![]() |
Ostrzegam wszystkich właścicieli czechosłowackich wilczurów....
Wracając do tych artykułów... Rozbawił mnie pewien fragment, który sugeruje, że trzymamy w domach maszyny do zabijania, które czyhają na nasz jeden niewłaściwy ruch... :lol:
"Ostrzegam wszystkich właścicieli czechosłowackich wilczurów (ceskoslovensky vlcak – czeslovakian wolfdog, FCI 332): strzeżcie się, macie w domu bombę atomową." :shock: Denerwują mnie ludzie, którzy nie znają się na czymś, a gadają bzdury, które (w tym wypadku) chyba każdy z naszych psów jest w stanie obalić swoim przyjacielskim nastawieniem do świata :) |
Quote:
A tak na serio, to trochę prawdy w tym jest. Wilczak to spore wyzwanie. To nie jest pies, który zamieszka z Tobą, będzie Twoim przyjacielem, the end. Sporo pracy trzeba włożyć w ułożenie psa. I jeżeli zaniedba się problemy, jeżeli się ich nie widzi, można sobie zrobić duże kuku. Zwłaszcza przy samcu. (Tyle wiedzy, przynajmniej udało mi się zebrać na temat rasy w przeciągu ostatniego roku ;) ) Pewnie ludzie mają różne doświadczenia, wszystko zależy od układu charakterów pies-przewodnik. Jasne, psy są otwarte i wesołe. A włożona praca daje owoce w postaci wierności, przyjaźni, ba - czasem nawet posłuszeństwa ;) Ale który z nas, właścicieli wilczaków, określił by swojego psa, jako "domowy pupil" ? ;) |
Quote:
|
ja uwazam ze wilczak jest wlasnie domowym pupilem, tyle ze dla dosc aktywnych, choc niekoniecznie sportowo/ruchowo ludzi :) takim `studenckim` psem ;)
|
Ta, wilczak, york, labrador... co za różnica? Chyba tylko w kolorze :)
|
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
Quote:
Lubię to!!!! :) |
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
dla mnie wilczaki sa latwejsze psy niz niektore inne "wieciej domowe" rasy :) |
Ale my tak teraz mamy ;) a to, że coś robimy to tylko nasze chęci, dobra wola i chęć zaspokojenia potrzeb "domowego pupila" ;)
|
Przy wilczaku przynajmniej spora część właścicieli nie spoczywa na laurach a "coś" robi... labradory to też nie są "domowe kanapowe pupile", a niestety większość ludzi kupuje je dla dzieci bo to "bezproblemowe pieseczki..."
|
Nie wierzę w to, co widzę. Wy na prawdę twierdzicie, że wilczaki to absolutnie najnormalniejsze psy na świecie? Że nie ma różnicy w wychowaniu wilczaka i jorka? Że błędy popełnione w jednym i drugim przypadku są tak samo niegroźne? Odpadam z dyskusji :|
|
Jaskier, nie wmawiaj sobie, że masz wilka, a nie psa... nikt nie twierdzi, że z wilczakiem jest łatwo, ale dążymy do tego, żeby zrobić z niego "domowego pupila", ja już takiego na kanapie mam ;) Wilczak to jednak pies, tylko trochę truenidj do niego dotrzeć.
Uwierz mi, że widzę na codzień masę psów agresywnych, problemowych... i większość z nich to inne rasy, bo w wilczakach jednak panuje świadomość, że to trudna rasa (z czym się zgadzam), a w innych ludzie myślą, że pies się sam wychowa... |
Ja uwazam ze wychowanie yorka jest bardzo trudne. A bledy? Yorka podciagniesz do gory na szelkach i bledy nie beda klopotliwe. Kwestia masy ciala tylko.
Tak, nie uwazam wilczaka za wyjatkowa rase. Pies jak pies. Ma swoje za uszami, jak kazde stworzenie. Jedno przychodzi latwiej, drugie trudniej. Szkole bo lubie, ale juz od daaawno zakonczylam wychowywanie na domowe potrzeby :) Pies spedza wieksza czesc dnia spiac i przytulajac sie do panci. Jest typowa domowa maskotka. |
Quote:
|
Quote:
To, co od początku chciałem napisać, to to: wilczak stanowi wyzwanie i generalnie wymaga pracy. Nie każdy pies stanowi i wymaga. Tyle. |
Nie chciałam wyprowadzać Cię z błędu... :lol:
Każdy pies stanowi wyzwanie i wymaga pracy, nie tylko wilczak... A wilczak to nadal PIES... czy tego chcesz czy nie... |
Quote:
I tak, KAZDY pies stanowi i wymaga, nawet tzw kundel. Z takim podejsciem nie wymaga, nie stanowi, mamy na codzien przy spacerach i napotkaniu sie z yorkami (przykladowo); one nie stanowia, nie wymagaja, a york rzuca sie na Garude. |
Quote:
|
Quote:
Tak, zgadzam się z tym, że większość psów jest zaniedbanych, że większość właścicieli nie jest świadomych tego, że z psem trzeba pracować, że z każdym psem trzeba pracować, że zaniedbany jork to agresywny sukinkot, który rzuca się na Garudę, itp, itd. Zapomniałem za to o tym, że na forum nie wypada mówić o problemach, o wątpliwościach. Wszystkie wilczaki są słodziutkie i kochane, że to zajebista pod każdym względem rasa, która nadaje się dla każdego. A jak ktoś ma problem z psem, to znaczy, że jest złym przewodnikiem i w ogóle złym człowiekiem i biada jego psiakowi. |
Jaskier nie przeginaj, nikt nie pisze, że wilczaki to bezproblemowe przytulanki z którymi nic nie trzeba robić, bo się rodzą słodkie. I nikt tu nie ukrywa problemów, bo zauważ, że wszyscy o nich piszemy, ale są rzeczy których nie da się przeskoczyć i z którymi trzeba nauczyć się żyć, np. u mnie to problem suki z innymi sukami. Nie piszę, że moja suka kocha wszystkie pieski, tylko, że chętnie by je zjadła... to jest ukrywanie problemu?
