![]() |
Szukam domu dla Wilczaka
Witam,
Nie wiem za bardzo jak zacząć, może po kolei. Jesteśmy z mężem właścicielami prawie rocznego Wilczaka. Psa kupiliśmy od hodowcy z centralnej Polski (woj. Łódzkie). Nieuświadomieni przez hodowcę i praktycznie bez doświadczenia przyjęliśmy Wilczaka do naszej rodziny. Już od początku zaczęły się problemy, wiedzieliśmy, że Wilczaki nie są zwykłymi psami i są bardzo trudne w wychowaniu i ułożeniu, jednak chcieliśmy się podjąć tego wyzwania i poświęcaliśmy Małemu 80 % naszego czasu. Dodam tylko, że Psiak zdominował całe Nasze życie, nie piszę tu o stratach materialnych/ finansowych, a bardziej o doprowadzenie nas w poczucie bezsilności. Psa po pół roku chcieliśmy oddać/ sprzedać jednak przywiązaliśmy się emocjonalnie do niego i serce nie pozwalało nam podjąć takiej decyzji. Nie mamy kompletnie warunków na trzymanie Wilczaka, były momenty, że nie dawaliśmy sobie z nim rady i konsultowaliśmy się z innymi hodowcami. Mały rósł i nabrał sił, niczego mu nie brakowało, dostawał dobrą karmę (Royal Canin) regularne treningi, bardzo długie spacery. W domu miał wytyczane granice, wiedział czego mu nie wolno (jednak zawsze uparcie je łamał co doprowadzało nas do białej gorączki) przez niego straciliśmy wielu znajomych. Ludzie się go bali (chociaż nie jest agresywny) nie jest za delikatny w zabawie i potrafi boleśnie kąsać. Kaganiec rozwala 5 minut (rzuca się, ociera, zapiera, tarza by go zdjąć/ rozwalić). Żadna klatka nie wytrzymała prób zostawiania go samego w domu lub z kimś. Daliśmy mu 2 szansę i wysłaliśmy go na 3 mies. szkolenie pod okiem doświadczonego trenera i behawiorysty po skończeniu treningu nasz pies ma te same problemy jak wcześniej i nadal nie ułatwia nam życia, a swoim zachowanie znowu wpędzi nas w kłopoty. Mam kilka pytań: 1. Co zrobić żeby Astro nie zjadał kup, padliny czy innych śmieci . To że się w tym tarza to juz pół biedy gorzej ze on zjada przeróżne świństwa, na ulicy mąż musiał mu wyciągać wielkie kupsko niewiadomego pochodzenia z pyska, obaj byli zdrowo upaprani. Pozwalamy mu sie tarzać bo wiemy, że to go relaksuje ale on chodzi miedzy blokami i wynajduje dziwne rzeczy boje się, że zje trutkę na szczury albo się rozchoruje. 2. Astro nadal podgryza ludzi, łapie natarczywie za ręce i ciągnie, ludzie sie go boja. Jak mu się zabrania albo wstaje i odchodzi to on szczeka i próbuje ugryźć w nogę. 3. Nadal ciągnie na smyczy, jak widzi psa czy kota czy gdzieś chce iść to strasznie sie zapiera. A czasem łapie zębami za smycz i chce ja przegryźć jak mu zabraniamy to zaczyna wariować skacze z zębami i powarkuje próbując się wyrwać. 4. Dzisiaj kolejne podejście zostawania samemu. Po naprawdę długim spacerze, zabawie i ćwiczeniach w lesie, tych co pokazał nam trener. Czyli czekaj, mąż odchodzi i potem wracam a Astro nie rusza sie z miejsca. Wszystko ok wrócili do domu, mąż przygotował sobie listę co kupić żeby w sklepie sprawnie załatwić sprawę, chwile posiedział z nim na balkonie żeby sie totalnie wyluzował, dał mu michę i wyszedł biegiem do sklepu po coś na kolacje. Jak wrócił Astro drapał w ścianę przy drzwiach wyjściowych, w przedpokoju wielka kałuża sików, a pies rozsmarowuje je po ścianie, wyjąc panicznie. Nie było go może z 8min sklep jest 300m od bloku, a psa słyszał już po wyjściu ze sklepu. Powoli i sukcesywnie demoluje nam mieszkanie (ono jest dla niego za małe). Dodam, że nowa klatka, która miała być solidniejsza niż poprzednia przetrwała jedynie 4min (mąż zszedł na dół wyrzucić śmieci, Astro wyrwał aluminiowe pręty, rozmazał wszędzie swoje odchody i tak jest za każdym razem odkąd go mamy). Ciągle wracają te same problemy i chyba faktycznie mimo szczerych chęci nie jest to pies dla nas, dlatego postanowiliśmy, że zaczniemy sie rozglądać za nowym domem dla niego. Jakbyście Państwo słyszeli czy jest ktoś zainteresowany kupnem młodego Wilczaka z całym dobytkiem podamy swój numer telefonu. To już trwa za długo, nie stać nas na szkody i szkolenia które i tak nie dadzą takich rezultatów, popełniliśmy błąd kupując Wilczaka i teraz chcemy to naprawić w miarę jak najlepiej dla psa. Nie mamy warunków dla niego, mieszkamy w 45 m.2 on i my się męczymy. Bardzo przywiązaliśmy się do niego emocjonalnie, jest to kochane psisko, emocjonalne, często okazuje miłość i radość jednak logika każe nam go oddać komuś, kto zapewni mu godniejsze warunki niż my. Codziennie wmawiamy sobie, że jutro będzie lepiej jednak nie możemy się tak w nieskończoność oszukiwać. Astro ma rodowód, paszport, wszystkie szczepienia, jest po rodzicach championach i jest psem z potencjałem jednak przez naszą niewiedzę i brak szczerości i rzetelnych informacji ze strony hodowcy bardzo źle dobraliśmy rasę do warunków w jakich żyjemy i stylu życia. Bardzo prosimy o nie ocenianie nas, a pomoc w znalezieniu mu lepszego domu. Zależy nam na dobru psa i chcemy oddać go w lepsze ręce osobie, która poświeci mu więcej czasu i cierpliwości niż my. Dziękuję |
Hej,
nie będę krytykowała, tylko chciałam poprosić o fotki psa i dane rodziców, skoro mamy pomagać. Jeśli mamy w czymś brać udział i jest, to podane na publiczne forum, to ludzie chcą wiedzieć. Dzięki |
:( Szkoda, że dopiero teraz znaleźliście to forum, gdy mleko już się rozlało. Gdybyście tu zajrzeli przed kupnem, nawet hodowca nie musiałby Wam niczego opowiadać, wiedzielibyście, że te wszystkie powyżej opisane problemy są typowe dla wielu (jeżeli nie większości wilczków).
PS Royal Canin to nie jest dobra karma. Nie dziwię się, że pies sobie chce uzupełniać florę bakteryjną jedząc kupy... |
Czy kontaktowaliście się w tej sprawie z hodowcą? Szukanie nowego domu, na ogół, dzieje się przy zaangażowaniu hodowcy (taka ich rola i powinność). Warto zacząć szukać pomocy 'najbliżej', zwłaszcza dla psa z problemami.
|
Powinniscie jednak skontaktowac sie z hodowca.
Niech zgadne - Łuskiewnik Wilczy Duch? Moze sie myle, ale data i rejon sie zgadza... Powinniscie sie zwrocic do Hodowcy, a jesli on umyje ręce (co moze sie zdarzyc) - trzeba szukac gdzie indziej. Sa dwa miejsca w PL, gdzie mozna oddac problematycznego doroslego wilczaka, ale chyba raczej nieodplatnie... |
Dobry wieczór!
Nie ma co Was oceniać. Chociaż wilczaka żal. Społeczność wilczakowców nieźle działa na FB -jeśli dacie dane psa i zdjęcia, nie będzie problemu z udostępnianiem informacji -może znajdzie się chętny na rocznego wilczaka. Ale ja oddając taką "bombę hormonalną" raczej nie chciałabym za nią pieniędzy od potencjalnego chętnego /ryzykanta?/ -i tak zaraz się go wpuści w niezłe koszty... ... Quote:
Inna sprawa, że jedzenie odchodów może być odruchem nerwowym. ... Quote:
... |
Witam,
tego posta wstawił admin, pisząc do niego nie opisaliśmy tu wszystkiego, dlatego chce sprostować parę rzeczy. Proszę nie piszcie, szkoda Wilczaka bo on akurat na tym najlepiej wychodzi, cały świat kręci się wokół niego. Pies jest w bardzo dobrym stanie psychicznym, nie jest wystraszony, zna podstawowe komendy, jest dobrze ułożony i zadbany, dostaje witaminy, glukozaminę, karmy miał przeróżne od Acany, Brit, Royal Canin dla owczarków, Josera, Nutra, plus przez pewien czas Barf. To że Wilczaki, a w szczególności młode psy i to chyba nie zależnie od rasy wsuwają wszystko co znajdą, to nas nie dziwi tylko boję się, że się czymś struje. Ma wszystko czego zapragnie, jednak nasza historia związana nim jest nieco dłuższa, a i z hodowcą nie mamy najlepszych relacji, z racji tego jak nas potraktował. Nie chce podawać szczegółów oraz wskazywać kto to, ale jedno jest pewne żaden szanujący się hodowca by nie potraktował tak psa i właścicieli: 1. Zapytałam się hodowcy o możliwość kupna szczeniaka, nie mieśmy za bardzo doświadczenia z tą rasą i liczyliśmy na profesjonalne podejście. Okazało się, że hodowca podszedł do tego czysto materialnie, zapytał sie tylko o nasze warunki. Wtedy jeszcze pracowaliśmy za granicą, więc po psa musieliśmy przyjechać autem. Jak przyjechaliśmy na dwa tyg. zobaczyć psa, hodowca nas zwodził, że młody jest niby na Słowacji, a później, że ma gorączkę. Wszystko jednak okazało się kłamstwem bo pies siedział w klatce, udało nam się go wreszcie zobaczy w przed dzień wyjazdu i to jeszcze musieliśmy jeździć i załatwiać sprawy związane z nim (weterynarz, związek kynologiczny). 2. Co się okazało również za szczeniaka zapłaciliśmy dwa razy tyle z racji tego, że wtedy pracowaliśmy za granicą. Oprócz tego dopłaciliśmy do tego aby pies był gotowy do drogi. Mimo tego, że hodowca i weterynarz zapewniali nas, że pies jest już gotowy. We Francji okazało się, że musimy czekać jeszcze 8 dni kwarantanny. Czyli nawet nie mając szansy oswojenia się z psem od razu jak go dostaliśmy tułaliśmy się po Europie we trójkę w aucie przez prawie 10 dni. … Mimo tego że początki były trudne, dawaliśmy sobie szanse. Piesek jest naprawę wspaniały, mega uczuciowy plus istny wulkan energii, my też nie należymy do zamulaczy dlatego wspólnie spędzamy dużo czasu. Jesteśmy aktywną parą, jednak pies rośnie jego temperament również. Jak zostaje sam, to jest masakra, zniszczone rzeczy, zasikane, czasem zasrane podłogi. Już od prawie roku nigdzie nie byliśmy razem, pies dominuje nasze życie, nie radzimy sobie z nim. Jeśli byśmy byli bezmyślnymi materialistami psa mogliśmy sprzedać za granicą, bo tam mieliśmy oferty z racji tego, że to mało znana rasa. Nie dopuszczaliśmy tego do siebie, bo on jest częścią naszej rodziny. Razem tyle juz przeszliśmy, ale nie możemy się dłużej oszukiwać. Nie mamy warunków na takiego psa, 44mkw w bloku, to nie jest miejsce dla Wilczaka. Mamy zaprzyjaźnionego tresera, Astro był na 3 miesięcznym szkoleniu- intensywne treningi i w dużej klatce nocleg, zostawał sam- była panika, ale po jakiś czasie mu sie udawało. W mieszkaniu nic go nie powstrzyma, biega panicznie po całym mieszkaniu. Na początku uczyliśmy go zostawania w klatce, ale jak został sam w domu rozwalił obie i od nowa to samo. On musi mieć mocna klatkę i duży ogród, my nie jesteśmy w stanie mu tego zapewnić. Dlatego głównie dla jego dobra chcemy mu znaleźć dom z warunkami na które zasługuje. Jest to dla nas mega trudna decyzja. Ale proszę nas zrozumieć, ten pies potrzebuje przestrzeni, pomimo 5 spacerów dziennie- mąż z nim biega, dziennie z psem robi 20 km, jednak to i tak jest za mało. Nie wiem, może coś robimy źle? |
ale on jest NORMALNYM wilczakem, zadnej tu problemy w psie nie widze. normalny typiczny przedstawiciel rasy. to chyba problema u Panstwa niestety ze nie umie cie zyc z taka rasa ( to nie wasza rasa i tyle). Najlepej jak juz mowila Graba, daj cie namiary na psa ( info) i oddaj cie jego tym kto nie beda w jego normalnym zachowaniu widziec problemy :)
powodzenia |
No przecież piszemy że on jest normalnym zdrowym szczęśliwym psem, TYLKO MY NIE MAMY WARUNKÓW i dlatego z wielkim bólem serca szukamy kogoś kto będzie wstanie zapewnić mu odpowiednie warunki.
