![]() |
Quote:
Co do konsekwencji i metod to trzeba dostosować metodę do psa, a nie psa do metody i to wystarczy. Jak zmieniłam myślenie i metodę to okazało się np., że pies pobudzony wizją wyjścia na spacer nagle potrafi usadzić dupsko tam gdzie mu każę i czekać niecierpliwie, ale jednak czekać aż skończę się ubierać, zamiast biegać i siać zniszczenie niczym huragan Katrina ;) |
Quote:
jednak w długim okresie problem wracał a nie prowadzę przewrotnego trybu życia aby jakieś zmienne mogły w sposób nagły wpłynąć na niego i zmienić dotychczasowy "porządek". Ale tak naprawdę(od serca albo czegoś co po nim pozostało :lol:) chciałbym się mylić - chciałbym wiedzieć że na 100% da radę tylko ja popełniam jakiś błąd z którego istnienia nie zdaje sobie sprawy... Pozdrawiam ;) |
Quote:
|
U mnie obie zostają do 10 h jeśli jest potrzeba, w tej chwili nieregularnie. Jedna w całkowitej ciszy - ma już ponad 6 lat, druga popłacze do 2 minut po moim wyjściu z domu i to w zasadzie teraz tylko kiedy była cieczka, ma 2,5 roku :)
|
Quote:
Pozdrawiam ;) |
Zostawanie samemu, cóż za cudowny wilczakowy temat! :D
Dla mnie wielkim powodem do szczęścia jest to, że Cresil jest obecnie w stanie zostać na 3h BEZ PRZYGOTOWANIA (wcześniejszy porządny spacer itp.) i nie niszczy. Czasem wyje, ale nie jest to takie demoniczne darcie mordy jakie uprawiał, kiedy był szczeniaczkiem, więc jak dla mnie - szczyt beztroski, jakiej nie zaznałam od półtora roku, czyli od początku życia z Czesiem :) Jak najpierw go trochę zmęczę (chociaż już kilka razy zwątpiłam w to, czy jego w ogóle da się zmęczyć...) to jest w stanie posiedzieć sam 6-8h, zależy od dnia... czasem wyje kilka godzin, czasem tylko cicho popłacze przez 10-15 minut. Dodam, że obecnie zostaje bez klatki... mimo, że był klatkowany od szczenięcia i chętnie korzystał ze swojej klateczki, znosił tam wszelkie zabawki skarby to nigdy nie pogodził się z zamykaniem go tam... wściekał się jak dzikie zwierzę. W pewnym momencie wyrósł z klatki, a ja z braku innej - większej i mocniejszej kilka razy zostawiłam go luzem w pokoju - uspokoił się ;) |
Quote:
Udaje się. Dołączam się do tych, co mają wilczaki, które są w stanie zostać 9 - 10 godzin same i nie jest to problem. U Nas pomogło "prorokowanie". Nie było takiej potrzeby, ale od pierwszych dni u Nas Sukkulus zostawała sama. Na wyjazdy (bo też wyjeżdżamy razem z psem :twisted: ) w bagażniku jechała klatka i pies dalej był uczony zostawania - w namiocie, hotelu, pokoju, domku. Da się zrobić, kwestia tego jak i przez ile. Mając ok. 2 lat Su "wymontowała" zamek ze swojej klatki i zostaje w klatce otwartej, chodzi po mieszkaniu, zmienia miejsca leżakowania. Nic strasznego się nie dzieje. Gia - poznałem ostatnio taką dwójkę co poznała Twoje suki, teraz jeszcze Wondere i nie chcieli wierzyć w straszne historie ;) I nie chodzi tu o trudności językowe moje szczególnie :) |
Quote:
Jak będziesz na etapie kolejnego szczeniaczka to pogadamy, bo ja nie umiem odkręcić zostawania u starszego psa - swoje uczyłam od małego, rodzinki moich szczeniaczków mogą co najwyżej podzielić się relacjami jak poszło im wg moich wskazówek ;) Paweł - no moje tak mają... i potem nikt nie chce wierzyć :D Ale niestrudzenie przez kilka godzin opowiadaliśmy o forumowych strasznych historiach :D Teraz już się trochę nauczyliśmy, więc opowiadamy, że nasze suki to efekt ciężkiej pracy (ale przyznaję, że wcale nie było ciężko... było po prostu konsekwentnie, nieugięcie, regularnie). Obie umieją zostawać w klatce, choć zamykam tylko młódkę... jeszcze jakoś jej nie ufam, parę razy luzem zeżarła chusteczki... A od jutra Kali będzie zostawać w materiałówce, bo też potrafi, a jej wilczy apetyt ostatnio doprowadza mnie do szewskiej pasji :D |
Quote:
Off: Gregor - jesteś mistrzem podsumowań... min. treści i max głębia przekazu. |
Quote:
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
Ręka w górę, komu udało się (albo przynajmniej kto próbował) wychować wilczaka samym "ciućkaniem", chwaleniem i nagrodami? :D |
Quote:
........ Trzeba chyba dodać, że dużą pomocą dla wilczaka jest drugi pies. Ale, wiadomo, to zabawa nie dla każdego /warunki mieszkaniowe, predyspozycje indywidualne/. Wspomniany wcześniej Baaj /pozdrawiamy :)/ ma przyjaciela. U nas Z Ozzikiem jest łatwiej jeśli chodzi o przyswajanie zasad, bo bardzo wiele nauczył się od Laili /tego złego też :twisted:/ -a wilczaki uczą się błyskawicznie. Faktem jest, że przy wilczakach u nas obowiązuje zasada ograniczonego zaufania /jak z dziećmi/. Z reguły nie zostawiam wilczaków na terenie, gdy mnie nie ma /nawet, gdy są pozostali Domownicy/, bo łączy je tylko ze mną niewidzialna "pępowina". NIE WIERZĘ, że komuś udało się ułożyć wilczaka(*) TYLKO "ciućkaniem", chwaleniem i nagrodami". Jeśli ktokolwiek powie że >tak<, to dla mnie to będzie medialny PR w stylu, że po Ptasim Mleczku się fruwa... ..... 8) Graba, ale nam założyłaś "nelsona". A niech Cię.... :lol::lol::lol: ... (*) -noooo... wyjątkiem byłby całkowicie sparaliżowany 100-procentowy wilczak po resekcji mózgu. |
Quote:
Swoją drogą ja próbowałam wychować wilczaka tylko pozytywnymi metodami, bez podnoszenia głosu, bez szarpnięcia itp. - nie udało się :P Skończyło się na działaniu intuicyjnym, i stosowaniu wszystkich metod po trochu - i tu się udało ;) |
Quote:
Niekonsekwencją można zepsuć nawet Goldena (bez obrazy dla nich jako rodzinnych psów polecanych dla każdego). Konsekwencje bycia niekonsekwentnym wobec wilczaka... strach się bać jeśli przejmie kontrolę a ręka zostanie cofnięta bo niewdzięcznik przywarczał na Pańcia. Naszego kochasia wystawiłem wczoraj na próbę dumny z osiągnięć szkoleniowych... próba zakończyła się fiaskiem, a kochaś zaliczył gwałtowną glebę. Chodził potem jak złoto. |
Ja czasem, jak nie mam sil ani ochoty opowiadac o "niszczycielskich silach" wilczakow, to zalecam osobom zainteresowanym "takimi slicznymi wilkami" do objerzenia filmu "Marley i ja". I dodaje, ze wilczak robi takie rzeczy z potrojona sila. Jesli taki pytajacy o "sliczne wilki" widzial wczesniej ten film, to od razu sobie daruje.
|
Quote:
|
Jak to ksiazka, ale jak mnie sie pytaja osoby o pogladzie "słitaśny wilk" to wole polecic film-latwiej im obraz pewnie ogarnac ;)
|
Ja to taką refleksję mam, że Perfekcyjna Pani Domu, to wilczaka nigdy nie będzie miała... :roll:
... Narvana trochę racji ma -w Polsce wraca problem analfabetyzmu wtórnego. :lol: |
Analfabetyzm wtórny - pięknie powiedziane :)
ja jak mnie pytają czy polecam tą rasę zawsze powtarzam... ..że nie wyobrażam sobie mieć w domu innego psa...ale NIKOMU NIE polecam. |
Wybaczcie jeszcze jedną refleksję starej Burej...w pewnym stopniu troszkę to zahacza o wspomniany analfabetyzm wtórny /chociaż sporo w tym także indywidualnych cech psychicznych/.
Pamiętam pewnego aktywnego ongiś na WD forumowicza, który -zanim wziął wilczaka- dał się poznać, jako osoba znająca rasę bardziej niż sam Twórca Rasy. Wzięcie wilczaka było dla niego w zasadzie łatwizną, bo przecież wszystko o wilczakach już wiedział. Chyba nie minął pełen miesiąc /może niecałe dwa/, gdy niegroźny wilczakowy szczeniorek w atmosferze skandalu w "drugim obiegu" wrócił do Hodowcy... Pamiętam, że chyba ten forumowicz miał problem z obarczeniem się publicznie winą /pokory zabrakło/. Raczej szukał rozgrzeszenia.... ;) ... U mnie w zasadzie też następuje pewien rodzaj "uwstecznienia"... 8) ...im dłużej członkami mojej rodziny są wilczaki, tym mniej o nich wiem. Taaa... też na początku byłam niezłym trąbiszonem. :twisted::lol::twisted: |
Quote:
|
Quote:
|
No właśnie z przywołaniem u nas jest jak z grą w rosyjska ruletkę.
