Wolfdog.org forum

Wolfdog.org forum (http://www.wolfdog.org/forum/index.php)
-   Adopcje (http://www.wolfdog.org/forum/forumdisplay.php?f=81)
-   -   Szukam domu dla Wilczaka (http://www.wolfdog.org/forum/showthread.php?t=25399)

Nakasha 06-07-2014 10:06

Może ja inaczej rozumiem okres piranii. :)

Wg mnie to czas u szczeniaków drapieżników, kiedy przygotowują się - w ramach zabawy - do podjęcia w przyszłości polowania. Np. gryzą się z rodzeństwem, skaczą na siebie, przewracają się, drapią, "polują" na siebie, itp. Robią to małe psy, małe koty, małe szczury, małe fretki. Mają ostre ząbki, więc to może boleć - rodzeństwo w miocie, matka, mają grubą skórę i futro, więc maluchy zazwyczaj się nie oszczędzają. Ale ludzi to może boleć. I trzeba nauczyć takiego malucha delikatności. :) Małego psa, małego kota, małą fretkę, itp.

Jak pies jest wychowywany sam, to nie ma z kim się tak "bawić", więc "atakuje" swoich opiekunów. Nasze psy szybko nauczyły się, że nas trzeba podgryzać delikatnie, ale siebie nawzajem mogą mocniej. Mamy 3 psy: owczarka niemieckiego, owczarka australijskiego i mixa malamuta. Jednak nie ma co porównywać szczypania ONka ze "szczypaniem" wilczaka, chociażby dlatego, że wilczaki mają większe zęby i są bardziej pobudliwe.

Ale kurczę, skoro właściciel określa to jako "dotkliwie" to jest powód do pracy z psem. ;) Może niekoniecznie trzeba to nazywać agresją, ale warto o tym wspomnieć.

Wiem, że wilczaki potrafią gryźć ze złości i frustracji. Chodzi mi o to, aby nie udawać, że tego nie ma, piszcząc w ogłoszeniu, że pies jest milusi. Nie wszystkie wilczaki tak gryzą - ale jeśli już jakiś to robi, to trzeba z nim nad tym pracować, na ile się da i uprzedzić ewentualnych potencjalnych chętnych, że to jest coś do przerobienia.


Wiem, że niektórzy uważają, że wilczaki gryzą i już, taki ich urok, trzeba to zaakceptować. Wydaje mi się, że jednak warto włożyć trochę wysiłku w to, aby takie zachowania zmniejszyć, na ile się da i uprzedzać innych, że ten konkretny wilczak ma zapędy do bolesnego "kąsania". Tylko o to mi chodzi. :)

Grin 06-07-2014 10:37

Quote:

Originally Posted by Nakasha (Bericht 461299)
Wiem, że niektórzy uważają, że wilczaki gryzą i już, taki ich urok, trzeba to zaakceptować. Wydaje mi się, że jednak warto włożyć trochę wysiłku w to, aby takie zachowania zmniejszyć, na ile się da i uprzedzać innych, że ten konkretny wilczak ma zapędy do bolesnego "kąsania". Tylko o to mi chodzi. :)

i
Quote:

Originally Posted by Nakasha (Bericht 461299)
Ale kurczę, skoro właściciel określa to jako "dotkliwie" to jest powód do pracy z psem. ;) Może niekoniecznie trzeba to nazywać agresją, ale warto o tym wspomnieć.

Wg mnie jedyny błąd, jaki popełniłaś w swoich "wywodach" (a właściwie dwa), to to, że po pierwsze z góry założyłaś, że "każde szczenię szczypie delikatnie, więc wilczak też powinien", po drugie, wyszłaś z założenia, że się z tym nie pracuje, bo się uznaje to za "normalne zjawisko".
Z tym pierwszym już zostało wyjaśnione i jak widzę, skutecznie. ;) Jeśli chodzi o to drugie, to zapewniam Cię, że nie wyobrażam sobie, że ktoś mógłby olać to gryzienie szczyla i nie starać się tego ukrócić. Po prostu to jest tak upierdliwe i dotkliwe, że każdy chciałby, aby ten okres maksymalnie skrócić, żeby szczeniak jak najszybciej nauczył się delikatności i zaczał opanowywać emocje. Oczywiście sukcesy w tej mierze zależą zarówno od umiejętności, intuicji właściciela, jak i od psiego osobnika (trafiają się "lepsze" i "gorsze" pod tym względem).
Abstrahuję tu już od Astro, bo nawet jego właściciele odważnie przyznali, że wilczak nie powinien był trafić w ich ręce.