Ale piszesz w taki sposób jak każdy z nas na początku, że wilczak to nieokiełznana bestia. Pewnie, że dla nas to są wyjątkowe psy, ale nadal psy z którymi dużo można zrobić, wypracować, a wtedy będą "domowymi pupilkami", bo czy nie są takimi w domu, dla swojego stada? Przecież nikt nie chce się tu kłócić o ziarnko prawdy :roll: |
OK, odpuszczam bo wygląda na to, że my w sumie o tym samym tylko w nieco innym tonie ;)
Każdy pies wymaga pracy, ale każdy innej, innego jej natężenia i trudu :) Nie ma psów bezproblemowych, czy urodzonych przytulanek. Od tego są koty :twisted: (w uproszczeniu, żeby nie wywiązała się nowa dyskusja). Kiedyś Gaga pisała o tym, jak wielu z nas się zachłysnęło, że ma w domu takie "wyzwanie". A wilczak to w gruncie rzeczy pies jak każdy inny, tylko ma swoje potrzeby, którym nie każdy daje radę sprostać :) |
Quote:
Kontekst poproszę bo ogólnie średnio mi się zgadza z moim światopoglądem :) Choć nie wykluczam ewolucji tegoż, na przestrzeni ostatnich 7 lat. Jako głos w dyskusji podam tylko wczorajsze komentarze wystawców przed halą wystawową : "cały dzień był spokój, zrobił się meksyk jak przyszły wilczaki" :rock_3 I moim znajomym hodowcom i kynologom obiecałam postawić pomnik za życia (z dowolnego materiału) za to, że przynajmniej 30 osobom już wyjaśniły, że branie wilczaka to kiepski pomysł. Zdecydowanie nie jestem za propagowaniem rasy w obecnym kształcie polskiej populacji. I to akurat stanowisko jest niezmienne od początku. Uwielbiam te rasę, z pewnością będzie kolejny wilczak, nawet mam już wybranego tatusia:P, ale każdemu "zainteresowanemu" przechodniowi ODRADZAM, ze szczegółami. Właśnie z uwielbienia i szacunku dla tych psów. Nie rozumiem rozwinięcia się dyskusji po poście Kuby- dla mnie napisał oczywista oczywistość, wartą powtarzania, dla "potomnych". |
A ja powiem tak pół żartem pół serio: dla nas wiele rzeczy po tych trzech latach jest normalne, bo się przyzwyczailiśmy. ;) :p
A teraz bardziej na poważnie. Przyznaję; nie mam wielkiego doświadczenia z wychowaniem psów innych ras, ale sporo z nich spotkałam na szkoleniach, sporo na spacerach i wydaje mi się, że coś niecoś mogę na ten temat powiedzieć. To prawda; psy innych ras i nie-ras źle lub wcale niewychowywane mogą i sprawiają problemy i to nawet większe niż nasze wilczaki, ALE... Zauważcie, że większość Polaków ze swoimi psami nie robi właśnie nic, a większość właścicieli wilczaków jednak coś ze swoimi psami robi. Naprawdę nieraz zastanawiałam się, jaki byłby Łowca, gdybyśmy zostawili go "odłogiem" tak jak sąsiedzi swoje psy, albo na odwrót; jaki byłby ten czy tamten labek (golden, ON itd.) gdyby dostał się za młodu w nasze ręce i szkolilibyśmy go tak jak Łowcę... Oczywiście że Łowca jest domowym pupilem, jak wszyscy wiedzą i w tej roli spełnia się nadzwyczaj dobrze. M.in. dlatego, że jak chyba większość wilczaków wie, kiedy jest czas aktywności, a kiedy spoczynku. Jednak jestem pewna, że nie o to Jaskrowi chodziło. Wilczaki to oczywiście nie jest zło wcielone, ale reagują na człowieka i w ogóle na bodźce inaczej niż inne psy (no OK; jak NIEKTÓRE inne psy). Przeciętny labek za kawałek kiełbasy da się pokroić i na uszach stanie (widziałam na własne oczy ;) ) Przeciętny golden nawet kiełbasy nie potrzebuje, byleby go człowiek za uszkiem lub po brzuszku podrapał. ;) Oczywiście to uproszczona wizja tych psów, ale oddaje różnice, które jednak są. Wilczaki nie sprawiają problemów dlatego, że są "monsterami"; powiedziałabym, że głównie ze względu na ich pierwotne instynkty, które w innych rasach uległy w większym stopniu modyfikacjom niż u nich oraz ich rewelacyjnym zmysłom, czujności, intensywnym reakcjom, itp. Inaczej żyje się z psem, który reaguje na cokolwiek, gdy to coś jest "pod jego nosem", a inaczej z takim, który wie że coś jest "na rzeczy", na długo zanim my się zreflektujemy. Ok, z czasem uczymy się tej czujności, mowy psiego ciała i jest łatwiej, ale z powonieniem i słuchem wilczaka i tak nigdy do końca nie wygramy. :) Edit Również trochę mnie zaskoczył kierunek rozwoju dyskusji; Z jednej strony, gdy jakiś potencjalny przyszły właściciel pyta "czy wilczak to pies dla mnie"; staramy się jak możemy naświetlić mu trudności, z jakimi może się spotkać i na przysłowiowych uszach stajemy, aby mu wyjaśnić, dlaczego z wilczakiem może mieć problemy, pomimo że świetnie radził sobie ONkami, czy innymi czworonożnymi, a tu nagle... lekki zwrot. ;) |
Quote:
Żeby uprzedzić ruszająca lawinę hodowców - specjalnie wypunktowałam akurat to (pozbierane z różnych przypadków), w opozycji do uświadomienia ludzi co faktycznie może ich spotkać z wilczakiem. Nie chcę wchodzić w ten temat dyskusji. I tak są zawsze dwie strony medalu:to, co deklarują hodowcy i to, co słyszy się od właścicieli, a co dostali w "wyprawce" wraz ze szczeniakiem - czasem włos się na głowie jeży :twisted: |
Gaga, jakbym umiała odszukać i zacytować to bym tak zrobiła ;)
Chodziło mi o to, że gdzieś, kiedyś napisałaś, że wilczak to pies a nie wilk i jak często młodzi właściciele myślą, że są tacy wyjątkowi, bo mają takiego udomowionego wilka w domu ;) Tak w uproszczeniu... Trochę się zagalopowałam, wybaczcie, jestem zmęczona i zestresowana ;) Zgadzam się z Wami całkowicie, ale nie można generalizować. Kali jest wilczakiem, a dałaby się pokroić i zrobi wszystko za ten przysłowiowy kawałek kielbasy :) A znam też takie "inne rasy", na które żaden motywator nie działa... I ja też odradzam ludziom napotkanym na spacerze i wciąż powtarzam, że Kali ie jest typową przedstawicielką rasy pod niektórymi względami w zachowaniu, więc lepiej żeby zapoznali się z wilczakami sprawiającymi więcej problemów ;) |
Quote:
"wilki" pochodzą z 2 czy 3 polskich hodowli- to te co są inteligentne i szkolić się ich nie da (bo szkolą sie tylko te głupie) :D, to te, co nigdy nie zaczepiają innych psów, a te inne schodzą im natychmiast z drogi... Wracając do rzeczywistości- my tu rozmawiamy o wilczakach-psach, bo takie mamy w domach :twisted: |
Quote:
Może źle zrozumiałam po prostu, Jaskier wybacz całą tę nagonkę ;) |
Quote:
|
Quote:
Miodem na serca tych, co żyją w nadziei, że wszystko się jeszcze ułoży jest czytanie o przypadkach, że się da, że wilczak potrafi i chce...nie raz spotkałam "wątpiacych" i uważam, że trzeba im dawać jak najwięcej otuchy, jednocześnie zagrzewając do walki o upragniony rezultat. Ale na pierwszym miejscu zawsze stawiam ostrzeżenia, czym rasa dysponuje...zanim zostanie podjęta decyzja. |
Hihihi ale tu mogę mówić o swoim przykładzie... biorąc wilczaka spodziewaliśmy się najgorszego... istnego chaosu, demolki, końca świata... a pomijając kwestie wychowawcze, to wcale tak źle nie było ;)
Co nie znaczy, że każdy będzie miał tak łatwo jak my :lol: |
Quote:
|
To ja może się przyłączę i napiszę jak to u nas wygląda.
Na pewno Baszti można nazwać domowym pupilem. Nie robi armagedonu, śpi na łóżku i jest pieszczochem. Z drugiej strony to jest pies w którego (w moim mniemaniu) wkładamy dużo pracy. Chodziła do przedszkola, teraz na zajęcia indywidualne z posłuszeństwa, zaliczamy sporo masowych imprez, przejazdy metrem, autobusami, ogólnie staramy sie zapewniać jej dużo atrakcji. Jakie sa efekty? Cóż, może nie mi oceniać, ale w zasadzie nie ma z nią większych problemów. Z drugiej strony jest coś co mi przeszkadza, mianowicie brak zaufanie do obcych. Pytanie czy gdyby była innym psem też to tak by wyglądało? Jak się ludzie pytają o rasę i jej wychowanie to często nie wiem co powiedzieć. W moim odczuciu nie mamy problemów w codziennym życiu. Pies jest odwoływalny (lepiej lub gorzej), nie jest agresywna ani jakoś szczególnie "złośliwa" ;). Z drugiej strony chciałabym wciąż więcej. Chciałabym np spróbować podejsć do egzaminów na PT lub Obedience, lecz nie wiem czy to się uda (no i jak ewentualny występ by wyglądał). Generalnie zna komendy i je wykonuje, ale nie powiem, żebym miała 100 % pewności, że wtedy kiedy ją poproszę coś zrobi (bo może akurat chcieć coś wąchać, albo speszyć się, bo sędzia patrzy). Baszti jest jeszcze młodym psem, może z wiekiem jej się jeszcze dużo odmienić (oby na lepsze :)). Sama nie wiem czy zdecydujemy się na drugiego wilczaka. Nie przerażają mnie one (przynajmniej na razie ;) ), ale z drugiej strony, jeżeli z innym psem poświęcając dajmy na to połowę mniej prac można osiągnać lepsze efakty to jest to coś co należałoby rozważyc. Choć oczywiście nie zamieniłabym Basztini na innego psa :) Po prostu widzę w niej często coś z "dzikiego zwierzątka" :) |
Quote:
O toto! Ilość miejsca, którą poświęcamy psu. Święte słowa Kuba. |
A w sprawie tego pupilka domowego... chodzi mi o zwierzę na kształt świnki morskiej, małego pieska kanapowca lub goldena, który leży całymi dniami, a na spacerach gania rzucaną piłkę. Chodziło mi o futrzaka, którego się mizia, karmi i nic innego z nim nie robi. Z angielskiego Pet, co znaczy również głaskać, pieścić. Czy, gdyby ktoś powiedział, że szuka pupila domowego, doradziłybyście mu wilczaka? Serio?? Jakoś bardziej wydaje mi się, że wilczak pasuje do osoby, która powie: "Szukam wyzwań, hobby które pochłonie większość mojego czasu".