Dzisiaj Astro znowu się popisał, z racji pogody nie chciało mi się lecieć za miasto poszliśmy więc na łąki między osiedlami. Piesek hasał ja wiązałem resztki smyczy jakie pozostały po wczorajszym i nagle widzę że miedzy krzakami Astro znalazł coś interesującego, już widzę po nim że zaraz zacznie się tarzać. Wiadomo na nic cmokania słodkie przywołania, klepnie w kolanka machnie smaczkami, Astro szybko wpierdzielił chusteczki którymi ktoś się podtarł a potem rozsmarował kupsko po całym boku :evil: :evil: i jak by nigdy nic biega dalej, ja tylko go omijałem żeby mnie nie upaćkał. Nie chce nawet opisywać jak bluzgałem, szorując go trawą i piachem. Dobrze ze sie rozpadało to specjalnie z nim stałem jak gamoń na deszczu zeby go troche opłukało. Ten pies robi ze mnie durnia a ja mu taki pyszny obiad przygotowałem :cry: |
Quote:
|
No cóż... Ostatnio jak Atman wrócił ze swoich wojaży to tak śmierdział, że jak wszedł do domu to moja 4-letnia córka zwymiotowała... Więc w konsekwencji tego..był prany Atman - nie jest on najmniejszy, była sprzątana podłoga i córa :roll: A, że Aroon nie może być gorsza to ostatnio się wykazała i stwierdziła, że posprząta po młodszym dziecku (synek ma 0,5 roku) i ukradła ze śmietnika pampersy zużyte... nie muszę Wam opisywać zapewne jak wyglądało pobojowisko z na wpół zeżartych pampersów i resztek po nich jak i produktów przemiany dziecięcia...
|
Ja nie mam wanny, mam małą łazienkę i prysznic.
Wcale nie sprawia mi to radości, zniszczone rzeczy, smród, brak czasu dla siebie. Nie rozumiem też dlaczego go bawi wylewanie wody, wyrywanie folli proizolacyjnej z pod paneli (nie założyłem listew jeszcze - wiadomo moja wina) to jeszcze rozumiem, żółte coś pod ścianą. Ale woda, rozerwane śmieci, podrapane ściany i zdewastowany właściciel. Swoja droga odbiegliśmy od temetu, ale podjęcie decyzji jest mega trudne, nie chce popełnić błędu. Szukam rozwiązani gdzie sie da, znalazłem takie cos jak Pytania kartezjańskie: Podaje link do mojej tabelki co myślicie? https://docs.google.com/document/d/1...it?usp=sharing |
Quote:
Kolejne pytanie czy pies dostal wpierdziel za wytarzanie sie? Chocby slowny bluzg? Czy on dostaje za cokolwiek ochrzan? Czy tylko z nim rozmawiasz? Ja rozumiem, ze trzeba sobie pogadac bo czlowiek tego ogarnac nie moze co one potrafia wymyslec, ale reprymenda musi byc. Myslales o lince na spacerach? Bo widac ze pies sobie lata i ma Ciebie w nosie. Na wilczaki calkiem dobrze dziala opcja niemy wlasciciel. Sprobuj przez kilka dni sie do niego nie odzywac, nie dotykac, nie glaskac, jak przyjdzie ok niech sie tuli lecz sam go nie dotykaj, a tak to tylko zarcie i spacer. Zobacz co sie zmieni w jego zachowaniu i przede wszystkim konsekwencja. |
Quote:
My z Cresilem nigdy nie uczyliśmy się w żadnej szkole, nigdy też nie zależało nam na "egzaminowym" posłuszeństwie... ALE przywołanie śmiem twierdzić - mieliśmy zrobione bardzo dobrze, jako jedyną komendę... tłukliśmy to bez przerwy, łącznie z przywołaniem awaryjnym, czyli takim, które skutkowało ZAWSZE, bo zawsze za tę specjalną, wyjątkową komendę były naprawdę wyjątkowe nagrody. Ale czar prysł, kiedy Cresil skończył ok. 1,5 roku ;) Obecnie przywołanie leży i kwiczy, ja w mieście Cresila nie puszczam już nigdy bez linki, bo nie chcę mieć czyjegoś psa na sumienia, a szczerze mówiąc - kontrola nad nim bez smyczy jest naprawdę niemal zerowa... tzn. to loteria. Przyjdzie, albo nie przyjdzie. Wszyscy powtarzają mi, żeby się nie poddawać i ćwiczyć przywołanie dalej (na lince) a być może to, co udało się wypracować przed dorastaniem wróci... więc i Wam radzę to samo, ćwiczyć - ZANIM młodemu jajka zaczną ciążyć odrobinkę za bardzo... bo wtedy mózg przestaje być organem decydującym i są problemy z łącznością :rock_3 |
Mieliśmy taka długa na 5m i właśnie wracając ze spaceru, chciałem sprawdzić w praktyce "Czekaj" i go przywiązałem do słupka, mój błąd po 20 sek pies był już sklepie.
Klapsów już trochę dostał, mamy dosyć burzliwy związek, obrażam się na niego, krzycze, jak za mocno ugryzł to dostał po nochu, olewam go, zwłaszcza jak próbuje popracować ale on skutecznie kreci się pod biurkiem owijając się w kable. Jak widzę że coś broi i krzyknę to kładzie uszy i odpuszcza, ale wystarczy że nie przypilnuje i juz leci zaspokoić ciekawość. Astro bardzo często ma śmierdzące sraczki, sadzi takie bąki że aż cieżko wytrzymać. Trenerka mówiła nam że to ze stresu że musimy tylko pozytywne metody stosować ale to nie działa. |
Quote:
Coś słyszałam, że są w sprzedaży linki, które trudno przegryźć.... Quote:
.... Przeczytałam tabelkę. Czy Wy mieliście wcześniej jakiegoś psa? |
Quote:
Jak się chce mieć idealny porządek, 100% wolność to nie ma się nie tylko psów ale żadnych zwierząt, ani nawet dzieci. Nikt z nas nie podejmie za Was decyzji jak chcecie żyć. Jeśli kino jest ważniejsze to znajdźcie psu dobry dom póki jeszcze jest na tyle młody, że się przystosuje a nie szukajcie potwierdzenia swojej decyzji. Nikt Wam nie powie czy robicie dobrze czy źle. Naprawdę wiem co przeżywacie, ale dlatego że właśnie wiem to powiem, że albo weźcie się w garść, ustalcie kompromisy i przestańcie pozwalać psu włazić sobie na głowę (jakim cudem do cholery rozwala kaganiec czy radośnie przerabia smycz w kupę śmieci? gdzie Wy wtedy jesteście? nie widzicie? nie reagujecie?) albo go oddajcie jak najszybciej. Te wszystkie zachowania, które opisujecie są zupełnie normalne i nie tylko dla wilczaków. Jak będziecie reagować to będzie ich coraz mniej, aż w końcu zapomnicie, że w ogóle były. Jedynym poważnym problemem jest lęk separacyjny, nic ponadto. Mój pies też się załatwiał jak zostawał, miał ponad rok i nadal zamknięcie drzwi skutkowało zasikaniem itp. pokoju. Klatka to wyeliminowała bo mało który pies będzie sikał pod siebie, do tego dostał leki i REGULARNOŚĆ. Po 2msc pies spał w klatce brzuchem do góry, więc da się. Teraz jeszcze, póki jest młody to nie jest niemożliwe. |
Mamy takie magiczne przywołanie "Chodź masz" i smakołyk w 80% działa.
A to że go puszczam to niech się psina wybiega, ale to zazwyczaj jak jesteśmy gdzieś daleko. Zazwyczaj jak się wyszaleje i go zawołam to przybiegnie. |
Quote:
Nad przywołaniem też lepiej popracować, bo smakołyki mogą przestać działać. Mój pies ma głęboko w d... wszelkie jedzenie. Z jednej strony to dobre bo mi nic nie zżera z ulicy, z drugiej jedna z lepszych motywacji odpadła i w zasadzie zostałam bez niczego, bo ani nie jest psem "zabawkowym" ani "smakołykowym", a niestety worka yorków z cieczką sobie nie załatwię ;) |
Emka: Czytając Cię dalej i Twoje aktualne przeżycia i jak do nich podchodzisz (choćby ten pomysł z pytaniami kartezjańskimi - dokładnie chodzi mi o "argumenty" w nich zawarte) - widzę, że chcesz przekonać (siebie, nas??), że jedyną słuszną opcją jest oddanie. Usprawiedliwiasz się? Nie wiem w sumie po co. Z tego co piszesz - i w jakiej formie się wypowiadasz o Astro sądzę, że już podjąłeś decyzję. Więc przestań się mazać - serio Twoje opowieści nie robią na nikim wrażenia - tylko weź się w garść i znajdź właściwy dom dla psa, którego sobie bezmyślnie sprawiłeś. Nikt za Ciebie/Was tego nie zrobi. Będzie Ci trudno. Bo ludzie z rzadka chcą podrostka (wolą szczeniaki), szczególnie, że to CsV.