A mam jeszcze takie pytanie, czy może ktoś opanował jak zostawić Wilczaka samego w małym mieszkaniu na 8h? Do tej pory mąż pracował w domu i pies uzależnił sie od niego, niestety do takiego stopnia że jak pies ma zostać sam to wpada w straszną panike i może sobie zrobic krzywdę. Raz na balkonie prawie wypadł przez barierkę z 4 piętra. Jak byśmy mieli ogród z klatka nawet byśmy nie rozważali tego. Astro to częśc naszej rodziny, poczciwe dobre, miluśniskie psisko. Zniszczył nas jego lęk separacyjny do tego stopnia że zaczyna to się odbijać na naszym związku. Dobrze wiemy że on z tego nie wyrośnie i że jakiś czas będzie dzielnie siedział sam w małym miszkanku i cierpliwie czekał na właścicieli. Wilczaki to przecież szczwane łobuziaki, wiecznie kombinujące. |
Quote:
Argument, że pies "zdominował nam życie" nie jest wg mnie żadnym argumentem. Wszystkim nam wilczaki przetasowały życie (niektórym ze zmianami miejsc zamieszkania, pracy itp. włącznie). Takie już są, że z niektórych rzeczy trzeba często albo zrezygnować, albo przewidzieć w nich miejsce dla swojego wilczaka... Argument, że pies potrzebuje przestrzeni, to też nie do końca argument. Wiele wilczaków żyje w blokach i ma się bardzo dobrze, nieraz nawet lepiej od tych "ogrodowych". Ogród jako przepis na szczęśliwego psa to mit, który upadł już dawno. Wasz pies nie potrzebuje przestrzeni i ogrodu. To raczej Wy go potrzebujecie, by rozwiązać problem, z którym nie potraficie sobie poradzić w inny sposób. PS I nie zganiajcie wszystkiego na hodowcę. Jakkolwiek "niecnie" się zachował, zanim się ktoś zdecyduje na przyjęcie psa pod swój dach, ma obowiązek zapoznać się z charakterystyką rasy. A możliwości są. To co Wasz pies robi, nie jest niczym nowym dla tej rasy. PS2 W tym wszystkim macie jednak duży plus, że nie zamietliście sprawy pod dywan, tylko zdecydowaliście się zamieścić wpis tu, na forum, co zawsze się łączy z wystawieniem się pod pręgierz krytyki. Nie każdego na to stać. ;) |
Jestem właścicielką półtorarocznego wilczaka. Oczywiście przerobiłam wszystkie problemy, a życie zmieniliśmy do tego stopnia, że przeprowadziliśmy się na wieś;-)
Ad. 1 Wyrośnie, choć nie do końca, dawać żwacze i lekko podśmiardnięte mięso Ad. 2 Też w pewnym stopniu wyrośnie, nie dopuszczać do kontaktu z ludźmi, którzy są przewrażliwieni;-) Ad. 3 Kantarek Ad. 4 To jest problem największy. U mnie wraz z wiekiem było gorzej a nie lepiej. Pomogła przeprowadzka na wieś i zamykanie w solidnym kojcu jak nie ma właścicieli, wraz z drugim psem - ulubionym towarzyszem zabaw (nie wilczakiem) Ogrodzenie posesji (1,60 m) jest zdecydowanie niewystarczające. Skąd Pani jest? Nie wiem czy mogę pomóc, ale proszę o informację na priva. |
Quote:
Quote:
|
Quote:
Quote:
Quote:
Quote:
|
Przepraszam ale nie znam Pani i nie wiem jeszcze co Pani lubi czego nie a tym bardziej w żaden sposób nie próbowałam tu nikogo urazić. Nie dąsamy sie i nie fochujemy, tylko rozmawiamy i szukamy rad u bardziej doświadczonych posiadaczy wilczaków :)
|
Quote:
WY zalatwialiscie papiery? A hodowca po co jest? OBOWIAZKIEM hodowcy jest wydac psa z papierami. Rozumiem, ze wystawienie metryki moze sie przedluzyc, ale zeby wlasciciel musial to zalatwiac... Ile mial piesek skoro Francja nakazala kwarantanne? Piesek byl niby na Slowacji? To pochodzi z polskiej hodowli, czy polski hodowca byl tylko posrednikiem? Ta zmiana ceny na dwa razy wieksza tez strasznie smierdzi.... Quote:
Szkoda tylko, ze nie spotkalismy sie tu o wiele wczesniej. Udaloby sie Wam uniknac wielu popelnionych bledow...takze tego pierwszego jakim byl pewnie zakup malucha... I to tez powod dla jakiego wielu hodowcow nie pyta, czy nowy wlasciciel wie co potrafi ta rasa i jaka jest jej charakterystyka... Po prostu caly internet pelen jest negatywnych/rzetelnych opisow CzW... Juz nawet na spacerach slychac szepty "Piekna rasa, ale takiego psa nigdy sobie nie kupie". ZDAJE sobie sprawe, ze mamy miedzy hodowcami osoby, ktore celowo maluja CzW w rozowych barwach. Czy to mowiac, ze rasa jest o wiele latwiejsza niz sie mowi, czy tez twierdzac, ze ich "linia" jest spokojniejsza... ;) Ale forum ja to ma wlasnie stanowic przeciwwage... Co do samego psa... Niestety jesli szukacie szybkiego sposobu na zmiane zachowania psa to..nie istnieje... Po opisie widac, ze potrzebna bedzie masa pracy... Nawet dobrze prowadzony wilczak potrafi niezle dac w kosc....a jego dorastanie twa dlugo... (Zwykle) Duzo czasu uplywa zanim szczeniak nabiera rozumu... Widze, ze nie macie sily na walke... A na serio znajdziecie tu pomoc, tylko podajcie jakies szczegoly. Imie psa, skad mozna go odebrac (jakies namiary kontaktowe). Jesli psiak jest we Francji, to i wtedy mozemy pomoc... No i fotki tez by sie przydaly... |
Jeszcze jedno, gdybyscie jednak postanowili "walczyc"...
Quote:
Co jest dobre to fakt, ze udalo mu sie tam wyciszyc... Wiec jakas szansa na uspokojenie psa jest... Nie wiem jak wyglada Wasze mieszkanie, czy macie na to szanse, ale wiele zmienilaby (stosunkowo duza) klatka.. Nie, nie taka kupna, ale robiona na zamowienie - spawana solidnie i na stale... Sa takie, z ktorych nie udaje sie wyjsc nawet szczeniakowi/mlodemu psu. A co sie nie udaje to nie jest powtarzane... To by pomoglo "wyciszyc" psa, aby zobaczyl, ze gdy Was nie ma w domu to nic zlego mu sie nie dzieje... Zalatwiloby to chyba ten najwiekszy problem.... |
@emsigna
1 tak własnie robimy często w lodówce trzymamy kilka dni mięso w pojemniczku i dodajemy mu do karmy. Najbardziej martwi nas to że on co chwila coś chrupiena spacerze, już nawet zastanawialiśmy się że nad zatrudnieniem go w spółdzielni do sprzątania osiedla. Wyjada wszystkie najgorsze rzeczy, martwe gołebie, czy resztki jedzenia, a juz kosze na śmieci to dla niego istny raj. Wiemy że to normalne, boimy sie tylko o jego zdrowie, nie wiadomo co ludzie pod balkonami zostawiają. A Astro ma rewelacyjna pamięć, pamięta że wczoraj pod balkonem było coś smakowitego i potrafi nastepnego dni bezbłednie pobiec do tego miejsca aby dokończyć. 2 duża cześć naszych znajomych, przestał do nas przychodzić, mówiąc: bo tam jest TEN pies. My tez z racji tego że mamy pasa nie możemy go zostawiać za długo samego nie wychodzimy już nigdzie. 3 To są sporadyczne przypadki, rozumiemy że młody jest ciekawski i to bardzo, wszędzie go pełno :). Da się nad tym ciągnięciem zapanować, wystarczy że jak dostaje głupawki na smyczy delikatnie go przytrzymać stanowczo mówiąc spokój. Trochę pokłapie zębami i się uspokaja. Zdarza się jednak że przez przypadek ugryzie dotkliwie w nogę czy rękę. On jest duży ale nadal zachowuje się jak szczeniaczek. 4. To jest główna przyczyna naszych frustracji, nie jestem fachowcem i nie chce urazić tu bardziej doświadczonych forumowiczów, ale wydaje mi się że psy jako istoty żywe mają różne temperamenty / charaktery. Nasz jest mega emocjonalny i jeszcze tylko i wyłącznie z naszej winy nie został nauczony zostawania samemu. Jak wspominaliśmy przez jakiś czas przebywaliśmy za granicą i tam wynajmowaliśmy mieszkanie ( z którego własnie przez psa nas wyrzucono) i dlatego nie mogliśmy sobie pozwolić na większą demolkę. Co do przeprowadzi to nie da rady, nie stać nas na domek na wsi, jesteśmy młodą parą starająca się jakoś przetrwać w obecnych czasach, nie mamy bogatej rodziny ani nikogo kto nam pomoże. |
@z Peronówki
No na hodowce nie możemy liczyć, kilka razy dał nam do zrozumienia że tu chodzi o kasę, nawet na książeczce zdrowia Młodego wypisane były strony z projektantami ubrań (nie najtańszych). My pracowaliśmy w Irlandii, a zatrzymali nas przed eurotunelem bo jak sie okazało kwarantana trwa 21 dni a nie 14 jak nam powiedziano. Młody z Polskiej hodowli, Ojciec Słowak, pdobno tam był ale jak się sam hodowca później wygadał nigdzie sie nie ruszali. |
Bardzo dobry post, Margo. :)
To prawda; wilczaki próbują, póki widzą szansę powodzenia. Sądzę, że dla psychiki (i "dobrostanu") psa niewielka to różnica, czy zostaje sam zamknięty "na ogrodzie", czy w porządnej klatce w domu (dla sąsiadów może być. :D ), a tak naprawdę z tego, co napisaliście, jedyny tak naprawdę poważny problem, to właśnie to zostawanie. Edit Surowego mięcha nie powinno się mieszać z karmą. Powinno się zadbać o przynajmniej kilku, jak nie kilkunastogodzinny odstęp między podaniem suchej, a surowizny (zupełnie inaczej przebiega proces trawienia jednego i drugiego). |
mialam sie nie wtrącać, ale trudno...