|
W takim ujęciu to rzeczywiście i Aszczu nie jest domowym pupilkiem ;) Dla mnie wilczak to obecnie styl życia :) Jedni śledzą politykę PO-PiS-PSL itp a ja śledzę wilczakową politykę :D Jedni leżą na kanapie przed TV, ja śmigam na spacery, szkolenia (tych niestety już znacznie mniej- i z braku czasu i z braku funduszy :( ) i zawsze jak idę z Aszczu na smyczy czuję się dumna, że ją mam pomimo tego, że prawie nikt nie uznaje jej za wilka. A najbardziej czuję się dumna w takich sytuacjach jak ostatnio, gdy zaczepiła mnie pewna pani z wózkiem by wyrazić swoje ubolewanie, że jej pies nie chodzi tak grzecznie przy wózku, tylko rzuca się i miota, a to PRZECIEŻ labrador!:lol:
|
Quote:
|
Quote:
|
Ja myślę Kuba podobnie, że wilczak pupilkiem nie jest. Już nie tylko w oparciu o definicje, tylko o mój egzemplarz - który pieszczochem nie jest :twisted:
Przez te prawie 2 lata wspólnego życia, nie uważam też, że Wilczak to wilk (choć na początku przy poznawaniu rasy było to dla mnie istotne, że to rasa takiego właśnie pochodzenia). Uważam jak najbardziej, że Wilczak to PIES (nie umniejszając innym rasom), bo właśnie dzięki takiej krzyżówce ma więcej z psa. I dokładnie wilczak potrzebuje czasu. Choć czasem myślę sobie, że to ja - nie Sukulles, go potrzebuję :twisted: i ja sobie w wilczaku cenię PSA i też tego PSA nienawidzę. Umówmy się, więcej mam na co dzień frustracji niż przyjemności, a wynika to z tego, że się na psa z całym jego inwentarzem zdecydowałem - że myśli, że nie maszyna, że nie jestem godzien szacunku z samego faktu bycia człowiekiem, że wiem, że mój pies wie, że nie zawsze mam rację i mi to próbuje udowodnić na każdym kroku:twisted: Mimo tego wszystkiego nie jest tak, że Sukulles jest moją udręką - wręcz odwrotnie! Wpływa to na to, że coraz bardziej czuję, że mam PSA - autonomiczną jednostkę, która myśli i decyduje się mi zaufać. To w moim przypadku jest najniesamowitsze w posiadaniu wilczaka - że tworzy się z nim więź opartą na relacji. Z tego też powodu, nie polecam posiadania wilczaka wszem i wobec:twisted: Bo to jest PIES, który staje się członkiem "stada" i jeśli my nie ustalimy zasad, to zrobi to za nas :twisted: i to relacja do końca życia, więc nie ma mowy o spoczęciu na laurach. No chyba, że na starość, jak Sukulles będzie przygłucha, przyślepa i przy...głupia :roll::twisted: |
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
Wilczaki sa rozne, tak samo rozni sa ludzie. Zeby stworzyc wiez z psem trzeba sie napracowac. Jeden wilczak jest latwiejszy w prowadzeniu, inny trudniejszy. Sama mam w domu cztery egzemplarze - z kazdym sa mniejsze lub wieksze problemy - z kazdym inne. Czesc mamy juz wypracowana, nad czescia pracujemy i zawsze bedziemy pracowac. W dyskusji powinniscie brac pod uwage tez plec i wiek psow. Suki sa inne niz psy i sprawiaja troche inne problemy. Tak samo jak jest wielka roznica miedzy 3/6/9/15-sto miesiecznym psem i doroslym. Mialam wczesniej kilka psow innych ras i 'bezras' i bylo zupelnie inaczej. Byly podobne problemy, ale latwiej bylo je rozwiazywac. W przypadku wilczaka mamy doczynienia z psem, ktory zawsze bedzie myslal za siebie i kombinowal tak, zeby postawic na swoim. Moje wczesniejsze psy tez knuly, ale nie w takim stopniu. I przede wszystkim nie mialy tylu durnych pomyslow. Wilczak jest psem, ale troche innym psem. Jak wyglada jak wilk - to super, ale powinien byc psem z charakteru - narwanym, pogietym, ale jednak psem. Biorac wilczaka skazujemy sie z wlasnej woli na kilkanascie lat pracy i przebywania ze soba non-stop. Trzeba byc naprawde zdecydowanym. Tak samo jak na kazdego innego psa. Dlatego ja uwazam, ze trzeba mowic wszystko przyszlemu wlascicielowi - ma byc zdecydowany na caly bagaz, ktory niesie ze soba rasa. Bedzie lepiej albo gorzej, ale przynajmniej jest sie swiadomym. Quote:
|
Quote:
Quote:
Całe lata posiadania psów i dopiero przy wilczaku nauczyłam się lasu, śladów, zapachów, dźwięków.To wilczak uczy rzetelnego szacunku do partnera, jakim niewątpliwie jest, ale na którego trzeba sobie załużyć:) |
Quote:
|
Jest jeszcze jedna kwestia. Rozmawiamy tutaj o niewielkiej? czesci wilczakow. Tych ktore staly sie sposobem zycia ich wlascicieli czyli tych ktore znamy z wystaw, z forum, ze spacerow, spotkan, o ktorych slyszymy od innych psiarzy, szkoleniowcow. Ale przeciez wiekszosc? znika w domach, ogrodkach, kojcach. Czy nie sa one domowymi pupilami ewentualnie podworkowymi burkami w ktore nikt specjalnie pracy nie wkladal?
|
Quote:
|
Quote:
...właśnie - jak to jest? Zastanawiam się właśnie nad tym, co napisała Jefta już od jakiegoś czasu i ciągle nie znalazłam odpowiedzi na to pytanie... Bo faktycznie - na forum mamy zbiór wilczakowców, dla których psy są całym życiem. Mamy ludzi, którzy przemeblowali cały swój świat by móc żyć z wilczakiem i to oni opowiadają nam o tym, ile ciężkiej pracy ich to kosztowało. A co z resztą wilczaków przebywających gdzieś w Polce, o których nie mówi się tutaj na co dzień? Na pewno jest przynajmniej kilka, które traktowane są jak "zwykłe psy" (nie chodzi mi o złe traktowanie....tylko...hmm..."luźniejsze"). Co z nimi? Nie ma przecież AŻ tylu wilczaków do adopcji, by móc sądzić, że każdy "zaniedbany" wilczak nie poradził sobie z byciem "zwykłym", podwórkowym psem. Może one jednak potrafią? :rock_3 |