|
Quote:
Na przyszłość polecam jednak nie zostawiać psa samego sobie w miejscach publicznych, kiedy nie macie pewności jak się zachowa ;) Linka dla wilczaka to niecała minuta, jeden gryz i pies jest wolny. A to jednak spory pies i to w dodatku z tego co piszecie - nieposłuszny. Zawsze może się zdarzyć, że kogoś przewróci, ugryzie, czy wystraszy... albo rzuci się na przechodzącego obok psa. Jak już pisałam kilka postów wcześniej - żeby żyć z psem, jakimkolwiek... a tym bardziej z psem takim jak wilczak - trzeba myśleć jak on, SZYBCIEJ niż on, za niego. A jeśli Astro nie słucha na spacerach i nie przychodzi to jak najszybciej zabierajcie się do pracy. Jest jeszcze w takim wieku, że póki co na spacerach macie luz... ale to samiec, on w końcu zacznie dorastać... i dopiero wtedy zaczną się problemy. Dlatego lepiej myśleć o tym już teraz i dużo ćwiczyć z psem. |
Maillevin - :p
Zgadzam się, że powinniście błyskawicznie SAMI podjąć decyzję, co dalej z psem. Ja się oczywiście nie znam, ale coś mi się wydaje, że wyjątkowo perfekcyjnie schrzaniliście wszystko w pracy ze swoim psem. Wydaje mi się, że nawet nie macie świadomości, jaką krzywdę właśnie robicie Astro...i teraz i w przyszłości... ... Quote:
... |
Quote:
Quote:
Nie wpadajcie też w błędne koło bezstresowego wychowania, tak jak już pisałam - pies się nie rozpadnie jeśli dostanie jasny i konkretny sygnał, że robi źle. Przypomniało mi się też, co m.in. robiłam jak miał etap gryzienia smyczy, wysmarowałam ją bardzo dużą ilością pieprzu. Wystarczy wymieszać z jajkiem i posmarować smycz, przykleja się dość dobrze. To samo robiłam z częściami mebli które regularnie próbował nadgryzać żeby zwrócić na siebie uwagę. Gwarantuję, że psu się odechce ;) |
Ok macie racje nie ma co się oszukiwać, nie nadaje się na wilczaka. Nie mam bladego pojęcia o psach i tylko go krzywdzę.
Pies jest jeszcze młody może znajdzie szczęście gdzieś indziej. Dzięki za pomoc. |
Quote:
A i uważam, że lepiej dla tego psa będzie znaleźć mu kogoś kto zechce. Wkurza mnie tylko to robienie z siebie bidulków, którym szczeniaczek zrujnował życie. |
Nikt nie napisał, że się nie nadajesz. KAŻDY tu piszący dzielił się swoimi doświadczeniami, żeby Wam pomóc. Żebyście sobie poradzili RAZEM. To TY bez przerwy szukasz usprawiedliwienia. Podkładki, żeby oczyścić sumienie (?). Myślałeś, że opiszesz i ktoś powie oddaj psa? Pogłaszcze po głowie i przytaknie decyzji??? To WYŁĄCZNIE Wasza decyzja.
|
Quote:
Ret.: kto z Was pamięta, jak działał jego żołądek w momencie poważnego stresu? ;-) ......... "Emki", zrobicie, jak WY uważacie -to będzie WASZA decyzja i WASZA odpowiedzialność...nikt Wam nie da recepty jak żyć... |
Nie oczekiwałem tego że mnie ktoś pogłaszcze po głowie, to jest forum wilczakowcow w końcu. Podzieliłem się z wami tylko swoimi frustracjami.
|
A my daliśmy Ci konkretne rady co możesz zrobić, ale musisz chcieć. Jeśli nie chcesz to ok - znajdź mu tylko dobry dom, ale nie przekonuj nas jaki to Twój pies jest zły i niewdzięczny i w ogóle diabeł wcielony, bo w to akurat nikt z tu obecnych nie uwierzy. Jak już wielokrotnie było pisane - to jest normalny wilczak, który ma problemy jak każdy pies, tylko że akurat wszystkie razem ;) Twoja frustracja też jest zrozumiała i wiem, że niemożność zostawienia psa wpływa na resztę relacji z nim, ale to można zmienić, tylko że zmianę musisz zacząć od siebie i swojego myślenia, jeśli oczywiście chcesz.
Bura ale żeby aż tak? Może masz rację, u nas konkretne pokazanie psu co wolno a czego nie (bez pozytywnego "ciumkania" i proszenia) trochę psa ustabilizowało, więc może coś w tym jest, ale mój akurat nigdy nie stresował się do takiego stopnia. |
Quote:
Gdzieś napisałeś, że wiedziałeś, że wilczaki to trudna rasa. Dlaczego nie zainteresowałeś się tematem bardziej? Dlaczego Twoja naturalna ludzka ciekawość nie spowodowała, by w guglu wpisać hasło >forum wilczak czechosłowacki<? Pierwszy link jest do Wolfdoga..... Miałeś od cholery czasu, by nie dopuścić do karygodnych błędów...oby odwracalnych. Napisałeś, że nie nadajesz się na wilczakowca. Być może to prawda. Ja myślę, że może nie nadajesz się na opiekuna każdego innego psa... Czy wydaje Ci się, że jak weźmiesz labradora czy owczarka, to będzie lepiej? Ty poniesiesz porażkę nawet przy jamniku i być może będziesz dzielił się swoimi frustracjami na forum jamników, bo piesek gryzie w kostki staruszki. Wiesz, dlaczego tak sądzę? Bo to już kolejna strona w temacie dawanych Ci wspaniałych rad od Ludzi, którzy ciężko pracowali ze swoimi psami, a Ty mówisz nadal o SWOICH frustracjach... Czy w międzyczasie rozmawiałeś ze ślusarzem, by skonstruował klatkę dla Astro? Czy posiedziałeś przy lekturze dziesiątek tematów o problemach z wilczakami? Czy zastanawiałeś się, czy da się małym kosztem zabudować balkon? Wydaje mi się, że tabelkę, którą tak pięknie stworzyłeś z myślą o Astro powinieneś stworzyć dla siebie. Moim zdaniem, źle podchodzisz do psa.... kompletnie nie rozumiesz mentalności psa. W przypadku naszej wilczakowej rasy, często trzeba myśleć wilczakiem. Nie ukrywam, że zszokowało mnie stwierdzenie, że pies jest niewdzięczny.... W ogóle tego nie rozumiem... To tak jak oczekiwać od psa, że zrozumie, że jutro z nim pójdziesz na spacer a nie dzisiaj... Masz z Emką ciężką decyzję do podjęcia. Jeśli zdecydujecie się, by z Astro tworzyć rodzinę, to my jesteśmy -wielu będzie Wam służyło pomocą. Tylko chciejcie słuchać, uczyć się i wprowadzać rady w czyn. Jeśli zrezygnujecie, to nie oczekujcie od nas współczucia -my też czasami jesteśmy sfrustrowani i oczekujemy wsparcia a nie rozgrzeszenia. Mam nadzieję, że zrozumiałeś. Życzę podjęcia mądrych decyzji z naciskiem na dobro psa. :) .... Maillevin -myślę, że przy wilczaku należy się liczyć ze wszystkim. Emki nie powiedzieli, że zrobili choćby podstawowe badania.... więc -jak dla mnie- może to być i gluten i.... szeroko pojęta cywilizacja. Ale może nasilające się "szamotanie" opiekunów rozregulowało psa? Patrząc na swoje wilczaki widzę, że one czują "podprogowo" nasze emocje... :) ... |
Quote:
Quote:
Quote:
Quote:
Dobra rada - DOROŚNIJ. ps. na gryzienie przedmiotów których nie powinien gryźć jest jedna prosta rada - gorzki płyn dr seidel(kilkanaście złotych). Jak będziesz chciał się dowiedzieć jak to zrobić to napisz pw bo to takie oczywiste nie jest a przecież nie popsikasz wszystkiego. U mnie obyło się PRAKTYCZNIE bez szkód choć początkowo łapał za wszystko . |
Quote:
Klapsy rzeczywiście raczej nie mają szansy na skuteczność, ale jest naprawdę spory arsenał działań i wcale nie trzeba się w nich zniżać do poziomu psa. Relacja człowiek - pies jest specyficzna i działa w dwie strony; my się uczymy psa, a pies nas. Spotykamy się gdzieś pośrodku pomiędzy człowieczeństwem a psizmem, ;) więc nie jest to prawdą, że pies nie zrozumie naszych komunikatów, bo one w naturze nie występują. Tak czy inaczej, obawiam się, że bez zapisania się na szkolenie u PORZĄDNEGO szkoleniowca (najlepiej takiego, który miał już do czynienia z wilczakami) z nastawieniem, że uczymy się najpierw MY, a następnie pies, się nie obejdzie. Szkolenie stacjonarne nic nie daje właśnie dlatego, że niczego nie uczy człowieka... |
z tego co wiele osob mowi rutyna/pewne schematy to dla wilczaka bardzo dobra sprawa, natknelam sie na artykul to wklejam http://bialyjack.pl/psu-potrzebna-rutyna/
Pretador pamietaj ze kazdy wilczak jest inny, maja rozne cechy charakteru jedne w ogole nic nie ruszy, a inne przy zbyt mocnym zachowaniu czlowieka sie zamkna i przestana ufac, albo po prostu psa sie skrzywdzi. Metody trzeba dobrac do psa i przede wszystkim nie mozna sobie wmowic ze ktos czy znajomy czy szkoleniowiec/behawiorysta wie lepiej jak z naszym psem postepowac. Za mocno to niedobrze, ale za lekko tez nie. Ciezko jest trafic na szkoleniowca, ktory zna wilczaki, a nawet jak zna to i tak wilczak wilczakowi nie rowny ;) Wiec jesli nie mamy takiego, ktory zna rase to trzeba wybrac takiego, ktory slucha tez nas, bo glownym problemem szkolen jest to ze przyjmujemy ze prowadzacy zawsze wie lepiej, ale przy rasie takiej jak wilczak czesto nie wie, bo traktuje jego jak klasycznego owczarka a to sie moze zle skonczyc. Tutaj troche generalizuje bo kazdy owczarek jest inny i znam takie ktore trzeba odkrecac po zlym pozorancie, ale wyobraz sobie co bedzie trzeba odkrecac jak taki szkoleniowiec skrzywdzi wilczaka, uwierz mi odkrecania jest i tu sie mozna zalamac z bezradnosci. Dlatego najwazniejsze to by psa obserwowac, zobaczyc na co mozemy sobie pozwolic, a na co nie. Emka Wasz pies jest zarty, wykorzystaj to, bo nie wszystkie tak maja. No i najwazniejsze by reagowac zimno na to co pies zrobil, u nas wystarczy spojrzenie. Oczywiscie tez dostaje szalu jak Uro na cos durnego wpadnie, ale ostatnio pilnuje sie by dzialac bez emocji bo one prowokuja glupie i nic nie wnoszace zachowania. U nas gleba tez sie zdarza, bardzo rzadko, glownie jak chlopak wpadnie na pomysl ze moze on bedzie robil co mu sie podoba, ale ta gleba wyglada inaczej, zreszta przejelam to od innego wilczakowca, po prostu kaze mu sie polozyc i czekam az mi przejdzie zlosc. Potem jeszcze raz ze spokojem kaze mu zrobic to co wczesniej. |
Wiem że już wielu z Was się naraziłem bo poruszam tematy być może dla Was abstrakcyjne. Po raz kolejny podkreślam że nie winie psa ani hodowcy ale skoro ten wątek ma być obowiązkowy dla potencjalnych posiadaczy Wilczaków, chciałem zapytać o coś jeszcze.
