Kiedyś, dawno dawno temu.. :-)
Zastanawiałem sie czy zakochać się w ładnej i prawdopodobnie "niezbyt złozonej psychicznie" :-) czy też może postawić na osobowość, bogatą naturę olewając sprawy wyglądu.
Tak, wiem jak to beznadziejnie brzmi, ale wierzcie mi miałem nieraz bardziej beznadziejne pomysły :-)
I doszedłem jednak zdecydowanie do jednego:
Bogactwo wnętrza partnera zapewnia ciekawe życie.
Nie powiedziałem że łatwe, ale na pewno bogate w wrażenia.
I te wesołe, wspaniałe, i w te koszmarniejsze.
Ale jedno jest zdecydowanie pewne. Szarość dnia to mały ale skuteczny sztylecik pchający nas w odchłań gnuśności, odbierający oddech, pokrywający pajęczyną.
A gdy nasze życie płonie ogniem, to nawet koszmary czynić potrafią nasze życie pełniejszym i ciekawszym, choć oczywiście nie łatwiejszym.
Kiedyś umierałem sobie na pogotowiu.
I wiecie o czym wtedy zdążyłem jeszcze przed "odjechaniem" pomysleć? Nie o bliskich, nie o jakichś tam niespełnionych planach. Zdążyłem pomyśleć o tym że tak banalnie i szaro odchodze w poczekalni pogotowia. Takie to było nijakie i szare, takie beznadziejnie nijakie.
Kiedyś także siedziałem zamknięty na komisariacie na klasyczne 24h do wyjaśnienia.
I szarość i bezbarwność celi to był koszmar.
Gdy wyszedłem następnego dnia przed komisariat, i spojżałem się na krzewy przy jego schodach.. popłakałem się. Były tak piekne, tyle było w nich szczegułów.. Tyle detali - i kazdy inny. Tyle się w nich działo :-)
A niech mi DeMolka zeżre całe mieszkanie. A niech mi zje klawiaturę od kompa, i najnowszą komórkę. Przynajmniej poczuję że żyję, a cały środek będzie mi pulsował tak że tętno krwi w uszach zagłuszy szum miasta. Będę wiedział że żyję :-)
A przecież o to chodzi, NIE?!
..będzie DeMolka... Postanowiono.