczaka, a co innego osoba mianujac sie BEHAWIORYSTA! Twierdzenie, ze dominacja i agresja Cara wynika z braku postepowania z takim psem jest.. bzdura... I wlasnie z powodu takiego ignorowania tego co widac w tym psie doszlo do pogryzienia... Nie mozna pisac, ze to pies dominujacy z dobra psychika o psie, ktory jest dominujacy, a swoje zdanie probuje wymoc zebami atakujac ludzi...
Mam sprawozdanie z jego pierwszej adopcji. Mam opis psa od ludzi, ktorzy go wiezli. Mamy wreszcie charakterystyke od Rudy: "pies ma dość mocną psychikę, jest inteligentny i okazuje wszelkie oznaki dominacji". Te "wszelkie oznaki dominacji", to latanie z kita w gorze wsrod ludzi to wlasnie powody agresji tego psa. Jesli ktos mu podpadnie to Car tlumaczy po swojemu, ze to on jest tu panem. Nawet jesli podpada mu czlowiek.
Stad ofiarami atakow nie byly osoby DELIKATNE, czyli KOBIETY, ale wlasnie inne osobniki 'dominujace', czyli mocni mezczyzni... Car nie jest "swirem", to nie jest uposledziny pies. Ale pies, ktory zostal tak wychowany/uksztaltowany, ze jest BARDZO problematyczny.
7) Car trafil do Rudy - i niebiosom musimy dziekowac za Rude. ALE pamietajcie, ze takich psow potrzebujacych pomocy jest wiecej. Ze Ruda nie ma 1-2 psow. Ma ich wiecej. Dlatego wszyscy ludzie od wilczakow zwracaja sie do niego dopiero w ostatecznosci. Najpierw kazdy stara sie znalezc dla psa normalny dom - taki, gdzie pies bedzie czlonkiem rodziny. Jesli problemy psa sa male to poradzi sobie z nimi kazdy, kto bedzie probowal. Jesli sa wieksze - tez znajda sie ludzie, ktorzy podolaja. Do Rudy kieruje sie psy, ktore rzeczywiscie sa mocno "skrzywione" i do adopcji sie nie nadaja. Ruda pracuje z nimi, a jesli uda sie je wyprostowac to ida do nowych domow. Jesli nie to...zostaja. Nie ma mozliwosci ani sensu, aby wszystkie zostawaly u niego, bo po kilku latach jego dom bylby jak calkiem spore schronisko. Gdzie nie ma FIZYCZNEJ mozliwosci zapewnic psu godnego zycia (kontakt z ludzmi). Ruda jest ratunkiem dla wielu psow - ale tez warto pamietac, ze nie
chodzi o to, aby z miejsca wysylac mu kazdego problematycznego wilczaka...
Miala byc adopcja, wyszla wielka walka... I masa niepotrzebnych atakow...
Nie atakujcie Puchatka, bo na serio nie ma za co. Psy zmieniaja domy, ale daje Wam slowo, ze takie "typy" jak Car zdarzaja sie sporadycznie. Psy z drugiej reki maja problemy, ale zwykle sa to szczegoliki. Szukaja nowych domow, za ucieczki, sikanie w domu, niszczenie rzeczy, strachliwosc... Za cos co daje sie latwo rozwiazac - czemu daje sie zapobiegac.
Agresorzy pojawiaja sie zwykle pod przykrywka "wspanialych charakterow", "wybitnie spokojnych psow" czy "psow do strozowania". Moga byc super psami na czas transportu, na czas obserwacji i dopiero po "zadomowieniu sie" pokazywac na co je stac.
Dorota sie 'przejechala', ale blad mogl popelnic kazdy. Pies zyje, nie "wcielo go". Znaleziono nowy dom.
Probowala i chwala jej za to. Nie udalo sie - pech.
Ktos inny moze miec wiecej szczescia i biorac bitego wilczaka ze schroniska moze trafic na przyjaciela do konca zycia...
Ja tematu nie traktuje jako lansu Puchatka - historia Cara byla otwarta dla wszystkich. Wszystko odbywalo sie online. Dzieki temu mozna bylo obserwowac losy "naszego" Cara. I prawde mowiac byloby O WIELE mniej problemow z wilczakami, gdyby ludzie nie bali sie pisac o swoich problemach otwarcie.
O tym z czym maja problem....