niedobrze, ze sa hodowcy, ktorzy traktuja rozmnazanie psow wylacznie jak biznes. Tyle za krycie, tyle za szczeniaka, a po odejsciu od kasy reklamacji nie uwzglednia się. Miejmy nadzieje, ze w tym wypadku tak nie bedzie... Niedobrze rowniez, ze sa dorosli ludzie, ktorzy nie przemysla swoich decyzji. W tym znaczeniu szkoda psa, bo on jest traktowany przedmiotowo. I naprawde niewazne, jaka karme pies dostaje - moze ptasie mleko 3 x dziennie - i czy ma miski ze zlota albo z platyny. Mnie jest go żal wlasnie dlatego, ze po tylu miesiacach jego zycie wywroci sie do gory nogami... Oczywiście zgadzam się, ze teraz należy sie skupić na znalezieniu rozwiązania. Myślę, że powinniście schować dumę do kieszeni i jednak porozumieć się z hodowcą. Jeśli to nic nie da, moze osoba uprawniona "wrzuci" waszego psa na liste psow szukajacych nowego domu. Ale do tego oczywiscie konieczne jest podanie jego danych. Jest Ela Wojtko (jantarowa wataha), ktora czasem przygarnia niechciane wilczaki. Mozecie sie rowniez skontaktowac z fundacja Pies Szuka Domu. Prowadzacy ta fundacje sami maja wilczaki, moze pomoga w jakis sposob. Wujek gugiel poda Wam adresy stron i kontakty. A - i jesli jest to pies, o ktorym mysle (a sadze ze sie nie myle :rock_3) to znam jego brata - mieszka niedaleko nas. Rownie radosnego i wpatrzonego w swojego wlasciciela psiaka juz dawno nie widzialam :). |
Ja bym sie starala powalczyc skoro kochacie ta niszczycielska moc. Kazdy z nas ma problemy, a tak naprawde ten wiek kolo 1 roku zycia jest najgorszy, kolo 2 robi sie coraz lepiej trzeba tylko przez to przebrnac, oczywiscie pojawia sie inne problemy, ale to tez normalne.
Jak juz Margo wspomniala ja tez bym zainwestowala w klatke spawana, my taka mamy w samochodzie bo krolewicz notorycznie cos sobie podgryzal. Przy spawanej ani razu nie kombinowal z gryzieniem, za grube prety. Warto tez zrobic mu wieksza klatke, u nas jak znalazl jest wys.80 szer. 70 dl. 110 ale ja mam bardziej kompaktowa wersje wilczaka no i to jest klatka samochodowa wiec u Was moglaby byc nawet wyższa, szersza i dluzsza. Nasza jest taka: https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.n...35662567_n.jpg Nie przejmujcie sie zjadaniem kup, tak bywa, wiekszosc ma taki okres, mozna dawac zwacze, stare mieso, niektorzy mowia ze dodawanie drozdzy pomaga, sprobujcie zamowic zoladki nieczyszczone czyli z zawartoscia krowiego zoladka. Raz w tygodniu czy co dwa mu to dawac, smierdzi jak diabli ale bedzie wcinal z radoscia. Jak wzielam Ura to sporo znajomych tez poszlo w odstawke, bo im pies nie pasuje bo ja nie chce bez niego gdzies sie szlajac. Trudno, znalezlismy nowych znajomych, ktorzy go akceptuja i lubia, nie bede ukrywac ze sporo z nich to wilczakowcy, ale mam tez takich ktorzy mimo ze mieszkaja w niewielkich mieszkaniach zapraszaja nas bardzo czesto wlasnie z Urem, nie przeszkadza im ze klaczy, z checia nawet go dokarmiaja o ile on cos wezmie :D Kazdy przechodzi przez okres zebiaszczy, moj to do teraz lapie za reke jak sie za bardzo ucieszy, taki jest , probowalam naprawde wielu metod, ale on wciaz musi ta paszcze rozewrzec chocby na chwilke ;) Ciagniecie tez sie czesto zdarza, bo one koniecznie musza cos zobaczyc, powachac, polizac. Oczywiscie zalezy od wieku, moj jest teraz okropnym burakiem, sadzi sie do samcow, a suki by zakochal na smierc. Ale staramy sie ogarnac to i mam nadzieje ze sie poprawi. Cieszcie sie ze macie ciekawskiego wilczaka, ja uwielbiam to w rasie. Na pewno przyda sie na przyszlosc i za wszelka cene bym utrzymywala ten stan. Nie wiem gdzie teraz mieszkacie, ale moze jest szansa na spotkanie sie z innym wlascicielem wilczaka, z ktorym sobie spokojnie pogadacie, a mlody sie z nim wyszaleje. I jeszcze jedna sprawa, wilczak zmeczony jest tylko i wylacznie umyslowo, zmeczenie fizyczne jest chwilowe. Sprobujcie porobic z nim cos przy czym bedzie musial pomyslec, albo co go zmeczy. Moze tropienie, moze agility, obedience, ale podkreslam ze to Wy musicie z nim pracowac, a nie obcy ludzie. |
Na tym szkoleniu odwiedzaliśmy go, chodziliśmy razem na spacery. Potraktowaliśmy to raczej jako kolnie, powiedziano nam że to może pomóc, nauczyć psiaka samodzielności. W pewnym sęsie zadziałało.
Co do mieszania pokarmów, dziękuje za cenna uwagę. Zepsute mięsko funkcjonuje jako smakołyk no i jako uzupełnienie suchej karmy, ale niech pozostanie tylko smakołykiem. Dokładnie, tym JEDYNYM problemem jest lęk separacyjny. Nie wiemy już co zrobić, dlatego wydawało nam się ze skora tam na szkoleniu w lesie, gdzie były tylko 4 psy i trenerzy, Astro miał swoja klatkę udało mu się wyciszyć, może to jest rozwiązanie. Wieś, ogród i własny duży kojec? |
Quote:
Tylko PRACA - wasza praca nad psem może mu pomóc. Metraż i warunki mieszkaniowe nie mają tu nic do rzeczy. |
Quote:
Quote:
|
Quote:
Quote:
Quote:
Ale zostawiam ta sprawe na boku... Zastanowcie sie jaka jest Wasza decyzja... Mozemy probowac szukac rozwiazania dla psich problemow... Zostawanie w domu zalatwi (chwilowo) klatka. Psia wylewnosc poczatkowe separowanie od gosci i "zmeczenie" (psychiczne) psa. I..dorastanie... Kupy i padlina - mozna probowac wzbogacic flore bakteryjna (moze pomoze). Na kazdy problem jest kilka mozliwych rozwiazan... Trzeba by bylo poprobowac (ale nikt nie da gwarancji, ze sie uda)... Nowy dom - tez jest to jakas opcja... Niejeden wilczak dobrze w Polsce trafil... |
Quote:
Wiec w tym wypadku (jesli juz) to lepiej postawic na adopcje bezposrednia... "Z reki do reki"... ;) |
Quote:
W kazdym razie trzymam kciuki, zeby dalo sie problem jakos rozwiazac z happy endem dla psa |
Ciesze się że wreszcie napisałam na tym forum, dziękuję wam za słowa wsparcia.
Naprawdę to dla nas dużo znaczy :) Zamówimy następną klatkę, oto ostani wyczyn Astra, oraz kilka jego fotek http://29pmstudio.com/qil/astro002.jpg Ja poprostu wole leżeć obok klatki :) |
U mnie akurat pomógł kojec w ogrodzie. Gdy jeszcze nie było kojca i pies zostawał w domu, to gdy tylko zamykałam drzwi to zaczynało się wycie. Teraz chętnie wskakuje do kojca i spokojnie obserwuje otoczenie. Tłumaczę sobie to tym, że dookoła coś się dzieje - ptaki, psy, konie za ogrodzeniem i pies się nie nudzi. Wiem oczywiście, że to nie jest rozwiązanie dla każdego. Pytanie, czy można jakąś rozrywkę zapewnić, jak pies zostaje sam w domu w klatce i czy to w ogóle tak działa?
U mnie na pewno nie działało zostawianie zabawek do gryzienia. Pogryzienie czegoś było ciekawe tylko pod warunkiem, że piesek sam to sobie wynalazł. |
Quote:
|
Emka, przede wszystkim nie klatka z aluminium, to dla wilczaka sekunda, zamowcie porzadna klatke, z porzadnymi pretami, porzadnie spawana i taka by pies mial wiecej miejsca by mogl zarowno usiasc jak i bez problemu sie polozyc. Ja wiem ze czesc osob powie ze klatka musi byc na polozenie sie, ale u nas niska i mniejsza klatka sie zupelnie nie sprawdzila, pies byl w stresie, ciagle na czujce, w drodze zamiast lezec to siedzial skulony, w naszej obecnej sie kladze, a jak chce usiasc to tez moze bez problemu, chetnie do niej skacze.
|
Klatka spawana. Każda, którą możecie ruszyć z miejsca we dwoje będzie za delikatna.
Tu macie sexi w klatce, która powinna być OK. http://www.wolfdog.org/forum/showthr...t=10950&page=6 Proponuję też odrobić pracę domową i przeczytać uważnie: http://www.wolfdog.org/forum/showthread.php?t=20768 Zaniepokoiło mnie to podgryzanie przy próbach uspokojenia. Dzwoni mi, że może to być początek poważniejszych problemów z dorastającym psem. Ale przez internet wiele się nie zrobi. |
Quote:
|
Quote:
emka po zaopatrzeniu się w solidną klatkę, skonsultowałabym się na Waszym miejscu jeszcze z dobrym /najlepiej sprawdzonym przez wilczakowców/ behawiorystą, który pomoże Wam z lękiem separacyjnym jak i innymi problemami. My przez internet możemy starać się pomagać dając wskazówki, rady, ale jednak zupełnie inaczej rysuje się sytuacja kiedy ktoś zorientowany w problemie zobaczy psa na żywo i będzie Wam pomagał na bieżąco :) |
Vuko jest naszym pierwszym wilczakiem wcześniej nie mieliśmy żadnego psa tylko kota ale jak wzieliśmy go z hodowli to kontakt był cały czas,wszelkie pytania,pomoc mieliśmy dostępne 24/h. My postawilśmy od początku na pracę z psem najpierw posłuszeństwo i socjal,braliśmy go wszędzie,aby poznawał ludzi,otoczenie różne dżwięki,chałasy,doszła nauka jazdy autobusem,kolejką,pociągiem,początki nie były łatwe było buntowanie się,próba gryzienia,o kagańcu nie wspomnę.Mieszkamy też w bloku 51m/2,klatka u nas nie zdała egzaminu i też jako szczeniak potrafił rozwalić pręty,lęk seperacyjny jest do dzisiaj ale już nie z tak zdwojoną siła jaka była czyli demolka,my wczesniej stosowaliśmy feromony ale to nie podziałało tak jak byśmy chcieli,potem doszło do zamykania na klucz drzwi od sypialni i dziecka pokoju więc zostawał w salonie,a tam dostawał żuwacze,chowałam mu w róznych katach przysmaki aby miał zajęcie i ma do dzisiaj włączony telewizor na animal planet,staramy się go oczywiście na długo nie zostawiać w domu ale jak juz zostaje sam to już nie ma demolki,ja bym spróbowała jeszcze z nim popracować wiem że to nie jest łatwe ale może się opłaci,chiciałam jeszcze napisać że wilczaki to zwierzęta stadne i z rególy nie lubią być same,ale praca z nimi daje efekt,my teraz chodzimy na tropienie.