Piszecie że Wilczak to symbol wolności a z drugiej strony nigdy go nie puszczacie wolno, więzicie w domu, w klatce. Pleksa w oknie, obroża antyszczekowa, chemia na otumanienie? tylko po to żeby go mieć? Rozumiem wasza dume z posiadania groźnego pięknego zwierza, też nie raz słyszę na ulicy, cudowny pies. Ale czy sąsiedzi też tak myślą gdy pies wyje z tęsknoty za nami i wolnością? Trudno mi uwierzyć że Wasze spacery to tylko praca komendy a pies nie ma szansy na wybieganie się. Współczuje mu, dzika natura kontra musztra, chemia i klatka. Inne rasy ewoluowały tysiące lat u boku człowieka, a ta rasa jest stosunkowo młoda, to jak na siłe starać sie udomowić półdzikiego zwierzaka. Jeżeli ktoś chce mieć z mieszkania więzienie i nie przeszkadza mu niezależność pupila. Nie przywiązuje się do swoich rzeczy i ma w nosie sąsiadów to możne zaryzykować. Ktoś napisał, czy jak bym miał jamnika który podgryza staruszki po kostkach to czy bym pisał na forum o tym. Oczywiście ze tak bo widać ma psiak jakiś problem i ja bym mu chciał pomóc tak jak staram się pomóc swojemu teraz. Co do klapsów i tekstów typu niewdzięczny to takie metafory, jestem laikiem ale edukującym się więc pewne podstawy już znam. Przepraszam za te moje teksty, ale chce aby ten wątek pomógł innym i dlatego ciesze się że tak go ciągniemy. Wszyscy tu jesteśmy dorośli i chyba nie poobrażmy się na siebie. Uważam że pewne rzeczy dobrze wyjaśnić nie każdy myśli jak Wy. Macie w 100% racje wina leży po mojej stronie i muszę zmienić swoje myślenie. Dlatego pokazałem wam tabele ale nikt nie podał mi kontrargumentów. |
Quote:
|
Quote:
Natomiast co do "sporego arsenału działań" to masz rację jednak w MOJEJ opinii ten arsenał się mocno zawęża gdy pies rzuca się na ciebie - dla mnie wtedy mało istotne jest czy zrobił to bo był naładowany emocjonalnie czy nie - po prostu postąpił niedopuszczalnie i nie będę wtedy mu odpuszczał stosując alternatywne sposoby - dla mnie to by było podejście typu: "to nie plucie to deszczyk kropi" - na agresję odpowiada się agresją - choć oczywiście to dla zrównoważonych bo granice trzeba mieć i NIEDOPUSZCZALNYM jest bicie psa bo to akurat najgłupsze co można zrobić. Oczywiście to tylko moja opinia w oparciu o to co widziałem dotychczas i również uważam, że tak jak piszesz - kluczem u nich(emek) jest najpierw wyuczenie siebie a później wilczaka bo mimo wszystko WIĘKSZOŚĆ edukacji wilczaka można zrobił łagodnymi metodami w oparciu o "sposoby alternatywne" ale tak jak piszesz trzeba wiedzieć jak. Po prostu facet niewątpliwie musi wykazać się inicjatywą... Pozdrawiam ;) |
Quote:
Pies psu nie równy. Ja nie mam kennela (mam kojec, który jest używane okazjonalnie), nie mam: "Pleksa w oknie, obroża antyszczekowa, chemia na otumanienie" Ale tak..Nie puszczam luzem. Gdybym miała ciapka-kundelka też bym nie puszczała - bo nigdy nie wiadomo co zwierzęciu wpadnie do głowy - bo może stać mu się krzywda, bądź on może coś zrobić.. Tak mi nakazuje moja wewnętrzna odpowiedzialność.... " tylko po to żeby go mieć? Rozumiem wasza dume z posiadania groźnego pięknego zwierza, też nie raz słyszę na ulicy, cudowny pies. Ale czy sąsiedzi też tak myślą gdy pies wyje z tęsknoty za nami i wolnością? " Wiesz... w sumie to obraźliwe co piszesz. Dumę? Sorry..to na serio głupie. "Trudno mi uwierzyć że Wasze spacery to tylko praca komendy a pies nie ma szansy na wybieganie się. Współczuje mu, dzika natura kontra musztra, chemia i klatka." A mi trudno uwierzyć, że dorosły facet wziął do chałupy zwierzę, gdy nie był świadomy kogo dokładnie wziął. I pokazuje tylko, że poleciałeś na "ładne pudełko" i w nosie miałeś to co najważniejsze... |
Quote:
Quote:
Faktem jest jednak, że ten początkowy większy dryl stosuje się właśnie po to, aby w pewnym momencie można było dać wilczakowi więcej luzu, bez obawy, że on przypłaci to zdrowiem (czy nawet życiem), albo Ty nabawisz się poważnych problemów z racji jego posiadania |
Quote:
2. ma klatkę ponieważ inaczej przynajmniej obecnie by niszczył wiec służy to zabezpieczaniu przed nim samym - przecież nie wie co to jest 220V. 3. chemii nie dostaje. 4. sąsiedzi go kochają a on ich - żadnych nie mam problemów. Quote:
ps. nikt zapewne się na ciebie nie obraża - posty służą temu abyś się "ogarnął" a nie pisał że nie można czy wybierał najprostsze wyjścia (oddać i nie ma problemu) bo przecież on może być wredny ale na 100% ma do ciebie silne uczucie - jak każdy wilczak. Pozdrawiam ;) |
Quote:
Quote:
Wg mnie można inaczej, a także skutecznie. Quote:
|
Emka ... przykro mi ze tak na to patrzysz, szkoda ze nie zauwazyles ze ludzie opisujac swoje gorsze przypadki chcieli Ci pomoc. Przy kolejnym problemie ludzie moga juz nie chciec dawac przykladow ze swojego zycia, bo nie dosc ze ich nie sluchasz to jeszcze sie czepiasz.