Quote:
Wracając do tematu-wilczak (jak każda inna rasa) to genetyczna paczka charakterystycznych zachowań, popędów, instynktów etc. Ani kanapa ani kojec tego nie zmienią. |
Quote:
Myślę, że Jefta nie miała na myśli psów faktycznie zaniedbanych - to po pierwsze ;) A to, że ktoś nie udziela się w internecie oczywiście nie oznacza, że nie zajmuje się psem tak samo, jak osoby "chwalące" się swoimi sukcesami. Broń Boże nie. Ale tym samym nie wiemy zupełnie CO dokładnie z psem robi, więc zakładać można każdą wersję :D Ja dołączyłam się do tego pytania, bo najzwyczajniej świecie przynajmniej statystycznie można założyć, że pewna część z żyjących w Polce wilczaków, robi za "normalne" psy, a nie wymagające specjalnej troski dzikie zwierzęta. Chodzi mi o to, że prawdopodobnie jest przynajmniej kilka CzW, których właściciele mają lekko inne podejście - i w żadnym wypadku nie chodzi tu o to, że o psa nie dbają, o nie. Chodzi (przynajmniej mnie) o to, że może traktują swojego wilczaka jak "zwykłego" owczarka? Kochają go, pielęgnują i tak dalej, ale być może po prostu nie podchodzą do niego jak do jeża i najzwyczajniej w świecie np. trzymają go na podwórku? Ja pytam czysto hipotetycznie, z ciekawości, co o tym sądzicie? Nie można oczywiście założyć, że na pewno tak jest, ale nie można również założyć, że tak nie jest ;) Ciekawi mnie po prostu, czy wilczak - z całą specyfiką i trudnością swojej rasy, której mu w żadnym wypadku nie odbieram (wręcz przeciwnie) - z góry jest skazany na "inne" życie, czy może to trochę my sami robimy z nich potwory? Bo być może są jednak osobniki, które świetnie odnalazłyby się w roli zwykłego psa? Trudnego, owszem, ale żyjącego "normalnie" psa, z którym nie trzeba się "cackać" przy okazji każdego wyjścia z domu? ;-) |
Quote:
Ale rozumiem ogólny wydźwięk, bo sama mam dwie ''kłopotliwe'' rasy : husky i wilczak = mieszanka wybuchowa :D |
Quote:
Przyznam, że nie rozumiem ani Twojego, ani Jefty pytania, wdzięczna będę za wyjaśnienie bo zwyczajnie nie wiem o co kaman:) Quote:
Quote:
Quote:
Powiem tak: znam sporo psów różnych ras i mixów ras, które nie skalały się ani jedną godziną szkolenia w życiu, a potrafią spacerować luzem po publicznych miejscach i być grzeczne. Pokaż mi takiego jednego wilczaka, a publicznie obiecuję że sfinansuję Ci Twojego wymarzonego szczeniaka czw. W dowolnej walucie:) |
Quote:
Ale spróbuję ;-) Powiem tak - ja wilczaka niestety jeszcze nie posiadam, więc doświadczenia jako właściciel nie mam ŻADNEGO. Niemniej jednak przez te wszystkie lata czekania wystarczająco dużo się dowiedziałam, by mieć wyrobione zdanie na temat trudności tej rasy. Dlatego zdecydowanie popieram stwierdzenie, że nie jest to pies dla każdego (gdyby ktoś miał wątpliwość co do mojego stanowiska w tej kwestii). I nie chcę ani nikogo przekonywać, ani nikomu wmawiać, że jest to zwyczajny piesek na kanapę. Jestem pewna, że wilczak w rękach przeciętnego polaka, nie robiącego z psem nic poza karmieniem go, stałby się swego rodzaju "bestią". Ale jestem zwyczajnie ciekawa, jak zachowałby się wilczak w rękach doświadczonego psiarza, który psami się zajmuje zadowalająco - tj. szkoli je na własną rękę i w miarę potrzeb (nie w żadnej szkole), wychowuje (czyli jest konsekwentny, jasno określa zasady współżycia z psem itd.), codziennie wyprowadza na spacery, zwraca uwagę na socjalizację, zna psią psychikę itd. itp., ALE nie wie, że wilczak to 'wilczak'. Czyli wychowuje go tak, jak każdego innego psa - na przykład nie zakłada "z góry" problemów z lękiem separacyjnym i innych typowo wilczakowych problemów. Ciekawa jestem co by z takiej 'konfiguracji' wyszło? Bo jak już pisałam - statystycznie można przypuszczać, że takie wilczaki gdzieś na świecie egzystują :rock_3 A nuż są może jakieś przypadki zachowujące się jak "normalny pies"? I żeby nie było wątpliwości, to powtórzę się jeszcze raz - ja jestem zdania, że wilczak to poważne wyzwanie i mam wielki szacunek do wszystkich właścicieli, którzy z wilczakami sobie radzą, bo wiem, że to niełatwe. Niemniej jednak czasem gdzieś w głębi czaszki kołacze mi się taka myśl, czy to nie jest trochę tak, że sami dobudowujemy dramaturgii wilczakom?* *(choć najprawdopodobniej ta myśl, to system obronny mojego organizmu przed strachem związanym z przyszłym posiadaniem wilczaka :lol: ) Mam nadzieję, że choć troszkę wyjaśniłam o co mi w tych przypuszczeniach chodzi :roll: |
Quote:
Z lekiem separacyjnym mogę Cię chyba uspokoić, jest całkiem sporo burych, które zostają bez histerii, grzecznie, bez klatki, bez zniszczeń- ot, jak nasz podręcznikowy, normalny kanapowiec:) Czyli się da, choć o tym dowiesz się na własnej skórze (albo nie) :twisted: Ja mówiąc o specyfice rasy, kładę nacisk na poziom popędów, instynktów, zmysłów, coś, co każe nam pamiętać, że mamy wilczaka a nie goldena. Nie odbierając niczego uroczym goldenom-są goldenami czyli tym, jakimi stworzyli je ludzie, bo mieli w tym jakiś cel. Eliminując przy okazji (lub celowo) masę elementów, które są istotą takich np. wilczaków. Przeciętny (zgodny ze wzorcem) golden nie wypatrzy w ciemności, na horyzoncie żadnej postaci (ludzkiej lub zwierzęcej) i nie poleci sprawdzić, prawdopodobnie nigdy nie będzie specjalnie lustrował horyzontu. Jako urodzony aporter łatwo da się zafiksować na aport tak, że może po nim przedefilować stado saren z młodymi, a on i tak niewiele się tym przejmie, bo będzie się starał nie zgubić z oczu zabawki (btw moja ONka tak miała). W życiu nie zakręcisz żadnego wilczaka na takim poziomie, nawet jeśli Ci nie poleci w pogoń za dziczyzną- z pewnością zerwie kontakt. I nie jego to wina:) jestem jak najbardziej "za" traktowaniem wilczaka, jak dowolnego, innego psa, w wychowaniu, szkoleniu, traktowaniu, z jednym "ale" - musimy być gotowi na to, że to bydlę jest inteligentne i głupio by było, gdyby się okazało, że inteligentniejsze od nas:p Autorytet się buduje na płaszczyźnie mentalnej, nie siłowej:) |