|
http://www.wolfdog.org/forum/customa...tar3875_20.gif
Zarejestrowany: Dec 2007 Postów: 989 Kiedys ktos skorzystal z tego co napisalam wiec moze Wam sie przyda pare rad zaczerpnietych z mojego doswiadczenia z wilczakami. http://www.wolfdog.org/forum/images/icons/icon1.gif 1-zmiana klatki na nowa (zle skojazenia) 2-konieczna zmiana miejsca 4-osloniecie klatki zeby stwozyc cos na zasadzie budy 5-stopniowe wydluzanie czasu zostawania psa w klatce. 15 minut siedzenia obok klatki z psem i 5 minut wychodzenia z domu. Spróbuj zostawic właczone radio, ja tak robie zeby zagluszyc odglosy z zewnatrz kiedy nasze bure zostaja same i zaslaniam okna ,u ciebie wystarczy zabudowana klatka na zasadzie budki. Po 5 min.powrocie do domu nie wypuszczaj burego z klatki tylko daj mu jeszcze kolejne 15 minut na zaakceptowanie sytuacji czyli-usiadz obok klatki z czyms smakowitym dla burego i daj mu do klatki tylko wtedy, gdy bedzie spokojny. W czsie gdy młody zajada smakołyk w klatce Ty mozesz zajmowac sie spokojnie swoimi sprawami . Jak buras skonczy jedzenie stan ze smycza w rece i wypusc go z klatki ale tylko gdy mlody jest spokojny.Nagroda za caly czas jaki zostal w klatce bedzie spacer. Pamietaj zeby mlodego duzo chawlic za dobre zachowanie to dziala jak nagroda. Jeszcze jedno,obojetnie czy jestescie w domu czy Was nie ma stosujcie ten sam rytual zostawania psa w klatce zeby mlody zalapal ze tak ma byc i wtedy nie bedzie wpadal w panike jak teraz. Mam nadzieje ze cos z moich doswiadczen sie przyda. Pozdrawiamy i trzymamy kciuki:) A...i nie zamykajcie klatki jak jestescie w domu,chwalcie gdy tylko mlody sam do niej wchodzi. |
podpisuje się pod tym, co pisała DORA.
My jeszcze robiliśmy tak, że na noc Wondera szła do klatki i po naszym rannym ogarnięciu klatka była otwierana. Wprowadziliśmy też komendę "do siebie" na którą to udawała się Panna do klatki i czekał tam na nią smakołyk. Trzeba cierpliwości, ale daje radę. No i klatka, to ma być KLATKA, a nie kojec na yorka ;) |
Wlasnie komenda ,,do siebie "tez jest konieczna,dzieki za przypomnienie:p
|
A jak ktos zlapie dola to polecam "The dark side of csv" (https://www.facebook.com/groups/441116166024638/). Nic tak nie polepsza nastroju jak fakt, ze inni maja gorzej... ;)
https://scontent-b-fra.xx.fbcdn.net/...67339864_n.jpg |
Quote:
PS. Mój pies też ma dośc mocny lek separacyjny. U nas egzamin zdają zabawki typu Kong, lub "kule smakule" (zawijam kilka chrupków karmy w gazete, potem znow kilka chrupków i kolejna warstwa gazet i tak do momentu aż kula jest dośc spora i wypchana chrupkami. Na koniec zaklejam wszystko taśmą.) Jak Narsil widzi że robie takie zabawki sam pedzi na góre i czeka aż je dostanie. Podgryzanie po łydkach też opanowaliśmy. Narsil jak sie nakrecił to szczypał, a jak sie chcialo go odpedzic, albo ktoś pisnął/krzyknął AŁŁ! to głupi tym bardziej sie nakrecał. Pomogło wyciszanie go. Przytrzymywałam go jak podchodził pod nogi, kazałam usiąśc i czekac. Jak sie uspokoił to mógł odejśc (na komende zwalniajaca). No i znudziło sie psu po jakims czasie. A zasada, że jak coś sie kilka razy nie uda, to sie znudzi jest jak najbardziej prawdziwa. U nas tak było np. z otwieraniem lodówki. Narsil otwierał non-stop i wyżerał wszystko, łącznie z jajkami o.O Zaczełam zabezpieczac ją tak że nie mógł sie juz dostac do środka i lodówka stała sie nudna. Teraz jak zostaje sam nawet do niej nie podchodzi. Dodam że u nas klatka nie za bardzo zdawała egzamin. Wciągał do niej wszystko co tylko mógł, nawet rzeczy bardzo od klatki oddalone. Jeździł tą klatką po pokoju (chociaz solidna bardzo). Próbował podkopywac klatke, wiec pazury miał zjechane do zera. Siusiał i robił stres-kupe. Potem rozdeptywał to wszystko i była masakra. Na szczescie zostawanie luzem wychodzi mu bardzo dobrze. Jedyne 'szkody' to otwarte szafki w kuchni i sporadycznie kupa w piwnicy. Dodam też że Narsil ma obecnie prawie 4 lata i nie da sie ukryc że najwieksze nateżenie leku to był okres od 1-2 lat. Nie poddawajcie sie jeszcze. Sprobujcie wypracowac z nim jakies rytuały tzn. jemy zawsze o tej samej godzinie, wychodzimy o tej samej godzinie i tak codziennie. U nas to zdawało egzamin. Teraz możemy sobie pozwolic na randomowe wypady z domu bez psa. :) |
Quote:
P.S. Jestem z forumowiczów bardzo dumna - WD wraca w dobrym stylu:tard |
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
Kiedys (zanim rozpoczeto badania i zanim okazalo sie, ze i CzW moga byc nosicielami) trafialo sie robic (nieswiadomie) takie skojarzenia... Ale teraz? W czasach, gdy psy sie bada i bez problemu mozna dobrac pare, gdzie (min) jeden rodzic jest czysty robic cos takiego.. Po co? :/ Mnie interesuje jeszcze cos innego. Calkiem niedawno rozmawialam z Agnieszka o badaniach DNA Gisotsu. Chodzilo o to, ze dzieci jego cierpia z powodu przekretow w hodowli Crying Wolf i braku pewnosci co do pochodzenia tych psow... Gisu jest jednym z niewielu Crying Wolfow u ktorych rodzicielstwo mozna jeszcze przebadac (bo jego ojciec to Slowak i chetnie udostepni psa do badan) i ostatecznie oddalic podejrzenia od jego potomkow. Obiecala, ze zaraz po szczeniakach wykona i opublikuje takie badania... Teraz zastanawiam sie, czy decyzja o skonczeniu z wilczakami ma zwiazek z wynikiem..... :roll: |
Ja mam pytanie - czy Wy wróciliście do Polski? Bo mam wrażenie, że tutaj łatwiej byłoby trafić w obeznane z wilczakami ręce. Byłoby Wam łatwiej (o ile jeszcze macie ochotę na kolejną próbę). Póki co - spróbujcie nieco zmienić sposób myslenia. To, że Wam sie wydaje, że pies jest szczęsliwy i ma 'wszystko', niekoniecznie pokrywa sie z jego zapotrzebowaniem na szczęście. Wilczaki potrzebują nieprawdopodobnej kontroli emocji ze strony człowieka, są jak najczulszy sejsmograf. I to praca nad samym sobą daje najlepsze rezultaty. Nie piszę tego aby kwestionować Wasze postępowanie, piszę o doświadczeniach i popełnianych błędach. Z moich obserwacji najlepsze efekty zaliczają ci, którzy są spokojni i konsekwentni (ale też nie musztrujący, tylko czuli-jesli można), nie rzucają się od sposobu do sposobu. Znajdują najbardziej wyczerpujące zajęcie dla psa, wchodzą w spokojne rytuały. Było o tym wyżej.
Ale jeśli podjęliście decyzję o oddanu psa do adopcji - szukajcie intensywnie, to jeszcze wiek, który daje psu szansę. I nie gniewajcie się, ale chciałabym aby każde wyguglowanie frazy 'czechosłowacki wilczak' dawało w pierwszych wynikach Wasz pierwszy post :( Bo serce sie kroi, w jak zastraszającym tempie pojawiają się takie przypadki, jak Wasz. Trzymam kciuki aby młody miękko wyladował. |
Quote:
... Mnie trochę zastanawia to nie dające się opanować jedzenie różnego "ścierwa", w tym własnych odchodów... Emka napisałaś, że Wasz wilczak je dobrze i różnorodnie. W tej sytuacji raczej bym odchodziła od myślenia, że czegoś mu w pokarmie brakuje. Raczej zaczęłabym się zastanawiać, czy to nie jakieś nerwowe "natręctwo". Psy zestresowane miewają takie akcje, choćby w postaci wygryzanie sobie sierści do żywego mięsa na łapach czy ogonie. Napisałaś, że pies cierpi z powodu stresu związanego z Waszą nieobecnością. Może u niego to jedna z form rozładowywania stresu?.... I bardzo, niestety, wątpię, że Wasz pies jest szczęśliwym psem. To co napisałaś, nie wskazuje na to. Stres związany z Waszym zostawianiem go samego, jeśli natychmiast go nie rozwiążecie i nie zastopujecie będzie się rozwijał i może wejść nawet w niebezpieczne "rejony". Znane są przypadki, gdy wilczak potrafił stać się zagrożeniem także dla własnego Opiekuna. O nowym nawet nie wspominam. Z serca radzę szybko podejmować decyzję, co chcecie: pracę "na maxa", by pies został w Waszej rodzinie, czy oddanie go. Roczny wilczak z chęcią do przejęcia kontroli, to "nie przelewki". Możecie sobie narobić sporo kłopotów. I psu też. ... Ładny chłopiec ten Wasz Astro. ;-) ... P.S. W sumie, to się nie dziwię, że Wasza hodowczyni nie wspomniała Wam o Wolfdogu..... :twisted: |
Quote:
|
Quote:
Jestem w stanie zrozumiec - choc od zawsze uwazalam to za dranstwo jeszcze w czasach, gdy dotyczylo Czech i Slowacji - 100% podwyzke ceny zalezna od miejsca zamieszkania. Nie akceptuje tego, ale tak jak wyzej - mamy wolny rynek i za szczenie mozna nawet kazac placic sobie sztabkami zlota... To nabywcy decyduja, czy placa kosmiczne ceny, czy kupuja szczeniaka w normalnej cenie... Ale czego nie jestem w stanie zrozumiec to fakt, ze jesli juz nakazuje sie placic komus 2 razy wiecej za szczenie to nie raczy sie nawet pozalatwiac czegos takiego jak papiery w zwiazku i papiery potrzebne do wywiezienia szczeniaka za granice... |
Quote:
|
Quote:
"Liczman" się znalazł..... :lol::lol::lol: |
Kurcze mało przyjemna sprawa... Czytam ten wątek z 2 powodów:
1). Moja Aroon jest od Agnieszki (i jako hodowca - przynajmniej w moim przypadku kontakt był dobry- były szczepienia, książeczka zdrowia, wyprawka i dobre rady - zanim przywiozła mi moją buraskę były długie rozmowy i opowiadania o rasie / choć ja wcześniej już jakąś wiedzę zebrałam - choć z drugiej strony opowiadanie o życiu z wilczakiem to jak uczenie latania ptaka kiwi;) - i absolutnie nie jestem adwokatem Hodowczyni - nie wiem jak zachowywała się do innych 2). Jak wszyscy (większość) wie - jestem tym "bystrzakiem" co adoptował podrostka;P U nas się ułożyło (myślę, że po ponad roku życia razem mogę tak powiedzieć). Dużą pracę w adaptację miała Aroon - która bardzo szybko mu pokazała kto rządzi i jakie są zasady :lol: Atman jest bardzo zrównoważony - ma jednak swoje odpały, które wyniósł z domu poprzedniego - a mianowicie ucieczki - tak trzeba go pilnować - mimo biegania, męczenia i wysokiego płotu potrafi dalej dać nogę (nie, nie codziennie, ale raz na jakiś czas coś mu odwala i leci na "glinki" by zażyć rybnego zapaszku:rock_3) - ale nie o to chodzi w tym wątku.. Chodziło mi o to jak duże ma znaczenie pierwsze przyzwyczajenia z domu... Jeśli teraz pies ma aż tak duży problem ze zostaniem samemu w domu/bez swojego przewodnika - znaczy, że przywiązanie jest bardzo duże. Ja osobiście się zastanawiam w jaki sposób mógłby się odnaleźć w nowym domu - do nowej rodziny/przewodnika.. Ile czasu zajmie mu adaptacja - czy jest możliwa pełna asymilacja z nowym przewodnikiem? |
Aha i mam jeszcze jedno pytanie...