Nakasha 06-07-2014 10:54

Szczenięta zazwyczaj szczypią na tyle delikatnie, by nie zostawiać dziur w skórze czy siniaków, ale roczny wilczak to nie jest 3-miesięczny szczeniaczek i jak capnie w rękę, bo właściciel zrobił coś, co się wilczakowi nie podoba, to nie nazwałabym tego tym samym, co szczenięcy "okres piranii". ;)

W sensie, szczeniaki się mordują i podgryzają, to normalne i powszechne. Ale jak dojrzewający, podrośnięty pies (czy to wilczak, czy ONek, czy jakiś inny) "łapie" właściciela w momencie frustracji i to na tyle mocno, by to było naprawdę problemem, to chyba co innego, niż typowo szczenięce podgryzanie w zabawie?....

Nie chcę go demonizować, Astro to pewnie nie jest krwiożerczy potwór. :D Ale IMHO warto wspomnieć o kąsaniu w ogłoszeniach. ;)

Grin 06-07-2014 14:18

Quote:

Originally Posted by Nakasha (Bericht 461301)
Szczenięta zazwyczaj szczypią na tyle delikatnie, by nie zostawiać dziur w skórze czy siniaków, ale roczny wilczak to nie jest 3-miesięczny szczeniaczek i jak capnie w rękę, bo właściciel zrobił coś, co się wilczakowi nie podoba, to nie nazwałabym tego tym samym, co szczenięcy "okres piranii". ;)

W sensie, szczeniaki się mordują i podgryzają, to normalne i powszechne. Ale jak dojrzewający, podrośnięty pies (czy to wilczak, czy ONek, czy jakiś inny) "łapie" właściciela w momencie frustracji i to na tyle mocno, by to było naprawdę problemem, to chyba co innego, niż typowo szczenięce podgryzanie w zabawie?....

Nie chcę go demonizować, Astro to pewnie nie jest krwiożerczy potwór. :D Ale IMHO warto wspomnieć o kąsaniu w ogłoszeniach. ;)

To już tu wcześniej zostało powiedziane i nie do tego odnosiły się moje i np. Makoty wypowiedzi. ;)

Gaga 06-07-2014 16:39

Mod nasz na urlopie, ale liczę, że po wywczasach zmoderuje temat odpowiednio:)

Quote:

Originally Posted by makota (Bericht 461297)
On BEZ PRZERWY gryzł.
Czasem zabawowo - tak jak wszystkie szczeniaczki, tylko bardziej boleśnie, bo kły wilczaków (nawet mleczne) są naprawdę pokaźnych rozmiarów...

To pisałam do Ciebie Nakasha - tak jest:evil:

Quote:

Ale on gryzł również przy karmieniu, przy podnoszeniu na ręce (takiej wściekłości jak wtedy, nie widziałam nigdy wcześniej u żadnego psa), przy próbie zabrania czegoś... gryzł również z radości (i to zostało do dziś ;) ) i z wielu innych powodów. Gryzienie włączało mu się nawet podczas próby przebiegnięcia z nim kawałka na smyczy. Kilka razy przypłaciłam trucht z szczeniaczkiem poważnymi uszczerbkami na ubraniu i na skórze ;)
Ale tego zdecydowanie nie podciągam pod powyższe. Z własnego doświadczenia (bo na tej podstawie pisałam) znam gryzienie TYLKO zabawowe. Mocne, zostawiające siniaki, rozrywające rękawy, ale nigdy jako objaw buntu/złości/agresji czy jak to tam nazwiemy. I osobiście te zabawy podkręcałam - bawiliśmy się oboje. Może właśnie dlatego, że to były zawsze i tylko zabawy......