Quote:
Cieszę się, że udało mi się wytłumaczyć o co mi chodziło, bo zwykle miewam z tym problemy, jak już pisałam :) Lęku separacyjnego boję się akurat najbardziej, a wszystkiego innego o czym piszesz spodziewam się z pełną świadomością :) A że nigdy nie miałam psa przytulanki, który kocha zabawki i wszystko i wszystkich dookoła sprawia, że tego akurat aż tak się w wilczaku nie obawiam :P To, że wilczak jest specjalny pod względem własnego 'podejścia do życia' dla mnie jest rzeczą oczywistą i właśnie ta specyfika mnie w nich tak strasznie kręci :rock_3 To, że są bardziej stadne niż większość ras, że są bardziej czułe na otaczający je świat...że widzą i słyszą więcej i że są tak nieziemsko inteligentne to chyba czyni je właśnie "innymi" od "normalnych" psów. I chyba właśnie za to je kochamy, czyż nie? :P |
Quote:
Wg moich obserwacji przeciętny Kowalski nie ma pojęcia, co to konsekwencja (tak w wychowaniu psów, jak i dzieci), ani co to "jasne określenie współżycia z psem", a już "znaniem psiej psychiki", to już chyba w ogóle nieliczny odsetek Kowalskich może się pochwalić. :D Wg mnie taki człowiek "rokuje" bardzo dobrze w kwestii wychowania wilczaka, ale jeśli sądzisz (bo tak to trochę zrozumiałam), że zakładając, albo raczej przygotowując się mentalnie na ewentualne problemy z wilczakiem, wywołujemy niejako (nomen omen) wilka z lasu, to chyba się jednak mylisz. Człowiek który się liczy z problemami, raczej nie wywoła ich swoim zachowaniem, ;) ale przynajmniej nie będą one zaskoczeniem, gdy już nastąpią, a niektórym można zapobiec przez odpowiednio wcześnie zaczęty trening (np. z kością czy przyzwyczajaniem do klatki). PS Z tego co wiem, wiele wilczaków (może więcej zagranicą) spędza większą część życia w kojcach, jak "zwykłe burki", o których wspominałaś i z nimi jest właśnie najmniej problemów. :twisted: |
Quote:
Jestem ciekawa, czy wilczak w każdym przypadku musi być tym, który odwrócił życie właścicieli do góry nogami ;) |
Quote:
W naszym przypadku, podejrzewam, jakikolwiek pies - niekoniecznie wilczak - w dużym stopniu "wywróciłby nam życie", bo wcześniej przez długi czas mieszkaliśmy bez psiego czworonoga. Ale też nie mogę powiedzieć, że tego nie oczekiwaliśmy. Przeciwnie - liczyliśmy się z tym albo nawet na to. Jesteśmy ludźmi raczej aktywnymi i wolny czas lubimy spędzać inaczej, niż wielu rodaków. ;) Czy życie byłoby mniej "wywrócone", gdyby zamiast Łowcy trafił pod nasz dach przedstawiciel jakiejś innej rasy (lub nie-rasy)? Trudno powiedzieć. Przecież ten pies także wymagałby ruchu, szkolenia; z nim też spędzalibyśmy czas, planowali pod jego kątem wakacje. Być może byłoby łatwiej, ale czy aż tak bardzo inaczej? |
Quote:
Nigdy nie była "formalnie" szkolona, ale została psem pracującym, ludzie często polegali na jej genialnym węchu i instynkcie. Fakt, że będąc znajdą bardzo sobie ceniła rodzinę i bardziej starała się dostosować do jej zasad niż wychuchany w hodowli szczeniak, który nie zaznał głodu i bezdomności (mam porównanie ;-)). Nie znaczy to jednak, że Tinka nie kombinowała i zawsze była święta. Dowiedzieliśmy się, że prawdopodobnie jest wilczakiem kiedy miała ponad 10 lat, po tym jak w 2004 roku spotkaliśmy wilczaka w tramwaju. Podobnie jak Ty, do dziś nie wiem który to był pies, przypuszczam, że mógł to być Aegis z Peronówki, bo wtedy mieszkał w Krakowie (NB jako wilczak studencki! :)) Z czasem nasza Antosia stała się psem niemal idealnym, przewidywalnym, oddanym przyjacielem z którym mogłam wszędzie pójść i robić wszystko. Tak więc masz odpowiedź na swoje pytanie. Można wychować wilczaka bez wiedzy, że jest wilczakiem tak, aby był normalnym psem. Tak, w szczenięctwie sprawiała problemy i była wyzwaniem, ale kiedy miała obok stado i swoją pracę była naprawdę szczęśliwa. Dlatego będę zawsze twierdzić, że wilczaki to psy, które być może wymagają więcej pracy niż inne rasy, ale jednak stuprocentowe psy. |
Quote:
|
Quote:
|
Ja się właśnie tak zastanawiam, bo choć upłynęło już trochę czasu, odkąd zakończyliśmy "karierę" :roll: wystawową, nie było to w końcu aż tak dawno. A mówiąc szczerze nie przypominam sobie, żeby ta strachliwość aż tak rzucała mi się w oczy. Oczywiście na większości wystaw było parę "zawodowych" bojków, ale poza tym pod tym względem z tego co pamiętam, było raczej OK. Zatem albo wprowadzenie w Polsce niedawno klasy baby'ków daje takie wrażenie (no bo można założyć, że te "maleństwa" jeszcze nie zdążyły się w pełni zsocjalizować i przyzwyczaić do wystaw), albo... nie wygląda to wcale ciekawie...