Czemu właściciele pieska w ŻADNYM swoim poście oficjalnie nie napisali co to za pies i z jakiej hodowli? Bo wiecie..z zasady jak się chce oddać w dobre ręce czy też sprzedać (nie ważne) to jest to jedna z pierwszych informacji, które się podaje (a parę osób prosiło o tą informację). Bo za tym idzie rodowód, badania etc... A tu tylko poszlaki - większość się domyśliła o kogo chodzi, ale jakby nie patrzeć - ta informacja powinna się pojawić... |
Quote:
Ja nie chcę się tu za bardzo mądrzyć, bo moje doświadczenie obejmuje tylko jednego - mojego Wilczaka, ale chciałam napisać co zaobserwowałam u swojej suki. Jak zostawała sama w domu, gdzie nic się nie działo, to wymyślała sobie sama rozrywki, co kończyło się oczywiście demolką. Problem się rozwiązał, gdy zaczęła zostawać w kojcu w ogrodzie gdzie widać jak przez cały czas wszystko obserwuje. Wilczak cały czas monitoruje otoczenie, to go pobudza, jeśli nic się nie dzieje Wilczak zaczyna się nudzić, a wiadomo, znudzony Wilczak to Wilczak sfrustrowany... Myślę, ze warto rozważyć zapewnienie jakiejś rozrywki psu, gdy jest sam w domu, nie wiem, chociażby widok przez okno, jeśli za nim jest coś co Wilczaka interesuje (np. inne zwierzęta), albo jak wcześniej pisałam, coś co może wciągnąć do klatki i rozszarpać jako namiastka polowania;-) I jeszcze wydaje mi się, ze nie trzeba straszyć obecnych właścicieli, jak jednak zdecydują się oddać psa, że robią mu taką straszną krzywdę, zdecydowana większość psów daje sobie z tym radę (czasem gorzej z właścicielem;-)) Natomiast ja nie bardzo sobie mogę wyobrazić Wilczaka, który jest szczęśliwy siedząc przez 8 godzin zamknięty w klatce, nawet jeśli poza tym jest wybiegany. Ktoś tu wcześniej pisał, że Wilczaki męczą się psychicznie a nie fizycznie i ja się z tym w zupełności zgadzam. Najgorszą rzeczą dla Wilczaka jest brak stymulacji i nuda. Oczywiście wiem, że to nie jest recepta na wszystkie problemy, ale myślę, że to też należy wziąć pod uwagę. |
Wilczak wilczakowi nie równy.
Są takie co w trakcie nieobecności przewodników przesypiają nie zamykane w mieszkaniu i są grzeczne (podobno;) Ja swoich nigdy nie zamykałam w kennelu/klatce w mieszkaniu. W trakcie mojej nieobecności biegają po dworze... (Atman czasem w kojcu - bo skubany idzie nasz szukać;) I wiem, że w swoim czasie (teraz szczęśliwie wyrosła już z tego Aroon) wyła.. Tyle ile mnie nie było wyła...3h, 5h ..8 h.... Bez przerwy. I tak..myślę, że to był lęk separacyjny. Miała zajęcia, 2 psa za płotem i kota..zabawki, przechodniów i teściów za płotem co co chwilę do niej wychodzili, żeby wiedziała, że nie jest zupełnie sama (czasy jej młodości ;) A i tak wyła.... Powiem więcej był moment, że tak silna była potrzeba jej bliskości ze mną, że np. jak chodziliśmy na spacery i wchodziłam do sklepu a przed nim zostawał z nią mój mąż to też wyrywała się i wyła... I szczerze to nie sądzę, że gdybym w tamtym okresie musiała komuś ją oddać to było by "dała sobie radę". |
Quote:
|
Quote:
Quote:
|
A może spróbujecie feromonów. Tu daje link http://www.zooexpress.pl/go/_info/?id=2414
Nie działają jak machniecie czarodziejskiej różdżki, ale może pomoga na tyle uspokoic psa żeby można było z nim popracowac nad zostawaniem w domu. |
Quote:
Swoją drogą ja swojego Wilczaka przez pierwsze pół roku oddawałam 5 razy dziennie;) a w pracy zaczęli podejrzewać, że mąż mnie bije, bo miałam tak posiniaczone ręce;) Ale przetrwałyśmy i teraz jest OK. |
Witam wszystkich, tutaj mąż emki, postanowiłem że ja cos napisze teraz z racji tego że przebywam sam na sam z psem:) Fajnie że tak sie temet rozwiną i dziękuje za zaangażowanie.
Postaram sie odpowiedzieć na większość pytań i opisać obecne zmiany. 1. Szczeniaka kupiliśmy z hodowli w Sulejowie, my mieszkamy w Piotrkowie Trybunalskim. Swoja drogą fajnie jakby gdzieś w okolicy można było się spotkać z innymi posiadaczami Wilczaków. Do tej pory Astro nie miał szansy na spotkanie z takowym. 2. Co do leków separacyjnych i tych stress-niespodzianek postanowiłem podejść nieco inaczej do tematu (mam nadzieje że nie robię błędu ale zaczyna działać). Zrezygnowałem z klatki a z racji tego że mamy ładna pogodę balkon jest cały czas otwarty zaryzykowałem i zacząłem opuszczać na chwile mieszkanie widząc że pies jest pochłonięty obserwacja. Oczywiści gdy tylko usłyszał trzaśniecie drzwiami, zaraz leciał i drapał w drzwi ujadając. Odczekałem aż przestanie, czyli pobiegnie na balkon tam poszczekać, wtedy wchodziłem i jak gdyby nic nie zwracałem uwagi na psa. I tak znowu i znowu na coraz dłużej i muszę powiedzieć ze Astro został już sam parę razy i tylko dwa razy w tym tygodniu musiałem posprzątać. Raz gdy poraz pierwszy został na dłużej, do warzywnika po pomidory pobiegłem ;). Potem jeszcze byłem wyrzucić śmieci i nie trzeba było sprzątać Astro tylko szczekał i wył. No i teraz właśnie sprzątałem ale to przez pecha, bo wyskoczyłem na szybko do sklepu licząc na szybka akcje ale pani akurat uczyła się zakładać rolkę papieru do kasy, szło jej fatalnie a ja już w głowie obstawiałem jakie będą straty, na szczęście, jak wyszedłem (ze sklepu widać nasz balkon) Astro stał na balkonie i obserwował otoczenie jak mnie zobaczył ucieszył się i wbiegł do domu na klatce słyszałem że szczeka pod drzwiami. Nie było mnie dość długo jak dla Astra bo dobre 10min. Na balkonie znalazłem na wpół zjedzona / rozdeptaną kupę ale pies był już spokojny. Mimo tej kupy byłem z niego dumny :) 3. On cierpi na syndrom niespokojnej szczęki on po prostu musi coś kłapnąć. Jak kogoś chce zachęcić do zabawy to właśnie podszczypuje tak, najgorsze że ludzie sie go boja i ich ruchy i krzyki bardziej podkręcają go. Ja nie odskakuje tylko stanowczo i głośno mówię nie wolno, robi wtedy te słodka smutna minkę ale odpuszcza 4. Co do podjadania to chyba szczeniaki tak mają? Zbierają i chrupie co się da, wydaje mi się że wyrośnie z tego? Odnotowałem że jest coraz bardziej wybiórczy w tej konsumpcji. Ciesze się że ten temat się tak potoczył bo w głębi serca nie chcemy oddawać naszego Dzika. Przez te 10 miesięcy tyle przeszliśmy razem, Astro to już część naszego życia nie wyobrażam go sobie w grupie psów w jakimś schronisku. Jak byśmy musieli go oddać to tylko i wyłącznie indywidualnej osobie którą we trójkę dobrze poznamy. Puki co walczymy dalej. Popieram piszących tu doświadczonych przewodników, rada dla laików zanim weźmiecie psa zastanówcie się 2 razy zanim Wilczaka 10 razy. Są to cudowne stworzenia ale mega absorbujące. |
Quote:
można się kiedyś spotkać w pół drogi między Wawą a Piotrkowem T. Nie ma problemu - tylko ustalić trzeba z wyprzedzeniem. |
Quote:
Quote:
Szkoda, że tak późno trafiliście na WD. Szkoda, że samotnie przechodziliście swoje małe "piekło" -razem łatwiej :lol: - tutaj i na FB mamy swoje "grupy wsparcia". Ja to się na wilczakach kompletnie nie znam, ale są tu dobrzy Opiekunowie, którzy swoimi doświadczeniami mogą pomóc Wam naprostować zaistniałe problemy. Niektórzy z nas poburczą, powarczą, capną zębami, ale nie stresujcie się. W końcu poznaliście już życie z wilczakiem. ;-) Mnie podoba się Wasza chęć zawalczenia o wspólne życie z tym małym "potworem". ;-) Oby pomysł oddania młodego był tylko wynikiem chwilowej załamki nerwowej. :lol: .... O... Widzę, że już wsparcie nadeszło. :) |
Spotkać się można, ale jeszcze nie mam auta.
Nasze życie jest nieco pogmatwane Marta (emka) jest znowu w Irlandii a ja siedzę sam z Astro. Staram się kończyć remont i pracować ale Astro daje mi zdrowo w kość plus wprowadza własne poprawki w mieszkaniu ;) |
Obserwuję sobie dyskusję cichutko i w sumie to nie mam chyba już nic do dodania, bo napisane zostało już w zasadzie wszystko...