Grin 06-07-2014 20:12

Quote:

Originally Posted by Gaga (Bericht 461305)
Ale tego zdecydowanie nie podciągam pod powyższe. Z własnego doświadczenia (bo na tej podstawie pisałam) znam gryzienie TYLKO zabawowe.

Zastanawiam się, czy u 8 - 10 tygodniowego szczeniaka da się naprawdę rozróżnić to, co jest stricte zabawowe od tego, co jest "wścieklicą". ;) Z tego co ja pamiętam, aczkolwiek to było 6 lat temu, a pamięć jest jednak zawodna, młody w tym okresie właściwie non stop wisiał nam jak nie na rękawach, to na nogawkach... :rock_3

Gaga 06-07-2014 20:21

Może to kwestia charakteru, Chey w ogóle nie jest złośnikiem. Warknął na mnie serio (i kłapnął) raz, miał 9 tygodni i po prostu za bardzo na niego naciskałam (poniosły mnie emocje). Trwało to kilka sekund i mocno to przeżyłam (że doprowadziłam psa aż do takiego stanu). Wszystkie pozostałe sytuacje z użyciem zębów były objawem głupawki. Na ludzi (obcych) warknął całkiem serio, dokładnie 3 razy i za każdym razem było to wywołane zachowaniem ludzi. Może to natura, może szerszy asortyment prezentowanych zachowań, nie wiem. Ale wiem, że wspomniane wyżej zachowania są mi obce:)

Grin 06-07-2014 20:38

Quote:

Originally Posted by Gaga (Bericht 461307)
Może to kwestia charakteru, Chey w ogóle nie jest złośnikiem.

Wytłuściłam "nie jest" bo czas teraźniejszy jest tu ważny. Z punktu widzenia czasu teraźniejszego nie oceniam Łowcy absolutnie jako złośnika. Natomiast w wieku ok. 9, 10 tygodni był wstrętnym upierdliwym gremlinem. Z tego okresu pamiętam głównie uwieszonego na kimś małego potwora, nie warczenie, a właśnie - zęby i słodkie chwile przerwy, gdy... spał. :twisted: Inna sprawa, że w porównaniu z Czesiem, z tego co widzę, i tak mieliśmy taryfę ulgową. ;) Przy tym wszystkim pamiętam również, że był bardzo pojętny i dość szybko udało się to okiełznać.

Gaga 06-07-2014 20:57

Chey się wychowywał z Gigą, może to dało mi taryfę ulgową? Był niezależny, uparty, chciał eksplorować świat na własną łapę, dał nam potężnie w kość (głównie w zakresie zostawania w domu) - i mimo upływu 10 lat pamiętam to doskonale. Ale w stosunku do ludzi nigdy nie był ani specjalnie wylewny, ani manifestujący swoje niezadowolenie.
Tak przy okazji mam spostrzeżenie, że z upływem lat coraz więcej mnie zaskakuje w rasie. Nie wiem czy to kwestia ilości i różnorodności wilczaków, czy innego przepływu informacji ale niespodziankami dla mnie są takie gwałtowne zachowania młodych, alergie pokarmowe i skórne i parę innych rzeczy. Nie sądzę aby to było coś w stylu 'degeneracji' rasy, prędzej wychodzą właśnie różne kwiatki, wraz ze wzrostem różnorodności rodowodów.

Grin 06-07-2014 21:21

Quote:

Originally Posted by Gaga (Bericht 461309)
Chey się wychowywał z Gigą, może to dało mi taryfę ulgową?