|
A ja jeszcze podrzucę jeden pomysł jak traktować wilczaki :p Bo można by je traktować jako wilcze hybrydy w wersji light lub jako zwykłe psy w wersji hard-core ;)
|
Quote:
|
Quote:
Może w rasach w których sędziowie zawsze wywalają z ringu za psychikę nie ma takich zachowań, ale nie wiem też czy są takie rasy ;) |
Quote:
Chodzi mi o to, że wilczaki są bardzo empatyczne. Mam "teorię" na własny użytek, że wilczaki czują bardzo nastawienie handlera. Kiedy ten się stresuje bo ogromnie zależy mu na ocenie, albo obawia się, nawet podświadomie, że pies może wyciąć jakiś numer w ringu, to wilczak bardziej niż psy innych ras odbierze ten lęk i zareaguje tak lub inaczej. Stąd wrażenie, że tyle psów się boi. To właśnie to, o czym pisała Gaga... i co ja na co dzień mam okazję obserwować: stadko psów różnych ras wesoło bryka na środku Błoń, ale wilczak pierwszy zauważy i zasygnalizuje, że na horyzoncie, pojawił się nowy pies lub dziwnie ubrany człowiek, albo (sic!) całkowity dziwoląg - człowiek BEZ psa. :p Co więcej wilczak pierwszy przybiegnie po kaganiec kiedy na horyzoncie pojawi się samochód straży miejskiej... .;) |
Quote:
Zatem te ostrzeżenia, które przekazywane są potencjalnym właścicielom, to nie jest jakaś wiedza tajemna, jedynie do wilczaków mająca zastosowanie - ich celem jest po prostu wyeliminowanie na wstępie ludzi, którzy nie są gotowi na to, aby poświęcić swojemu zwierzakowi sporo czasu, wysiłku i uwagi. Natomiast kiedy wyjdziemy od tego, że właściciel jest gotów nad psem pracować i ma o tym jakieś pojęcie (choćby z tej jednej książki) to przechodzimy po prostu do relacji indywidualnej - z tym konkretnym psem, posiadającym swoje własne, indywidualne cechy. I tutaj bardziej się liczy umiejętność obserwacji i wyciągania wniosków, niż znajomość całego katalogu potencjalnych problemów rasy. Owszem, jest też kwestia zapobiegania - ale tu znów wystarczy rozsądne podejście wychowawcze. Weźmy znów lęk separacyjny. Naprawdę nie trzeba wiedzieć, że dana rasa jest na to szczególnie podatna, żeby dostrzec sens przyzwyczajania psa do pozostawania samemu w domu (chyba w większości poradników odnośnie wychowania szczeniąt radzą, aby nad tym pracować od samego początku.) I jeśli nasz egzemplarz ma z tym akurat problem, to sami szybko to zauważymy... |
Ja wroce do swojej wypowiedzi o 'zniknietych' psach. Nie chodzilo mi o psy zaniedbane. Nie chodzilo mi tez o psy medialne. Jesli jakis pies pojawi sie na szkoleniu to predzej czy pozniej ktos z danej okolicy o nim uslyszy, bo ktos go szkolił i ktos byl z nim w grupie. A przeciez z psem z ktorym sa problemy zwykle trafia sie do szkolki, pojawia sie na jakims forum albo nawiazuje kontakt z hodowca (jesli kontakt jest to chyba zwykle jest tez fotka doroslego psa). Jesli jakis pies sprawia widoczne problemy na spacerach to tez predzej czy pozniej sie uslyszy. Ludzie wychodzac na spacer w miescie czy miasteczku sa widziani, w mojej galerii na forum beagle co i rusz pisze ktos ze zna jakiegos wilczaka ze spacerow. We Wroclawiu mamy wilczaka ktory biega bez kontroli po parku i straszy ludzi, rzuca sie na psy. Wiem o nim od weterynarki ktora przestraszył, od ludzi ze szkolenia, od mijanego przechodnia-to spore miasto i inna okolica a pies internetowo nie znany...
|
Tak w związku z różnicami wilczak vs inne psy, to ja sie jeszcze nie spotkałem z psem tak "wrażliwym" na dotyk, każde dotknięcie szczeniaka to były zęby na rękę :shock:. Nie była to jakaś agrecha, ale nie wiem taka zabawa:roll:. Teraz po kilku miesiącach to już mogę nawet mojego Tabrisa przytulić :lol:, ale ręka wciąż kontrolnie w okolicach nosa ;).
A skoro to już temat ostrzegawczy dla właścicieli, to radzę panowie właściciele szczeniaczków uważać jakby wam się nieopatrznie zachciało na dłuższym spacerze "zaznaczyć jakieś drzewo"- NIE TRAĆCIE GÓWNIARZA Z OKA :shock:. |
Quote:
I zeby przyrodzenie pańciowe nie ucierpiało, bo przez to też żeśmy szli :lol: |
Krzyśkowi może chodziło o co innego- Witek to Astarte za szczeniaka obsikał to tak sucza chciała być przy nim :lol:
|
Quote:
|
Quote:
Ale wychodzi na to, że w tej chwili Ulaire jest jedynym wilczakiem, o którym usłyszałam, że jest (był jako szczeniak) "stosunkowo mało gryźliwy". :p Co oczywiście nie oznacza, że nie ma ich więcej; odstępstwa od reguły mogą się zdarzyć w każdej rasie. ;) Chyba że punkt odniesienia robi też swoje. :D |
Quote:
Daleko szukać nie trzeba, bo na pewno każdy z nas spotykał/słyszał o agresywnych goldenach, przytulaśnych pitbullach, nastawionych na pracę beaglach, czy "ciapowatych" wilczakach (czysto stereotypowo). Moja suka, jakaś tam mieszanka ON też odbiega od tego, co większość osób może o niej myśleć słysząc o jej "rasie" - bo jest to pies zupełnie nie pasujący do stereotypu...strachliwy, nieufny, rozglądający się uważnie po otoczeniu, niezbyt nastawiony na "typową" pracę, bardzo stadny i nieumiejący się bawić (dopiero teraz, po trzech latach u mnie ZACZYNA nieśmiało brać patyki do pyska naśladując Nitkę). A wydawać by się mogło, że wszystkie ONy takie "skupione" i łatwe we współżyciu... Co do szczenięcej gryźliwości to nie mam porównania, bo aktualnie nie mam w posiadaniu żadnego psa, który byłby u mnie od szczeniaka. Ale miewałam kundelki, które jako szczeniaki były baaaardzo na "dotyk" wrażliwe, a ich gryźliwość sprawiała, że ręce domowników wyglądały, jakby je ktoś w piłę łańcuchową wsadził :twisted: Także w sumie faktycznie trudno rozmawiać o ogólnikach ;) |
Quote:
|
Quote:
Do tego on robi to w taki sposob ze zwykle nie jestem w stanie utrzymac powaznej miny i powiedziec mu fe, wiec sie smieje jak glupia a on biorac to za zabawe kontynuuje swe pieszczochy, jesli mam szczescie uda mi sie z powaga powiedziec fe i wtedy jest w miare spokoj. Niezaleznie od tego nie wiem czy bym Urciowego chciala zmieniac. Teraz mamy jeszcze szczeniaka jamnika i jakos dziwnie sie z nim bawi, nawet z pyskiem nie podleci i jest taki slodki. Chyba przez Urcia masochistka sie stalam bo brakuje mi wtedy tego jego ciamkania. |
Quote:
|
Quote:
Czy mój pies akceptuje wyłącznie parę najbliższych osób, a odnosi się zdecydowanie nieufnie do obcych ludzi? Czy mimo wielkiego przywiązania do mnie jest nieposłuszny i z reguły nie reaguje na moje polecenia? Czy jest wrogi, a w najlepszym razie nieprzyjaźnie nastawiony do większości psów? Czy w zabawach z nielicznymi zaprzyjaźnionymi psami przedkłada gonitwy nad zapasy? Czy wreszcie szczeka niewiele, lecz za to je bez opamiętania? Jeżeli na wszystkie pytania uzyskasz twierdzące odpowiedzi, wiedz, że jesteś posiadaczem wilka w psiej skórze. "Pies czy wilk" K. Chwedeńczuk takie tam w celu podtrzymania mitu rasy ;) |
Quote:
To pisałem ja Witek |
:lol:
Krzysiek, chylę czoło! ;) Zaczynam się zastanawiać... to co ja /do cholery!/ mam w domu?! Hybryd? Nie! Pies? Nie! Wilk??? :shock: Do d...y z tym wszystkim! Czas* zorganizować sobie oryginała! 8) *-rodzą się zimą, czyż nie?:roll: |
Quote:
Bo nie zgadza się tylko posłuszeństwo - jest raczej posłuszna w 80% przypadków :D Quote:
|
Quote:
Cholera wie, czy na tej mojej "polskiej Syberii" to jeszcze zima czy już wczesna wiosna...:roll: /U nich może też "cóś" z cieczkami "nie hallo"... to od plam na Słońcu czy co.../ :? ... *-a luty to chyba jeszcze zima... w każdym razie "gdzie nie gdzie"... o ile dobrze pamiętam... |
Quote:
Quote:
|
Quote:
A do tego dochodzi moc stereotypu. Teoretycznie stereotypy powinny być formułowane na podstawie sumy doświadczeń wielu osób - ale prawda jest taka, że często biorą się z innych źródeł (np. z jakichś założeń ideologicznych), a jak już się pojawią, zaczynają kształtować naszą percepcję. I zaczyna być tak, że jak coś pasuje do stereotypu, to go potwierdza, a jak nie pasuje, to jest wyjątkiem - i nikt nie myśli o tym, żeby sprawdzić, czy aby przypadkiem te wyjątki nie są liczniejsze od osobników typowych... Dlatego właśnie ja dosyć ostrożnie podchodzę do tego rodzaju uogólnień. |
Rzeczywiście na pewno łatwo o tendencję "mój wilczak jest "taki a taki", zatem wilczaki są "takie a takie".
Gdyby tak prześledzić choćby wpisy na Dogomanii, można tam znaleźć wszystkie te problemy, które miewamy my z naszymi burymi u mnóstwa różnych innych psów. A jednak wg mnie coś jest jednak "na rzeczy" w odniesieniu do ulubionej przez nas rasy. To coś to wg mnie po pierwsze "kompensacja tych problemów", choć i to nie musi być jakimś szczególnym wyróżnikiem. Tak sobie myślę (to moja prywatna opinia) obserwując inne rasy, że każda ma coś takiego, co "rekompensuje" te problematyczne kwestie a wilczak nie i stąd wynika trudność. :D Np. ONy; są szczekliwe, ich podejście do innych psów w wielu (jeśli nie w większości przypadków) jest nie lepsze niż naszych burych, ale rekompensuje to (albo może) ich tendencja do bycia karnymi, człowiekocentryczność, większa łatwość szkolenia i chęć do aportowania. Beagle- "tragiczne" jeśli idzie o ich tendencje do uciekania, "samodzielność", też niekoniecznie nakierowanie na człowieka. Na ale one za to - jako psy hodowane w sforach - muszą być bardziej spolegliwe, jeśli idzie o kontakty z innymi psami, no i nie są duże, a to w życiu codziennym spora "rekompensata", bo ludzie zupełnie inaczej reagują na psy małe niż na duże, zwłaszcza jeśli te pierwsze mają oczka i uszka jak "ten piesek z kreskówek" itp. itd. A wilczak za to ma na dokładkę niezależny, a nawet trochę przekorny charakter, który powoduje że szkolenie szkoleniem, a "ja i tak zrobię jak będę uważał". :D Oczywiście powyższe wnioski jak mówiłam - to moja prywatne opinia, której ja sama nie traktuję zbyt serio. Faktem jednak jest, że moje dotychczasowe doświadczenia i obserwacje raczej je potwierdzają. |
Quote:
|
Quote:
A mówiliśmy o narodzinach, nie o kryciu, więc jak na mój gust, to jednak wiosna ;-) |
Quote:
Makota, możemy z nudów pogwarzyć o tej kwestii, ale chyba zrobiłoby się mega-offowo :lol:, a na to czasu brak....;-) Dlatego tylko retorycznie: 1.Czy zwierzęta w danej strefie klimatycznej mają ten sam cykl? 2.Czy są różnice /długość pór roku, cykle wegetacyjne, średnie temp./ między południem Polski a daleką Jej północą? 3.Czy cały marzec to już wiosna czy dopiero od ok.20-21 marca oficjalnie następuje? 8) 4.Czy widziałaś ile w realu trwa zima na Mazurach? ;-) 5.Czy zmiany klimatyczne /coraz częstsze i coraz regularniejsze, zapowiadające zmiany długotrwałe/ mają wpływ na czas rozrodu u dzikich zwierząt? ... |
Quote:
*Dopiero teraz zorientowałam się, że piszesz o Mazurach. Poprzednie wypowiedzi o dalekiej Syberii były dla mnie niezrozumiałe. Nie wiem, jak jest na Mazurach zimą. Ja poruszam się zdecydowanie bardziej na południu kraju. |
Quote:
>>Dlatego tylko retorycznie<< ;-) /nie wspominam, też retorycznie, od zależności >rozród/przeżywalność młodych-dostępność pożywienia< -niezłym przykładem są bociany, na przykład.../ Dobrego weekend-u! :) |
All times are GMT +2. The time now is 13:57. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org