![]() |
Quote:
Moze moj jest zepsuty, ale zauwazylam ze bardziej od wszystkiego wilczak kocha swojego czlowieka, jak ma tego czlowieka z ktorym sie dogaduje i ktory poswieca mu czas i z nim pracuje, to naprawde wiele do szczescia mu nie trzeba i mieszkanie tu nie ma zadnego znaczenia. Do kojcow nic nie mam, uwazam ze to przydatne ustrojstwo, tak jak klatka. |
Quote:
|
Quote:
|
:lol::twisted::lol::twisted::lol:
Proszę mi tu bez samobiczowania i załamek. To nie Wasza wina... po prostu niektóre wilczaki są bardziej "w" owczarka niemieckiego...;-)...sprawa genów. :lol::lol::lol: P.S. To tak jak z ogólną ogładą. Podobno niektóre wilczaki są genetycznie grzeczne i już. :rock_3 A pobieranie porad u speców "cichcem", to wcale w ogóle prawda nie jest... /Hłe,hłe,hłe, kto mnie zrozumiał, ten miszcz...;-)/ |
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
|
Nie łapie, ale z radością pozwolił psiemu kumplowi wykopać mysie gniazdo, a sam skonsumował cały miot :P
|
Quote:
Zastanawiałam się, do jakich zwierząt porównać swoje "ogony"... z każdego coś mają, czyli... ...są wilczakami "całą gębą". :lol::twisted::lol: |
Nie, ale jak był młodszy regularnie lał na łóżko, czy to się liczy? :D
|
to my się pod "kotem" też podpisujemy - Aroon spełnia wymogi + była matką zastępcza dla kociaka + złapała mysz :D
|
Quote:
Na odległość widać "koci gen podłości"..... :lol: U Aroon też! Ale nam się rasa mutuje, no,no,no... :lol: ... Emki nam przycichły... Może nas nie wiedzieć czemu za coś znielubieli albo cuś?......:roll: |
Quote:
|
Quote:
|
Czytam Wasze posty i nie mam kiedy napisać, cały czas coś. Do tego co zostało napisane wcześniej dodam lub powielę: wilczakom z wiekiem przechodzą różne głupoty, Emki - kiedy chcesz wyjść zostaw Młodego w klatce, ale klatka przynajmniej ocynkowana, taka dog V ok. 240zł (ja kupowałam w zeszłym tygodniu dla Emilka taką http://allegro.pl/klatka-kojec-trans...201584484.html ) z karabinkami dokupionymi w sportowym czy w markecie budowlanym (10 sztuk x 1,20 zł). Karabinki zapinam na łączeniach klatki i drzwiczkach, jaka klatka - też jest na forum temat. Pies się nudzi, zainwestuj w konga (http://www.zooplus.pl/shop/psy/zabaw...FRQctAodinQA1Q ) zostawiaj mu w klatce i idz do tego kina. Zmęcz psa- połącz przyjemne z pożytecznym, jak przestanie padać będzie lepiej, a teraz pomyśl jak aktywnie lubisz spędzać czas? rower? bieganie? spacery? podróże z plecakiem? pies może Ci towarzyszyć, wybierz się z nim na fajną małą przygodę. Zróbcie coś razem fajnego, aby nie był tylko udręką, zacznij dostrzegać plusy, nie tylko minusy. Na chwilę obecną jak to czytam wszystko to jest tak jakbyście mówili lekarzowi:
mam katar, kaszel, strasznie się czuję, lekarz przepisuje leki, podaje alternatywne zioła, metody naturalne, po kilku dniach przychodzicie i mówicie, kurcze w sumie ten katar jak się wysmarkam nie jest taki zły, ale zatoki mnie bolą, lekarz znów podaje sposoby leczenia... a Emki raz lepiej raz gorzej z nadchodzącą grypą ale leczyć się nie chcą, lepiej narzekać. Nie chcę tym postem nikogo urazić. Wielu z nas przeszło podobne frustracje, nie uważamy się za lepszych od Was, chodzi tylko o to żeby podjąć decyzję (zostaje lub szukamy dla niego domu) i zaangażować się w nią na 100 procent. Głowa do góry ;) |
nie umiałam dodać zdjęcia więc wklejam linka do fb jak wygląda klatka Emilka, może na coś się to przyda https://www.facebook.com/62694026069...type=1&theater
|
Dog V jest super, ponieważ pręty są twarde i nie da się ich wygiąć (identyczne klatki- dwie sztuki z miękkimi prętami zostały po kompletnym zdewastowaniu niedawno wywalone przeze mnie na śmietnik). Natomiast zamiast karabinków (czy karabińczyków? do tej pory nie wiem) ja użyłam bezbarwnej, zwykłej taśmy klejącej i dokładnie skleiłam każde łączenie w minimum dwóch miejscach. Dla psa niewidoczne, jak taśmę się dokładnie przyklei nie ma punktu zaczepienia dla zębów. Karabinki (sztuk dwie- identyczne jak na zdjęciu wyżej) służą do zapięcia zamknięcia (żeby pies nie odsunął/otworzył zasuwek). Wilczaki wychodzą z klatki najczęściej wciągając jedną ściankę do wnętrza klatki. Karabinki (przynajmniej mi znanym psom, a mam doświadczenie z trzema) pozwalały na "ruszenie" ścianki o kilka cm jak były spięte karabinkami. Taśma powoduje sztywne ich zespolenie.
|
Ja miałam DOG V ale Sahir był zbyt zdesperowany żeby z niej wyjść i... wciągnął drzwiczki do środka (były spięte dlatego nie wyszedł), nie wspominając już o hałasie jaki w tej klatce robił szarpiąc ją i waląc tą blaszaną podłogą o pręty. Wiadomo, że wszystko zależy od psa, jednemu wystarczy drugiemu nie, ale jeśli sytuacja finansowa na to pozwala to jednak sugerowałabym spawaną, w której pies nie będzie widział żadnych efektów swoich działań w postaci ruszających się ścian kiedy je ciągnie itp.
|
U mnie też dog V się CAŁKOWICIE nie sprawdziła pomimo że była wzmocniona w wielu miejscach nie karabińczykami a takimi specjalnymi zaciskami a karabińczyki było po 2 sztuki na drzwi. No ale moje maleństwo wciągnęło mimo wszystko drzwi do środka ale ponieważ nie mógł się wydostać bo otwór za mały to powyrywał pręty i ostatecznie rozerwał klatkę... choć zostawał tylko na 2 godzinki. Teraz ma zrobioną na zamówienie.
ps. dodatkową wadą dog V jest to że pręty co by nie było pracują a więc pies ciągnie i szkliwo sobie psuje. Pozdrawiam ;) |
Na spawanej rowniez moze uszkodzic zęby.
|
Anula prawda, ale wydaje mi się, że prawdopodobieństwo jest trochę mniejsze bo pręty się nie wyginają, a więc nie ma żadnego efektu w związku z czym pies może zrezygnować - mój dał spokój prętom, podczas gdy na dog V złamał ząb (mleczny).
Poza tym pręty idą z góry na dół, nie ma żadnych w poprzek więc łapanie ich jest dość niewygodne dla psa :) |
No właśnie - u mnie pręty mają fi 2 cm a profile zamknięte (rama) 4cm x 2cm i są celowo zaokrąglone aby nie były ostre wiec Lupi już za nie nie szarpie bo klatka w żaden sposób nie pracuje (waży 70kg) - jedynie co łapami po niej skrobie jak go najdzie.
