![]() |
Quote:
Jestem ciekawa, czy wilczak w każdym przypadku musi być tym, który odwrócił życie właścicieli do góry nogami ;) |
Quote:
W naszym przypadku, podejrzewam, jakikolwiek pies - niekoniecznie wilczak - w dużym stopniu "wywróciłby nam życie", bo wcześniej przez długi czas mieszkaliśmy bez psiego czworonoga. Ale też nie mogę powiedzieć, że tego nie oczekiwaliśmy. Przeciwnie - liczyliśmy się z tym albo nawet na to. Jesteśmy ludźmi raczej aktywnymi i wolny czas lubimy spędzać inaczej, niż wielu rodaków. ;) Czy życie byłoby mniej "wywrócone", gdyby zamiast Łowcy trafił pod nasz dach przedstawiciel jakiejś innej rasy (lub nie-rasy)? Trudno powiedzieć. Przecież ten pies także wymagałby ruchu, szkolenia; z nim też spędzalibyśmy czas, planowali pod jego kątem wakacje. Być może byłoby łatwiej, ale czy aż tak bardzo inaczej? |
Quote:
Nigdy nie była "formalnie" szkolona, ale została psem pracującym, ludzie często polegali na jej genialnym węchu i instynkcie. Fakt, że będąc znajdą bardzo sobie ceniła rodzinę i bardziej starała się dostosować do jej zasad niż wychuchany w hodowli szczeniak, który nie zaznał głodu i bezdomności (mam porównanie ;-)). Nie znaczy to jednak, że Tinka nie kombinowała i zawsze była święta. Dowiedzieliśmy się, że prawdopodobnie jest wilczakiem kiedy miała ponad 10 lat, po tym jak w 2004 roku spotkaliśmy wilczaka w tramwaju. Podobnie jak Ty, do dziś nie wiem który to był pies, przypuszczam, że mógł to być Aegis z Peronówki, bo wtedy mieszkał w Krakowie (NB jako wilczak studencki! :)) Z czasem nasza Antosia stała się psem niemal idealnym, przewidywalnym, oddanym przyjacielem z którym mogłam wszędzie pójść i robić wszystko. Tak więc masz odpowiedź na swoje pytanie. Można wychować wilczaka bez wiedzy, że jest wilczakiem tak, aby był normalnym psem. Tak, w szczenięctwie sprawiała problemy i była wyzwaniem, ale kiedy miała obok stado i swoją pracę była naprawdę szczęśliwa. Dlatego będę zawsze twierdzić, że wilczaki to psy, które być może wymagają więcej pracy niż inne rasy, ale jednak stuprocentowe psy. |
Quote:
|
Quote:
|
Ja się właśnie tak zastanawiam, bo choć upłynęło już trochę czasu, odkąd zakończyliśmy "karierę" :roll: wystawową, nie było to w końcu aż tak dawno. A mówiąc szczerze nie przypominam sobie, żeby ta strachliwość aż tak rzucała mi się w oczy. Oczywiście na większości wystaw było parę "zawodowych" bojków, ale poza tym pod tym względem z tego co pamiętam, było raczej OK. Zatem albo wprowadzenie w Polsce niedawno klasy baby'ków daje takie wrażenie (no bo można założyć, że te "maleństwa" jeszcze nie zdążyły się w pełni zsocjalizować i przyzwyczaić do wystaw), albo... nie wygląda to wcale ciekawie...
|
A ja jeszcze podrzucę jeden pomysł jak traktować wilczaki :p Bo można by je traktować jako wilcze hybrydy w wersji light lub jako zwykłe psy w wersji hard-core ;)
|
Quote:
|
Quote:
Może w rasach w których sędziowie zawsze wywalają z ringu za psychikę nie ma takich zachowań, ale nie wiem też czy są takie rasy ;) |
Quote:
Chodzi mi o to, że wilczaki są bardzo empatyczne. Mam "teorię" na własny użytek, że wilczaki czują bardzo nastawienie handlera. Kiedy ten się stresuje bo ogromnie zależy mu na ocenie, albo obawia się, nawet podświadomie, że pies może wyciąć jakiś numer w ringu, to wilczak bardziej niż psy innych ras odbierze ten lęk i zareaguje tak lub inaczej. Stąd wrażenie, że tyle psów się boi. To właśnie to, o czym pisała Gaga... i co ja na co dzień mam okazję obserwować: stadko psów różnych ras wesoło bryka na środku Błoń, ale wilczak pierwszy zauważy i zasygnalizuje, że na horyzoncie, pojawił się nowy pies lub dziwnie ubrany człowiek, albo (sic!) całkowity dziwoląg - człowiek BEZ psa. :p Co więcej wilczak pierwszy przybiegnie po kaganiec kiedy na horyzoncie pojawi się samochód straży miejskiej... .;) |
Quote:
Zatem te ostrzeżenia, które przekazywane są potencjalnym właścicielom, to nie jest jakaś wiedza tajemna, jedynie do wilczaków mająca zastosowanie - ich celem jest po prostu wyeliminowanie na wstępie ludzi, którzy nie są gotowi na to, aby poświęcić swojemu zwierzakowi sporo czasu, wysiłku i uwagi. Natomiast kiedy wyjdziemy od tego, że właściciel jest gotów nad psem pracować i ma o tym jakieś pojęcie (choćby z tej jednej książki) to przechodzimy po prostu do relacji indywidualnej - z tym konkretnym psem, posiadającym swoje własne, indywidualne cechy. I tutaj bardziej się liczy umiejętność obserwacji i wyciągania wniosków, niż znajomość całego katalogu potencjalnych problemów rasy. Owszem, jest też kwestia zapobiegania - ale tu znów wystarczy rozsądne podejście wychowawcze. Weźmy znów lęk separacyjny. Naprawdę nie trzeba wiedzieć, że dana rasa jest na to szczególnie podatna, żeby dostrzec sens przyzwyczajania psa do pozostawania samemu w domu (chyba w większości poradników odnośnie wychowania szczeniąt radzą, aby nad tym pracować od samego początku.) I jeśli nasz egzemplarz ma z tym akurat problem, to sami szybko to zauważymy... |
Ja wroce do swojej wypowiedzi o 'zniknietych' psach. Nie chodzilo mi o psy zaniedbane. Nie chodzilo mi tez o psy medialne. Jesli jakis pies pojawi sie na szkoleniu to predzej czy pozniej ktos z danej okolicy o nim uslyszy, bo ktos go szkolił i ktos byl z nim w grupie. A przeciez z psem z ktorym sa problemy zwykle trafia sie do szkolki, pojawia sie na jakims forum albo nawiazuje kontakt z hodowca (jesli kontakt jest to chyba zwykle jest tez fotka doroslego psa). Jesli jakis pies sprawia widoczne problemy na spacerach to tez predzej czy pozniej sie uslyszy. Ludzie wychodzac na spacer w miescie czy miasteczku sa widziani, w mojej galerii na forum beagle co i rusz pisze ktos ze zna jakiegos wilczaka ze spacerow. We Wroclawiu mamy wilczaka ktory biega bez kontroli po parku i straszy ludzi, rzuca sie na psy. Wiem o nim od weterynarki ktora przestraszył, od ludzi ze szkolenia, od mijanego przechodnia-to spore miasto i inna okolica a pies internetowo nie znany...
|
Tak w związku z różnicami wilczak vs inne psy, to ja sie jeszcze nie spotkałem z psem tak "wrażliwym" na dotyk, każde dotknięcie szczeniaka to były zęby na rękę :shock:. Nie była to jakaś agrecha, ale nie wiem taka zabawa:roll:. Teraz po kilku miesiącach to już mogę nawet mojego Tabrisa przytulić :lol:, ale ręka wciąż kontrolnie w okolicach nosa ;).
A skoro to już temat ostrzegawczy dla właścicieli, to radzę panowie właściciele szczeniaczków uważać jakby wam się nieopatrznie zachciało na dłuższym spacerze "zaznaczyć jakieś drzewo"- NIE TRAĆCIE GÓWNIARZA Z OKA :shock:. |
Quote:
I zeby przyrodzenie pańciowe nie ucierpiało, bo przez to też żeśmy szli :lol: |
Krzyśkowi może chodziło o co innego- Witek to Astarte za szczeniaka obsikał to tak sucza chciała być przy nim :lol:
|
Quote:
|
Quote:
Ale wychodzi na to, że w tej chwili Ulaire jest jedynym wilczakiem, o którym usłyszałam, że jest (był jako szczeniak) "stosunkowo mało gryźliwy". :p Co oczywiście nie oznacza, że nie ma ich więcej; odstępstwa od reguły mogą się zdarzyć w każdej rasie. ;) Chyba że punkt odniesienia robi też swoje. :D |
Quote:
Daleko szukać nie trzeba, bo na pewno każdy z nas spotykał/słyszał o agresywnych goldenach, przytulaśnych pitbullach, nastawionych na pracę beaglach, czy "ciapowatych" wilczakach (czysto stereotypowo). Moja suka, jakaś tam mieszanka ON też odbiega od tego, co większość osób może o niej myśleć słysząc o jej "rasie" - bo jest to pies zupełnie nie pasujący do stereotypu...strachliwy, nieufny, rozglądający się uważnie po otoczeniu, niezbyt nastawiony na "typową" pracę, bardzo stadny i nieumiejący się bawić (dopiero teraz, po trzech latach u mnie ZACZYNA nieśmiało brać patyki do pyska naśladując Nitkę). A wydawać by się mogło, że wszystkie ONy takie "skupione" i łatwe we współżyciu... Co do szczenięcej gryźliwości to nie mam porównania, bo aktualnie nie mam w posiadaniu żadnego psa, który byłby u mnie od szczeniaka. Ale miewałam kundelki, które jako szczeniaki były baaaardzo na "dotyk" wrażliwe, a ich gryźliwość sprawiała, że ręce domowników wyglądały, jakby je ktoś w piłę łańcuchową wsadził :twisted: Także w sumie faktycznie trudno rozmawiać o ogólnikach ;) |
Quote:
|
Quote:
Do tego on robi to w taki sposob ze zwykle nie jestem w stanie utrzymac powaznej miny i powiedziec mu fe, wiec sie smieje jak glupia a on biorac to za zabawe kontynuuje swe pieszczochy, jesli mam szczescie uda mi sie z powaga powiedziec fe i wtedy jest w miare spokoj. Niezaleznie od tego nie wiem czy bym Urciowego chciala zmieniac. Teraz mamy jeszcze szczeniaka jamnika i jakos dziwnie sie z nim bawi, nawet z pyskiem nie podleci i jest taki slodki. Chyba przez Urcia masochistka sie stalam bo brakuje mi wtedy tego jego ciamkania. |
All times are GMT +2. The time now is 09:42. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org