Może coś w tym być; z jednej strony miał towarzyszkę do typowo psich zabaw, która będąc starsza i "mądrzejsza", jednocześnie zapewne potrafiła w jakimś stopniu wskazać mu, których zachowań się nie toleruje. My byliśmy jego jedynym obiektem i celem czy to zabaw, czy "wyżycia się", czy cokolwiek to było.
Z drugiej strony wspomniany tu Czesio też chyba wychowywał się z innymi psami, a właściciele do taryfy ulgowej się nie przyznają. Może Giga była z tych, którzy mają dobry wpływ na "dzieci"? Albo po prostu trafił Ci się spokojny osobnik, w tym zakresie przynajmniej? ;)

Gaga 06-07-2014 22:08

Quote:

Originally Posted by Grin (Bericht 461310)
Może Giga była z tych, którzy mają dobry wpływ na "dzieci"? Albo po prostu trafił Ci się spokojny osobnik, w tym zakresie przynajmniej? ;)


Pierwszy pomysł możliwy, choć suczysko (jakkolwiek anioł łagodności) zupełnie nie lubiło gówniarstwa psiego. Nie atakowała, ale nie była dobra do socjalu.
Zresztą to był ONek, poza aportem świata nei widziała i nie widziała powodu do zabawy z innymi psami. Myślę, że jednak mam spokojnego osobnika, choć niejednokrotnie z zazdrością patrzyłam na "lepsze" :)

makota 07-07-2014 00:15

Quote:

Originally Posted by Grin (Bericht 461306)
Zastanawiam się, czy u 8 - 10 tygodniowego szczeniaka da się naprawdę rozróżnić to, co jest stricte zabawowe od tego, co jest "wścieklicą". ;) Z tego co ja pamiętam, aczkolwiek to było 6 lat temu, a pamięć jest jednak zawodna, młody w tym okresie właściwie non stop wisiał nam jak nie na rękawach, to na nogawkach... :rock_3

Ja u Czesia widziałam sporą różnicę pomiędzy takimi szczeniaczkowymi zabawami, a "wścieklicą" :P Nie wiem, czy to Czesio był takim złośnikiem z charakteru, czy to kwestia błędów popełnionych przy jego wychowaniu... ale naprawdę był jak złośliwy chochlik, a momentami miałam wrażenie, że stoję oko w oko z szatanem :)

Quote:

Originally Posted by Gaga (Bericht 461307)
Może to kwestia charakteru, Chey w ogóle nie jest złośnikiem. Warknął na mnie serio (i kłapnął) raz, miał 9 tygodni i po prostu za bardzo na niego naciskałam (poniosły mnie emocje). Trwało to kilka sekund i mocno to przeżyłam (że doprowadziłam psa aż do takiego stanu). Wszystkie pozostałe sytuacje z użyciem zębów były objawem głupawki. Na ludzi (obcych) warknął całkiem serio, dokładnie 3 razy i za każdym razem było to wywołane zachowaniem ludzi. Może to natura, może szerszy asortyment prezentowanych zachowań, nie wiem. Ale wiem, że wspomniane wyżej zachowania są mi obce:)

Charakter na pewno ma na to wpływ... Cresil na szczęście wyrósł z tego NADMIERNEGO używania zębów. Na szczęście, bo bywały momenty kiedy trochę obawiałam się, co będzie kiedy on dorośnie i nadal będzie się tak mocno złościł na nas... to był chyba mój największy powód do zmartwień... na szczęście niepokój zniknął w momencie, kiedy Cresil nas... polubił ;-) Mam nieodparte wrażenie, że on nas po prostu nie akceptował na początku. Byliśmy dla niego złem koniecznym :D Jego postawa życiowa polegała na tym, żeby ciągle być na "nie" :) Dotykanie - nie! Podnoszenie na ręce - nie! Zabieranie czegokolwiek - nie! Czasem to było śmieszne i szczeniaczkowe, a czasem naprawdę "wściekłe" - głównie w momentach, kiedy przesadziliśmy danego dnia z socjalem i dawką wrażeń psychicznych... a w szczeniaczku nadal buzowały siły fizyczne. Wtedy stawał się nieznośnym demonem, który z wściekłością rzucał się na nas przy próbie zbliżenia się do niego, kiedy on był akurat zajęty np. wydrapywaniem dziury w podłodze, gryzieniem ściany, czy innych płaskich powierzchni, które "nie mieściły" mu się w pyszczku co tylko bardziej go rozwścieczało... dla nas - nie do uspokojenia żadną znaną nam metodą, czy "taktyką" ;)
Oczywiście jak już pisałam - przez większość czasu to było normalne, szczeniackie gryzienie (tylko wyjątkowo bolesne i zajadłe, gdy porównać to do większości szczeniaków jakie znam). Ale były momenty, kiedy wstępował w niego demon... wożenie go tramwajem w pierwszych 3 miesiącach wspólnego życia to była makabra. To, że nikt z pasażerów nie zadzwonił do TOZu, albo na policję to istny cud... takie żeśmy "przedstawienia" urządzali próbując tylko trzymać szczeniaczka :twisted:

Co do kłapania - cóż, u nas zdarzyło się to niestety trochę więcej razy. Zdarza się nam również burczenie na ludzi... na szczęście nie jest to nieprzewidywalne, Cresilowi nie podobają się konkretne zachowania... nie wiem, czy to kwestia charakteru, czy jakiejś luki w socjalu. Nie mam pojęcia, ale wydaje mi się, że socjal Cresil miał niezły, bo bez przerwy miał kontakt z ludźmi, czasem z bardzo dziwnie zachowującymi się ludźmi... nigdy nie spotkało go od ludzi nic niemiłego, a on i tak nie jest typem "kocham cały świat". Zdecydowanie olewa ludzi, lubi nielicznych albo tych, których zna dłużej... a zdarza mu się kogoś nie lubić i koniec :roll:

Quote:

Originally Posted by Grin (Bericht 461308)
Inna sprawa, że w porównaniu z Czesiem, z tego co widzę, i tak mieliśmy taryfę ulgową. ;) Przy tym wszystkim pamiętam również, że był bardzo pojętny i dość szybko udało się to okiełznać.

My mamy za to taryfę ulgową w innych kwestiach :) Cresil na przykład jak na wilczaka jest dość spokojny, uważam też że trafiliśmy na niezbyt ciężki przypadek jeśli chodzi o lęk separacyjny - oczywiście problemy z zostawaniem były i nadal są, ale nie mamy problemu z paniką, w której pies łamie sobie zęby czy robi sobie inną krzywdę, więc jak na wilczaka - nie jest źle ;)
Nie mieliśmy też "okresu lęków" ani problemu z lękliwością ogólnie.
Za to mieliśmy ZŁOŚNIKA :twisted: Cóż - coś za coś :)

Quote:

Originally Posted by Grin (Bericht 461310)
Może coś w tym być; z jednej strony miał towarzyszkę do typowo psich zabaw, która będąc starsza i "mądrzejsza", jednocześnie zapewne potrafiła w jakimś stopniu wskazać mu, których zachowań się nie toleruje. My byliśmy jego jedynym obiektem i celem czy to zabaw, czy "wyżycia się", czy cokolwiek to było.
Z drugiej strony wspomniany tu Czesio też chyba wychowywał się z innymi psami, a właściciele do taryfy ulgowej się nie przyznają. Może Giga była z tych, którzy mają dobry wpływ na "dzieci"? Albo po prostu trafił Ci się spokojny osobnik, w tym zakresie przynajmniej? ;)

Czesio wychowywał się głównie z Nitką i uważam, że sporo mu to dało :) Nitka olewa większość otaczającego ją świata - być może dzięki temu ominął nas wspomniany okres lęków?
W pewnych kwestiach inne psy przeszkadzały nam w wychowaniu szczeniaka i trzeba było nieźle się nakombinować, żeby poustawiać życie tak, by szczeniaczek od każdego wziął tylko te dobre cechy :D No ale ma to też sporo plusów :) Największym było na pewno to, że jak Czesio szczeniaczek zaczynał mieć chęć na zabawę, to męczył nie tylko nas, ale i Nitkę właśnie :) Btw nie wyobrażam sobie życia z małym Cresilem w pojedynkę, zagryźlibyśmy się nawzajem :twisted:


Edycja: A i jeszcze żeby tak nie oczerniać mojego pieseczka, to dodam, że obecnie jest KOCHANY :smileyb Polubił nas mając ok. 6-7miesięcy... a kiedy skończył rok to śmiem twierdzić - pokochał nas i stał się przytulaśnym misiaczkiem :smileyb:smileyb
Wcześniej był wściekniętym demonem... nie wspominam tego zbyt dobrze ;) Dla przykładu - mam tylko 2 (słownie: dwa!) zdjęcia, kiedy trzymam na kolanach słodko śpiącego małego Czesia... bo tylko dwa razy zdarzyło się, że był tak zmęczony, że dał się wziąć na kolana bez awantury, albo szybko odpuścił i zasnął. Całą reszta naszego kontaktu fizycznego polegała na tym, żeby nie dać sobie wydrapać oczu i zbytnio się pogryźć... trzymanie go na rękach ZAWSZE było walką... jak tylko na moment piesek przestał się rzucać jak węgorz to w nagrodę odstawialiśmy go na podłogę i tak w kółko. Ryk jaki z siebie wydawał był naprawdę imponujący ;)
Mój tata w pierwszych dniach mojego pobytu w domu z tym małym diabłem podsumował Czesia tak: "Dominika ja nie wiem co Ty tu przywiozłaś, ale to nie jest pies, to jest dzikie zwierzę" :D

Grin 07-07-2014 08:45

Quote:

Originally Posted by makota (Bericht 461313)
Jmam tylko 2 (słownie: dwa!) zdjęcia, kiedy trzymam na kolanach słodko śpiącego małego Czesia... bo tylko dwa razy zdarzyło się, że był tak zmęczony, że dał się wziąć na kolana bez awantury

To i tak masz o... dwa więcej od nas. U Łowcy ten numer nie przeszedł; dla niego kolana nigdy nie były miejscem, na którym powinien gościć "porządny pies"... Teraz ludzkie kolana służą do tego, żeby od czasu do czasu kłaść na nich wilczakową głowę, ale próbować wejść cały? :shock: Never! :D
A branie na ręce? Zapomnij. :D Jejku, toż to gwałt na psie! :D Kaja ma jedno (słownie - jedno!) zdjęcie z malutkim wilczakiem na rączkach, bo wtedy był chyba jeszcze w szoku z powodu nowego miejsca. :p
W ogóle wszelki bliższy kontakt polegający na zbliżaniu (nadmiernym wg niego) naszych głów zwłaszcza, był powodem do... niezadowolenia. Stanowiło to dla niego wyraźny dyskomfort. Zero przytulania. Z tego powodu bardzo szybko się zorientowaliśmy, że musimy go do tego przyzwyczaić, bo będzie problem choćby z wyjęciem kleszcza, czy jakimikolwiek zabiegami. Podeszliśmy do tego na zasadzie nauki komend. I zadziałało. :) Kleszcze, zakrapianie oczu czy obcinanie pazurów przestały być problemem. :)
Ale też widzisz, że Twój Czesio nie był znowu aż tak wyjątkowy. :p

makota 07-07-2014 12:48

Quote:

Originally Posted by Grin (Bericht 461314)
To i tak masz o... dwa więcej od nas. U Łowcy ten numer nie przeszedł; dla niego kolana nigdy nie były miejscem, na którym powinien gościć "porządny pies"... Teraz ludzkie kolana służą do tego, żeby od czasu do czasu kłaść na nich wilczakową głowę, ale próbować wejść cały? :shock: Never! :D
A branie na ręce? Zapomnij. :D Jejku, toż to gwałt na psie! :D Kaja ma jedno (słownie - jedno!) zdjęcie z malutkim wilczakiem na rączkach, bo wtedy był chyba jeszcze w szoku z powodu nowego miejsca. :p
W ogóle wszelki bliższy kontakt polegający na zbliżaniu (nadmiernym wg niego) naszych głów zwłaszcza, był powodem do... niezadowolenia. Stanowiło to dla niego wyraźny dyskomfort. Zero przytulania. Z tego powodu bardzo szybko się zorientowaliśmy, że musimy go do tego przyzwyczaić, bo będzie problem choćby z wyjęciem kleszcza, czy jakimikolwiek zabiegami. Podeszliśmy do tego na zasadzie nauki komend. I zadziałało. :) Kleszcze, zakrapianie oczu czy obcinanie pazurów przestały być problemem. :)