Pozdrawiam ;) |
Dlatego pisałam, że u mnie sprawdziła się zmiana karabinków na oklejenie łączeń taśmą. Przy próbie wciągnięcia ścianki lub drzwiczek karabinki zrobią kilkucentymetrową szczelinę, która zachęca psa do dalszej "pracy" bo widzi efekt. Taśmy nie widać, wszystkie ścianki są ze sobą zespolone "na sztywno". To znaczy, że żadnej nie da się ruszyć ani o milimetr.
Co do hałasu- między pręty spodu klatki, a podłogę blaszaną wystarczy wepchnąć miękki dywanik lub karimatę. Pięknie wycisza klatkę. Oczywiście nie twierdzę, że wilczak takiej klatki nie "rozbroi"- bo każdy z nich jest inny. Jednak dobrze przygotowana dog V ma szansę zdać egzamin (u mnie zdała w 100%), a koszt klatki dog V plus taśma klejąca i dwa karabinki jest dużo niższy niż zamawianie spawanej klatki. Więc można zawsze spróbować zanim się sięgnie po "sprzęt dla zaawansowanych" :) |
Ścianki się nie przesuną, ale przy szarpaniu i tak będą się ruszać, z tego co pamiętam to to nie było tak sztywne żeby pod wpływem nacisku czy ciągnięcia się lekko nie naddawało, ale jak mówiłam - wszystko zależy od determinacji psa, jeden odpuści w plastikowym transporterze, a drugi i spawaną będzie próbował gryźć ;)
|
Jak Boga kocham, zachwyciła mnie opowieść o klatkach. :) Fi 2, karabinki... Super!
To temat dla mnie kompletnie obcy, więc lektura pasjonująca. Teraz chętnie bym poczytała o maskowaniu się, gdy wilczakowiec wygląda, jak ofiara przemocy domowej. Strój, gadżety, kosmetyki, podręczna apteczka... :lol: Ten temat, z kolei, nie jest mi obcy... :roll: Kontynuujcie -chętnie poczytam, bo na razie straciłam siły przy podnoszeniu na duchu.... .... Erendil -to o leczeniu mi się bardzo podobało. :) I myśląc tym porównaniem, zaczęłam się zastanawiać nad eutanazją -katar sienny i nawroty zatok są okropne... |
Quote:
|
jak to czytam, to dochodze do wniosku, ze albo mam skleroze, albo psa innej rasy ;)
|
Quote:
|
Quote:
|
Hehe, no o zabawki u nas też było za każdym razem spotkanie z uzębieniem... ale jednak przy mięsie najgorzej. Bo jeśli ktoś miał jakikolwiek kontakt z mięsem, albo co najgorsze - trzymał jakieś w rękach, to małe Czesio pojawiało się znikąd, wyskakiwało z prędkością atakującej kobry w kierunku mięsa, robiło KŁAP!, zaciskało swe "malutkie" zębusie na zdobyczy (nierzadko niechcący łapiąc też kawałek ręki) i zaczynało szarpać się o zdobycz z zawziętością, o którą w życiu nie podejrzewałabym żadnego 2-miesięcznego stworzonka :D
Czasem trudno było się uwolnić... jaki szczękościsk ma malutki wilczak, to chyba każdy tutaj doświadczył... :lol: |
Quote:
|
Quote:
mam pod dachem dwa tak skrajnie różne charakterowo CSV więc nic pomiędzy ani nawet poza już mnie nie zdziwi ;-) fajna jest taka różnorodność :) |
Witam .
Długo czytałem wszystko co napisaliście i stwierdzam że dużo można wynieść z takiej lektury. W temacie wychowania wilczaka nie będę zabierał głosu ponieważ Malinka ma dopiero 5 miesięcy. .... czyli wiem niewiele. Ale jeśli można to zwrócił bym uwagę na coś innego a niżeli na wychowanie psa. Bez złośliwości i sorry jeśli uraże ale to Wam jest potrzebna pomoc psychologa. Życie macie nieźle skopane i masę problemów. Jak się Wam uda wrócić do równowagi psychicznej i będzie znowu cieszyć się małymi rzeczami to wtedy będzie czas na wychowanie i pracę z psem. Wniosek tak mam z własnego doświadczenia. .... przedostatnie szkolenie było kąpletnie do bani , ja swoje a Malinka swoje. Zastanawiałem się co jest nie tak że mała się tak uwstecznila .... a powodem było spięcie pomiędzy mną i żoną. Mała to wyczuwa i efekty są opłakane. A dla odmiany ostatnie szkolenie było mega udane pomimo moich dłoni pocharatanych do krwi. Na szkoleniu byliśmy z żonką razem zadowoleni , wyluzowani a mała nawet nowe rzecz robiła od strzału poprawnie. Duma mnie rozpierała że te łatwe rasy mają tyle problemów a nasz nie dobry wilk sobie radzi :) I w oparciu o to doświadczenie wiem jak ważna jest równowaga psychiczna przewodnika A problemy z tażaniem już przerobiliśm , kolejne nie będą zaskoczeniem. Powalczcie o siebie i o tego małego diabełka Życzę wytrwałości i powodzenia |
maillevin : mam pytanie o obroze feromonowa, moglabym na priv, ale moze ktos skorzysta z tego pytania. Chodzi dokladnie o konflikt Uro & Lolek. Implant u Lolka zaczal dzialac, walka z testosteronem zostala wygrana, wciaz molestuje nasza sunie, ale jest to duzo rzadsze no i Uro mimo Lolkowych warkow jest do niego bardzo dobrze nastawiony, wiec chyba zapach jajek zostal zniwelowany.
Jednak problem wciaz jest u Lolka w glowie, mam wrazenie ze po tych problemach on po prostu sie Ura boi, a pamietam ze mowilas ze ta obroza dziala uspokajajaco i na psa ktory ja nosi i na psy ktore znajda sie w jej otoczeniu. Teraz pytanie czy w naszej sytuacji polecilabys ja Lolkowi czy moze Urowi ? |
Quote:
Quote:
Quote:
mój Syn wygłupiał się z kolegą w przepychankę u nas na terenie. Obok była Laila. To była chwila, gdy suka skoczyła na kolegę z ostrzeżeniem: "czytelny" "garnitur zębów". Wytłumaczyliśmy suce, że to zabawa/że OK/że "kolo" spoko. Ale do czego zmierzam.... Tak jak napisał Leski /+wpisy wcześniejsze/, tutaj trzeba zastanowić się nad sobą. Niejeden się pewnie zaśmiał, gdy napisałam, że możecie narobić sobie kłopotów. Podtrzymuję to: macie chyba trudną sytuację życiową, chaos w emocjach. A Astro to obserwuje. Wystarczy jedna kłótnia między Wami, gdy Astro może czuć potrzebę stanięcia po czyjejś ze stron. I wybierze obronę tego, z kim jest bardziej związany. Więc teraz, to raczej pierwszą Emkę "zje". Emki, nie czujcie się urażeni naszymi komentarzami, nie obrażajcie się, że tak piszemy. To nie dlatego, że chcemy Wam przywalić. Raczej chcemy Wam przekazać, że tematu nie ogarniacie i możecie przez to całej Waszej "Trójce" zrobić "kuku". :) |
Witam ponownie, nie obraziliśmy się bez obaw ;)
Żona przyleciała wczoraj i Astro ze szczęścia omal jej na głowę nie wskoczył :D Odstawił Taniec Radości jak zawsze. Zadowolony że wreszcie stado razem maszeruje na spacerach co chwila oglądając się na nas z tym swoim uśmiechem. Dziękujemy za wszystkie cenne rady. Wrócimy do forum za jakiś czas. |
Quote:
|
obroza w drodze, zobaczymy czy podziala na szanownego Lolka, ciekawi mnie tez czy podziala na Urcia wzgledem psiowego buractwa :D
|
Wracając do tematu...