|
Quote:
Tak, jesteśmy dorośli, więc rozmawiam z Tobą jak z dorosłym. :) .......... Avgrunn -dokładnie tak! Żadnego wyciągania wniosków. |
Quote:
Natomiast co do tego że "nie musiałoby w ogóle dojść do sytuacji "rzucania się na ciebie" to uważam że całkowicie nie masz racji. Podam przykład z życia młodego Lupiego. Jesteśmy na wybiegu i pechowo delikatnie go skotłowała amstafka - oczywiście wszystko rozdzielone itd - nie ma problemu. Po kilkunastu minutach postanowiłem wracać więc zapiełem Lupiegi i wychodzimy... Lupi posłusznie wsiada do auta po czym ja mu mówię "siad" a on nic... powtórzyłem a on dalej nic w końcu DELIKATNIE dotknąłem go - dosłownie explodował ciachając mnie po ręce i to nie raz. Wtedy wdrożyłem moją metodę czyli wyfrunął na glebę bo agresji tolerować nie będę. Innym razem zaatakował psa który był do niego tyłem i na 100% mowa ciała tamtego psa nie mogła wywołać takiej reakcji u Lupiego. Chciałem go złapać to mnie potraktował jak worek ;) po prostu wyładował na mnie swoje emocje. No ale jak pisałem - można w takich przypadkach różne rzeczy zrobić choć uważam że to wtedy jest przesuwanie granic "co wolno psu a czego nie". Takich sytuacji było multum i każdej z nich można usprawiedliwić psa no ale nie można dać się zwariować - ja nie mogę być "tykalny" bo emocje bo hormony... Quote:
A żeby nie było tak "ponuro" to dodam ze nasze relacje są naprawdę fajne - kto widzi ten wie - on zna granice a ja też - zero wzajemnej agresji tylko miłość i kwiatki ;) Pozdrawiam ;) |
Quote:
Z jednym się zgodzę; jeżeli pies jest już doprowadzony do takiego stanu, że następuje konfrontacja, to wtedy nie mamy wyjścia; musimy wygrać. Pytania, dlaczego tak się stało powinniśmy zadać potem i wyciągnąć wnioski. W każdym razie na jedno chciałam zwrócić uwagę; emka nigdzie nie napisał, że ma TEGO typu problemy z Astro, więc wg mnie nie ma sensu reklamować mu "Twojej" metody, która, owszem, okazała się skuteczna w Waszym przypadku, ale w jego, całkiem prawdopodobne, przyniosłaby więcej szkody niż pożytku. |
Quote:
Co do reszty Twoich "argumentów": 1. klatka nie równa się więzienie, serio. gdy jestem w domu to mój pies zwykle śpi gdy nie ma nic do roboty, dlaczego umieszczenie go na parę godzin w jednym miejscu, którego się NIE boi i wymaganie żeby spał akurat tam, miało by być traumą? jak każesz psu siedzieć i czekać, albo odsyłasz go na jego miejsce to też takie straszne przeżycie dla niego? wybacz, ale ja nie zauważyłam. w ramach nie więzienia w domu proponuję wyprowadzić się do szałasu, ciekawe tylko kto pierwszy pójdzie szukać kanapy. 2. chemia - po pierwsze radzę się dokształcić, po drugie jakie otumanienie? dobre... a po trzecie to nie był środek pierwszego wyboru, to był kolejny krok kiedy inne metody zawiodły, bo ja w przeciwieństwie do Ciebie działałam a nie tylko biadoliłam. te leki zmniejszają odczucie lęku, podnoszą poziom serotoniny, ale w stopniu na tyle niewielkim, że uwierz - nie widzę żadnej różnicy w codziennym zachowaniu psa, już większa jest po obroży feromonowej, ale nie po tych lekach. jednak gdyby nie leki to pies utrwalałby sobie stresową reakcję, no chyba że uważasz, że stres jest nieszkodliwy dla zdrowia. 3. a w jakiż to sposób pleksi szkodziło mojemu psu? że sobie pyska nie poharatał odłamkami szkła czy jak? powiem więcej, nawet usunęłam kontakty i włącznik światła z pokoju w którym przebywał, tak jak niektórzy usuwają klamki z okien czy stawiają wysokie ogrodzenia jeśli mają dom. jeśli komuś mogła ta pleksi przeszkadzać to tylko mi, ale ja to miałam gdzieś, podobnie jak 30cm dziury w ścianach itp., interesował mnie pies i tylko pies, czyli przyczyna tego zachowania. zdarty tynk czy odgryziony kawałek parapetu jakoś sam w sobie nie robi na mnie wrażenia. 4. obroża antyszczekowa - napisałam jasno i wyraźnie, NIE dla Waszego psa na tym etapie, NIE dla psa który się boi! obroży użyłam z dwóch powodów - raz że potrzebne było coś co przerwie psu nakręcanie się, a dwa - wspomniani przez Ciebie sąsiedzi i dowód na wypadek ponownej próby wszczęcia postępowania sądowego, że zrobiłam absolutnie wszystko aby problem wyeliminować. łącznie mój pies został z obrożą 7-8 razy w ciągu 2tyg., po uprzednim przyzwyczajeniu go do niej i konsultacjach ze szkoleniowcami. 5. nie wiem skąd wniosek o wilczaku wiecznie na smyczy, my jeździmy do lasów, nad jeziora, chodzimy nad rzekę i na pola, zazwyczaj w towarzystwie znajomych ludzi i psów. psy mają czas na wspólne bieganie, pływanie, jednocześnie wymagamy od nich wracania na zawołanie, podstawowych komend itp. jak jestem sama z psem to zazwyczaj robimy jakieś pseudotropienie - szukanie smaczków, (pseudo)posłuszeństwo czy rekreacyjne aportowanie itp. jeśli to jest dla Ciebie musztra to obawiam się, że skończysz z psem, któremu nawet nie będzie się chciało na Ciebie spojrzeć, bo każde obsikane źdźbło trawy będzie dla niego fajniejsze od Ciebie. Quote:
|
Quote:
|
Quote:
|
Oj dzieciaki... dorośnijcie. Wzięliście się za coś o czym nie macie pojęcia i jeszcze z tego co widzę nie docierają do Was żadne argumenty.
Biedny wilczak uosobienie wolności... szlak mnie trafia jak czytam coś takiego - to jeszcze dzieciak jak wy. Puścicie małe dziecko żeby się wybiegało? Żeby móc puścić wilczaka żeby sobie pobiegał trzeba najpierw mocno z nim popracować - jeśli to zaniedbacie, to w porywach Wasz pies będzie na spacery wychodził do końca życia na smyczy a może nawet i w kagańcu. I wbrew pozorom takich wilczaków jest całkiem sporo, których nikt, nigdzie bez smyczy nie puści chyba, że na własnym ogrodzonym terenie. Więc zdecydujcie się w końcu czy bierzecie się ostro do roboty czy oddajecie psa, bo już odniechciewa się marnować energię na pisanie w tym wątku. Jestem zawsze ostatni do osądzania i pochopnego wyciągania wniosków ale już nie wytrzymuje czytając Wasze posty. I jeszcze jedno na koniec, żeby zmienić wilczaka trzeba najpierw zacząć od siebie. Pewnie większość z nas przerabiała tą lekcję kiedy trzeba się było przyznać przed samym sobą że samym chceniem się tej bestii nie wychowa. Że dla dobra psa i siebie trzeba robić rzeczy na jakie pies wcale nie ma ochoty i że dla jego przyszłego dobra jak on chce iść w prawo to ja idę w lewo, jak chce stanąć i coś powąchać to ja przyspieszam, jak chce rwać do przodu to staję. To jedna z pierwszych podstawowych lekcji. |
Quote:
Quote:
ps. do Emka - swoją drogą warto przemyśleć jakie potrzeby ma wilczak... moim zdaniem robisz błąd separując go od innych psów czy ludzi na tym etapie a z tego co zrozumiałem wy samotnie już teraz chodzicie bo ludzie narzekali... Pozdrawiam ;) |
Quote:
Goń się! :twisted: Emka to ściągnął z mojego "ideolo".:lol::shiny:lol: Śmiać się będzie z mojej >wolności<...."Gad"....:lol: Przyjedziesz, to jeszcze bardziej Ci spierniczę robotę szkoleniową w imię >Liberté-Égalité-Fraternité< dla wilczaków... ;-) .......... Dopiero teraz doczytałam... Grzesiek, pięknie napisałeś. :) Widzisz?! Potrafisz! :lol: |
........