Hehe, no właśnie - u nas też zwykle podniesienie udawało się wtedy, kiedy Czesio był zbyt zdziwiony, żeby zareagować :D
Niedotykalski był strasznie... i ja też miałam obawy, że wyrośnie z niego pies, z którym NIC nie będzie się dało zrobić. Na szczęście moje obawy się nie sprawdziły ;) Mimo jego sprzeciwów dotykaliśmy go przy każdej możliwej okazji i dziś da sobie zrobić wszystko (chociaż u weterynarza bywa "oporny").

Quote:

Ale też widzisz, że Twój Czesio nie był znowu aż tak wyjątkowy. :p
A czy ja gdziekolwiek napisałam, że on był "wyjątkowy"? ;) Opisuję tylko jaki był - w moim odczuciu był niedotykalskim złośnikiem i tyle ;) U nas to był największy problem, bo jak mówię - reszta wilczakowych problemów trafiła nam się na poziomie standardowym ;)
Pamiętam jaki szok przeżyłam w Późnej, gdy malutki (chyba 2-miesięczny wtedy) Dali dał się podnosić na ręce obcym ludziom i wyglądało, że to sprawia mu nawet przyjemność. Kiedy chciał gdzieś iść, bo rączki mu się znudziły to zaczynał się wiercić i jęczeć, ale robił to tak... słodko i znośnie ;) Mały Cześ zachowywał się w porównaniu do niego jak szatan wcielony :D
Pamiętam też jak po niego pojechaliśmy i u Margo były wtedy też szczeniaczki z miotu BII :D Małe B-etki bawiły się z nami, skakały do twarzy liżąc i kąsając, wywalały się na brzuch i ogólnie była fajna imprezka :D A Czesio i siostrzyczki patrzyli na nas z pogardą z "bezpiecznej odległości" ;) Ja Czesia dotknęłam dopiero w momencie, kiedy Margo zaniosła nam go do samochodu i zostaliśmy już sami, bo wcześniej się nie dał :D Tzn. w samochodzie też nie chciał, ale nie miał już wyboru :twisted:

Powtórzę więc raz jeszcze - nie twierdzę, że był wyjątkowy... ale wiem, że na pewno był z tych mniej słodkich szczeniaczków, jeśli chodzi o potrzebę kontaktu z człowiekiem :lol: I chyba właśnie tym najbardziej dał nam w kość ;)

z Peronówki 12-07-2014 11:40

Quote:

Originally Posted by Shyboy (Bericht 460595)
Kończy, czy tylko zmienia rase? :(

Teraz zdecydowanie konczy. Nie zyje Gala. Nie zyje tez Gisu... :roll:

Mistrali 12-07-2014 22:46

Quote:

Originally Posted by z Peronówki (Bericht 461356)
Teraz zdecydowanie konczy. Nie zyje Gala. Nie zyje tez Gisu... :roll:

Aż trudno w to uwierzyć :heul czy wiadomo co się stało ? :(

Gregor 13-07-2014 14:31

Quote:

Originally Posted by z Peronówki (Bericht 461356)
Teraz zdecydowanie konczy. Nie zyje Gala. Nie zyje tez Gisu... :roll:

Nie fajnie to zabrzmiało... Odeszły dwa zacne wilczaki, ja to odbieram jako osobistą tragedię, nie chcę sobie wyobrażać co ma w głowie Agnieszka... trochę współczucia albo bez może zbędnych komentarzy.