...powiem tylko, żebyście uważali z tym balkonem. Wilczak nie jest na tyle durny, żeby skoczyć w przepaść, ale jeśli mieszkacie gdzieś nisko to w jego głowie kiedyś może wykiełkować pomysł, żeby iść poszukać właściciela, a to może być bardzo niebezpieczne zarówno dla psa, jak i dla otoczenia. Ja już od dawna mam klamki powyjmowane z okien, żeby Cześ nie wydostał się na balkon. Znam go już trochę i mam miliard różnych wizji tego, na ile durnych pomysłów mógłby wpaść, gdyby został sam na balkonie i w tym czasie zobaczył kota, psa, czy znajomą osobę... Trzymam kciuki za Was i młodego ;) |
Quote:
|
Hehe to ja jestem nadopiekuńczą "opiekunką" nie zostawiłabym moich oszołomów na balkonie - ani na 1, ani na 2 czy 10 piętrze..;P Jakoś moje zaufanie i wiara w ich bystrość jest wyjątkowo mała :p
Ale jak już pisałam wilczak wilczakowi nie równy :twisted: |
Quote:
..http://dl.wolfdog.org/g/18/189191.jpg http://dl.wolfdog.org/g/18/187954.jpg http://dl.wolfdog.org/g/18/182155.jpg |
Ano właśnie :D moja Aroon też włazi wszędzie:p Skubana jak kot wchodzi po siatce (takiej od płotu;) łapy w oczka wkłada:P
|
Brrr... ilekroć czytam o problemach z lękiem separacyjnym cieszę się, że mnie ten problem ominął. Przy odsetku wilczaków z tym problemem, musiałam mieć wielkie szczęście. Wydaje mi się, że to dzięki obecności Tamlina w domu. Tak naprawdę Baldur prawie nigdy nie zostaje sam w mieszkaniu, bo ma stałego kompana. Natomiast wszystko to co w nim zapewne buzuje jak nie ma domowników, odbija sobie na nas a nie na meblach. Już nie pamiętam jak to jest tak na luzie wejść do mieszkania :lol: Najpierw trzeba się mocno przygotować psychicznie i fizycznie, żeby nie mieć powybijanych stawów i zębów...miłość wiczaka potrafi być bolesna :twisted:
|
Quote:
Doskonale rozumiem Wasze odczucia i chęć oddania psa, jeśli jednak chcecie próbować dalej to to nie jest problem nie do rozwiązania, przynajmniej nie w tym wieku. Później może być gorzej. Ja ćwiczyłam z psem, wydłużałam czas, odczulanie itp. itd. - efekt w zasadzie marny, właściwie to żaden, bo 5-10min po pół roku to nie efekt. A dalej było tak: 1. klatka, ciężka, spawana,z odpowiednim rozstawem prętów i grubą podłogą - żaden sklepowy badziew, one są dobre dla psów, które nie chcą z nich wyjść. Pies zamknięty w takiej klatce nie powinien się załatwiać. 2. fluoksetyna dawkowana wedle ulotki Reconcilu tj. fluoksetyny dla psów, tyle że o smaku wątróbki, w dawce 1mg na kgmc ;) (zakres dawek to od 0,5 do 2mg na kgmc) 3. pies zostawiany codziennie, tak samo, ignorowanie wycia itp. (chce niech się drze, trudno) - rytuał po prostu, 4. czas tego zostawania był wydłużany, od 1h do 8-9h kiedy pies już po prostu spał w klatce, całkowicie wyluzowany. Od momentu zostawiania psa w klatce, do zmniejszenia się wycia i wchodzenia przez psa samemu do klatki minęło ok. 1,5msc, po 2msc po prostu kładł się i spał. Oczywiście, żeby nie było zbyt różowo, zostawienie w innych godzinach połączone było z wyciem itp. Miał wtedy półtora roku. Gdy przestałam pracować odzwyczaił się i problem zaczął się na nowo. Co prawda w międzyczasie udało się wypracować jakieś tam zostawanie luzem w mieszkaniu, ale nie zaryzykowałabym zostawienia go tak na parę godzin (juz raz wylazł mi na parapet zewnętrzny a nie mieszkam na parterze). Obecnie zostaje sam od kilku miesięcy, początek był tragiczny, pies się wydzierał bez przerwy, szalał w klatce i ogólnie mu odbijało. Nie był to już lęk ale frustracja, w związku z czym, po długim namyśle i konsultacjach ze szkoleniowcami, zdecydowałam się na obrożę antyszczekową - zostawał w niej 2tyg i przestał się drzeć, jednak nie polecam Waszemu psu na tym etapie tego rozwiązania bo zdecydowanie pogłębi mu to lęk. Celem takiej obroży jest przerwanie psu nakręcania się co ma w efekcie ułatwić mu naukę samokontroli, ale to nie zadziała przy spanikowanym psie. Obecnie jeszcze cudów nie ma, ale już się kładzie w klatce, przestał niszczyć kocyki itp. które w niej ma (taki znalazł sobie zastępczy sposób rozładowywania napięcia - zamiast wycia), wyje raz na parę godzin i niezbyt głośno. Niestety póki co nadal wspomagany farmakologicznie - próba odstawienia się nie udała, zaczął szarpać pręty i histeryzować, ale póki co wszystki idzie w dobrym kierunku więc jest nadzieja, że w przyszłym roku będzie już w miarę normalnie. Dodatkowo ma założoną obrożę fermonową - naprawdę pomaga, pies jest spokojniejszy, bardziej zrelaksowany. Ponadto bardzo przydatny jest Skype. Ja założyłam psu jego własne konto z opcją automatycznego odbierania rozmów i kiedy jestem w pracy, czy poza domem w każdej chwili mogę zobaczyć i posłuchać co pies robi, a jeśli chcę włączam mikrofon i go opieprzam za darcie mordki - działa ;) No i taka w sumie oczywista rzecz, ale jak wychodzicie to na luzie, bez nerwów, bez zdenerwowania w głosie czy zachowaniu bo pies to zauważy i będzie mu trudniej zostać. Pogodizłam się też z myślą, że prawdopodobnie nigdy to nie będzie zupełnie normalny pies jeśli chodzi o kwestię zostawania, ale z tym da się żyć, należy się tylko zastanowić czy się chce i czy jest się w stanie to zaakceptować. Nie czytałam całego wątku, ale co do podgryzania smyczy czy rozwalania kagańca - po prostu mu na to nie pozwalajcie ;) On się nie rozpadnie, ani nie dostanie żadnego psychicznego urazu jeśli mu jasno zasygnalizujecie, że sobie tego nie życzycie - wiem, łatwo powiedzieć 8) edit: mam nadzieję, że autorka się nie obrazi, że to tu wkleję, ale mnie to pocieszyło podczas mojego kryzysu, może i Wam pomoże świadomość, że nie jesteście z tym sami http://baaj.pinger.pl/m/15136696 dodam jeszcze, że autorce również się udało osiągnąć spory sukces w zostawianiu psa, więc naprawdę da się, ale trzeba być świadomym, że niektóre psy mają pewną nieprzekraczalną granicę, na której kończą się możliwości. coś da się zrobić zawsze, nie zawsze tylko jest to to czego się oczekuje. |
Reasumując: Państwo chcieli Basseta a mają Wilczaka, ot cały problem :)
|
Quote:
Quote:
Ja się zazwyczaj uśmiecham, ale swoje też wypłakałam i zasób bluzgów wyczerpałam do kilku pokoleń w przód....ale wrodzona przekora i upór nie pozwoliły się poddać. Czego Wam życzymy. :) .............. Quote:
Państwo "nie odrobili lekcji"(*), a i osoba do tego zobowiązana olała sprawę traktując wilczaka jak tylko przedmiot handlu. Quote:
GregorU, zamiast robić filozoficzne podsumowania wesprzyj, bo w ten sposób kolejny wilczak może nam stracić ukochaną Rodzinę. "Emki" i tak są już nieźle "skopani" przez swoje "żywe srebro"... .... (*) -Wielu z nas całymi latami czytało o wilczakach zanim padła decyzja o kupnie. A i tak często wiedza przeczytana nie uratowała nas przed błędami. ;-) Ale byli i tacy, co "z marszu" brali wilczaka i są "hepi". Reguła u wilczaka: brak reguł. :lol: |
Quote:
nie do konca z marszu gdyz wydawało mi się iż wiem na co się pisałem ............................ Wydawało ........!. czasami mnie przerasta ..... . Siekiera jeździ cały czas . A od tygodnia ku .........owi coś odbij i regularnie budzi mnie ok. 00.30. ja z pokorą , bluzgami na ustach idę i sprzątam kosz rozp....... po całej kuchni.A że od tygodnia jestem padnięty nie ma czasu na płapki fortele aby przygotować aby w nocy mu głupoty nie przychodziły do głowy. A co do zostawania ...... mam komfort iz jeździ ze mną do pracy . czasami jak musi zostać zostaje zamknięty na ogrodzie w "ciupie" taki ala kojec 1,5x1,5 metra. czy wyje ..?. tak wyje . ale co tam . ja czasami sie męczę i muszę na spacer do lasu pada czy nie pada , wieje czy me wieje , -30 czy +30 .... to on może zostać i poskamleć ..... . W domu nie mam odwagi go zostawić na 5 minut bez opieki :evil:. :p |
Quote:
Do tematu odnośnie lęku chciałabym jeszcze dodać jedną rzecz. Jeśli obecnie pies zostaje w jednym pomieszczeniu i ma już silne skojarzenie z tym miejscem, to naukę od nowa należy zacząć (jeśli jest taka możliwość) w innym pokoju. U nas, moja sypialnia jest "spalona" pod tym względem. Przez pierwszy rok był to psi pokój, pies tam dostawał szału, niszczył, demolował, załatwiał się, więc klatka i nauka od nowa musiały być już w innym miejscu. Na dzień dzisiejszy nie ma problemu jeśli ja zostawię go w pokoju dziennym i zamknę się w sypialni, ale jeśli zrobię na odwrót będzie histeria. |
Czytam Wasze wpisy, obserwuje naszego psa, przeczytałem też ten blog i razem doszliśmy do wniosku że jednak musimy podejść do tego bardziej racjonalnie i emocje odsunąć na bok. Może to był zły moment, ewidentnie brak wiedzy przed doborem rasy, nie odrobiliśmy lekcji i zdecydowanie wina leży po naszej stronie. Szukaliśmy kompana, przyjaciela a nie zaborczego tyrana dla którego torba z resztkami śmierdzącej ryby jest ważniejsza niż my. Chciałbym móc wyjść normalnie z domu, nie sprzątać dwa razy dziennie i co chwila zaskakiwać się pomysłowością psa.