Się "dubel" zrobił. Przepraszam.:) Nie umiem, cholera, usunąć tego posta....... |
Quote:
W jego i naszym wypadku jednak (na szczęście - w moim mniemaniu) udało się ustalić miejsca i granice bez "rozlewu krwi". :) |
Quote:
A tygodniowe przywracanie psa z popuszczonymi lejcami do pionu mamy już dawno wkalkulowane w koszty pobytu :-)))) |
Quote:
Ty naprawdę wyciagnąłeś tylko takie wnioski z tej dyskusji?? :shock: Naprawdę nie pojmujesz, ze wolność to nie latanie samopas, a-przeciwnie- poruszanie się w poznanych i szanowanych granicach? Quote:
Quote:
Napisałam Ci wyżej, i to samo napisało kilka osób więcej: skoncetruj sie na potrzebach psa, nie zakładaj, że wiesz co on czuje i popracuj NAD SOBĄ. Albo oddaj w cholerę to biedne zwierzę i uraduj mu życie. Do walki na kontrargumenty nie wzywaj, szkoda czasu- masz go diablo mało. I nadal przecieka Ci przez palce. Powiem Ci tak: gdybym nie mogła puścić luzem swojego psa na spacerze (bez świadomości kontroli) to bym się chyba pochlastała tępą żyletką. Dla mnie opcja niewyobrażalna. |
Quote:
Ja jestem dumna, że ciężką pracą, wytrwałością, wygrywaniem walk wewnętrznych, mam tak wspaniałych Przyjaciół, jakimi są moje wilczaki. Dumnym, drogi Emka, należy być z tego, że różnimy się trochę od tego dzisiejszego świata z "plexi"....przyjaźnie są często krótkotrwałe, małżeństwa nie są w stanie przetrwać pierwszej poważnej "burzy", dzieci /zamiast z nimi pracować/ śle się do psychologów i na miliony zajęć dodatkowych, by dupy styranym rodzicom nie zawracały albo wcześniej upycha się je po lodówkach czy beczkach, starych rodziców najłatwiej wpieprzyć do "umieralni", a psa na drucie kolczastym przywiązać do drzewa na odludziu. Mamy psy trudne, ale wielu z nas zasłużyło na miano Przyjaciela wilczaka. A jeszcze większym powodem do dumy jest to, że nasz wilczak traktuje nas jako przyjaciela.... Pokonujemy swoje słabości /"krew, pot i łzy"/, bo należymy do tych, którzy wiedzą trochę więcej, czują trochę więcej. A wilczak jest wart naszych trudów. To pies, którego nie zamieniłabym na żadnego innego. Tylko tyle i aż tyle. Jeśli tego nie rozumiesz, to oddaj za darmo jakiemuś dobremu Człowiekowi tego psa. Bo psa w tej całej historii najbardziej żal... A że bywamy czasami snobami, mając wilka na smyczy, to już inna inszość..... :lol: Ależ piękną mówkę palnęłam...:roll: ....normalnie wilczakowy Joseph Goebbels... Zasłużyłam na obślinione buziaki "wilkorów" śmierdzących świeżymi gnatami. :lol: A teraz Drodzy i Szanowni, którzy jeszcze nie uczynili powinności swojej, truchcikiem po deklaracje: http://www.wolfdog.org/forum/showthr...743#post460743 Ojczyzna /czego by tam tym mianem nie nazwać/ Wam tego nie zapomni... :lol: ....................... Quote:
|
Ciesze sie że ta dyskusja wywołuje tyle emocji. Trochę tu prowokuję, trochę tez wylewam swoja złość, ale Wy wilczarze macie dużo cierpliwości w końcu :twisted: Na pewno każdy z was ma wspaniałego Przyjaciela. Pisze w taki dosadny sposób by uchronic innych ludzi przed podjęciem pochopnej decyzji, broń boże kogoś tu obrażać :)
Astro nie jest agresywny więc na razie żadnych siłowych metod nie stosuje. Nie izoluje go od psów czy ludzi, wychodzimy wszędzie razem, nawet do niektórych sklepów nam pozwalają już wchodzić. Mieszkam sam z psem w 44mkw od 3 miesięcy więc nie ma mnie kto zmienić, jestem niania 24h/7 i już jestem tym nieco zmęczony. Spacery nasze są zazwyczaj po mieście plus jeden dłuższy gdzieś za miasto Astro się wybiega a potem terening. Od wczoraj zmieniłem mu proporcje, znacznie więcej treningu a wybieganie sie to dodatek. Ćwiczmy tez w domu, przy podawaniu posiłków czy spacerując wieczorem. Przed spacerami podaje mu żwacze lub inne śmierdzące ustrojstwo, mam nadziej że to jedzenie wszystkiego co śmierdzi mu minie, tez się boje że się czymś struje. Wczoraj spotkaliśmy pania z młodym pieskiem o podobnych gabarytach i temperamencie więc wreszcie ktoś kto pozwolił na to aby Astro się pobawił. Ja psu nie bronie kontaktu z ludźmi czy zwierzętami ale większość piesków na osiedlu to małe rasy i ludzie się boja. Astro to pieszczoch dobrze wychowany, bardzo towarzyski no i cwaniak :) Tylko ciut za bardzo absorbujący, ale nad tym tez pracujemy. |
Quote:
I jeszcze jedno, pisałam o tym w moim pierwszym poście w tym temacie, Skype! To naprawdę wiele ułatwia, zainstaluj skype w telefonie, zrób psu jego konto z automatycznym odbiorem rozmów, postaw komputer gdzieś wysoko jesli się o niego boisz i ustaw kamerkę żeby obejmowała co tam chcesz - okna, balkon, drzwi czy co tam psa najbardziej interesuje. Będąc za drzwiami będziesz widział co on robi i będziesz mógł reagować - zakładam, że pies wie co znaczy "zostaw", "spokój" czy "cicho" itp. Ale to dopiero jak odczulisz go na wyjścia. Dodatkowo ja mam jeszce na krótkie wyjścia (tzw. "wyjścia sprawdzające" ;)) Sleep Recorder w telefonie. Nagrywa tylko kiedy pojawią się dźwięki, jeśli idę ze smieciami, czy do skrzynki czy po prostu chcę sprawdzić co pies pamięta z nauki, to zostawiam komórkę w domu, poza jego zasięgiem ale z uruchomionym Sleep Recorderem, więc nie muszę słuchać 15min nagrania. Z kolei na długie wyjścia uzywam Audacity i sprawdzam tylko linię dźwięku i te miejsca, gdzie dźwięk się pojawiał. Kiedyś jeszcze korzystałam z podwieszonej pod sufitem kamerki przemysłowej i nagrywałam cały pobyt psa, ale obecnie tego nie robię bo oglądanie 6h nagrań nawet w trybie przyspieszonym zabiera trochę czasu. |
Skype nie próbowałem jeszcze, pare razy zostawiłem kamerkę ustawioną na klatkę jak jeszcze była cała.
A z wyjściem to robię tak, żeby pies się nie zorientował ze wychodzę, nieraz po spacerze się nie rozbieram, robię sobie kawę, psu daje kostkę do obgryzania czy inną zajmując rzecz. Siadam do kompa jak do pracy (pracuje w domu) i nagle spokojnie wstaje że niby do łazienki i chyc za drzwi. Astro jak usłyszy zamykanie drzwi moment się na nie rzuca i szczeka (on szczeka tylko jak jest sam). Od kiedy zrezygnowałem z klatki, nie ma już fekalii po powrocie, ale za to widze że Astro był wszędzie gdzie normalnie nie może. Raz moja pościel zaciągną sobie na balkon i tam na niej leżał :/ |
Quote:
|
Grin dokładnie to samo chciałam napisać. To jest ogromny błąd, pies ZAWSZE się zorientuje. Pomyśl o nim jak o dziecku z którym idziesz zatłoczoną ulicą i nagle ono się orientuje, że Ciebie za nim nie ma - dokładnie tak reaguje pies z lękiem separacyjnym.
Ty musisz psa nauczyć, że Twoje wyjście za te konkretne drzwi jest dokładnie takie samo jak zamknięcie drzwi od łazienki, pokoju itp. Ja za każdym razem przechodząc z pokoju do kuchni, otwierałam i zamykałam drzwi wejściowe (bez wystawienia choćby stopy na zewnątrz) ignorując jakiekolwiek zachowania psa i robiąc swoje. Po 15x dziennie brałam klucze do ręki i szłam z nimi do kuchni, pokoju czy gdziekolwiek - a co, nie mogę sobie pobrzęczeć? to samo z wkładaniem kluczy do zamka itp., itd. Wychodzenie musi być rozbite na czynniki pierwsze, nie wszystko na raz. |
Quote:
Fakt, kardynalny błąd sakramencki. :) Nie ma nic gorszego niż początek Przyjaźni budowany na kłamstwie. :( Wilczak jest bardziej inteligentny niż myślisz...nawet taki glut, jak Wasz...tylko patrzeć kiedy zajarzy fakty i będzie stale warował przy drzwiach. 8) A będą "jaja", gdy on przy drzwiach zacznie burać na Ciebie i nie będzie chciał pozwolić Ci wyjść.... :twisted: Quote:
.............. No dobra, wracając do najważniejszego pytania tematu: zatrzymujecie Astro czy chcecie go oddać? Padło już tyle wspaniałych praktycznych rad, tyle wsparcia... Maillevin podała Ci "na tacy" rewelacyjne sposoby, których GRZECHEM było by nie wykorzystać natychmiast. Zapewne są kosztowne, ale to pikuś przy wydatkach na ludzkie dziecko /takie to dopiero "zżera" finanse/, a przy okazji jest i trening sprawdzający miłość... 8) Ja /jako ta nie znająca się/ radziłabym: -zrobić na wszelki wypadek badania w kwestii tych wypróżnień, -absolutnie nie puszczać luzem nie ułożonego psa tam, gdzie są skupiska ludzkie -bardzo serio pomyśl o trutkach specjalnie podkładanych, by zabijać psy. -sprawdziłabym rozkłady jazdy PKP/PKS/blablacar i spotkała się jak najszybciej z wilczakowcami w realu. Oprócz niezapomnianych doznań, socjal jak się patrzy. -trenowałabym kaganiec. Podobno jest metoda smarowania kagańca jakimś przysmakiem i "stopniowego" uczenia psa /najpierw minuta pod okiem opiekuna i potem nagroda, potem dwie, itd/. Ta nauka jest przydatna potem nie tylko na spacerach, ale w komunikacji miejskiej, u weta, w filharmonii i w ogóle w życiu praktycznym. Jeśli nie chcecie Astro, to nie ma co mielić tematu. :) |
Quote:
Finansowo to klatka wychodzi najdrożej, bo z tego co wiem ślusarze tego typu klatki robią za ok. 1000 zł. Mi klatkę zrobił tata, do tego dostał przęsła więc trzeba było dokupić jedynie pręty i podłogę, aczkolwiek gdyby nie było takiej mozliwości to bym po prostu komuś zapłaciła. Obroża feromonowa to ok. 50-60zł i wystarcza na miesiąc ale gorąco polecam, rozmaślone psie oczy mówiące "mamusia?" są naprawdę rozbrajające - obroża ma jakieś feromony wytwarzane przez suki w okresie karmienia. W ogóle co zabawne, zauważyłam że jak ma tę obrożę to psy z nim przebywające też są spokojniejsze. Antyszczek póki co nie wchodzi w grę, ale to wydatek rzędu 500zł. Natomiast leki, w przeliczeniu ok. 40-50zł msc. Ponownie tez polecam lekturę "Don't leave me" i "Living with wolfdogs" tej samej autorki http://www.nicolewilde.com/store/dont-leave-me/ |
Quote:
Wydrukować powiększone i pozawieszać wszędzie, gdzie się da: http://kwejk.pl/obrazek/994009/jeste...,spokoju..html /Raczej mało eleganckie, ale czasami nie da się inaczej....zwykła modlitwa czy danie na tacę, bywa, że nie pomaga... Z czasem -jeśli Astro z Wami zostanie -poznasz też większe "tajniki rasy" i magiczne formułki... na przykład działanie magicznego słowa: "ku...a" z naciskiem na >r</. |
z tym "chyc za drzwi" to nie jest tak że ja mu uciekam :) Przyznaje jestem 100% laikiem ale nie potworem.