Gaga 13-07-2014 14:50

Nieszczęścia, pech czy jak to tam zwać, mają swoje ulubione osoby. Jak dotąd u dwóch, hodujących wilczaki, zdarzyło się tyle hurtowych nieszczęść. Można rzec-idących całymi stadami. Można współczuć-oczywiste, można też się zastanawiać nad przebiegłością (?) losu i to nie grzech.

anula 13-07-2014 15:03

Agnieszka napisala, ze babeszjoza (Gis) i wypadek (Gala)
Napiszę tak: babeszjoza to straszna choroba, ktora niewykryta w pore prowadzi do jednego końca. Mialam to nieszczęście (ale i szczescie, ze nie bylo powazniejszych konsekwencji), ze moj poprzedni pies chorowal na to 2 razy, obecny rowniez zaliczyl to juz dwukrotnie w swoim zyciu. Mimo roznorakich zabezpieczen typu krople, obroze. Jedyne, co ich ratowalo, to moja czujna obserwacja i szybka reakcja. Jak jest sie z psiurem na codzien, to bez wzgledu na to, czy siedzi caly dzien na dworzu, czy chodzi za toba po domu - jest okazja, zeby zaobserwowac, ze dzieje sie z nim cos nie tak. A w przypadku babeszjozy tylko szybka reakcja ratuje psu zycie.
Wiem tez, jak bardzo trudno jest czasem podjac szybka decyzje, czy jechac do weta, kiedy ma sie na glowie dwoje malych dzieci, braki w budzecie, stado innych zwierzat, a do weta daleko, bo mieszka sie na zadupiu. Dlatego nie bede dociekac, czy to "przypadek" czy po prostu przypadek. Nie bede probowac oceniac. Zal tylko wielki, ze odchodza kolejne bure...

Puchatek 13-07-2014 16:30

Quote:

Originally Posted by Khan (Bericht 461275)
Ludzie, przestańcie! To jest normalny wilczak. Komu to trzeba tłumaczyć. Właściciel popełnił błąd, bo nie ma warunków na trzymanie psa i nie za bardzo daje sobie radę. Dość już się wszyscy na nim powiesili. Słusznie, ale ważniejsze jest to, by znaleźć mu nowy dom. Tu widzę znacznie mniej głosów.

Wiesz co, Khan..... 8)
Ja to tak sobie myślę meandrując niespiesznie....
Gdzieś w temacie obok coś było takiego, że doświadczony Opiekun zauważył niedostrzegalne "dziwne" zachowanie swojego młodego psa... pies podobno sztywnieje i ostrzega -wg. słów Opiekunki... zwracam uwagę na obserwację mowy wilczaka przez doświadczonego wilczakowca. A tutaj mamy inf. o jakichś tam drobnych nieładnych zachowaniach Astro przekazane przez "niewidomych"/niedoświadczonych opiekunów. Co tak naprawdę siedzi w Astro może ocenić tylko ktoś dobrze wilczaki znający czytając go, bo w słowa /w ogłoszeniu/ to ja niespecjalnie wierzę patrząc na całokształt....
Dalej to ja sobie myślę tak... właściciele Astro mają kupę szczęścia, że tak łagodnie zostali potraktowani -tu nie przedszkole i europejsko-lewackie metody wychowawcze. Tutaj mamy do czynienia z żywą istotą, która została wzięta dla własnych celów. A patrząc przez pryzmat całokształtu o jakim opowiedzieli nam właściciele Astro, wzięto psa ze względów egoistycznych. Cóż, każdy ma jakieś wyznaczniki w życiu...ale tępić nas za to, że mamy trochę empatii dla tych psów i jasno wyrażamy swoją opinię, to jakoś tak trochę nie na miejscu jest...
Jeszcze dalej ciągnąc myśli, kombinuję sobie, że akurat Ty nie powinieneś namawiać nas do szukania domu dla Astro.... pamiętasz adopcję Hamleta? Oficjalnie pies nadal "wisi", tylko przestawiana jest data w Wydarzeniu... ja w zasadzie głupia jestem jak but, ale jednak uczę się na błędach...

..................
Swoją drogą, dramatyczne to by było takie "prawo serii", gdyby i Ishtar niespodziewanie zmarła...
Dobrze, że hodowczyni ma jeszcze inne psy na pocieszenie w tym dramacie...


All times are GMT +2. The time now is 20:12.

Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org