Jak wspominałem jesteśmy młodą parą na początku drogi życiowej. Marta jeszcze studiuje i nie mamy szansy na domek na wsi. Do pracy też trzeba chodzić, a nie mamy gdzie psa zostawiać. Przez niego musimy żyć osobno. Mieliśmy problem z wynajęciem mieszkania dla takiego psa, a z poprzedniego jak wspominaliśmy nas wyrzucono właśnie przez Astro. Wielu znajomych się od nas odwróciło, na spacery muszę chodzić daleko gdzie nikogo nie ma bo nie puszcze psa, ludzie się go boja a jak dostaje głupawki to mnie olewa. Mieliśmy raz sytuacje jak przypadkowo spotkaliśmy inną parę z psem i Astro skoczył za uszy ciągnąć ich psa, poszczekując na wszystkich, facet chciał mnie pobić bo jego zdaniem jestem nie odpowiedzialny a kobieta po Garde (policja w Irlandii) zadzwoniła. W parkach dla psów to ludzie oskarżali nas o brak wychowania i zabierali swoje psy, a przecież wilczaki tak sie bawią. Śmialiśmy się wtedy że to brzydkie kaczątko bo nigdzie nie pasuje. Udało nam sie kupic małe mieszkanko bo inaczej bym z psem na bruku wylądował i próbuje je remontować ale z Astro to nie ma sensu, dewastuje wszystko. On nas emocjonalnie i finansowo rujnuje. Jestem tu z nim sam, poświęcam mu znaczna część swojego czasu, jedyne chwile kiedy jestem bez niego to jak biegam z lista zakupów po sklepie. W mieszkaniu wieczny bajzel. Czasem boje się że zrobię mu krzywdę, staram się wtedy na spokojnie do niego mówić, proszę go żeby się uspokoił, że to dla jego dobra, że my już jesteśmy na skraju załamania. Astro tylko kłapnie mnie w rękę i robi swoje. Najgorsze w tym wszystkim jest to że Wilczki są takie przez całe życie to dodatkowo frustruje. Jak bym wiedział że on wydorośleje i zmądrzej za rok dwa, że się ułoży to jeszcze byśmy jakoś przetrwali ale 15 lat z takim dzikiem przeraża. Wiele już poświęciliśmy ale ja nie chce podporządkować swojego życia psu. Pies miał być uzupełnieniem, wiernym przyjacielem, hobby a nie celem który zdominował nam życie. Wszystko się kręci wokół niego a on jest taki niewdzięczny. Ta słodka mordka chyba nie jest tego warta, chcemy odzyskać normalne życie. Naprawdę wielki szacunek dla ludzi którzy przetrwali ale my nie damy rady, naprawdę się staramy ale to mnie przerasta. Najlepiej jak by udało się znaleźć kogoś kto będzie traktował go indywidualnie, nie chcemy go oddawać do hodowli, czy schroniska, on potrzebuje uczucia. Astro jest normalnym, zdrowym, silnym, szczęśliwym, towarzyskim, mega ciekawskim psem. |
Zrobicie jak uważacie, rozumiem Waszą frustrację i wiem co czujecie, ale z jednym nie mogę się zgodzić:
Quote:
Mój trzyletni wilczak jest spokojny, w miarę opanowany (czasem nawet za bardzo i czasem przydałoby się żeby był narwany i reagował a nie czekał na moją reakcję), poznał swoje granice i wie na co z kim może sobie pozwolić. Jeśli nie odwołuje się od innych psów to myślę, że to w głównej mierze moja wina bo nie przyłożyłam się za bardzo do tej nauki, jeśli reaguje agresywnie będąc na smyczy to też bywa to moją winą (za mocno spięta smycz itp.), albo drugiego psa, który pierwszy swoją postawą sprowokował. Nie ma już śladu po psie, który biegł za każdym człowiekiem. Czasem ja się bardziej stresuje jak pies jest luzem a jakiś biegacz sunie prosto na niego zamiast rozważnie zwolnić i iść. Ja dostaje zawału a pies... popatrzy i wraca do wąchania kawałka trawnika. Co do znajomych, to jak ktoś nie toleruje mojego psa to niech spada ;) Moja koleżanka została raz złapana zębami, w sytuacji kiedy pojawił się znienawidzony pies sąsiadów, psy do siebie skoczyły a ona była najbliżej - przekierowanie agresji. Ona nadal wielbi mojego psa i nie boi się z nim zostać sama. Nie raz ktoś oberwał podczas powitania pyskiem w twarz, albo został dokładnie obśliniony wętkniętym w oko jęzorem. Pies potrafił też latać z nowo kupionym i nieopatrznie zostawionym przez gościa telefonem w pysku, no i co z tego? Mój pies to kawałek mnie i jeśli kłaki w kawie moich gości nie stanowią powodu do żartów to po prostu więcej gośćmi nie będą ;) Latem bez problemów wychodzimy do ogródków przy pubach, pies leży, kelnerki nad nim przechodzą, nie dzieje się nic, a dodam że mój pies nie jest jakoś super zsocjalizowany, wyszkolony czy absolutnie przewidywalny ;) |
Quote:
i święta racja . Amen .:p siekiera dalej w bagażniku ;-) pozostaje mi więcej pracy .....nad sobą i nerwami swymi . oj szkoła szkoła dla właściciela . |
Quote:
Cóż. Decyzji nikt za Was nie podejmie. A jest ciężka. Osobiście nie zamierzam Was namawiać ani w tę, ani "wewtę". Po tym co już przeczytaliście, wiecie, że życie nawet z takim wilczakiem, jak Wasz, jest możliwe, ale też wiecie, jakim kosztem. Prawdą jest, że emocje (złe) przeszkadzają w pracy z wilczakiem, a Wy z tego co widzę, jesteście już na skraju wyczerpania nerwowego. A efekty pracy, nawet jeśli zacznie się od razu, nie przyjdą z dnia na dzień i nie od razu będą "powalające". |
Quote:
|
Maillevin, Grin -:klatsch Podpisuję się pod tym.
Nawet napisałam elaboracik podsumowujący, ale zrezygnowałam... Pracuję nadal nad sobą... "Oaza spokoju" i takie tam pierdoły... :lol: |
Quote:
Ja po swoim psie musiałam zrobić generalny remont pokoju w którym zostawał (włącznie z sufitem - nie wiem jakim cudem), też jestem (chyba) młoda i mieszkam z nim sama. Tak więc da się, ale mi nie przeszkadza że pies wieczorem nie zostanie sam - zadałam sobie pytanie czy ważniejszy jest dla mnie codzienny kontakt z psem, czy sporadyczne wypady gdzieś tam, które mogę policzyć na palcach jednej ręki i na które jeśli już tak bardzo będę chciała wyjść mogę podrzucić komuś psa albo zatrudnić psią nianię. Tak więc te wszystkie argumenty średnio do mnie trafiają, ale ja jestem uparta ;) Poza tym znam masę ludzi z tym samym problemem i to nie są wilczaki, nawet buldożki francuskie miewają lęk separacyjny, nagminne jest to też wyżłów czy labradorów. |
Quote:
Jejku, ten temat powinien być lekturą obowiązkową dla wszelkich przyszłych właścicieli wilczaków, zwłaszcza tych twierdzących, że "wilczak to tylko pies". ;) :D |
Quote:
Ale wilczak, z ktorym świadomie pracuje się od szczenięcia, mimo wszelkich trudów i ilości pracy jaką trzeba w niego włożyć - MOŻE być przyjacielem, uzupełnieniem i powodem do radości. Pewnie, że nie za darmo... życie z wilczakiem to ciąg kompromisów, na jakie trzeba pójść, zwykle trzeba sporo zmienić w swoim życiu... ale to też nie jest tak, że każdy z nas jest męczennikiem dla własnego wilczaka. Jak trafi swój na swego to mimo trudności tych psów - żyje się z nimi wspaniale. Nie chcę oceniać Waszej decyzji - rozumiem, że w pewnych sytuacjach znalezienie nowego domu dla psa jest o wiele lepszym rozwiązaniem, niż męczenie na siłę i siebie i psa do końca jego życia. To Wasza decyzja i jaka by nie była - życzę, aby skończyło się to jak najlepiej i dla Was i dla psa. A ten wątek trafia na moją listę "ostrzegawczą", bo bardzo dobrze pokazuje to, co zwykle staram się przekazać potencjalnym chętnym na "takiego pięknego wilka". Zwykle nikt mi nie wierzy, myśli że przesadzam, demonizuję... a tu przykład wzięty z życia. |
Quote:
krnąbrny i uparty jak ja .:).To dopiero jest mieszanka w tej całej histori zastanawia mnie jedno i nie do końca chce mi się wierzyć w winę ...niechęć i obojetność hodowczyni ?! cały ten dramat jest zabardzo "ubarwiony" w jedna stronę . ale to zapewne juz byłby inny wątek . Ja złego słowa nie powiem . koniec kropka basta. |
Quote:
|
Wybaczcie "off", ale GregorU to... GregorU. Słabość mam do... Zack-a. :lol::lol::lol::lol::lol:
Quote:
Piękny "odruch Pawłowa".... :lol::lol::lol: A Uczeń wyjątkowo pojętny. Podziękowania z serca przyjmuję, bo wiem, że szczere. :lol: |
Co do hodowczyni to nie czepiamy sie jej, dlatego na samym początku też nie chcieliśmy podawać skąd jest szczeniak, żeby nikomu nie robić jej antyreklamy. Po prostu źle się to wszystko zaczęło a chęci dojścia do kompromisu spaliły na panewce, kontakt się urwał. Zostaliśmy niezbyt dobrze potraktowani no i wyszły tez jej male kłamstewka na jaw.
Nie ukrywam dużo w tym wszystkim jest też naszej winy. Mam nadziej że ten wątek ustrzeże wielu przed bezmyślnym zakupem psa przez internet. Zrobiliśmy błąd i przyznaliśmy się na forum publicznym do tego nie kryjemy się z tym i puki co walczymy. Pracuje z nim dzień w dzień. Przetasowaliśmy sobie życie równo, zrezygnowałem z wypadów ze znajomymi, z żona żyjemy osobno, ja chodzę na długie spacery po łąkach lasach, mam wycieczki rowerowe itpe. Mieszkam jak jakiś narkoman, pełno tu porozrywanych pudeł z naszymi rzeczami, wiader, pogryzionej folii, zastanawiam się czy jest sens robic ten remont dalej czy poczekać aż pies wyrośnie albo może zniknie. Fekalii na szczęście już nie ma, pies tylko szczeka ale najdłużej był może z 15min. Balkon może i niebezpieczny ale trudno, na razie Astro nie planuje wyskakiwać a widzę że to mu pomaga działa na niego jak TV. Zresztą nie wierze żeby pies chciał skakać z 4 piętra na asfalt ale to w końcu Wilczak. Bilans z dzisiejszego dnia, przegryziona ostatnia smycz i na światłach rozerwał jakieś starszej kobiecie torbę z zakupami (aromatyczne mięso) moja wina nie zauważyłem i stanęliśmy na czerwonym obok staruszki, było mi głupio jak cholera. Teraz Dziku szarpie ucho wołu a ja mam chwile przerwy. BTW, takie pytanie na boku: Pewien znajomy mi mówił że husky i labrador mają tak samo, czy to prawda? Bo jak ja staram sie komuś wytłumaczyć że z Wilczakmi jest nieco trudniej to patrza sie na mnie jak bym na siłę szukał usprawiedliwienia dla siebie. |
Mój w tłoku szczypie kłami w pośladki kobiet. Pretensji jeszcze nie było z tego powodu :D
|
Quote:
Beryl końcem maja kończy 3 lata ale już od jakiegoś pół roku widać było "poprawę" o ile można to tak nazwać. Mniej więcej tyle walki czeka Was jeszcze o ile się na nią zdecydujecie. Mniej więcej wtedy widać będzie efekty pracy jaką się w psa włożyło. My to widzimy, i choć nigdy przez myśl nam nie przeszło, żeby go oddawać, to wielokroć przyprawiał nas o szewską pasję, rozpacz i rezygnację. Na dzisiaj chodzę z nim bez smyczy ale to jest ogrom pracy, bycia mega konsekwentnym nie tylko wobec niego, ale przede wszystkim wobec siebie. On zmądrzeje i wydorośleje ale zawsze to wy będziecie musieli trochę pod niego układać swoje życie. On nie zna pojęcia bycia "niewdzięcznym" zawsze będzie robił swoje do granic jakie mu wytyczycie - a wszelkie granice trzeba wytyczyć z siłą z jaką on uparcie będzie chciał je łamać, a nawet trochę mocniej. Ile mu dacie - tyle on wam odda. Pytanie czy macie jeszcze siłę na rok / 2 lata walki. |
Quote:
Ludzie nie zrozumieją, nawet nie ma na to co liczyć. Ja sama na wilczaka czekałam 10 lat. Przez cały ten czas z mniejszą lub większą intensywnością dowiadywałam się nowych rzeczy o rasie (głównie właśnie stąd). W pewnym momencie, jeszcze przed wzięciem wilczaka zaczęłam być aktywna na forum, więc czytałam jeszcze więcej niż wcześniej.... no ale do czego zmierzam - przez cały ten czas uważałam wilczaka za wyzwanie, za niezwykle trudnego psa... ALE jednocześnie dziwiłam się jak ktoś może się cieszyć z tego, że pies nie kradnie przy nim mięsa? Jak ktoś może się cieszyć z tego, że pies przyszedł na zawołanie? Myślałam sobie - phi, błahostka... każdy mój pies tak robi (nie kradnie, przychodzi na zawołanie itp.), a przecież żadnego nie wychowywałam od szczeniaka (mam 3 znajdki). I co się okazało? Okazało się, że wilczaki uczą pokory... dopiero kiedy zaczęłam żyć z wilczakiem zrozumiałam dlaczego inni cieszyli się z takich błahostek, jakie przed chwilą opisałam. Mimo wielu lat interesowania się rasą - nie byłam w stanie wyobrazić sobie czym jest życie z wilczakiem, nie rozumiałam jak uparte potrafią być te bestie i jak trudne może się okazać nauczenie ich najprostszych rzeczy, które u innych psów osiąga się w tydzień... Więc jak mają to zrozumieć właściciele labradorów, czy ONków? Oni tego nie zrozumieją... ludziom nie mieści się w głowie, że pies może sprawiać AŻ TYLE problemów. Dlatego większość ludzi na opowieści o wyczynach wilczaków robi minę niedowierzania, albo puka się w głowę. Ewentualnie ma opowiadającego za snoba, który przechwala się własnym psem... A co do tej torby i staruszki na światłach... cóż... życie z wilczakiem to taka gra - wieczna gra na spostrzegawczość. Kto pierwszy zauważy - Ty, czy wilczak? Kto pierwszy przejrzy otoczenie w poszukiwaniu potencjalnych durnych pomysłów - ty, czy wilczak? Kto pierwszy zorientuje się, że zza horyzontu wyłania się pies - Ty, czy wilczak? Można tak wymieniać bez końca... trzeba mieć refleks, trzeba myśleć jak wilczak... ;) |
:) Właśnie tak!