Zostawanie ćwiczyliśmy w taki sposób jak Wy opisywaliście. Począwszy od zostawienia w otwartej klatce na chwilkę ze smaczkiem, potem zamykałem klatkę i do innego pokoju wychodziłem. Klatka go stresowała. Od zniszczenia ostatniej zrezygnowałem z klatki i puki co postępy sa. Wcześniej nawet do toalety za mną szedł a teraz już mogę iść pod prysznic i zamknąć łazienkę (dla wielu błache ale dla nas sukces). Zawsze jak wychodzę Astro to wyczuwa, i już czeka pod drzwiami mimo tego że dopiero co wróciliśmy. Wiec zajmuje go czymś nie daje poznać że wychodzę a jak juz otwieram drzwi (które Astro widzi ze swojego posłania) mówię zostań i wychodzę. Po chwil słyszę już jego wołanie ale jestem tu sam a jeść też muszę. :) |
Wielkiej różnicy to nie czyni...
Tak czy inaczej ta... "metoda" z każdym Twoim wyjściem, to krok do tyłu zamiast do przodu. Tak nic nie osiągniecie, a w każdym razie nie to, czego byście chcieli... |
Quote:
Poza tym on widzi, że Ty np. nie ściągasz kurtki i jestem pewna, że w jakiś sposób już wzmaga mu się czujność. Mój pies doskonale rozróżnia moje ubrania, wie w czym nie pójdę dalej jak do warzywniaka a w czym wychodzę na dłużej. On zauwazy nawet Twój stres związany z wychodzeniem, bo Ty siebie nie widzisz ale on obserwuje Cię 24/7 i wie o Tobie więcej niż Ci się wydaje ;) |
Quote:
|
Garuda ma to samo: widzi kiedy np. jade na uczelnie i w ogole sie nie rusza, spi jak spala, kiedy do sklepu (wtedy mnie odprowadzi do przedpokoju ze wzrokiem "kup mi cos"), a jak widzi, ze idziemy z nia (nie biorac do reki smyczy, obrozy itd) to jest istne szalenstwo, piszczenie i ogolny entuzjazm :)
|
Ale mamy zajebiste Wilczaki! :) 8)
|
Oddajcie Łuskiewnika, emmka... Tak czytam Wasze wypowiedzi, i wydaje mi sie, ze nie macie dosc motywacji, zeby byc opiekunami takiego psa. W ogóle psa. Czy kota (przeciez kot potrafi czasem ze stresu siknąć właścicielowi do łóżka, a kto ma kota, ten wie, ze kocie siki to jak siki skunksa). Przynajmniej na razie.
Szkoda, ze nie mozecie liczyc na wsparcie Agnieszki - nie bede wnikac, dlaczego, chociaz wg mnie powinno sie przełamać wzajemne uprzedzenia i poszukać wspólnie młodemu dobrego nowego domu. Margo - jestes w stanie cos poradzic na taką, dość patową sytuację? Mysle, ze im szybciej psiak trafi na sensownego stalego opiekuna, tym dla niego lepiej... Moze zawiadomic Petronele? Sama nie wiem :cry: PS moze podacie jakiekolwiek namiary, jak sie z Wami kontaktowac w sprawie psa i ew. adopcji, bo tak naprawde to jak do tej pory zadne konkrety nie padly :( Proponuje rozpowszechnic info w sieci - jesli jestescie na to zdecydowani - i postarajcie sie, poprosze, wybrac NAJLEPSZY z mozliwych nowych domow. |
Quote:
Naprawdę kobietom wiele wybaczają i są stonowane??? wychodzi na to że mój bury o tym nie czytał:laugh2_2 Quote:
Emka - Zgadzam się z Anulą, choć swojego psa nie oddałam i o niego walczyłam, ja wiedziałam że NiE CHCĘ go oddać ani uśpić. Wy tego nie wiecie, a motywacja, że chce się z tym psem przeżyć całe życie daje siłę nawet wtedy gdy gasną wszystkie światła i gdy wydaje się, że sił na walkę brak... |
Ja przez dłuższy czas myślałam, że wilczak sprawia większe trudności od haszczaka, ale żyjąc z nimi oboma pod jednym dachem, nie jestem już tego taka pewna :lol: Po prostu inne są problemy. Lęku separacyjnego nie ma żadny, szarpać jeśli chcą potrafią niemal równo, tylko każdy ma inną technikę. Baldur niszczył w domu jako szczeniak ale na szczęście mu przeszło. Jak chodzi o wspólne życie to Baldur jest właściwie mniej problemowy :lol: Bez problemu daje się czesać, kompać, opatrywać ewentualne rany, świetnie dogaduje się z kotami i nie zdarza mu się nas ignorować. Tamlin nie cierpi żadnych zabiegów wokół siebie a kąpiel to droga przez mękę, koty traktuje raczej po macoszemu i często ma totalną olewkę lub strzela notorycznego focha :twisted: Baldur zauważyłam szybciej się również uczy, Tamlin oczywiście potrafi ale kiedy mu się zechce, a zazwyczaj jest odwrotnie. Z Tamlinem nie ma natomiast problemu jeśli chodzi o inne psy, obojętnie samce czy suczki, no i uwielbia wszystkich ludzi świata ;) Baldur nie akceptuje samców a wobec ludzi na spacerach jest nieufny i olewczy.