Po wielu rozmowach, analizie faktów, przestudiowaniu kilku scenariuszy na najbliższe lata niestety zmuszeni jesteśmy podjąć bardzo dla nas trudna decyzje. Nie jesteśmy w stanie zapewnić naszemu psu przyszłości na jaką zasługuje. Nie możemy się dalej oszukiwać a tym bardziej żyć w taki sposób, bo nas na to nie stać. Nie wpłynie to dobrze na nas a tym samym na Astro. Szukamy mu kogoś dla kogo będzie on partnerem, a nie jednym z wielu psów do wykarmienia. Wszelkie informacje prosimy kierować na priv. |
Quote:
z dwojga złego dobre jest to że decyzja jest teraz a nie po jakimś nieszczęściu.... |
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
Jakoś jestem spokojna, że wie o sprawie.... :lol: Netah, ech Ty ryzykancie.... ja wici słać już nie będę /oświeciło mnie/. Jakoś dziwnie ostatnie adopcje /z naciskiem na dwie/ udostępniane na FB za mocno "śmierdzą". No chyba, że to u mnie problem z powonieniem...8) ... "Emki" -w zasadzie to >szacun<. Stanąć w dojrzałej konfrontacji z samym sobą pozbywając się w końcu egoizmu nie bywa proste. O psie nie mówię, bo.... po co?... "mleko się rozlało". :? Psu mogę życzyć tylko jednego: by szybko o Was zapomniał w szczęśliwym i dobrym domu. No to "niech Wam ziemia lekką będzie", "au revoir" czy co tam się mruczy na pożegnanie... /Tylko nie opowiadajcie więcej o radości Astro na widok pańci, bo jednak niesmak jest oceniając całokształt.../ |
Astro niestety nie możemy Cię przyjąć pod nasz dach :/ mam jednak nadzieję że wszystko co Cię spotka w Twoim psim życiu będzie lepsze od tego co już przeżyłeś.
ps. do przyszłych opiekunów Astro: ja kompletny laik i ignorant potrzebowałem 20min na zmęczenie wilczaka i położenie go spać ;) jeśli macie serce to na pewno dacie radę ;) ... Na wilczaka zdecydowałem się po tym jak przeżyłem rok z dwójką małych dzieci (sam bez pomocy ) ... czy zdecydował bym się na dzieci po roku z wilczakiem ... hmmm nie wiem ja na szczęście nie muszę się tym już martwić ;) Astro powodzenia |
Quote:
Mówisz tak mając pierwszego wilczaka, który jest jeszcze szczenięciem*. Pogratulować. Uwielbiam takie stwierdzenia "psu wystarczy dużo miłości". Dziwić się, że potem jest tyle psów w schroniskach... _______________ Edycja: *i ten szczeniak to w dodatku suczka! A tu mowa o przygarnięciu DORASTAJĄCEGO SAMCA. Masz jakiekolwiek pojęcie jakie problemy może sprawiać taki pies? Jakiekolwiek? |
Quote:
Quote:
Ja już wiem, co znaczy rzucenie inwektywy: "wredna suka"... ;-) Bo samiec mój, to taki raczej "flimonowaty maślak" jest... w porównaniu z suczką, oczywiście... :lol: Quote:
|
Quote:
No i roczna suczka rzadko kiedy ma testosteron zamiast mózgu. A tu mowa o rocznym samcu, który w każdej chwili może pokazać rogi i to na poważnie. Ale ok, słódźmy tak dalej, że duże serce, miłość, dobre chęci i inne takie tam - Astro na pewno znajdzie w ten sposób odpowiedzialnych ludzi gotowych na jego wychowanie, jasne ;) Pojawiło się już ogłoszenie: http://olx.pl/oferta/mlody-wilczak-c...tml#0b85bf6226 Zero informacji o trudności rasy, o tym, że z psem są problemy (choćby z zostawaniem), zero informacji o tym, że to dorastający pies, który problemów może mieć coraz więcej z każdym dniem... jest tylko dużo gadania o miłości, przywiązaniu, trudnych decyzjach... i na deser "nie mieliśmy problemów z agresją". eMMki... a zamiast próbować zarobić na własnej porażce, to te 1000zł powinniście raczej zapłacić komuś, kto przygarnie rocznego samca wilczaka, będzie chciał i potrafił go jakoś okiełznać. |
czemu tu nie ma "lajów" ??
Makota - pięknie powiedziane o tym 1000zł :p Czy serio ktoś jest zdziwiony, że pies jednak zostaje oddany - sprzedany (!) ? |
Do wszystkich nieomylnych zgryźliwców wypisujących tu te swoje ironizujące nierzadko chamskie wypociny nie wnosząc przy tym nic konstruktywnego do dyskusji. Zastanówcie się najpierw nad sobą a potem szydźcie z drugiego człowieka. Nikomu nie życzę aby był w takiej sytuacji w jakiej nasza trójka się znalazła a i nie zamierzam tu się już rozpisywać bo wy i tak wiecie swoje.
Przestają mnie już dziwić te wiadomości na priv gdzie jeden na drugiego najeżdża. Przepraszam jeżeli uraziłem prawdziwych pasjonatów tej rasy ale w waszych szeregach jest dużo oszołomów. Swoje chore przytyki zostawcie dla siebie. Co do ogłoszenia, zanim znowu ktoś zacznie ironizować niech pomyśli logicznie i dopiero coś wpisze: Cenę podałem taka by odstraszyć oszołomów chcących wilczaka za darmo, zaznaczona jest opcja do negocjacji oraz dwa razy podkreśliłem że SZUKAMY KOGOŚ KTO ZNA SIE NA TEJ RASIE. |
Quote:
Kto tu komu słodzi przez naście stron tematu? :shock: Żeby mieć wilczaka, trzeba TAKŻE mieć serce z olbrzymimi pokładami cierpliwości i zrozumienia. A bez chęci połączonych z pracą będzie >gówno< a nie życie z wilczakiem. Ja rozumiem chyba Twoje podejście, ale nie oceniaj >szablonem<. Oprócz tego że tłuczemy i "kopiemy", trzeba dawać nadzieję. Sącz tak dalej, a "Emki" pizgną tego biednego psa gdzieś na drut w środku puszczy. Tego chcesz? /ret./ Quote:
już widzę las rąk odpowiadających na ogłoszenie, gdy będzie informacja, że psa oddają za darmo... :twisted: Uważam, że wilczaka powinno się oddać, ale to jest ogłoszenie w którym dano inf., że do negocjacji. A to dopuszcza też oddanie za przysłowiową złotówkę. ..... I żeby była jasność.... nie jestem stronnikiem "Emek", ale próbuję zrozumieć sytuację. Co mi z tego, że Im nakopię? Na wszystko jest czas: na głaskanie i na wojnę. Ale ten przypadek dla mnie nie jest po to, by dokopać "na śmierć". "Emki" już swój rodzaj "śmierci" przechodzą.... Po co mam jeszcze obciążać swoje sumienie dodając Im razów od siebie? :? ...... "Emki" -spoko, ja do Was na priv pisać nie będę. Bez obrazy...Nie kwalifikujecie się...:lol: |
Quote:
Także równie skutecznym "odstraszaniem oszołomów" mogłoby być po prostu puszczenie informacji gdzieś w wilczakowym środowisku, a nie na portalu, gdzie sprzedaje się czajniki... |
Quote:
A Pan Bóg raczy wiedzieć.... Cała ta sytuacja -od początku do końca -jest "od dupy strony"...:? Ja bym przyjęła za >plus<, że Emki w ogóle zjawili się na WD. Nie jest prosto publicznie przyznać się do porażki. A Oni to jednak zrobili. Psychologiem "z papierem" nie jestem, ale myślę, że nie było Im łatwo /szczególnie ostatnie "strony" rozmowy w temacie, gdy czuć było woń napalmu/. I myślę, że Emki ogólnie są w lekkim szoku, że tak szybko wyczajono Ich ogłoszenie. To Im daje do myślenia, jakim środowiskiem jesteśmy... 8) I może wreszcie zrozumieją, że >vlcak to jest vlcak< i tylko środowisko (*) może Im pomóc rozsyłając wici i dając pomoc. A oszołomy? Są wszędzie. Nie tylko tam, gdzie handluje się czajnikami.... :lol: ..... (*) -oprócz hodowcy swego-osobistego, jak rozumiem....chyba na FB przeczytałam, że nadal z nim jest konflikt.... Ja tam się nie znam, ale gdyby to był pies z mojej hodowli, to miałabym "gdzieś" animozje i bez zgody opiekunów sama szukałabym domu dla psa. A tak.... znowu argument usprawiedliwiający "biedną" hodowczynię... Ciekawe, ile jeszcze razy wyręczy się wilczakowym środowiskiem, gdy będzie wtopa.... 8) |
Quote:
Tylko tej końcówki nie rozumiem... przecież tu było wszystko powiedziane, były propozycje, że puścimy informację w obieg itd. Czekaliśmy tylko na OFICJALNĄ decyzję... a oficjalna decyzja ukazała się cichcem i to zupełnie nie tam, gdzie jej miejsce. W dodatku bez żadnych rzetelnych informacji na temat sprzedawanego towaru. Ja się czepiam tylko i wyłącznie tego, nie decyzji samej w sobie. |
Parę postów wcześniej:
emka: "Wracając do tematu... Po wielu rozmowach, analizie faktów, przestudiowaniu kilku scenariuszy na najbliższe lata niestety zmuszeni jesteśmy podjąć bardzo dla nas trudna decyzje. Nie jesteśmy w stanie zapewnić naszemu psu przyszłości na jaką zasługuje. Nie możemy się dalej oszukiwać a tym bardziej żyć w taki sposób, bo nas na to nie stać. Nie wpłynie to dobrze na nas a tym samym na Astro. Szukamy mu kogoś dla kogo będzie on partnerem, a nie jednym z wielu psów do wykarmienia. Wszelkie informacje prosimy kierować na priv." Myślę, że przekaz jest jednoznaczny. Wystarczy więc trochę chęci by pomóc Astro. |
Quote:
Gdyby pojawilo sie tez jakies KONKRETNE ogloszenie to mozna byloby je udostepnic na FB, ale nie ma nic... Wiec: imie psa to oczywiscie Łuskiewnik: http://www.wolfdog.org/pl/dbase/d/20448 Bez pytania sie o zgode wyslalam info do WD (widze, ze juz jest, choc "ginie" wsrod innych). Innych ogloszen dodawac nie bede, bo przeciez nie wysle ludzi do "emek z WD"... ;) (BTW: pisze to bez zlosliwosci. Widzialam, ze zapadla decyzja o oddaniu psa, ale tak jak wszyscy czekalam na jakies "oficjalne" ogloszenie z opisem psa.... |
Proszę o udostępnianie:
http://test3832.futurehost.pl/ jeżeli mam coś jeszcze dopisać poproszę o konkretne informacje. Mam nadzieje że taka forma będzie dobra i trafi do odpowiednich ludzi. Dziękuję. |
Napiszcie JASNO i WYRAŹNIE, że ten konkretny 'przypadek' ma lek separacyjny. Co z tego że jest info że rasa trudna? O husky tez ludzie mówią, że trudna bo potrzebują dużo ruchu. Wy znowu piszecie w cukierkowym stylu "piesek lubi sie bawic i przytulac'. Napiszcie lepiej, że jak przyszły właściciel wjdzie z domu to po powrocie bedzie miał sajgon. Jeśli oddacie psa, nie informując wcześniej o problemie zostawania psa, to albo ktos sie porządnie wkurwi i Wam psa zwróci, albo co gorsza pozbdzie sie go na własną 'reke' :| Czy na prawde w ogloszeniu nie mozecie napisac ze ten pies ma takie problemy? Wiecie jak jest cieżko Wam w chwili obecnej. Dlaczego chcecie zrzucic ten problem na kogoś w taki sposób? Owszem, jeśli napiszecie w ogłoszeniu że pies nie zostaje sam, to zapewne bedzie cieżej o dom. Ale jeśli już sie jakis znajdzie, bedzie choc w małym procencie gotowy i świadomy 'co bierze'. Prosze poprawicie to ogłoszenie. Bo czytając je mam przed oczami "niegrzecznego goldena" a nie wilczaka z problemami...
|
Czy numer telefonu jest poprawny? Bo chyba o jedną cyfrę za dużo.
|
|
Emka, jeśli podjąłeś decyzję, to po prostu zadbaj o to, aby została ona przeprowadzona w sposób, który zminimalizuje szkody. Wiem, że zdajesz sobie sprawę z tego, że nie obejdzie się bez bólu, bo przebija to z Twoich wiadomości. Ale powiem Ci na pociesznie, jako człowiek ze sporym bagażem przeżytych lat, ja też nie jestem dumna ze wszystkich swoich poczynań względem wszystkich moich czworonożnych przyjaciół, którzy spędzili swoje życie ze mną. O tym, że czasami żyli oni obok mnie zamiast ze mną, uświadomiłam sobie dopiero wtedy, gdy stałam się właścicielką Aiko, obecnie ośmioletniego już wilczaka. Czuję, że chciałbyś tu uzyskać pomoc i dla siebie i dla psa. Dla psa chciałbyś dobrego odpowiedzialnego domu, miejsca i osoby, które staną się częścią jego życia, które obdarzą go uczuciem a on to uczucie odwzajemni. Dla siebie chciałbyś odpowiedzi na pytanie, które nie daje Ci spokoju, a które pewne będzie zaczynem czegoś dobrego w Twoim życiu. Tak to już czasem jest, że pewną wiedzę zdobywamy zbyt późno a jej koszt bywa niepotrzebnie wysoki. Dobrze się stało, że zwróciłeś się z tym problemem tutaj, bo na pewno stwarza to większą szansę na rozwikłanie tego wszystkiego, dobrze także, że wytrwałeś do końca tej dyskusji. Życzę i Tobie i psu, aby wszystko skończyło się pozytywnie. Nie napiszę szczęśliwie, bo to niezbyt zręczne i pasujące tu słowo, ale pozytywnie jest chyba rozsądnym wyborem.
Moi Koledzy, Właściciele Wilczaków, naprawdę trudno się Was chwilami czytało. Oprócz chęci niesienia pomocy Wasze wiadomości nafaszerowane były także nadmierną ilością dumy z tego, że Wam się udało, że byliście odpowiedzialni, że sprostaliście, że byliście dojrzali. Jako właściciel wilczaka doceniam to i rozumiem doskonale, jako człowiek i nauczyciel chciałabym jednak zauważyć, że niektórzy moi uczniowie startowali w życie gorzej niż inni, a jednak całkiem ładnie wylądowali i nie mam tu na myśli profitów finansowych a raczej to coś, co stanowi o ich człowieczeństwie. Trzeba mieć specyficzne podejście do życia, aby zmieniać dla psa miejsce zamieszkania, godzić się na utratę znajomych, na ograniczenie do pewnego stopnia własnej wolności, na zniszczenia. Fakt, że Wy takie podejście macie nie czyni Was lepszymi ludźmi a Emki gorszym. Macie po prostu inne priorytety. Ludzie są różni, akceptacja tego faktu sprawia, że człowiek jest przyjaźniejszy nie tylko dla zwierząt, ale także i innych ludzi. Przepraszam jeśli za bardzo się wymądrzam, po prostu jakoś poczułam, że powinnam się odezwać. U nas wszystko w porządku, Aiko jest okropnym pieszczochem, pięknie reaguje na ludzi, fatalnie odnosi się do psów i to chyba jej jedyna wada, a nie, trochę ubarwiam: Nie chce cholera jedna jeść suchej karmy, czym karmicie swoje wilczaki? Może mi coś doradzicie na tę moją wybredną pannicę? |
Quote:
Pozdrawiam ;) |
Nie chcę się mądrzyć, ani nic z tych rzeczy, nie znam się na wilczakach, znam je głównie z opowieści (a jednego znam osobiście).