|
Quote:
Co do problemow, u innych ras tez wystepuja, choc jak wszyscy wiemy u wilczakow sa w sumie norma, wiecej psow ma problemy niz ich nie ma. Moze inaczej, wiecej wlascicieli wilczakow musi mocno pracowac by ich nie bylo, u innych ras one wystepuja sporadycznie. My zanim wzielismy wilczaka mielismy jamniki i w sumie wciaz mamy, one to sa dopiero mendy. Jeden z nich mial dokladnie to samo co wilczak, jak tylko wychodzilismy z domu zaczynal demolke i wyjce, mimo obecnosci drugiego, starszego i spokojnego jamnika. Zdemolowal naprawde wszystko; zrywal tapety ze scian, wyzarl dziury w drzwiach, pozeral meble, moje zabawki, piloty, kapcie, wszelkiego rodzaju listwy, w zasadzie co mial pod zebami to przerabial no i wyl a raczej darl morde jakby go ze skory obdzierano :lol: Udalo nam sie z tym uporac, bylo ciezko i naprawde bylismy u kresu wytrzymalosci, ale jak przez to przeszlismy to okazal sie fantastycznym psem. Tak naprawde to chyba najepszy jamnik jakiego znalam i chyba jedyny ktory nie mial w sobi etej ichnej wredoty. Stad wiem ze warto walczyc. Teraz walczymy z innym jamnikiem, bo startuje do Ura. Nie spodziewalismy sie takiej sytuacji bo nigdy nasze samce do siebie nie startowaly, a wszystkie byly z jajkami. . Probowalismy wielu rzeczy, byla behawiorystka i nic. Nie mozna chlopakow zostawic w jednym pomieszczeniu. Nie powinnismy ich separowac, ale najczesciej inaczej sie nie da, bo jamnik jak widzi wilczaka to na niego warczy, a jak wilczak sie wkurzy to z jamnika moze zostac zakrwawiona skorka. Miesiac temu jamnik zostal wykastrowany farmakologicznie i czekamy na rezultaty, chyba cos zaczyna dzialac, ale widze to w zachowaniu wilczaka, bo znow wysyla malemu sygnaly uspokajajace a nie odburkuje. To jest problem bo tu jest byc albo nie byc jamnika, ktorego jamnik nie rozumie. Jak widac kazdy ma swoje psiowe klopoty. Ja wychodze z zalozenia, ze biorac psa biore za niego odpowiedzialnosc, czemu mam jego karac za moje przeoczenia. Na pewno byloby nam latwiej gdybysmy jamnika oddali, ale o tym nie ma nawet mowy bo jak tylko wzielismy go z hodowli to byl nasz na dobre i na zle. |
Quote:
Ja np. nie twierdzę, że wilczaki są NAJtrudniejszą rasą... ale są wyjątkowo... specyficzne. Jasne, że wszystkie problemy, jakie występują u wilczaków występują też u innych ras, ALE u innych ras z tego co mi wiadomo - albo są to wyjątki od reguły, albo rasa ma ogólnie problem w jednej dziedzinie (np. lęk separacyjny, ALBO niezależność, ALBO silny instynkt, ALBO dominujący charakter) U wilczaków jest problem ze wszystkim i moim zdaniem właśnie na tym ich specyfika polega ;) Wilczak to nawarstwienie problemów, które u innych ras występują pojedynczo. W dodatku biorąc wilczaka można być na 100% pewnym, że Z CZYMŚ problem będzie - jak ma się szczęście to tylko z jedną rzeczą, a jak pecha to ma się cały pakiet problemów ;) Taki ich urok chyba :D |
Quote:
|
Quote:
|
Czyli decydując się na Wilczaka trzeba być albo masochista albo naprawdę wielkim miłośnikiem czworonogów gotowym na wszystko :)
|
Quote:
albo... i jedno i drugie :D |
Quote:
Ja decydując się na wilczaka pogodziłam się z myślą, że nie będę wychodzić wieczorami do znajomych, że nie będę mogła np. iść do kina, że nie będę mogła swobodnie podróżować... pogodziłam się z tym, że być może nie będę miała możliwości jeździć na nartach (a to kocham!)... byłam gotowa na zrezygnowanie prawie, ze wszystkiego... rzeczywistość okazała się i gorsza i lepsza... pierwszy rok z Cresilem momentami był prawdziwym koszmarem, naprawdę bywało BARDZO ciężko. Obecnie jest już lepiej, dawne problemy prawie udało się wyeliminować (zostawanie, niszczenie, kradzieże itp. itd.), ale pojawiły się nowe problemy (głównie spacerowe - przywołanie na dzień dzisiejszy mamy prawie zerowe, obce samce do zabicia itp.), ale na ogół żyje się nam już dobrze... choć nadal BARDZIEJ niż z "normalnym psem". A porównanie mam z trzema innymi moimi psami... one też mają swoje problemy, bo to znajdki z ciężką przeszłością, ale jednak życie z nimi do trudnych nie należy. Życie z Cresilem to wciąż wyzwanie... ale nie żałuję decyzji, gdybym mogła cofnąć się w czasie to podjęłabym decyzję o wzięciu Cresila jeszcze raz, bo to mimo wszystko - CUDOWNY pies. W wilczaka warto "inwestować". (i nie mam tu na myśli kupna) |
Powiedziałam "bliskim", że nie chcę brać udziału w temacie, ale poruszyłeś ważką kwestię, więc będę nie konsekwenta.
Ja -na przykład- do wilczaka podchodzę "filozoficznie".... Quote:
Dlaczego wielu z nas wzięło wilczaka? Bo to namiastka wilka. A wilk, to uosobienie wolności. A czego brakuje współczesnemu człowiekowi w dzisiejszych "kombinatach", do których trzeba zasuwać w "pasiakach" Wólczanki? Wolności. Ja wzięłam wilczaka, bo potrzebowałam partnera w psim Przyjacielu /a "zęby zjadłam" na onkach czy labku/. Kogoś na czterech łapach, kto nauczy mnie szacunku do innych istot. /To już wyższa filozofia, ale liczę, że załapiesz/. Obecnie psy traktujemy cholernie przedmiotowo, instrumentalnie. A nikt nam nie dał do tego prawa. W "morzu" właścicieli, ja jestem Opiekunem. I mam przyjemność być opiekunem dwóch wilczaków -zwierząt wyjątkowych, cholernie inteligentnych, przy których cały czas trwa praca mózgu. Makota napisała, że to gra "kto pierwszy sie zorientuje". Ja bym to trochę zmieniła: u wilczaka trzeba być kilka kroków przed nim. I to jest pasjonujące... choć na początku okupione, "krwią, potem i łzami". :twisted: To moje spojrzenie... ale ja w ogóle to jestem dziwna. :lol: |
Na wstępie zaznaczę, że ci którzy rozmawiali ze mną nt. wilczaków, ci którzy pytali, czy wreszcie właściciele moich szczeniąt, są uświadamiani i zniechęcani do tej rasy. Opowiadam o zniszczeniach, demolkach, lęku separacyjnym, o kluczach w oknach, dziurach wygryzionych czy wydrapanych w drzwiach, o przekopywaniu pięknych ogródków, o wygryzaniu kontaktów ze ścian itp. itd. ale opowiadam podając przykłady z forum, o których sama czytałam i wysłuchiwałam zanim wzięłam wilczaka. I wzięłam go z pełną tego świadomością, ale los chciał, że... i tu poniżej moje osobiste doświadczenia (choć zaznaczam, że wszystkim gościom opowiadam, żeby nie myśleli patrząc na moje suki, że właśnie takie są wilczaki, bo takie mogą być jak się porządnie przyłożymy - ale nie muszą...).
Tak się temat potoczył... ja zdecydowałam się na wilczaka bo chciałam psa, zdrowego, w miarę dużego, dość długowiecznego psa, do frisbee ;) I był to mój pierwszy pies, wcześniej miałam tylko jamnika w domu rodzinnym, psa który "wychował się" sam ;) A potem zdecydowaliśmy, że rąk mamy 4 a smycz tylko 1, więc jedne ręce puste... trzeba było je zapełnić. I jestem tą farciarą, która nie ma z wilczakami w zasadzie żadnych problemów prócz takich zwyczajnych, psiowych. Nie odzywam się w tym temacie, bo nie umiem "odkręcić" psa już "zepsutego". Ale powtarzam, że najlepiej jest zapobiegać niż leczyć, więc od początku przykładałam się do pracy nad swoimi psami. Była to dla mnie przyjemność i nadal nią jest, nigdy nie odczuwałam tego jako "drogi przez mękę"... Ale najwyraźniej trafiły mi się "łatwe" egzemplarze ;) To tylko tak na marginesie, że nie wszystkie wilczaki są taką udręką dla swoich rodzin. Nasze rodziny "kłócą" się u kogo mają psy nocować kiedy odwiedzamy rodziców... choć byli bardzo sceptyczni wobec pomysłu wzięcia dużego psa do bloku i do tego wilczaka o którym rodzinka też poczytała... |
Quote:
Reasumując (bo post chaotyczny za co z góry przepraszam :)) można myśleć ,że wilczak to tylko pies - bo nim jest niemniej jednak warto też się zaprzeć i WALCZYĆ z problemami które się pojawiają (a jest ich dużo) a nie się poddawać. Bo trzeba sobie jasno odpowiedzieć na pytanie - jak wilk ma szanować owcę? i nie pisze tego w kontekście oceny konkretnej osoby bo w tym temacie nawet wszystkich postów nie przeczytałem a jedynie aby uzmysłowić co niektórym że do silnych psów trzeba być BEZWZGLĘDNIE KONSEKWENTNYM - bez tego ani rusz - bo inaczej wilk nas przemieli i wypluje. Tyle dla oczekujących wdzięczności od stworzenia które ma "wdzięczność" tylko dla silnych. ps. gadać z psem to ja też gadam (a co mi tam :lol:) ale KOMENDY egzekwuje BEZWZGLĘDNIE Pozdrawiam ;) |
All times are GMT +2. The time now is 11:03. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org