W sumie więc ciężko powiedzieć, z którym mam ''gorzej'' :p |
Quote:
Quote:
Kosztowało to mnie dużo pogryzień bo ta wredota zawsze walczyła żeby wstać i mimo mojego chwytu zawsze potrafił znaleźć sposób aby być na glebie i mieć moją rękę w swojej paszczy no ale nauczyło go to ,że nie ma co do mnie startować bo to się nie opłaca i dzięki temu nie muszę stosować już tej metody siłowo - jak przegnie przez duże P to na mój palec sam się glebuje a później wstaje jak mu pozwolę i przeprasza. Może mnie za to zjecie(nie ma to dla mnie żadnego znaczenia ;) ) ale dla mnie najważniejsze że efekty są a kontakt mamy i tak super i nie występują już sytuacje z jego młodości. Pozdrawiam ;) |
Dzięki, wszystko jasne:)
Wypracowany schemat działa i to jest najważniejsze, a reszta nie ma najmniejszego znaczenia. ps Odbiegając trochę od tematu z radością donoszę, że bury ma nowego rudego kumpla, z którym brykają wspólnie w weekendy już od 10miesięcy:p Pozdrawiamy Anka z Forasem |
Quote:
Pozdrawiam ;) |
Anula…
dużo rzeczy Ci się wydaje i niestety nie Tobie oceniać czy się nadajemy do opieki nad jakąkolwiek żywą istotą czy też nie- bez urazy oczywiście. Ja nie oceniam Twoich umiejętności wychowawczych, więc Ty nie oceniaj i nas pochopnie. Sytuacje które tutaj opisujemy z mężem są pisane pod wpływem emocji i przede wszystkim mają na celu pomagać i przezwyciężać różne problemy z jakimi się borykamy. A uwierz mi, dużo nam to forum daje. Jak możesz, to nie wymuszaj na nas decyzji, bo jakakolwiek ona nie będzie, na pewno zadbamy o to by Młody wyszedł na niej jak najlepiej. Temat hodowczyni nie będzie ciągnięty na forum publicznym. Natomiast jeżeli chodzi o rozpowszechnianie informacji w sieci, to z całym szacunkiem, ale dziękujemy za chęć pomocy jednak jeżeli się na 100% zdecydujemy, to sami zadbamy o kwestie adopcyjne w końcu to my jesteśmy odpowiedzialni w za całą naszą trójkę. Póki co „walczymy” z głosem serca, rozsądku i logiki. Konkrety długo nie padną, nie jest to prosta decyzja jak sama widzisz. Większość osób posiadających Wilczaki miało "podobne" rozterki do naszych… Dziękujemy za naprawdę przydatne rozwiązania i porady, nieustannie pracujemy nad sobą i póki co duch walki i uporu wygrywa. |
Quote:
Czegos nie rozumiem - Ty jestes daleko za granica PL bez psa i jestes dobrej mysli - nie chcesz go oddawac, tylko korzyzstac z rad. Twoj maz jest tutaj z psem, podłamuje sie i chce go oddac (przynajmniej tak pisze). W tym wszystkim jest roczny wilczak (a to juz nie jest pies w wieku, w ktorym mozna popelniac kolejne bledy). Hustawka nastrojów, decyzji - ani to dobre dla Was, ani dla zwierzecia. Dlatego moje zdanie jest takie, a nie inne. Przestaje sie wtrącac, bo mnie zaraz krew zaleje, zamiast deszczu :cry: |
Dziękujemy za rady. Są bardzo pomocne jak już pisałam... Poza tym istnieją urlopy w pracy i samoloty też latają :) nie ma co się unosić, sami musimy podjąć decyzje. Dzieki Anula za pomoc i przydatne informacje :)
|
Quote:
Oczywiście lepiej sobie to pytanie zadać zanim się Wilczaka weźmie - dlatego chcę o tym tutaj napisać. Wiem o czym piszę, bo wzięłam Wilczaka mieszkając jeszcze w mieszkaniu w mieście. Zostawała sama na 4, góra 5 godzin i nie tyle sama co z drugim psem. Oczywiście przerobiłam wszystkie tradycyjne problemy. Niby było OK, tzn. była w miarę nauczona, na początku w klatce, potem bez - bo ją zniszczyła gdy zdarzyło mi się wyjść wieczorem, czyli nietypowo. Ale zawsze otwierałam drzwi z drżeniem serca, co tym razem piesek wymyślił. I chcę podkreślić, że nie był to lęk separacyjny, tylko zwykła nuda. Wystarczył jednak bardzo krótki okres, kiedy nie musiała zostawać sama, żeby się od tego odzwyczaiła. Dodatkowo potem przeprowadziliśmy się na wieś i doszła zmiana miejsca. Sporadycznie zdarzyło się nam zostawić ją samą zamkniętą w domu. I tu wróciły zachowania typowe dla lęku - wycie, sikanie i niszczenie wszystkiego, a szczególnie drzwi i okien. Kupiliśmy jej kojec, bo ogrodzenie terenu nie było dostatecznie wilczakoodporne i problemy skończyły się jak ręką odjął. Nie zrobiłam nic, żeby ją do kojca przyzwyczaić (oprócz karmienia jej tam). Kojec potraktowała jako swoje miejsce i wchodzi tam chętnie. Jedyny warunek, muszę zamykać ją z "ciotką", czyli jej sforą. Widzę kompletnie inne zachowanie psa na wsi, przez większość czasu biegającego po ogrodzie (dodam, że dużym i dużo w nim dla niej atrakcji) niż w mieście, mimo, że chodziła na długie spacery. My też zmieniliśmy swoje zwyczaje i dostosowaliśmy swój tryb życia w pewnym stopniu do psa. Ale u nas to nie było poświęcenie - od początku wiedzieliśmy, że przeprowadzimy się na wieś. Ona jest drugim psem w rodzinie, pierwszy to uroczy, bardzo dobrze wychowany (dodam, że bez większego wysiłku, po prostu taki charakter) kundelek. Różnica w podejściu do życia ogromna. Wilczak na każdym kroku podkreśla swoją potrzebę niezależności, potrzebę działania, zamknięcie w domu to dla niej tragedia. W przeciwieństwie do drugiego psa, który bez problemu może cały dzień przespać. Ja wzięłam Wilczaka między innymi ze względu na tę dziką część jego natury. Oczywiście, można tą część stłamsić. I pewnie jedne Wilczaki łatwiej to zniosą, a inne trudniej. Ja tylko proponuje zadać sobie pytanie - przed wzięciem Wilczaka - czy warto? |
Quote:
A dokumentacja fotograficzna gdzie? :lol: Też pozdrawiam. :) ... Anula -Jezus Cię chyba opuścił...... :lol: Chcesz brać udział w ewentualnym rozpowszechnianiu inf. o domu dla Astro? Po TYLU stronach czytania Emki? Z tego będzie "kwas"... Choćby skały sr...ły, ja wezmę przykład z Piłata... Emki, były już rady, było wsparcie, było dodawanie otuchy, ale po tabelce zaczęłam dostawać tików nerwowych i -jak u Wielu wilczakowców -buzuje we mnie..... ale ponieważ rozmawiamy jak dorośli, liczę że mnie zrozumiecie i uszanujecie mój "ból". :lol::lol::lol: ... Quote:
Ostatnio podzieliłam się informacją z "braćmi" w "grupie terapeutycznej", że Ozzon wykopał dziurę na ścieżce i muszę uważać po zmroku. OCZYWIŚCIE prawie nogę złamałam. :lol::twisted::lol: A dziura z każdym dniem robi się większa...pięknie mu idzie.... ... P.S. Quote:
|
Quote:
Chyba koniec mojego udziału, dyskusja robi się coraz bardziej abstrakcyjna. |
Quote:
|
Quote:
Nadal piszę na podstawie siebie i swoich wilczaków. Na początku wydawaliście się Ludźmi chcącymi pomocy, którzy poprzez wdrożenie rad pragną zawalczyć o życie z wilczakiem. Każdy kolejny wpis pokazuje, że Wy się do tego kompletnie nie nadajecie. Wy znienawidzicie tego psa do końca, bo to WY go wzięliście bez kompletnego przygotowania dla dziwnie pojmowanej >dumy<. Są samoloty i urlopy?! No po prostu tylko zaryć grzywką o beton... :? Podam Ci przykład z życia, by było bardziej "obrazkowo"... Mój Syn uczy się daleko od domu i przyjeżdża na weekendy. Ozzy cały czas się rozwija i cały czas się zmienia. "In minus" też, stąd praca trwa. Doszło do tego, że musieliśmy pracować nad tym, by Ozzy mi Syna nie pogryzł, bo Ten "wypadł" mu ze stada: "nie ma Chłopaka na co dzień, więc co mi tu będzie wydawał "polecenia"?" Wilczak jest "stadny" nawet wtedy, gdy jest tylko opiekun i on. Chcesz być przewodnikiem "z doskoku"? Kompletnie nic nie rozumiecie jednak. .... Jako, że na forum sobie radzimy, to powiem: oddajcie tego psa. Im szybciej, tym lepiej. Popełniacie karygodne błędy podstawowe kompletnie nie rozumiejąc myślenia i psa i wilczaka. Powinniście to zrobić dla jego dobra. Bo im starszy spaskudzony pies, tym większe zagrożenie dla przyszłego opiekuna. A i bluzgi długo będą na Was leciały przy "odkręcaniu" psa. Niech to do Was dotrze... :) Wielu z nas nie będzie pomagać Wam w rozsyłaniu tej informacji o Astro -może wystarczy już odwalać "czarną robotę" za Waszego hodowcę, a i Wasze zachowanie nakazuje ostrożność. Gram uczciwie i dlatego to piszę. :) |
Quote:
Pozdrawiam ;) |
Quote:
Czy możecie mu np. wyjąć jakąś zdobycz z pyska? I nie mówię tu o kapciu, ale np. kości czy innym żarciu złapanym na ulicy? Bo jeśli nie to słabo to wygląda. Ktoś zresztą o tym pisał, wszystko fajnie i uroczo póki nie chce się od psa rzeczy, na które on nie ma najmniejszej ochoty. Faktyczne relacje sa widoczne dopiero kiedy przestaje się odpuszczać i zaczyna wymagać. Rozbieżność w tym co piszecie też źle wróży. Rozumiem emocje itd., ale trzeba trochę ochłonąć i opanować się, a przede wszystkim zacząć działać bo czas nie stoi w miejscu. Bura, w nawiązaniu do Twojego wpisu, u mnie przez pierwsze miesiące mieszkał też tata - po to żeby pies był przyzwyczajony do więcej niż tylko jednej osoby i żeby nie stresował się jeśli zajdzie konieczność zostawienia go na parę dni. Piesek podrósł i tata się wyprowadził. Efekt? Pies włazi mu na głowę, nie jest broń boże agresywny, ale robi co chce, nie słucha podstawowych poleceń a na spacerach ewidentnie widac, że to pies czuje sie odpowiedzialny za tatę i przejmuje rolę tego, który ma stada bronić i pilnować. Jeśli tata próbuje od psa coś wyegzekwować, np. zejście z kanapy, to niestety ale może sobie pomarzyć, że pies ruszy dupsko czy nie burknie przy zwalaniu go z niej siłą. Śmiem nawet twierdzić, że to wilczak trenował mojego tatę, subtelnie (lub nie) ucząc go reagować w odpowiedni sposób na pewne zachowania wymuszając np. spacer czy żarcie :lol: Zmierzam do tego, że stado nie może się za bardzo rozłazić, bo wtedy przestaje być stadem. |
All times are GMT +2. The time now is 02:59. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org