Wiele osób pisało o lęku separacyjnym psa, o tym, że ma problem z zostawaniem sam w domu, itp. Owszem, to jest problem, ale też nie trzeba być wilczakiem, aby nauka zostawania w domu była wyzwaniem. Na forum miłośników ONków są zdjęcia psów, które przegryzły się na wylot przez drzwi, ścianę (!), klatki, kojce, które rozszarpały kanapy na strzępy, itp. Wydaje mi się, że większym problemem jest agresja tego wilczaka. Bo to chyba nie jest normalne, że pies gryzie swoich właścicieli? Szczeniaczki tak się nie zachowują. Szczeniaczki delikatnie szczypią i łatwo je tego oduczyć. Jeśli dorastający wilczak gryzie swoich właścicieli, kiedy coś mu się nie podoba, lub kiedy jest podekscytowany, to moim zdaniem o wiele większy problem niż wycie i kupa w klatce.... |
Ludzie, przestańcie! To jest normalny wilczak. Komu to trzeba tłumaczyć. Właściciel popełnił błąd, bo nie ma warunków na trzymanie psa i nie za bardzo daje sobie radę. Dość już się wszyscy na nim powiesili. Słusznie, ale ważniejsze jest to, by znaleźć mu nowy dom. Tu widzę znacznie mniej głosów.
|
Hmmm, ale chyba nowy właściciel powinien być świadomy, że to jest pies, który potrafi ugryźć? Że jednak taki pozbawiony agresji nie jest...
|
Quote:
Także wyolbrzymianie "lęku separacyjnego" u Astro jest nadużyciem. O tym , że wilczaki nie chcą zostawać same, to wiedzą wszyscy, którzy mają z nimi do czynienia. Astro niczym nie różni się od pozostałych wilczaków. Problem leży we właścicielach, którzy nie potrafią tego problemu rozwiązać. Nie kupuje się psa ani tym bardziej wilczaka kiedy wychodzi się na 8-10 do pracy bez zapewnienia mu w tym czasie opieki, zamykając go w tym czasie na dwudziestu metrach kwadratowych |
No nie wiem. Moim 3 psom nawet obca osoba może wyjąć z pyska mięso i nie ugryzą (przetestowane). Tym bardziej nie ma mowy o tym, że pies się odwinie i capnie właściciela... Rozumiem, źe wilczaki są inne, ale gryzienie raczej nie jest normą dla żadnego psa. A przynajmniej nie powinno być.
|
Quote:
|
Quote:
To się nazywa okres piranii. I nie jest to ani delikatne ani łatwe do oduczenia. Mam dwa dorosłe wilczaki. Jeden z nich do tej pory gdy jest podekscytowany łapie za rękę. Czasami zostaje siniak. Oprócz mojej suki mogę Ci jednym tchem wymienić kolejnych kilka burych, które tak robią. A jak napiszesz mi, że to oznacza, że są agresywne... umrę ze śmiechu :) |
Quote:
Sorrry, ale inaczej się nie da na to zareagować, jak się zestawi te słowa, z efektami tego "delikatnego szczypania" w postaci np. poszarpanych mankietów i nogawek, sińców i zadrapań. :D Niektórym właścicielom parotygodniowego szczyla wstyd było wyjść do ludzi w T-sircie z krótkim rękawem. :D Nie wiem, jak "sczypią" szczeniaki innych ras, ale u wilczaków tak to właśnie wygląda. Na szczęście przechodzi. Jak szybko, to zależy m.in. od pracy z psem i umiejętności właściciela. Nie wiem, jak to wygląda konkretnie u Astro, ale raczej nie wiązałabym tego z agresją. Wilczaki komunikują się m.in. "zębami" i nie musi to oznaczać agresji. W tym przypadku bardziej bym to wiązała z "nieogarnięciem" emocji czy wręcz radości psa przez brak umiejętności właścicieli. Czy to rokuje problemy w przyszłości? Nie wiem. Musiałabym zobaczyć, jak wygląda to "odwijanie się". Podejrzewam jednak, że w odpowiednich rękach jest to do "naprostowania". |
Quote:
|
Wszystkie psy mają okres piranii w szczenięctwie i komunikują się zębami. Ale łapanie powodujące ból, siniaki, jest błędem wychowawczym właścicieli, a nie normalną cechą rasy. Każdy pies może mocno capnąć, ale to jest powód do pracy z psem, a nie objaw całkowicie normalnego zachowania, którym w ogóle nie trzeba się przejmować... Dla mnie łapanie zębami powodujące ból i siniaki nie jest normalne.
Quote:
Quote:
Quote:
Jak dla mnie to, że pies wyje, to nie problem - niech sobie wyje. Powoli nauczy się zostawać sam. To, że interesuje się na spacerze innymi rzeczami niż właścicielem - normalne u dorastających psów, do wypracowania. To, że potrafi nawiać - cóż, nie trzeba go spuszczać z linki i trzeba ćwiczyć przywołanie. Niszczenie rzeczy w domu? Normalka u każdego psa. Trzeba zapewnić psu klatkę, kojec, itp. I oduczać niszczenia. U nas na niszczenie pomogła adopcja drugiego psa - psy bawiły się ze sobą i nic nie niszczyły. Każdy pies średniej i dużej rasy ma "trudny" okres do ok. 2 roku życia, a temperament naprawdę zaczyna "krzepnąć" koło 3-ciego roku. To wszystko jest typowe dla psów, nie tylko wilczaków. Chociaż możliwe, że przeciętny wilczak robi to wszystko z większą intensywnością, niż przeciętny pies. Ale capanie w rękę ze złości czy frustracji... To co innego. |
Quote:
Quote:
Quote:
|
Nakasha- w kwestii szczenięcego gryzienia u wilczaków faktycznie-lepiej odpuść, bo klasyczne psie podgryzanie ma sie nijak do wilczakowego. Taka (bolesna dla nas) prawda.
Natomiast absolutnie sie z Tobą zgadzam w temacie opisanych zachowań Astro. I dziwię się Khanowi, że udaje, że nie ma problemu. Owszem, problem jest i to jest pierwsza rzecz, jaką należałoby u Astro wyeliminować. Wystarczy spojrzeć na sprawę szerzej, a nie tylko ze swojego punktu widzenia. To, że nas nie capnął, nie oznacza, że nie tego nie zrobi wobec kogoś innego (słabszego psychicznie). Dla mnie roczny samiec, który potrafi 'skarcić' zębami człowieka w niewygodnej dla niego (psa) sytuacji, nadaje się na porządne, przemyślane wychowanie-resocjal. I to psie zachowanie powinno być jasno zaznaczone, a nie zamiatane pod dywan. Bo dom, który ma znależć Astro ma być już ostateczny i wreszcie ODPOWIEDZIALNY. A jego nowi przewodnicy świadomi wyzwań. A w razie wątpliwości polecam lekturę historii Mentalla vel Mentosa (o ile pamiętam są tam zdjęcia rąk 'skarconych' przez psa), to przemawia do wyobraźni. |
A, kwestia "karcenia" człowieka przez rocznego psa, to faktycznie insza inszość. Możliwe, że jakoś uszło to mojej uwadze, ale z tekstów zamieszczonych tu przez właścicieli Astro nie udało mi się tak bezspornie wywnioskować, jaki to w końcu rodzaj podgryzania (dlatego napisałam, że "musiałabym zobaczyć"). Co innego łapanie zębami w zabawie i z radochy (bo pańcio wrócił do domu), a co innego karcenie zębami, bo pańcio kazał mi robić coś, co się piesiowi nie podoba...
|
Masz rację, co do radykalnego wypowiadania się. Ale bazując na (tylko) opisach z jednej strony i jakiemuś doświadczeniu z drugiej, osobiście uważam, co powyżej. Znam historię burzliwego docierania się człowieka i wilczaka, ale tam nigdy nie poszły zęby w ruch, miałam osobiste doświadczenia z moim własnym, gdy zmuszałam go do czegoś w stanie paniki (weterynaryjnej) i gdy kłapnięcie specjalnie by mnie nie zdziwiło. A jednak nie nastąpiło. Byłam też pogryziona przez szczeniaka i było to pokąsanie bynajmniej nie zabawowe. Wiesz dobrze, że wilczaki dysponują bogatym arsenałem zachowań i jednocześnie bardzo delikatnymi granicami. Dla mnie zachowanie Astro jest niepokojące.
O zabawowych (z punktu widzenia wilczaka) gryzieniach nie wspominam, wspominam dziesiątki podartych kurtek i siniaków:D Ale to kompletnie inna bajka. Tak jak z dźwiękami: nie każde mruczenie/warczenie/ryczenie oznacza agresję:) Być może u stabilnych emocjonalnie ludzi Astro będzie aniołem, nie mniej jednak warto, aby opisanego zachowania nie bagatelizować. Historia Botisa pokazuje, że każda nieprzemyślana adopcja tylko pogarsza zachowanie psa, czyniąc go w pewnym momencie niezdatnym do kolejnej. Z tym, że Botis miał miękknie lądowanie, wrócił na dobre do hodowcy. Jak widzę, Astro nie ma takiej szansy:( Pod przykrywką ludzkich animozji zostal pozbawiony szansy pomocy z tej strony. |
Quote:
Trochę dziwię się tym, którzy w sposób kategoryczny wypowiadają się na temat psa, którego nie widzieli i cech, których nie są w stanie nawet określić. Ta dyskusja poszła w złym kierunku. Od początku widać było, że trzeba dla Astro znaleźć nowy dom. Tymczasem większość (uznanie dla tych, którzy temu nie ulegli) w sposób agresywny (także maile) wsiadła na właścicieli stwarzając barierę komunikacyjną. Poza Margo, to chyba nikt nie uczynił ruchu w kierunku rozwiązania właściwego problemu. |
Bagatelizujesz problem pisząc, że każdy pies tak może, zadając pytanie kogo pogryzł. Nikt nie robi z psa potwora, ale dla dobra psa należy szczerze opisać jego samego, zwłaszcza że sama właścicielka o tym wspominała (a Nakasha powyżej zacytowała). Nie chodzi o to, aby sobie porozdawać punkty za dobre czy złe posty. Zauważ, że w pierwszym, wypuszczonym w sieć ogłoszeniu (autorstwa właścicieli Astro) pies jest milusi i fajniusi i tylko "warunki nie te". Wywołało to słuszne oburzenie, bo nie raz się już przekonaliśmy co znaczy nietrafiona adopcja czy spartolony wychowawczo pies. Jeśli ma się znaleźć dla niego dom, niech to będzie dom ŚWIADOMY z czym przyjdzie mu popracować i z czym się zmierzyć. To o wiele uczciwsze dla ludzi i psa niż ukrywanie potencjalnych punktów zapalnych.
|
Quote:
|
Quote:
W pierwszych dniach życia z Cresilem nie mogłam wyjść z podziwu, że dwumiesięczne malutkie szczeniątko może mieć w sobie tyle zajadłości, tyle złości i emocji wyrażanych zębami. On BEZ PRZERWY gryzł. Czasem zabawowo - tak jak wszystkie szczeniaczki, tylko bardziej boleśnie, bo kły wilczaków (nawet mleczne) są naprawdę pokaźnych rozmiarów... Ale on gryzł również przy karmieniu, przy podnoszeniu na ręce (takiej wściekłości jak wtedy, nie widziałam nigdy wcześniej u żadnego psa), przy próbie zabrania czegoś... gryzł również z radości (i to zostało do dziś ;) ) i z wielu innych powodów. Gryzienie włączało mu się nawet podczas próby przebiegnięcia z nim kawałka na smyczy. Kilka razy przypłaciłam trucht z szczeniaczkiem poważnymi uszczerbkami na ubraniu i na skórze ;) Z tego co piszesz to popełniłam błąd za błędem wychowując go... no bo BEZ PRZERWY mnie gryzł! :D Dziś, mając 2 lata jest normalnym wilczakiem - gryzącym co prawda... jak to wilczak ;) Ale to pies, któremu naprawdę ufam, nie muszę się go bać... a gryzł mnie długo i w sumie to gryzie nadal (również, gdy mu się coś nie podoba)... ale to nie jest agresja, ani kwestia błędów wychowawczych (choć te na pewno popełniłam). Wilczaki po prostu są nieco bardziej "zębowe", niż przeciętny pies ;) I to trzeba albo pokochać... albo poszukać innej rasy ;) Tego doświadczył chyba każdy właściciel wilczaka... dlatego tak śmieszne wydaje nam się, kiedy ktoś kto wilczaka nie ma, twierdzi, że gryzienie to błędy wychowawcze... no a gryzienie wilczakowego szczeniaczka nie różni się niczym od gryzienia innych szczeniaczków :twisted: Uwierz - różni się. Dość krwiście się różni :twisted: Quote:
|
Quote:
|
Może ja inaczej rozumiem okres piranii. :)
Wg mnie to czas u szczeniaków drapieżników, kiedy przygotowują się - w ramach zabawy - do podjęcia w przyszłości polowania. Np. gryzą się z rodzeństwem, skaczą na siebie, przewracają się, drapią, "polują" na siebie, itp. Robią to małe psy, małe koty, małe szczury, małe fretki. Mają ostre ząbki, więc to może boleć - rodzeństwo w miocie, matka, mają grubą skórę i futro, więc maluchy zazwyczaj się nie oszczędzają. Ale ludzi to może boleć. I trzeba nauczyć takiego malucha delikatności. :) Małego psa, małego kota, małą fretkę, itp. Jak pies jest wychowywany sam, to nie ma z kim się tak "bawić", więc "atakuje" swoich opiekunów. Nasze psy szybko nauczyły się, że nas trzeba podgryzać delikatnie, ale siebie nawzajem mogą mocniej. Mamy 3 psy: owczarka niemieckiego, owczarka australijskiego i mixa malamuta. Jednak nie ma co porównywać szczypania ONka ze "szczypaniem" wilczaka, chociażby dlatego, że wilczaki mają większe zęby i są bardziej pobudliwe. Ale kurczę, skoro właściciel określa to jako "dotkliwie" to jest powód do pracy z psem. ;) Może niekoniecznie trzeba to nazywać agresją, ale warto o tym wspomnieć. Wiem, że wilczaki potrafią gryźć ze złości i frustracji. Chodzi mi o to, aby nie udawać, że tego nie ma, piszcząc w ogłoszeniu, że pies jest milusi. Nie wszystkie wilczaki tak gryzą - ale jeśli już jakiś to robi, to trzeba z nim nad tym pracować, na ile się da i uprzedzić ewentualnych potencjalnych chętnych, że to jest coś do przerobienia. Wiem, że niektórzy uważają, że wilczaki gryzą i już, taki ich urok, trzeba to zaakceptować. Wydaje mi się, że jednak warto włożyć trochę wysiłku w to, aby takie zachowania zmniejszyć, na ile się da i uprzedzać innych, że ten konkretny wilczak ma zapędy do bolesnego "kąsania". Tylko o to mi chodzi. :) |
Quote:
Quote:
Z tym pierwszym już zostało wyjaśnione i jak widzę, skutecznie. ;) Jeśli chodzi o to drugie, to zapewniam Cię, że nie wyobrażam sobie, że ktoś mógłby olać to gryzienie szczyla i nie starać się tego ukrócić. Po prostu to jest tak upierdliwe i dotkliwe, że każdy chciałby, aby ten okres maksymalnie skrócić, żeby szczeniak jak najszybciej nauczył się delikatności i zaczał opanowywać emocje. Oczywiście sukcesy w tej mierze zależą zarówno od umiejętności, intuicji właściciela, jak i od psiego osobnika (trafiają się "lepsze" i "gorsze" pod tym względem). Abstrahuję tu już od Astro, bo nawet jego właściciele odważnie przyznali, że wilczak nie powinien był trafić w ich ręce. |
Szczenięta zazwyczaj szczypią na tyle delikatnie, by nie zostawiać dziur w skórze czy siniaków, ale roczny wilczak to nie jest 3-miesięczny szczeniaczek i jak capnie w rękę, bo właściciel zrobił coś, co się wilczakowi nie podoba, to nie nazwałabym tego tym samym, co szczenięcy "okres piranii". ;)
W sensie, szczeniaki się mordują i podgryzają, to normalne i powszechne. Ale jak dojrzewający, podrośnięty pies (czy to wilczak, czy ONek, czy jakiś inny) "łapie" właściciela w momencie frustracji i to na tyle mocno, by to było naprawdę problemem, to chyba co innego, niż typowo szczenięce podgryzanie w zabawie?.... Nie chcę go demonizować, Astro to pewnie nie jest krwiożerczy potwór. :D Ale IMHO warto wspomnieć o kąsaniu w ogłoszeniach. ;) |
Quote:
|
Mod nasz na urlopie, ale liczę, że po wywczasach zmoderuje temat odpowiednio:)
Quote:
Quote:
|
Quote:
|
Może to kwestia charakteru, Chey w ogóle nie jest złośnikiem. Warknął na mnie serio (i kłapnął) raz, miał 9 tygodni i po prostu za bardzo na niego naciskałam (poniosły mnie emocje). Trwało to kilka sekund i mocno to przeżyłam (że doprowadziłam psa aż do takiego stanu). Wszystkie pozostałe sytuacje z użyciem zębów były objawem głupawki. Na ludzi (obcych) warknął całkiem serio, dokładnie 3 razy i za każdym razem było to wywołane zachowaniem ludzi. Może to natura, może szerszy asortyment prezentowanych zachowań, nie wiem. Ale wiem, że wspomniane wyżej zachowania są mi obce:)
|
Quote:
|
Chey się wychowywał z Gigą, może to dało mi taryfę ulgową? Był niezależny, uparty, chciał eksplorować świat na własną łapę, dał nam potężnie w kość (głównie w zakresie zostawania w domu) - i mimo upływu 10 lat pamiętam to doskonale. Ale w stosunku do ludzi nigdy nie był ani specjalnie wylewny, ani manifestujący swoje niezadowolenie.
Tak przy okazji mam spostrzeżenie, że z upływem lat coraz więcej mnie zaskakuje w rasie. Nie wiem czy to kwestia ilości i różnorodności wilczaków, czy innego przepływu informacji ale niespodziankami dla mnie są takie gwałtowne zachowania młodych, alergie pokarmowe i skórne i parę innych rzeczy. Nie sądzę aby to było coś w stylu 'degeneracji' rasy, prędzej wychodzą właśnie różne kwiatki, wraz ze wzrostem różnorodności rodowodów. |
Quote:
Z drugiej strony wspomniany tu Czesio też chyba wychowywał się z innymi psami, a właściciele do taryfy ulgowej się nie przyznają. Może Giga była z tych, którzy mają dobry wpływ na "dzieci"? Albo po prostu trafił Ci się spokojny osobnik, w tym zakresie przynajmniej? ;) |
Quote:
Pierwszy pomysł możliwy, choć suczysko (jakkolwiek anioł łagodności) zupełnie nie lubiło gówniarstwa psiego. Nie atakowała, ale nie była dobra do socjalu. Zresztą to był ONek, poza aportem świata nei widziała i nie widziała powodu do zabawy z innymi psami. Myślę, że jednak mam spokojnego osobnika, choć niejednokrotnie z zazdrością patrzyłam na "lepsze" :) |
Quote:
Quote:
Oczywiście jak już pisałam - przez większość czasu to było normalne, szczeniackie gryzienie (tylko wyjątkowo bolesne i zajadłe, gdy porównać to do większości szczeniaków jakie znam). Ale były momenty, kiedy wstępował w niego demon... wożenie go tramwajem w pierwszych 3 miesiącach wspólnego życia to była makabra. To, że nikt z pasażerów nie zadzwonił do TOZu, albo na policję to istny cud... takie żeśmy "przedstawienia" urządzali próbując tylko trzymać szczeniaczka :twisted: Co do kłapania - cóż, u nas zdarzyło się to niestety trochę więcej razy. Zdarza się nam również burczenie na ludzi... na szczęście nie jest to nieprzewidywalne, Cresilowi nie podobają się konkretne zachowania... nie wiem, czy to kwestia charakteru, czy jakiejś luki w socjalu. Nie mam pojęcia, ale wydaje mi się, że socjal Cresil miał niezły, bo bez przerwy miał kontakt z ludźmi, czasem z bardzo dziwnie zachowującymi się ludźmi... nigdy nie spotkało go od ludzi nic niemiłego, a on i tak nie jest typem "kocham cały świat". Zdecydowanie olewa ludzi, lubi nielicznych albo tych, których zna dłużej... a zdarza mu się kogoś nie lubić i koniec :roll: Quote:
Nie mieliśmy też "okresu lęków" ani problemu z lękliwością ogólnie. Za to mieliśmy ZŁOŚNIKA :twisted: Cóż - coś za coś :) Quote:
W pewnych kwestiach inne psy przeszkadzały nam w wychowaniu szczeniaka i trzeba było nieźle się nakombinować, żeby poustawiać życie tak, by szczeniaczek od każdego wziął tylko te dobre cechy :D No ale ma to też sporo plusów :) Największym było na pewno to, że jak Czesio szczeniaczek zaczynał mieć chęć na zabawę, to męczył nie tylko nas, ale i Nitkę właśnie :) Btw nie wyobrażam sobie życia z małym Cresilem w pojedynkę, zagryźlibyśmy się nawzajem :twisted: Edycja: A i jeszcze żeby tak nie oczerniać mojego pieseczka, to dodam, że obecnie jest KOCHANY :smileyb Polubił nas mając ok. 6-7miesięcy... a kiedy skończył rok to śmiem twierdzić - pokochał nas i stał się przytulaśnym misiaczkiem :smileyb:smileyb Wcześniej był wściekniętym demonem... nie wspominam tego zbyt dobrze ;) Dla przykładu - mam tylko 2 (słownie: dwa!) zdjęcia, kiedy trzymam na kolanach słodko śpiącego małego Czesia... bo tylko dwa razy zdarzyło się, że był tak zmęczony, że dał się wziąć na kolana bez awantury, albo szybko odpuścił i zasnął. Całą reszta naszego kontaktu fizycznego polegała na tym, żeby nie dać sobie wydrapać oczu i zbytnio się pogryźć... trzymanie go na rękach ZAWSZE było walką... jak tylko na moment piesek przestał się rzucać jak węgorz to w nagrodę odstawialiśmy go na podłogę i tak w kółko. Ryk jaki z siebie wydawał był naprawdę imponujący ;) Mój tata w pierwszych dniach mojego pobytu w domu z tym małym diabłem podsumował Czesia tak: "Dominika ja nie wiem co Ty tu przywiozłaś, ale to nie jest pies, to jest dzikie zwierzę" :D |
Quote:
A branie na ręce? Zapomnij. :D Jejku, toż to gwałt na psie! :D Kaja ma jedno (słownie - jedno!) zdjęcie z malutkim wilczakiem na rączkach, bo wtedy był chyba jeszcze w szoku z powodu nowego miejsca. :p W ogóle wszelki bliższy kontakt polegający na zbliżaniu (nadmiernym wg niego) naszych głów zwłaszcza, był powodem do... niezadowolenia. Stanowiło to dla niego wyraźny dyskomfort. Zero przytulania. Z tego powodu bardzo szybko się zorientowaliśmy, że musimy go do tego przyzwyczaić, bo będzie problem choćby z wyjęciem kleszcza, czy jakimikolwiek zabiegami. Podeszliśmy do tego na zasadzie nauki komend. I zadziałało. :) Kleszcze, zakrapianie oczu czy obcinanie pazurów przestały być problemem. :) Ale też widzisz, że Twój Czesio nie był znowu aż tak wyjątkowy. :p |
Quote:
Hehe, no właśnie - u nas też zwykle podniesienie udawało się wtedy, kiedy Czesio był zbyt zdziwiony, żeby zareagować :D Niedotykalski był strasznie... i ja też miałam obawy, że wyrośnie z niego pies, z którym NIC nie będzie się dało zrobić. Na szczęście moje obawy się nie sprawdziły ;) Mimo jego sprzeciwów dotykaliśmy go przy każdej możliwej okazji i dziś da sobie zrobić wszystko (chociaż u weterynarza bywa "oporny"). Quote:
Pamiętam jaki szok przeżyłam w Późnej, gdy malutki (chyba 2-miesięczny wtedy) Dali dał się podnosić na ręce obcym ludziom i wyglądało, że to sprawia mu nawet przyjemność. Kiedy chciał gdzieś iść, bo rączki mu się znudziły to zaczynał się wiercić i jęczeć, ale robił to tak... słodko i znośnie ;) Mały Cześ zachowywał się w porównaniu do niego jak szatan wcielony :D Pamiętam też jak po niego pojechaliśmy i u Margo były wtedy też szczeniaczki z miotu BII :D Małe B-etki bawiły się z nami, skakały do twarzy liżąc i kąsając, wywalały się na brzuch i ogólnie była fajna imprezka :D A Czesio i siostrzyczki patrzyli na nas z pogardą z "bezpiecznej odległości" ;) Ja Czesia dotknęłam dopiero w momencie, kiedy Margo zaniosła nam go do samochodu i zostaliśmy już sami, bo wcześniej się nie dał :D Tzn. w samochodzie też nie chciał, ale nie miał już wyboru :twisted: Powtórzę więc raz jeszcze - nie twierdzę, że był wyjątkowy... ale wiem, że na pewno był z tych mniej słodkich szczeniaczków, jeśli chodzi o potrzebę kontaktu z człowiekiem :lol: I chyba właśnie tym najbardziej dał nam w kość ;) |
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
|
Nieszczęścia, pech czy jak to tam zwać, mają swoje ulubione osoby. Jak dotąd u dwóch, hodujących wilczaki, zdarzyło się tyle hurtowych nieszczęść. Można rzec-idących całymi stadami. Można współczuć-oczywiste, można też się zastanawiać nad przebiegłością (?) losu i to nie grzech.
|
Agnieszka napisala, ze babeszjoza (Gis) i wypadek (Gala)
Napiszę tak: babeszjoza to straszna choroba, ktora niewykryta w pore prowadzi do jednego końca. Mialam to nieszczęście (ale i szczescie, ze nie bylo powazniejszych konsekwencji), ze moj poprzedni pies chorowal na to 2 razy, obecny rowniez zaliczyl to juz dwukrotnie w swoim zyciu. Mimo roznorakich zabezpieczen typu krople, obroze. Jedyne, co ich ratowalo, to moja czujna obserwacja i szybka reakcja. Jak jest sie z psiurem na codzien, to bez wzgledu na to, czy siedzi caly dzien na dworzu, czy chodzi za toba po domu - jest okazja, zeby zaobserwowac, ze dzieje sie z nim cos nie tak. A w przypadku babeszjozy tylko szybka reakcja ratuje psu zycie. Wiem tez, jak bardzo trudno jest czasem podjac szybka decyzje, czy jechac do weta, kiedy ma sie na glowie dwoje malych dzieci, braki w budzecie, stado innych zwierzat, a do weta daleko, bo mieszka sie na zadupiu. Dlatego nie bede dociekac, czy to "przypadek" czy po prostu przypadek. Nie bede probowac oceniac. Zal tylko wielki, ze odchodza kolejne bure... |
Quote:
Ja to tak sobie myślę meandrując niespiesznie.... Gdzieś w temacie obok coś było takiego, że doświadczony Opiekun zauważył niedostrzegalne "dziwne" zachowanie swojego młodego psa... pies podobno sztywnieje i ostrzega -wg. słów Opiekunki... zwracam uwagę na obserwację mowy wilczaka przez doświadczonego wilczakowca. A tutaj mamy inf. o jakichś tam drobnych nieładnych zachowaniach Astro przekazane przez "niewidomych"/niedoświadczonych opiekunów. Co tak naprawdę siedzi w Astro może ocenić tylko ktoś dobrze wilczaki znający czytając go, bo w słowa /w ogłoszeniu/ to ja niespecjalnie wierzę patrząc na całokształt.... Dalej to ja sobie myślę tak... właściciele Astro mają kupę szczęścia, że tak łagodnie zostali potraktowani -tu nie przedszkole i europejsko-lewackie metody wychowawcze. Tutaj mamy do czynienia z żywą istotą, która została wzięta dla własnych celów. A patrząc przez pryzmat całokształtu o jakim opowiedzieli nam właściciele Astro, wzięto psa ze względów egoistycznych. Cóż, każdy ma jakieś wyznaczniki w życiu...ale tępić nas za to, że mamy trochę empatii dla tych psów i jasno wyrażamy swoją opinię, to jakoś tak trochę nie na miejscu jest... Jeszcze dalej ciągnąc myśli, kombinuję sobie, że akurat Ty nie powinieneś namawiać nas do szukania domu dla Astro.... pamiętasz adopcję Hamleta? Oficjalnie pies nadal "wisi", tylko przestawiana jest data w Wydarzeniu... ja w zasadzie głupia jestem jak but, ale jednak uczę się na błędach... .................. Swoją drogą, dramatyczne to by było takie "prawo serii", gdyby i Ishtar niespodziewanie zmarła... Dobrze, że hodowczyni ma jeszcze inne psy na pocieszenie w tym dramacie... |
All times are GMT +2. The time now is 19:34. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org